Status: Endo x 1
Wiek: 48 Doczya: 17 Lis 2010 Posty: 4 Skd: Warszawa
Wysany: Sro 17 Lis, 2010 Historia Gnomicy
Witam,
Od urodzenia miałam problem z lewym biodrem,w wieku 3 lat przeszłam operację która pozwoliła mi na w miarę normalne życie.
Niestety w 2006 roku podczas pobytu w górach zaczęło boleć mnie kolano, potem zaczęłam coraz bardziej kuleć aż w końcu wylądowałam u ortopedy. Początkowo zaordynowano mi zastrzyki dostawowe ale niestety nic nie pomogły. Szukaliśmy z mężem dalej pomocy u innych lekarzy aż w końcu usłyszałam że muszę się szykować na operację
W końcu w czerwcu 2009 roku wylądowałam na Lindleya w W-wie.
Jak tylko zobaczyłam szpital od razu wróciły wspomnienia z dzieciństwa:( Niestety nic się praktycznie nie zmieniło od czasów mojej ostatniej operacji .....
Sale obskurne, łóżka,łazienka nie przystosowane w ogóle ....
Na swoją operację czekałam tydzień, ciągle spadałam na tzw.nastepny dzień, raz nawet wylądowałam pod blokiem operacyjnym ale niestety okazało się że mają pilniejszy przypadek.....
W końcu nie wytrzymałam i po dwoch dniach przekładania zabiegu powiedziałam lekarzowi ze dłużej nie będe czekać .....
No i sie doczekałam, pojechałam tego dnia ostatnia .....
W trakcie operacji wybudziłam się słysząc jak pracuje jakaś piła ... no ale potem zaraz odpłynełam
Operacja się przedłużyła no i oczywiście nie załapałam się na rentgen ....
Zwiezli mnie na normalna salę ,podłaczyli mnie do kroplówek i zostałam sama z mężem, który cały czas do mnie mówił tak żebym nie zasnęła
Bał się że przy tak niskim ciśnieniu może stać się coś niedobrego, zwłaszcza że pielegniarki nie były zachwycone moim cisnieniem
Na rentgen zawieziono mnie rano... okazało się że będę miała poprawkę z rozrywki czytaj : ponowna operacja -zle obsadzono mi trzpień ,a to z kolei groziło złamaniem kości udowej ...
juz jak tylko ujrzałam mine lekarza ogladajacego klisze oraz siarczyste przekleństwo wiedziałam że zle się dzieje ......
Na drugą operację czekałam tydzień oczywiscie przykuta do łożka ....
moj mąż praktycznie przez cały czas pobytu nie wychodził ze szpitala ,gdyby nie on to nie wiem co bym zrobiła .....
Miałyśmy niepisane prawo : każda osoba na chodzie pomagała tej po operacji.....
pielegniarkę na pierwszą dobę po operacji trzeba było opłacić ....
no ale radziłyśmy sobie jak mogłysmy,nawiązały się znajomości
Druga operacja na szczeście się udała. Co do poziomu bólu pierwsza operacja to pikuś przy drugiej ale jakoś dałam rade
Po mcu pobytu w szpitalu wreszcie mogłam wyjść do domu . O rehabilitacji nie piszę bo praktycznie jej nie było oprócz tego że nas pionizowano a potem radz sobie człowieku sam , chodzenia po schodach nauczyła mnie pani Basieńka z sali
Oczywiście musiałam od nowa uczyć się chodzić ,ubierać,myć itp. - w tym czasie najbardziej pomógł mi mąż
Oboje baliśmy się zeby nic mi sie nic nie stało ale powoli jakoś ogarnialiśmy temat ....
Potrafiliśmy się smiać wtedy gdy nie potrafiłam załozyc sobie bielizny,skarpetek ale była też wściekłość że nie moge spać na boku,normalnie sie wykąpać i tak po prostu żyć jak przed operacją .....
Gdyby nie pomoc męża nie wiem czy dałabym radę przez to wszystko przejść ....
Bardzo szybko załatwiliśmy rehabilitację bo od sierpnia wylądowałam w CKR a potem w Konstancinie na pobycie stacjonarnym -swietni rehabilitanci.
