Witajcie.
Siedziałem trochę na tym forum przed operacją targany wieloma trudnymi pytaniami.
Pozwoliłem sobie się zarejestrować i napisać coś z mojego przypadku.
Wśród „ofiar” jest stosunkowo mało osób stosunkowo młodych , które protezy „nabawiły” się „gwałtownie”
Ta do takich niestety od pewnego czasu się zaliczam, po wypadku motocyklowym -podobnie jak koledzy S, Adaś Be, Tomash….
W telegraficznym skrócie:
12.06.2011 – wypadek – złamanie szyjki kości udowej plus żebro > DHS, 3 miesiące kul, ćwiczenia i jako taki powrót do normalnego funkcjonowania. Normalne już nie było bo nastąpił skrócenie kończyny> bujanie w chodzie, problemy z kręgosłupem i czasami odczuwanie „żelastwa” w nodze.
10.2012 - wyjęcie zespolenia > 2 miesiące kul, rehabilitacja. Wydaje się OK, skrócenie jest ale korekta wkładkami itp. ale wydaje się OK.
W ok. gwiazdki zaczyna jakoś dziwnie czasami pobolewać, lekko czasami kłuć, z dnia na dzień jakoś częściej i gorzej. Kontrole – nic, wszystko OK.
Początek stycznia 2013 rwanie w nodze, ciągnący „nerwowy” ból od miednicy przez kolano po łydce, coraz większe problemy z chodzenie, kłucie w biodrze. Powrót do kul. Bez nich się nie dało przemieszczać. Wizyty u prowadzącego lekarza, RTG > wszystko OK. koło -nastego stycznia kładę się pewnego wieczora spać a po godzinie masakra. Straszliwy ból w biodrze, okropne kłucie, lekkie drgnięcie nogą i jakby „iglą” nerw szarpał, Żadne prochy nie pomagają, nie mogę się ruszyć. Nigdy nic mnie tak nie bolało, ani przed wypadkiem , ani w trakcie -jak leżałem połamany w lesie, ani po operacji pierwszej (po której tylko morfina przez tydzień pomagała nocą).
Kolejna wizyta – wg poprzedniego lekarza jest OK. Pytam się - jak OK jak chodzić nie mogę ni boli????????
Zaczynam szukać przyczyny (ja a nie mój lekarz prowadzący!!!!). Teraz neurolog. Po konsultacji jest trochę jaśniej ale czekam na ortopedę. Ten po kilku pytaniach już wiedział, zlecenie zrobienia RTG ale w innej pozycji, chwila czekania i wiadomo. Obłuszczenie główki. Nikt o przyczynie mi prawdy nie powiedział, ale prawdopodobnie podczas wyciągania zespolenia uszkodzone zostało jakieś naczynie w kości i martwica się wdała.
Diagnoza – proteza. To strzał, którego się nie spodziewałem.
Po ponad 2 tyg funkcjonowania już z urwaną główką, jeszcze tydzień czekania i operacja.
Krótkotrzpieniowa, bezcementowa proteza pełna (w papierach napisana Fitmore), ceramika/ceramika.
Jutro miną 4 miesiące.
Początki trudne bo w szpitalu zespół popunkcyjny dał się ostro w kość.
Powrót do domu i po raz trzecie znowu zaczynam od zera. Ale generalnie było OK. Ból praktycznie żaden (czasami coś tam irytuje, pobolewa lekko, ale nie żeby nazywać to dokuczliwym bólem zaraz), od 3 doby po operacji żadnych środków. Upierdliwe to spanie na wznak. Po 3 tyg mimowolnie w nocy się odwróciłem i jakoś przeżyłem. Śpię od tego czasu także na brzuchu i boku (ale koniecznie z poduszką między kolanami). Lekarz nie miał nic przeciwko.
Teraz i na operowanym boku mógłbym spokojnie spać – brak bólu ale tego nie robię.
Ku mojemu zaskoczeniu 5 tyg i 2 dni od operacji mój lekarz po badaniu i RTG zaleca mi powoli odstawianie kul w domu , dalsze spacery oczywiście kule. Nie ukrywałem ogromnego zaskoczenia zwłaszcza że naczytałem się tu i na innych stronach o wiele dłuższych terminów. Zacząłem próbować chodzić delikatnie, ale bólu specjalnego nie odczuwałem. W tym też momencie zacząłem autem także jeździć. Po kolejnych 3 tyg zacząłem pływać.
Od 6 tyg po operacji co dzień czułem „przybywającą moc” w nodze. Nie wiem jak u Was ale u mnie po ostatniej a zwłaszcza przedostatniej - wyjęcie DHS-a operacji były momenty gdzie 2-3 tyg „nic się nie działo” po czym w kilka dni noga wyraźnie mocniejsza się stawała i tak na zmianę. Choć po protezie w zasadzie jeden taki okres był wyraźnej poprawy.
