bebe14, wybacz, ale czas przed i pooperacyjny można wykorzystać na podnoszenie kwalifikacji. Ja np skończyłam szkołę średnią, na którą wcześniej nie miałam czasu, albo tylko się tak usprawiedliwiałam. Nieważne!
Jak widzisz po moim przykładzie... Można? Można!
Druga strona medalu to tak jak piszesz. Rynek pracy jest bezlitosny.
Cyryl napisa/a:
co to jest szaleństwo?
dlatego napisałam te słowo w cudzysłowie aby każdy wziął przemyślał czym dla niego jest szaleństwo. Nie wyobrażam sobie abym po wielu latach starania się o BMHR-a/endo ot tak zniweczyła swój bój, pracę lekarzy etc tylko dlatego, że marzyłam całe życie o jeździe na nartach, czy o skoku na bungee.
Akurat ja pisałem to w imieniu innych ja jestem po studiach i mam magistra i do tego inne kursy a i prace po powrocie z sanatorium też mam nagrana tylko martwię się o innych i wiem że nie jest łatwo szczególnie jak powiesz że tego i tam tego nie możesz robić dlatego warto mieć orzeczenie z co najmniej umiarkowanym to jest szansa na robotę ,mniej godzin i jakieś poszanowanie ale to też nie wszędzie sama wiesz
Ja w okresie przed i po operacyjnym własnie odpoczywałam - cieszyłam się głównie z bycia wreszcie z moimi dziećmi, które naprawdę mnie potrzebowały. Tym bardziej właśnie po ciężkim okresie, studiów, specjalizacji, pracy itp. kiedy to jako matka praktycznie dla nich brakowało mi czasu i zdrowia aby nawet móc z nimi zwykle powygłupiać się, poszaleć na rolkach, nartach itp. Dlatego cieszę się bardzo z tego, że teraz mogę to wszystko z nimi wykonywać - żyć normalnie - jak każda inna matka.
Jeżeli chodzi o pracę to fakt - z grupą jest dużo, dużo lepiej ją znaleźć ale jak piszecie nie każdy pracodawca stosuje się do przepisów. Teraz zajmuję się głównie papierologią ale też dużo chodzę - kilkakrotnie z własnej nieprzymuszonej woli chciałam pomóc dźwignąć pacjenta koleżankom i muszę przyznać, że odczuwałam to później. Więc powiedziałam dość - organizm protestuje - nie wolno I tak samo ze sportem - wszystko w granicach zdrowego rozsądku do póki organizm nie protestuje.
ludzie są różni i nie można wszystkich sprowadzać do jednego standardu. to tak jakby nakazać wszystkim użytkownikom tego forum jeden stopień aktywności. dla jednych będzie to poza zasięgiem, dla drugich to szaleństwo, ale trzecich norma, dla kolejnych lenistwo.
Zgadzam się w zupełności.
Aktywność aby sprawiała satysfakcję musi być uprawiana nie tylko dla ciała ale też cieszyć duszę-z tym że jej rodzaj aby był bezpieczny dla danej osoby warto aby był omówiony z terapeutą znającym ew. ograniczenia wynikające z zastosowanej metody operacyjnej (jeśli są).
Gdy organizm protestuje niekoniecznie jest najlepiej zaprzestać robić daną czynność ograniczając się - można pójść inną drogą: poszukać odpowiedzi dlaczego akurat protestuje przy danej czynności. Znajdując przyczynę z pomocą terapeuty niejednokrotnie można poprawić swój stan na tyle aby móc podnosić poprzeczkę poziomu aktywności wyżej i wyżej aż do maksymalnego możliwego poziomu organizmu i ten stan utrzymywać.
To owszem oznacza wytrwałość i pracę nad sobą we współpracy z prowadzącym terapeutą - ale jaka za to jest satysfakcja z poszerzających się możliwości ruchowych!
Rezygnacja z czegoś nie daje gwarancji że za jakiś czas nie pojawią się kolejne sygnały organizmu mówiące "nie mogę", "to mi szkodzi" - co zrodzi kolejne ograniczenia.
Wiedza o tym dlaczego i gdzie jest granica możliwości danej osoby pozwala na pójście dalej niż przymusowa akceptacja ograniczeń - to co dziś jest problemem dzięki odpowiedniej koncepcji poprawy stanu, profilaktyki rehabilitacyjnej+konsekwencji w działaniu za jakiś czas może być punktem wyjściowym do osiągnięcia zaskakująco dobrych i trwałych rezultatów.