Powoli wracałam do normalności,chodziłam coraz lepiej i wszystko może byłoby ok gdyby nie to że w maju tego roku trafiłam do szpitala z ostrym zatorem płuc.
Musiałam się trochę potargować z " Tym na górze " ale chyba stwierdził że chyba jeszcze nie czas
Był to bardzo nietypowy zator ponieważ nie miałam popuchniętych nóg , tylko ostry ból w płucach i problemy z oddychaniem.
Lekarze początkowo na pogotowiu stwierdzili że to prawdopodobnie po tym zabiegu ( ale takie zatory występują 2-3 mce po zabiegu)+długa podróż+leki hormonalne.
Miałam zrobione badania genetyczne w Instytucie Hematologii ( mama ma zapalnie żył głebokich) ale nic nie znalezli i do dnia dzisiejszego nie ma jednoznacznej odpowiedzi co było przyczyną.
Heparynę po operacjach przyjmowałam w sumie 2 mce więc zabezpieczona byłam.
W tej chwili jestem na Warfinie no i moze niedługo odstawie leki jak tylko tomograf bedzie w porządku
Idąc na operację nie zdawałam sobie sprawy ile to bedzie mnie kosztowało bólu ,wysiłku i pracy no i walki o życie ale widocznie tak musiało być .........
Ostatnio zmieniony przez kinga Czw 21 Lip, 2011, w caoci zmieniany 1 raz
Gdyby nie pomoc męża nie wiem czy dałabym radę przez to wszystko przejść ....
Brawo dla Twojego męża za pomoc, niestety nie zawsze możemy w takich chwilach na kogoś liczyć, często takie sytuacje są "sprawdzianem" dla związku. Cieszę się, że miałaś takie wsparcie.
gnomica napisa/a:
Idąc na operację nie zdawałam sobie sprawy ile to będzie mnie kosztowało bólu ,wysiłku i pracy no i walki o życie ale widocznie tak musiało być .......
No cóż można w tej sytuacji powiedzieć...każdy z nas dźwiga jakiś bagaż cierpień i doświadczeń. Myślę,że teraz już pójdzie wszystko dobrze. Pamiętaj,że nie jesteś sama ze swoimi problemami. Zawsze możesz liczyć na swojego męża no i na nas
Pozdrawiam gorąco i czekam na dalsze wieści od Ciebie
_________________ Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2625 Skd: z Polski
Wysany: Sro 17 Lis, 2010
Czytam i nie wierzę, że takie rzeczy jeszcze mają miejsce
rok 2009 i tak traktują pacjentów i to na dodatek w Wa-wie, na Lindleya, gdzie krajowy konsultant z dziedziny ortopedii... heh brak słów normalnie....
Byłam tam raz, w 2005, ale widać podejście to samo...
gnomica napisa/a:
pielegniarkę na pierwszą dobę po operacji trzeba było opłacić ...
A to niby z jakiej racji? Tego nie rozumiem. A gdzie pielęgniarki z oddziału-wolne mają czy jak? Cywilizowany kraj....
gnomica pamiętaj, że masz prawo wyboru placówki medycznej
Czy teraz masz jakieś dolegliwości? Chodzisz sama, tj. bez kul?
Witaj
No niestety polska rzeczywistość pokazuje się co rusz...
Bardzo mi przykro, że to tak wyglądało.
Wspaniale za to się czyta że są prawdziwi faceci na świecie którzy pomagają jak Twój mąż
Też jestem ciekawa jak wracasz do sprawności, na jakim jesteś etapie.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 1
Wiek: 48 Doczya: 17 Lis 2010 Posty: 4 Skd: Warszawa
Wysany: Czw 18 Lis, 2010
Bardzo dziękuje za Wasze posty i miłe słowa .....
Pisząc swoją historię poniekąd chciałam wyrzucić to co siedziało we mnie już od dłuższego czasu a ostatnie przeżycia też do tego się przyczyniły ....
Poza tym wiem że dla tych co szykują się na operację takie historie dają pewien obraz tego co może ich spotkać ....
