Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Czw 05 Lis, 2009 Czy pacjent powinien wiedziec wszystko o zabiegu?
Przyszedł mi do głowy ten temat po przeczytaniu postów Biodrekowiczów, którzy po swoich operacjach cierpią na podrażnienie nerwów..
Hmm.. Niby wszyscy wiemy, ze zabiegi są obarczone ryzykiem.. No tak, ale każdy z nas głęboko w sercu hoduje myśl, że go to nie dotyczy. Potem budzimy sie "po" .. i wpadamy w depreche, że jesteśmy pechowcami, obarczamy lekarzy o błąd w sztuce, szukamy przyczyn takiego stanu i generalnie nam sie nie podoba i nie ma w tym nic dziwnego.. Nie po to się operowaliśmy, żeby dalej być niepełnosprawnymi..
To tytułem wstępu..
Moje rozważania sprowadzają się do tego czy każdy pacjent powinien wiedzieć dokładnie co mu grozi.. że niedowład, że pęknie kość, że zakrzepica, że będzie zakażenie, że podrażnienie nerwu i dwa lata w plecy, że narkoza, i że milion innych rzeczy..
Czy my chcemy w ogole to wiedziec.. Przecież i tak nie mamy w większosci przypadków żadnej mozliwosci zabezpieczenia się przed tym.. A jesli chcemy wiedziec, to czemu potem jestesmy zszokowani i rozczarowani i mamy żal do lekarzy..
Dr Kokoszka daje przed operacją do podpisu listę możliwych, pewnie najczęstszych powikłań..Oczywiscie, jest to rodzaj Jego ochrony.. ale popatrzmy na to z punktu widzenia pacjenta..
Przyznam sie, że choć sama jestem wybitnie trudnym pacjentem (jeden lekarz mi powiedzial, ze gdyby mial więcej takich pacjentów to by zmienił zawód ), upierdliwym, ciekawskim i szukającym to nie bardzo pamiętam co tam na tej liście było.. Powinnam ją była przeczytać z uwagą, zastanowić sie nad tym czy mi sie ryzyko opłaca itp.. a ja ją po prostu przeleciałam i podpisałam.. Czyli chyba nie do końca chciałam wiedzieć co sie może skomplikować..
Ciekawa jestem jak Wy widzicie sprawę..
Ja wolę wiedzieć. Nie muszą to być wszystkie możliwe, nawet te z prawdopodobieństwem wystąpienia w okolicach 1%, ale jak wspomniałaś, chociaż te najczęstsze. Jestem dość optymistycznego podejścia do życia, żeby nie rozmyślać o możliwych problemach. Nie katuję się czarnymi scenariuszami. Zdaję sobie sprawę, że każda operacja wiąże się z ryzykiem. Podczas zwykłego borowania może się przecież wiele wydarzyć. Ale ja jednak wolę psychicznie się przygotować. Niektóre niespodzianki bywają trudne, albo przynajmniej na tyle niepokojące, że wywołują niepotrzebny stres.
Niektórzy wolą wiedzieć, inni nie. Ja chciałabym mieć wybór.
Status: Endo x 1
Wiek: 38 Doczya: 08 Sie 2009 Posty: 66 Skd: Tarnowskie Góry
Wysany: Czw 05 Lis, 2009
Jeśli by mi się lekarze spytali czy chcę wiedzieć jakie mogą powstać komplikacje podczas operacji to wolałabym wiedzieć, bo inaczej katowałabym się psychicznie.
Jednak jeśli lekarz nic nie mówi o komplikacjach i nie jestem tego świadoma, że coś może być nie tak to wole nie wiedzieć, kładę się na stół i róbta co chceta
Jak byłam w szpitalu to lekarz przyszedł do mnie i mi powiedział, że na drugi dzień będzie operacja i tyle, nic nie mówił o komplikacjach jakie mogą wyniknąć. Na drugi dzień położyli mnie na stole i zrobili co mieli zrobić a ja przynajmniej byłam psychicznie spokojna
_________________ "There is no greater sorrow than to recall happiness in times of misery."
lepiej pewnych rzeczy nie wiedziedzieć gdybym wiedziała jaki będzie mój stan po operacji. Pewnie zwiała bym że stołu pomimo bólu Dobrze że Prof nie uświadomił mi wszystkiego. między innymi że jest to operacja pierwsza tego typu którą wykonał na osobie z MPD tego dowiedziałam się od niego dużo póżniej. Teraz wiem dlaczego tyle zwlekał z zabiegiem bo też się tego bał. Pewnie gdybym wiedziała o tym przed operacją zwyczajnie bym stchurzyła cykor że mnie jest nie samowity
_________________ Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym
Jednak jeśli lekarz nic nie mówi o komplikacjach i nie jestem tego świadoma, że coś może być nie tak to wole nie wiedzieć, kładę się na stół i róbta co chceta
Nigdy bym sobie na to nie pozwoliła!!! Lubie i muszę wiedzieć czego mogę się spodziewać podczas i po operacji. Lekarze niechętnie o tym mówią, a jak mi powiedział mój przyszły operator: wolałby nie słyszeć tych wszystkich moich pytań, a potem grzecznie odpowiada
Moje rozważania sprowadzają się do tego czy każdy pacjent powinien wiedzieć dokładnie co mu grozi.. że niedowład, że pęknie kość, że zakrzepica, że będzie zakażenie, że podrażnienie nerwu i dwa lata w plecy, że narkoza, i że milion innych rzeczy..
