Witam. Jestem po operacji dwa lata (XI.2009 r.) na Lindleya dr Jabłoński, przy asyście dr Góreckiego.
Mój problem jest dość męczący i nie umie mi nikt pomóc (z lekarzy). Cała historia wygląda pokrótce tak:
XI. 2009 r.operacja. Miałam wrodzoną dysplazję. Mam endo. Nie wiem jaką bo nikt mi tego nie powiedział.
Ogólnie to tak bardzo bolało że interesowała mnie tylko zmiana tego stanu. Podpisałam dokumenty i na operację. Wydłużono mi nogę 4 cm. Stopy nie czułam prawie pół roku, nie mogłam jej dotknąć jak wracało czucie, taka wrażliwa była. podobno jakieś nerwy uszkodzili podczas zabiegu. Czucie nie wróciło do końca do dziś. palce u nóg są nadal wrażliwe na dotyk
Teraz żałuję. Nikt mi nie mówił jaka to proteza, jakie powikłania, co dalej. Wypisano mnie po 14 dniach. Kazano siedzieć w domu.
W kwietniu 2010r . dowiedziałam się że już dawno powinnam się rehabilitować...Byłam przerażona (przecież 5 miesięcy siedziałam w domu wykonując jedynie podstawowe ruchy). Lekarz przy wypisie ze szpitala powiedział, że dopiero po ok. 6 miesiącach na rehabilitację...nic nie napisali na wypisie.
1 kulę zostawiłam w styczniu, 2 w marcu zgodnie z zaleceniem lekarza. Ale rehabilitację zaczęłam dopiero w połowie kwietnia.
W lipcu 2010 r. wróciłam do pracy (siedząca 8 godz. ).
Było cudownie aż do stycznia tego roku. Nic nie bolało. W końcu czułam że żyję. Pierwszy raz w życiu nic mnie nie bolało.
W styczniu zaczęło boleć (4 dni). Ale dało się żyć.
W maju już bolało 2 tygodnie. Taki kłujący ból. Nie mogłam podnieść nogi do góry, by postawić krok. Kontrol w szpitalu. I diagnoza: wszystko w porządku na RTG, proszę mniej chodzić, więcej odpoczywać. (o rehabilitacji nic).
W lipcu znowu 2 tygodnie bólu - dodam, że stosowałam się do zaleceń by się nie forsować. Po zniknięciu bólu stwierdziłam, że to nie ma sensu. Nic nie robić, zaczęłam tyć -ok. 5 kg.
Zaczęłam jeździć pomału na rowerze, na spokojnie, basen, tez spokojnie lekkie ćwiczenia takie jak na rehabilitacji. Zapisałam się na rehabilitację - na listopad )) to nic. Nie stać mnie na prywatną.
Doszłam do wniosku, że 2 tygodnie boli, 3-4 nie. I kiedy zaczęło boleć w połowie sierpnia 2011 r. pomyślałam, że po dwóch tyg. przejdzie. Nie przeszło. Poszłam na zwolnienie 1 tydzień w domciu, leżałam odpoczywałam i nic. Nadal bolało.
27.09.2011 r. kontrol w szpitalu na Lindleya -stwierdzono (z powodu kłucia w pośladku) RWĘ KULSZOWĄ Bo na rtg nic nie było z endo. Kazano mi iść do por. kręgosłupa. Ok. termin za 4 tygodnie 3.11. Nie zapisano żadnych leków, nic!!! Lekarz rodzinny dał mi przeciwbólowe i zwolnienie.
W międzyczasie pojechałam nad morze, na 4 dni. odpoczęłam. Po powrocie 3 dnia nie mogłam wstać z łóżka. Ból był nie do zniesienia. Nie mogłam się obrócić na łóżku. Mąż poszedł po kule bym mogła do łazienki iść To było straszne. Już wtedy w połowie października wiedziałam że to nie rwa a biodro. Ból w pachwinie, pod raną, w środku kłucie przy nacisku na nogę.
Pojechałam prywatnie na wizytę do ortopedy, poleconego. Dostałam zastrzyk, blokadę. Po 3 dniach mogłam chodzić o 1 kuli
2.11. rezonans kręgosłupa zlecony przez neurologa. Nic nie wykazał. 3.11 por. kręgosłupa - też nic w kręgosłupie. Powiedziano mi że to biodro. Skierowano do poradni leczenia bólu - termin 17.12.2011 r.
Opadłam już z sił. Ból nadal był. Rehabilitacja się zaczęła, już skończyła w piątek - i nic nie dała. Ale ćwiczę nadal. Choć boli.
We wtorek miałam kontrol w szpitalu, znowu rtg - i znowu nic. Skierowali na usg stawu i kazali za tydzień przyjść. Poszłam od razu, a tam mi mówią że termin w lipcu 2010 r. Super. Szukam prywatnie. Choć niedługo to już na chleb nie starczy. Wszystko robię ostatnio prywatnie Dodam, ze żadnego zapalenia badanie krwi i moczu nie wykazało.
Proszę pomóżcie.
Gdzie iść, jak się leczyć, jak zdiagnozować??
Już zaczynam tracić nadzieje, że przestanie boleć. Najgorzej jest wstawać, i zrobćc kilka kroków. Jak się rozruszam, to nawet kawałek bez kuli przejdę.
Czuję, ze olewają mnie w szpitalu operujący. 2 miesiące temu byłam u nich i nadal nic. Ile można. Co jeszcze można zrobić??
Przepraszam, ze tak długo piszę, ale to już w akcie desperacji. Tym bardziej, ze mówią że ok, a nie jest ok bo boli. Palce u nóg nadal bolą i są wrażliwe. Czucie na zewn,. stronie nogi od kolana w dół jak przez mgłę. To normalne????