Co do nogi to generalnie cały czas daje mi znać że jest. Nie bolała mnie jakoś mocno ale są dni, że jest „słabsza”, lekko pobolewa, wtedy zaczynam asekuracyjnie bardziej się bujać. Musze częściej odpoczywać. Niestety to lekkie bujanie mam cały czas.
Większym problemem był/jest ból w kręgosłupie. Siedzenie ok. poł godzieny i nie mogłem się podnieść z krzesła i „wystartować”. Ale to może i 10-12 m-cy mi dokuczać wg mojego lekarza.
Od wizyty po 5 tyg rozpocząłem rehabilitację w domu ćwiczę co mi rehabilitant zalecił– a od 3 tyg po wizycie – od 2 miesiący od operacji- basen 2x tydz. Po 45/50 min pływania (4 długości) na przemian z pionowymi nożycami (80-100 powtórzeń). Przyznam , że po basenie zwłaszcza na początku noga lepiej „się czuła” i czuje mniejszy ból podczas siedzenia w krzyżu.
Lekarz powiedział, że to co mam założone (co się dziś młodym instaluje) to pozwala na dużo więcej w swobodzie ruchu. Także generalnie aż tak upierdliwe to ma nie być . Np. pływanie żabką od przyszłego sezonu bez problemu, Widzę że nie ma problemu aby np. zawiązać buta czy tez założyć skarpetę. Ale oczywiście wszystko ostrożnie.
Czasami są dni, że lepiej się czuję jak spędzam je intensywnie – hehe, dla nas intensywnie a ja emeryt dla zdrowych - sporo chodząc – po ogródku czy z psem niż gdy większość przesiedzę/przeleżę. Ale czasami jest gorzej i ze spacerami słabiej. Nie widzę związku z pogodą. Wczoraj np. mnie trochę bolała i trzeba było po południu już leżeć i odpoczywać.
Generalnie staram się nie użalać nad sobą. Stało się jak się stało. Sam sobie to zmalowałem, musze „iść” do przodu. Mam nadzieję że za kilka miesięcy na tyle będzie OK. że przestrzegając podstawowych zasad będzie dało się w miarę normalnie żyć – bez bólu w krzyżu i nodze. Jedyni czasami dostaję doła, że już nigdy nie będę jeździł przynajmniej motocyklami cross/enduro. Bo czy w ogóle – tego nie byłbym pewny….;-)
Pytanie mam do Was.
Jak długo po operacji odczuwaliście lekki ból czasami mniejszy czasami wyraźniejszy ale mówię cały czas lekki, i czasami takie ”osłabienie” nogi w niektóre dni?
Z tego co czytam wydaje mi się , że u mnie przebiega na razie wszystko dość dobrze. Mam nadzieję przynajmniej i tak mi mówi lekarz.
Swoją droga przez wcześniejsze operacje miałem i tak mięśnie lewej nogi troszkę słabsze , miesiąc przez operacją jak już się główka oderwała też kule także zdaje sobie sprawę, że to lekkie bujanie się i czasami osłabienie może być spowodowane słabszymi mięśniami – jeszcze trochę pracy przede mną.
No i w sumie to dopiero 4 miesiące to jeszcze chyba mam prawo odczuwać coś i mieć „słabszy dzień” Jak sądzicie?
Vincent Witaj na forum Mój przypadek też można zaliczyć do ''gwałtownych'' . Jestem trzy i pół roku od wypadku, prawie dwa lata po wstawieniu protezy i też miewam słabsze dni. Powoli, cierpliwie i z dobrą reha dojdziesz do mocniejszych dni Powodzenia i pozdrawiam!
_________________ Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Mój przypadek może nie jest gwałtowny, ale ja też jakiś czas z krzesła musiałem podnosić się powoli, bo krzyż najpierw musiał "puścić". Teraz jest dużo lepiej, chyba dzięki systematycznie wykonywanym kilku ćwiczeniom zleconym przez rehabilitanta. Ćwiczenia te wykonuję kilka razy dziennie nawet w pracy. Z kręgosłupem może nie jest idealnie, ale bez wątpienia ból jest dużo mniejszy. Pozdrawiam.
Teraz jest dużo lepiej, chyba dzięki systematycznie wykonywanym kilku ćwiczeniom zleconym przez rehabilitanta
Jak pisały koleżanki - 4 miesiące to krótko i masz prawo odczuwać że jeszcze nie jesteś w pełnej formie.