Niby tak, też jestem za tym aby wiedzieć. Ale stawiając się w sytuacji lekarza, to zrozumiałe, że niekiedy nie mówią wszystkiego, bo nie sa wstanie przewidzieć, kto, kiedy, po jakim zabiegu i dlaczego. Owszem najważniejsze rzeczy trzeba powiedzieć, ale z drugiej strony pacjent przed takim zabiegiem i tak się naczyta a jak się już tak naczyta to bywa tak, ze rezygnuje z zabiegu ze strachu co za tym idzie szkodzi sobie, a nawet jak się zdecyduje to jest tak zestresowany, że nie może funkcjonować a czas oczekiwania na zabieg jest tak morderczy, że az boli. Kasia M nasza koleżanka, ze świeżym Ganzem sama wczoraj przyznała, że tyle się naczytała na naszym forum, że na czas doby przed zabiegiem, wolała by o kilku rzeczach nie wiedzieć - łatwiej było by przetrwać ten stresujący okres.
Generalnie uważam temat za bardzo problematyczny i dyskusyjny. Dobrze dowiedzieć się od lekarza i wiedzieć na co się nastawić, a z drugiej strony lepiej nie wiedzieć, ale jak nie wiemy od lekarza, to znajdziemy inne źródło informacji, a potem te informacje sprawiają, ze się bardziej denerwujemy i tak błędne koło się zamyka. Wiedzieć źle , a nie wiedzieć jeszcze gorzej
_________________ .... Żaden Anioł nie szybuje samotnie......
....Twoja dłoń w mojej dłoni....bezpiecznie:)
Kasia M nasza koleżanka, ze świeżym Ganzem sama wczoraj przyznała, że tyle się naczytała na naszym forum, że na czas doby przed zabiegiem, wolała by o kilku rzeczach nie wiedzieć - łatwiej było by przetrwać ten stresujący okres.
Ja to dziekuję za forum za jasny obraz przed operacją, za poznanie fantastycznych ludzi i za naszą Katję- cudotwórczynię. Buziaki Katjo.
Ostatnio zmieniony przez Jowi Pi 06 Lis, 2009, w caoci zmieniany 1 raz
Ja wolę wiedzieć wszystko...znać każdą możliwość. Zadawałam bardzo dużo pytań lekarzom, szukałam informacji.
Pacjent powinien wiedzieć wszystko, być świadomym ryzyka, wszystkich plusów i minusów.
Gdy coś jest źle to nie jest to szokiem a gdy jest wszystko dobrze to można się cieszyć że wszystko się udało.
Mamy prawo wiedzieć jeśli chcemy znać calą prawdę - bo to nasze życie i nasze zdrowie.
Byłam do operacji nastawiona bardzo pozytywnie i przygotowana na wszystkie możliwości wesoło poszłam pod salę operacyjną.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Pi 06 Lis, 2009
No dobrze..ale na razie wypowiadaja sie same osoby, ktorym "sie udało".. Łatwo z punktu widzenia udanej operacji mowic, ze wszystko chcialam wiedziec itp.. Chcialabym uslyszec opinie tych Bioderkowiczow, ktorym poszlo cos nie tak..
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
Tak...to będą cenne opinie...
W sumie Dusiu nikt z nas nie może być pewnien czy napewno wszystko się udało - bo nigdy nie wiadomo na jak długo wystarczy operacja...ale trzeba być optymistą.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Sob 07 Lis, 2009
AgaW, ha, ha,ha, i Ty mnie to mówisz?
Trzeba byc optymista, ale czy nie uważacie, ze pacjent powinien byc poinformowany wlasnie o tym, ze moze mu sie to rozjechac w dowolnej chwili "bez ostrzeżenia" ? Mowi się nam, ze operacja sie udala i jest cudnie, a gdzie info o tym, ze endo lubia sie poluzowac, odkleić, migrowac itp..
A przede wszystkim, ze powinien byc poinformowany z jakimi objawami powinien NATYCHMIAST udac sie na rentgen i do ortopedy..