Będąc w Konstancinie mieszkałam w pokoju z panią która robiła endo prywatnie i porównując jej wrażenia z pobytu w szpitalu do moich to niebo a ziemia no ale cóż takie są realia.
Ja dostałam w promocji po pierwszej nieudanej operacji , plastykę tzn. ścieli mi stary bliznowiec z dzieciństwa ale niech ich gęś kopnie za taką plastykę
Przeszłam też szycie bez znieczulenia bo poszły mi dwa szwy , a lekarz który to robił uśmiechając się stwierdził że dobrze że nie chodzę bo bym go ganiała za to po korytarzu:-) teraz sie z tego smieje ale wtedy nie było mi wcale do śmiechu ......
Pielęgniarkę trzeba było opłacić bo tak niestety inni nauczyli .....
Na początku się stawiałam że nie będe płacić ale jak zobaczyłam co się dzieje po operacji to mąż stwierdził że niestety ale trzeba zapłacić bo człowiek leży na zwykłej sali nie podłączony do żadnego monitoringu a pielęgniarka może np.zbyt szybko nie przyjść .....
Obecnie śmigam bez kul, czasami wspieram się przy dłuższych wypadach kijkami do nordic walking:-)
Poza tym zrobiłam specjalne wkładki do butów (miałam robione odlewy stóp w gipsie) ,okazało się że mam różnicę 5 mm ,tak więc praktycznie niezauważalną
Po operacji byłam wściekła bo ta różnica była dużo większa no ale z czasem wszystko wróciło prawie do normy
Rehabilitacja to podstawa mnie akurat się udało trafić na wspaniałych rehabilitantów no ale dużo zależy od nas samych.
Poza tym ćwiczyłam też w domu, miałam rowerek stacjonarny i powiem szczerze że to jest bardzo fajna sprawa
Przyznaję że ostatnio zaniedbałam ćwiczenia ale zaczynam od nowa bo niestety ale przytyłam i zaczynam to odczuwać
W tej chwili staram się dużo spacerować takie mam zalecenia po przebytym zatorze, jeżdzę na rowerku stacjonarnym ,dołączyłam teraz basen + ćwiczenia ,więc mam nadzieję że coś z tego wyniknie
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2625 Skd: z Polski
Wysany: Czw 18 Lis, 2010
gnomica napisa/a:
Będąc w Konstancinie mieszkałam w pokoju z panią która robiła endo prywatnie i porównując jej wrażenia z pobytu w szpitalu do moich to niebo a ziemia no ale cóż takie są realia.
To raczej nie zależy od podziału NFZ - PRYWATNIE. To zależy od ludzi.
gnomica napisa/a:
Pielęgniarkę trzeba było opłacić bo tak niestety inni nauczyli .....
Na początku się stawiałam że nie będe płacić ale jak zobaczyłam co się dzieje po operacji to mąż stwierdził że niestety ale trzeba zapłacić bo człowiek leży na zwykłej sali nie podłączony do żadnego monitoringu a pielęgniarka może np.zbyt szybko nie przyjść .....
hmmm no to trzeba kiedyś ten proceder przerwać Jak będziemy tak postępować, to tak będzie.
A po co człowiek ma być w nocy podłączony do monitoringu? Jeśli po operacji coś się dzieje, to jest pilnowany, a jak ma się dobrze, to nie widzę potrzeby.
Będąc w Konstancinie mieszkałam w pokoju z panią która robiła endo prywatnie i porównując jej wrażenia z pobytu w szpitalu do moich to niebo a ziemia no ale cóż takie są realia.
gnomica, ja jestem ofiarą leczenia się w prywatnym szpitalu. Realia faktycznie są super, ale z leczeniem różnie może być, szczególnie tzw trudnych przypadków. Wierz mi, porażka boli jeszcze bardziej, gdy się za nią słono zapłaciło.
Smutne jest to, że musiałaś miec poprawkę w tydzień po operacji. Wiem jak to jest, bo ja miałam po 10 dniach. Ale najgorsze jest, jak coś sie nie uda, a lekarze wmawiaja pacjentowi, że jest dobrze. To też, niestety, było moim udziałem. Przyznanie się do błędu niektórym medykom przychodzi z trudem.
