powiem tak:
do szpitala poszedłem aby naprawili mi biodro i to było najważniejszą sprawą, jakbym miał przez te 4 dni nic nie jeść, też bym przetrzymał.
ale denerwuje mnie utrzymywanie fikcji, że w szpitalach jest wyżywienie, bo dla ludzi przewlekle chorych przebywających w szpitalu dłuższy czas to jest tragedia.
czy tak trudno zrozumieć, że dieta jest częścią terapii?
niecałe dwa tygodnie temu miałem operację łokcia w prywatnym szpitalu, nie na NFZ.
różnica taka jakbym się przeniósł w czasie o jakieś 35 lat do przodu.
różnica oprócz opieki lekarskiej we wszystkim: łóżka, sale, łazienki, wyżywienie.
jeszcze jedna różnica: dostaje się asystenta do operacji, który mówi co i jak. jak się przygotować, co wziąć, jak długo będzie trwał zabieg, jak długo pobyt i wszelkie sprawy organizacyjne.
W ciągu ostatniego roku miałam bliższy kontakt z 4 szpitalami. 3 spośród nich to były szpitale kliniczne, jeden powiatowy. Najgorzej wypadły dwa szpitale kliniczne w Poznaniu. Przyczyny były różne - od wspomnianego wyżywienia ( w typie tego z Krakowa), poprzez zwyczajny bród w toaletach, po zachowanie lekarzy. Nie mam na myśli wyłącznie średniej jakości kompetencji, ale zwyczajnego chamstwa wobec pacjentów i co gorsza prezentowanie takiego zachowania w obecności studentów, którzy już zdążyli się przyzwyczaić, że pacjentów nie trzeba szanować. Było tak źle, że po 3 dniach zapadła decyzja o wypisaniu się na własne żądanie i poszukaniu innego szpitala. Wybór padł na szpital w Puszczykowie. Tu zaskoczenie - jedzenie całkiem dobrej jakości (nie z cateringu), duża dbałość o czystość i dobrzy lekarze. Na tyle dociekliwi, że pogłębili diagnostykę i znaleźli schorzenie wymagające szybkiej interwencji chirurgicznej. Ta odbyła się w szpitalu klinicznym w Warszawie i tu też mogę wystawić laurkę za jakość opieki. Niestety na "przegląd" po operacji wybraliśmy szpital w Poznaniu (bo było dopiero 10 dni po operacji, pacjent mocno osłabiony i to jednak rodzinne miasto) i tu niestety popisał się młody lekarz, który nawet nie spojrzał na ranę pooperacyjną czy wyniki badań. Z głupim uśmiechem na twarzy stwierdził, że pacjentami warszawskimi niech zajmie się Warszawa i zlecił stosowny transport medyczny. Napiszę tylko tyle - następnego dnia ordynator szpitala w Warszawie zadzwonił do szefa szpitala klinicznego w Poznaniu i wyraził swoją opinię na temat kolegów z Poznania. Także jak widać, bardzo dużo zależy od ludzi. NFZ płaci szpitalom tak samo, a jednak można trafić bardzo różnie.