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
Oczywiście, że pacjent powinien być informowany o tym wszystkim!!! Bezwzględnie
U wielu osób coś jest super, a po jakimś czasie coś się dzieje - pacjent powinien być świadomy na co musi zwracać uwagę, co jest niepokojącym sygnałem.
Jednak z tego, co wiem to nie wszyscy leklarze odpowiadają na wszystkie pytania. Nie wszyscy pomagają odpowiednio nauczyć się życia z protezą.
To wielka szkoda...
Na szczęście dzięki postępowi internetu dociekliwi pacjenci mają szansę dowiedzieć się wielu spraw od innych ludzi.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Duska forum tchnie optymizmem i wszystkich się zapewnia, że jego problemy ustąpią po operacji. Nasz operator również zapewniał mnie, że będzie super. Parokrotnie podkreślał, że zależy mu na tym, abym miała równe nogi a tu zonk – nogi nie są niestety równe i tu pierwsze rozczarowanie . Różnica jest jakieś 1,5 do 2 cm co niestety jest widoczne. Rehabilitant od razu to zauważył i zalecił wkładkę do buta. Znowu te wkładki i problemy z wyborem obuwia – nie do każdego letniego buta włożysz wkładkę .
Obecnie nie mogę powiedzieć, że operacja się udała - to pokaże czas.
Problem chorych stawów towarzyszy mi już od bardzo dawna. Okazuje się, że jak popatrzę wstecz, to w kręgu moich znajomych i znajomych moich znajomych problem ten dotyka dużej ilości osób i to w różnym wieku. Oczywiście wszyscy, których znajomi przebrnęli przez operację pozytywnie od lat namawiali mnie na zabieg. Są niestety przypadki mniej optymistyczne. Jedna pani w wieku emerytalnym, po wielu latach cierpienia zdecydowała się i niestety po pierwszej operacji nigdy nie odrzuciła kul . Od początku było coś spie…..ne. Pierwszy raz swój staw oddała w ręce pierwszego lepszego ortopedy, który jej zaproponował operację. Rodzina widząc, jak się męczy dowiedziała się, kto jest dobry i operację rewizyjną miała w Sosnowcu na oddziale Prof. T. Gaździka. Drugi raz się udało i dosyć szybko zaczęła chodzić bez kul. Dobrze, że udało się naprawić, to co zmaścił pierwszy operator.
Drugi negatywny przypadek, to znajomy mojego kolegi z pracy. To górnik, który uległ kiedyś wypadkowi. Poskładali go, ale musiał przejść na rentę a po paru latach skutkiem wcześniejszych obrażeń było zwyrodnienie stawu. Zdecydował się w końcu na endo. Operowany był w słynnej piekarskiej urazówce. Niestety wdało się powikłanie – zakażenie gronkowcem. Musieli mu wyjąć implant. To przykład tzw. wiszącego stawu. Przed Piekarami mnie ostrzegano – podobno, to nie jedyny przypadek zakażenia gronkowcem. Nie wiem tylko, czy to jest wynik zaniedbania personelu, czy podatny pacjent na tego typu zakażenie .
Na swojej drodze spotkałam również ortopedę, który chodził gorzej niż ja. Kidy się go zapytałam, dlaczego się nie poddał operacji – odpowiedział szczerze, że napatrzył się wystarczająco na różnego rodzaju komplikacje.
No i Duska – czy Ciebie znieczulała ta sama doktor anestezjolog, co mnie – widziałam jak chodzi. Dziwne, że mając na miejscu takiego fachowca jeszcze nie ma endo – chyba też się napatrzyła .
Wniosek niestety jest jeden – wszczepienie implantu, to poważna operacja, mocno inwazyjna i obarczona wcale nie małym ryzykiem. Sama zwlekałam z decyzją wiele lat i dlatego czasem dziwi mnie, jak młodzi ludzie z taką łatwością się na nią decydują.
Status: Endo x 1
Wiek: 52 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Pon 09 Lis, 2009
zozo napisa/a:
dlatego czasem dziwi mnie, jak młodzi ludzie z taką łatwością się na nią decydują.
-bo nikt nie daje żadnej alternatywy,
-bo boli tak, że trudno krok zrobić,
-bo normalne czynności zaczynają urastać do rangi problemu,
-bo na weselu przyjaciółki wszyscy szaleją na parkiecie, a Ty możesz tylko łypać okiem z zazdrością (ewentualnie upić się z żalu ) ,
-bo lat do emerytury się nie wypracowało, a przydatność do pracy zaczyna blado wyglądać lub nie ma jej wcale,
-bo jest kilka marzeń do zrealizowania, w których nóg nie daje się pominąć,
- bo jest kilka takich kwestii z życia (partnerskiego), w których nóg też nie daje się pominąć
-bo......(tu wpisać dowolnie, co komu do głowy przyjdzie )