No i ten zator rok po zabiegu mimo profilaktyki. Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia, że może się on przytrafić tak późno po zabiegu.
gnomica napisa/a:
Obecnie śmigam bez kul, czasami wspieram się przy dłuższych wypadach kijkami do nordic walking:-)
Całe szczęście, że mimo problemów wszystko skończyło się pomyślnie i możesz się cieszyć swoją nową endo. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i żebyś pozbyła się tych złych emocji z okresu, gdy miałaś pod górkę.
_________________ Twoja siła będzie na miarę twoich pragnień.
Status: Endo x 1
Wiek: 48 Doczya: 17 Lis 2010 Posty: 4 Skd: Warszawa
Wysany: Czw 18 Lis, 2010
Alicja,
przykro mi że trafiłaś na takich lekarzy i to płacąc niemałe pieniądze ....
wszędzie zdarzają się lekarze którzy czasami nie powinni tykać się tej profesji ...
w moim przypadku oczywiście lekarz który zawalił robotę nie potrafił się do tego przyznać ...
jedynym pozytywem tego całego zdarzenia było to że drugą operację przeprowadzał sam profesor Górecki no i zrobił to dobrze
ale chyba nie miał wyjścia bo wtedy bym go chyba ukatrupiła
na razie wszystko jest ok , poza tym że nadal mam zbity mięsień ale i tak jest lepiej jak było
co do zatoru to tak jak pisałam nie wiadomo co było do końca powodem ale napewno trzeba zwrócić na to uwagę idąc na taką operację
szkoda tylko że żaden z lekarzy nie wspomniał słowem o czymś takim kiedy przygotowywano mnie na operację .....
niestety u nas w Polsce mało się rozmawia z pacjentem a szkoda ......
Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Czw 18 Lis, 2010
gnomica napisa/a:
w moim przypadku oczywiście lekarz który zawalił robotę nie potrafił się do tego przyznać ...
Gnomica, i w moim, i w Alicji przypadku, lekarzowi tez przez gardło nie przeszlo, ze jest źle a bedzie jeszcze gorzej.. I fakt płatnych operacji tylko pogarsza tą sytuację, bo oprócz zdrowia traci się ogromne pieniądze..
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
w moim przypadku oczywiście lekarz który zawalił robotę nie potrafił się do tego przyznać ...
Dobrze, że chociaz prof. Gorecki stanął na wysokości zadania.
Mi pierwsza operację spartolił znany w Łodzi profesor, na wypisie z poprawki po 18 miesiącach napisali, że endo się nie wrosła, co było guzik prawdą. Więc ty i tak miałaś szczęście, bo oszczędzili Ci i czasu i bólu robiąc operację po tygodniu.
No i "prywaciarz" też mi wmawiał, że jest dobrze.
gnomica napisa/a:
szkoda tylko że żaden z lekarzy nie wspomniał słowem o czymś takim kiedy przygotowywano mnie na operację .....
Jak się jest przygotowywanym, to zwykle już człowiekowi jest wszystko jedno, ważne, aby chodzic mógl. Przynajmniej ja tak miałam. Na szczęście takie komplikacje nie trafiają się często.
_________________ Twoja siła będzie na miarę twoich pragnień.
Status: Endo x 1
Wiek: 47 Doczya: 28 Pa 2009 Posty: 505 Skd: Athlone-Ireland
Wysany: Pi 19 Lis, 2010
gnomica, bo lekarze się nie przyznają do błędów ,mało tego jak pójdziesz dalej do innych to też nie jest proste aby powiedzieli prawdę.Na szczęście spotykamy w końcu na swojej drodze takich którzy nie "owijają w bawełnę".Co do leczenia prywatnego to zgadzam się z dziewczynami piękne pokoje nie świadczą o jakości leczenia.
Smutna prawda - nie lekarz jest dla nas, tylko my dla lekarza.
Pozdrawiam i życzę sukcesów
_________________ Nigdy nie jest równie daleko od celu,
jak wtedy, gdy nie wiesz,
dokąd zmierzasz.