Rehabilitacja to teraz najlepszy kierunek działania, dobrze że sumiennie ćwiczysz - dzięki temu stopniowo będziesz czuł coraz lepsze efekty powrotu do sprawności i te gorsze dni powinny występować coraz rzadziej i w coraz mniejszym natężeniu.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
No i w sumie to dopiero 4 miesiące to jeszcze chyba mam prawo odczuwać coś i mieć „słabszy dzień” Jak sądzicie?
Rzecz w tym czy dolegliwości, na które się uskarżasz wynikają ze "słabszego dnia" czy z takiego planu terapii jaki opisujesz. Piszesz o "bujaniu się" podczas chodzenia. Czy ktoś prowadzi z Tobą naukę prawidłowego chodu? Jeśli nie, to wszystkie Twoje ćwiczenia wzmacniające, pływanie, nożyce w pionie są tylko namiastka potrzebnej Ci terapii. A jeśli tak to sam sobie odpowiedz na pytanie: masz dzisiaj "słabszy dzień"?
Fizkom,
Gwoli wyjaśnienia. Pod hasłem słabszy dzień mam na myśli chwile , kiedy noga jest słabsza. A jest gdy troszkę "ją podmęczę". Ja - jako moja psycha, nie mam słabszych dni. I tu nie ma w zasadzie reguły że taki i taki wysiłek "ja męczy". Czasami mogę praktycznie cały dzień chodzić, np przy domu coś tam sobie "dłubiąc" i jest ok. Czasami - zwłaszcza po koszeniu trawnika - czuje lekki ból. To jest lekki ból a ja nazywam to zmęczeniem bo stąpając na nią czuje lekki ból> dyskomfort, ale taki który wywołuje automatycznie u mnie asekurację - bujanie sie.
Rehabilitant nie jest u mnie 2-3x w tyg, raczej 1x miesiąc, analiza, zestaw ćwiczeń i lecę z nimi sam.
Jak zwracam uwagę i się pilnuje to chód jest raczej prosty i stabilny , jak się zapomnę to odruchowo sie bujnę- to bardziej sądzę, kwestia pilnowania się niż problemów z nogą - gdy jest OK. Ale tu masz chyba rację - do tematu nauki chodzenia chyba musiałbym podejść bo ja to widzę mam raczej "w głowie" i trzeba by to skorygować.
Gorzej gdy plecy łupią po chwili siedzenia. Generalnie gdybym miał to zróżnicować to noga - ból w okolicy uda jest praktycznie żaden, sporadyczny, tylko gdy noga troszkę wysiłku większego/intensywniejszego dostanie np w/w koszenie trawnika.
Za to ból "w krzyżu" jest mocny, częsty - proporcjonalnie do dłuższego siedzenia i to jest teraz wg mnie główny problem.
Gdy większość dnia się ruszam często czuję się zdecydowanie lepiej niż gdy połowę z przerwani przesiedzę. Przez plecy.
Vincent,
Dobrze zrozumiałem co oznacza u Ciebie słabszy dzień. Dlatego to co napisałem jest aktualne.
Ból oznacza przeciązenie w danym regionie. Zasadne byłoby określic co jest przyczyną tego przeciążenia. Może właśnie nieprawidłowy chód. Wybacz ale gdy piszesz, że jesteś w stanie skontrolować swoje chodzenie - odnoszę sie do tego sceptycznie. Nie jesteś w stanie w pełni tego skontrolować. Mało tego, nawet nie jesteś w stanie bezbłędnie ocenić czy chodzisz utykając czy nie. Ty po prostu tego nie zauważasz. To powinien sprawdzić Twój fizjoterapeuta na wizycie. Czy ocena chodu i jego korekta jest ujęta w wizycie terapeuty?
Odnośnie bólów pleców; pamiętaj ......" najgłośniej krzyczy (boli) OFIARA a nie SPRAWCA ......"
Raz jeszcze: nauka chodu to podstawa prawidłowego chodu; bez tego wszystkie ćwiczenia na nic się zdają.
Vincent,
Dobrze zrozumiałem co oznacza u Ciebie słabszy dzień. Dlatego to co napisałem jest aktualne.
Czy ocena chodu i jego korekta jest ujęta w wizycie terapeuty?
....
Raz jeszcze: nauka chodu to podstawa prawidłowego chodu; bez tego wszystkie ćwiczenia na nic się zdają.
Fizkom
Dzięki za sugestie, będą ujęte przy najbliższej wizycie i przeze mnie ciśnięte....
Bardzo prawdopodobne, że masz rację z tym "że mi się tylko wydaje" że niby chodzę równo gdy na to staram się zwracać uwagę.
Może warto poznać jeszcze zdanie innego rehabilitanta, rozejrzę się za kimś dodatkowo dla konfrontacji oceny sytuacji i zaleceń.