Możliwości rehabilitacji tak naprawdę nie kończą się na doprowadzeniu pacjenta do jakiegoś poziomu aktywności, stwarzają warunki do uzyskania maksymalnej, stabilnej możliwej dla danej osoby sprawności i uczą ją jak profilaktycznie utrzymać wypracowany stan.
Dzięki takiemu podejściu do siebie nie czuję się ograniczona faktem przebytej operacji - odpowiednio dbając o siebie profilaktycznie, "doszlifowując" ten stan ( w całościowy sposób, także wspierając ciało coraz bardziej świadomym żywieniem) mogę sobie bezpiecznie pozwolić na przeróżne formy aktywności uzyskując coraz lepszą i stabilną formę i cieszyć się życiem tak jak potrzebuję
No ale każdy sam podejmuje swoje wybory...
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
...Każdy zna realia naszego rynku pracy i co z tego że lekarz każde ci znaleźć taka i taką prace że orzecznik w Zus też każe ci szukać tego i tego jak to się nie ma wogle do rzeczywistości bo albo będziesz czekał pod mostem bez środków do życia albo będziesz chodził nie raz dźwigał bo nie masz innego wyjścia jak chcesz żyć Nie każdy ma odpowiednie wykształcenie i przede wszystkim plecak i nie każdy pracodawca weznie pracownika z takim ograniczeniami jak niektórzy piszą
wydaje mi się, że człowiek wybiera taką pracę jaka mu odpowiada, problem jest z opłacalnością tej pracy, bo to osobna sprawa.
AgaW napisa/a:
...Gdy organizm protestuje niekoniecznie jest najlepiej zaprzestać robić daną czynność ograniczając się - można pójść inną drogą: poszukać odpowiedzi dlaczego akurat protestuje przy danej czynności....
najbardziej protestuje głowa. ja po dwuletnim okresie bezczynności, najwięcej miałem kłopotów nie z biodrem ale z głową.
chodzenie na salę było automatem. w określonych dniach pakowałem torbę i szedłem na salę bez zastanowienia.
po operacji zaczęły mnie nachodzić wątpliwości: a to że się spocę, zmęczę, a może jest coś ciekawego w TV itp. ale to trwało tylko jakiś miesiąc, później wszystko wróciło do normy.
Możliwości rehabilitacji tak naprawdę nie kończą się na doprowadzeniu pacjenta do jakiegoś poziomu aktywności, stwarzają warunki do uzyskania maksymalnej, stabilnej możliwej dla danej osoby sprawności i uczą ją jak profilaktycznie utrzymać wypracowany stan.
Dobrze ujęte, AgaW
_________________ "Żaden człowiek nigdy nie będzie cieszył się nieustającym sukcesem, dopóki nie przyjrzy się prawdziwym przyczynom wszystkich swoich pomyłek."
Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczy: 15 Maj 2015 Posty: 72 Skd: warszawa
Wysany: Pi 17 Lip, 2015
No dobrze dużo piszecie o aktywności fizycznej rower basen..itp..ok tu każdy sobie może pozwolić na ile mu pozwoli organizm że by nie forsować nogi..a ja mam pyt..jak jest z powrotem do pracy...i nie pytam o pracę za biurkiem tylko osób którzy pracują stojąc albo chodząc ..oczywiści bez dźwigania i po ilu m-c wracaliście do pracy.. ?
Status: Endo x 1
Wiek: 41 Doczya: 15 Sie 2010 Posty: 432 Skd: Kraków
Wysany: Pon 20 Lip, 2015
Ja wróciłam do jazdy na nartach. Bez szaleństw, ale nie po to robiłam operację i się rehabilitowałam, żeby po operacji moje życie wyglądało tak jak samo przed operacją. Dobrze dobrany i wyregulowany sprzęt, świadomość własnych ograniczeń i kondycji, nie szarżuję. Wiadomo, że to nie gwarantuje mi, że nic się nie stanie. Ale też nikt mi nie gwarantuje, że nic się nie stanie jak pójdę na spacer i na przejściu potrąci mnie jakiś palant nieznający przepisów.
To nie jest kwestia czy z endo się DA czy się NIE DA (choć może są przypadki gdzie się po prostu nie da), a bardziej co Ty uważasz za rozsądne i jak chcesz żeby Twoje życie wyglądało.
Mam 30 lat i rok temu zdiagnozowano u mnie chłoniaka, nowotwór przewlekły, można z nim żyć "długo" (czytaj "mediana przeżycia od diagnozy to 20 lat"). Może się okazać, że w moim przypadku to nie będzie 20 a jedynie 5, a jednocześnie możliwe że dożyję 80tki. Nikt nie wie jak długo będzie żył, jedyne co jest na 100% pewne to to, że teraz żyjesz. Z taką świadomością trochę inaczej patrzę na swoje życiowe priorytety, jak mi się endo "rozsypie" X lat wcześniej niż "powinno" to będę mieć satysfakcję, że ten czas który był mi dany wykorzystałam tak jak chciałam. Jakbym miała te dodatkowe 10 lat, ale przez cały ten okres nakładała na siebie ograniczenia, to czy moja satysfakcja z życia byłaby większa?
Nie mówię, że należy szaleć i "próbować wszystkiego", ale jak coś kochasz na tyle, że bez tego żyłbyś w poczuciu ograniczenia to ja uważam, że warto podjąć ryzyko. Nie jest celem egzystować jak najdłużej, tylko żyć najpełniej jak potrafisz. Każdy ma swoją definicję co to dla niego znaczy, jedni nie chcą żyć bez sportu, a inni bez szydełkowania.
Czekałam na endo prawie 3 lata, wcześniej szukałam operatora kilka lat, razem prawie dekada w bólu i narastających ograniczeniach. Cały czas musiałam odkładać "życie" na po operacji, bo z bólu nie mogłam robić tak wielu rzeczy, które kochałam. Teraz ból mnie już nie ogranicza i nie chcę, żeby strach przed potencjalnym zagrożeniem przejął rolę bólu.
Lekarz powie pacjentowi, co można, a czego nie można, "żeby się nie zniszczyła proteza", ale jednocześnie nie daje gwarancji, że jak się będzie postępowało według tych wskazówek, to się nic nie stanie. To jest wybór pacjenta jak chce żyć, dobrze jest mieć świadomość konsekwencji swoich wyborów.
.....nie jest celem egzystować jak najdłużej, tylko żyć najpełniej jak potrafisz. Każdy ma swoją definicję co to dla niego znaczy, jedni nie chcą żyć bez sportu, a inni bez szydełkowania......
....Lekarz powie pacjentowi, co można, a czego nie można, "żeby się nie zniszczyła proteza", ale jednocześnie nie daje gwarancji, że jak się będzie postępowało według tych wskazówek, to się nic nie stanie. To jest wybór pacjenta jak chce żyć, dobrze jest mieć świadomość konsekwencji swoich wyborów.
biedronne,
W tych slowach jest chyba kwintesencja tego jak mozna podsumowac te dyskusje!
Inna sprawa, ze noga z proteza sama daje znac jakie ruchy i wysilki sa dla niej "znośne" - a jakie zaczynają być bolesne i uciazliwe. Ja w takich momentach mówie sobie "STOP". Trzeba sluchac swojego ciała i respektowac sygnały, ktore nam wysyła!
W maju odstawiłem kule i wsiadłem na rower , do drugiej operacji ( pierwszy tydz września) wykręciłem 1700 km, większość o okolicznych lasoparkach, zadowolony jestem
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2625 Skd: z Polski
Wysany: Nie 20 Wrz, 2015
crust napisa/a:
W maju odstawiłem kule i wsiadłem na rower , do drugiej operacji ( pierwszy tydz września) wykręciłem 1700 km, większość o okolicznych lasoparkach, zadowolony jestem
ładny wynik
ps. a z endomondo korzystasz i nabijasz kilometry dla Pomocy Mierzonej Kilometrami?
Dzięki..:)
Nie korzystam (choć nazwa pasuje) nie grał za dobrze z tel i ciął trasy, około setki urwał z całości i w trakcie na navime się przesiadłem. Może teraz będzie lepiej bo tel zmieniłem.
Kochani!!! Jeśli po operacji poddajemy się fachowej rehabilitacji i uparcie codziennie ćwiczymy to sprawność powraca z dnia na dzień. Ja jestem prawie 4 miesiące po operacji. Dziś już bez problemu wchodzę na 4 piętro bez kul, jeżdżę samochodem, rowerem stacjonarnym, chodzę z kulami co prawda,ale codziennie po 3km. W tym tygodniu zamierzam kule zamienić na kijki.Mimo postępów udaję się na kolejną prywatną rehabilitację,a z kolei jadę do sanatorium rehabilitacyjnego.Chcę nie tylko uzyskać sprawność,ale prawidłowy chód choć muszę przyznać ,że już jest on zaskakująco poprawny.Życzę Wam wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia,a przyszłym "bioderkowiczom" pozytywnego nastawienia.
Renia