Ostatnio zmieniony przez stafka84 Sro 11 Sty, 2012, w caoci zmieniany 1 raz
Teraz żałuję. Nikt mi nie mówił jaka to proteza, jakie powikłania, co dalej
Tego nikt z reguły nie mówi. Szkoda że nie dołączyłaś do nas wcześniej a forum już istniało
stafka84 napisa/a:
na Lindleya -stwierdzono (z powodu kłucia w pośladku) RWĘ KULSZOWĄ
Lekarze dość często stwierdzają rwę kulszową, tylko ponoć w 80% jest to błędna diagnoza.stafka84, nie trać czasu Nie rób USG prywatnie bo szkoda na to (moim zdaniem) pieniędzy teraz. Jedź do dobrego ortopedy który powie Ci konkrety tzn czy endo jest ok Bliziutko masz profesora Czubaka z Otwockiego szpitala, więc może tam spróbuj Powodzenia
Status: Endo x 2
Wiek: 39 Doczya: 27 Lis 2011 Posty: 27 Skd: Warszawa
Wysany: Nie 27 Lis, 2011
Bardzo Ci współczuje. Może zrób usg , weź całą dokumentację medyczną i idź do innego ortopedy. A na wypisie ze szpiatala nie masz napisane rodzaj endoprotezy. A może wizyta u dobrego fizjoterapety?
Trzymaj się
Tylko problem gotówki tu ma miejsce niestety. Choć i na to jest rozwiązanie bo ja np chodzę 1 raz w tygodniu do rehabilitanta, bo tyle mnie stać Resztę robię sama w domu
Dobry fizjoterapeuta?? W Mińsku Maz. macie jakies namiary?? Dalej niestety nie mam jak dojeżdżać. Ew. Wawa ale sporadycznie. Co dobrego ortopedy, byłam u dr Rabaniuka, on na Szaserów przyjmuje. Dał mi zastrzyk. Ale nic więcej nie stwierdził.
Co do prof. Czubaka macie jakieś namiary, nawet prywatnie? Rehabilitant po operacji postawił mnie fajnie na nogi teraz tez u niego byłam, ale wiecie jak boli to w sumie co to za ćwiczenia...sama też robię to co mi zlecili w ramach "oszczędności" i nic. Ból nadal jest. Masowanie stopy i całej nogi ( 2 tygodnie) tez nic nie dało.
Status: Endo x 2
Wiek: 39 Doczya: 27 Lis 2011 Posty: 27 Skd: Warszawa
Wysany: Nie 27 Lis, 2011
Też dużo dobrego słyszałam o prof Czubak byłam nawet u niego raz na wizycie. Prywatnie sporo się czeka. Masz namiary w dziale o lekarzach. W Anna Medical Center szybciej się dostaniesz ale wizyta droższa o 50 zł . W Ortho 200zł a tam 250zł.
Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Nie 27 Lis, 2011
stafka84, masz prawo wziąć ze szpitala całą dokumentację medyczną. Tam MUSI być rodzaj endo i wszystkie paski kreskowe, dane z operacji, protokół operacyjny, itp.. Z doświadczenia wiem, ze najlepiej to zrobić od razu na druku kancelarii. Tu masz taki druk:
http://www.bf.com.pl/pl/udki1.html#6
Pobierasz, drukujesz, wypełniasz i wysyłasz poleconym do szpitala. Mają prawny obowiązek przysłać Ci wszystko co jest w posiadaniu szpitala. Mozesz też pójść osobiście tam do archiwum, ale pismo działa lepiej Zobowiązujesz sie tylko do zwrócenia im kasy za ksero.
A co do Twojej sprawy.. hmm..rzeczywiście dziwnie, ale sprawdziłabym u dobrego fachmana (prof. Czubak, dr Czwojdziński, dr Sionek - namiary masz na forum) stan endo. Nic nie boli z niczego. Nie ma cudów.
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
Tak, jak Carmen Ci radzi prócz wizyty u naprawdę dobrego lekarza i mając jego opinię, RTG powinien zobaczyć fizjoterapeuta, Napewno część bóli ma przyczenę w braku dobrej rehabilitacji, z tego co doczytałam się to nikt nie nauczył Cię od nowa chodzić więc masz trochę pracy przed sobą. Tą wizytę u fizjoterapeuty proponuję Ci bez względy jakie wiadomości usłyszysz od Profesora Czubaka-bo stan Twoich mięśni i nauka prawidłowego ruchu jest Ci niezbędna. Rozumiem, że masz kłopot gdzie dobrą doświadczoną osobę od fizjoterapii można znaleźć - prawdopodobnie trzeba Ci kogoś w wiewlkim doświadczeniam aby dobrze wszystkim pokierował i nic nie przeoczył, są tacy specjaliści w Warszawie, może wystarczyć konsultacja co jakiś czas, jeśli będziesz mieć kogoś do rehabilitacji na miejscu to możecie co wyznaczony czas jeżdzić razem do tej osoby po wyznaczenie ćwiczeń na kolejny etap. Pomyśl o tym, naprawdę warto choć sytuacja wygląda nieciekawie. Namiar na osobą kompetentną z Wa -wy wyślę Ci na PW.
Nie podawaj się, musisz znaleźć przyczynę dolegliwości a wtedy będziesz działać
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 1
Wiek: 52 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Pon 28 Lis, 2011
duska napisa/a:
masz prawo wziąć ze szpitala całą dokumentację medyczną.
Nie pamietam, czy juz tutaj pisałam, czy nie o mojej sytuacji.
Warto zrobic to, o czym duśka mówi.
Istnieje wprawdzie rozporządzenie, które nakazuje powiadomienie pacjenta o zamiarze zniszczenia jego dokumentacji, gdy już zbiliża się końcowy termin archiwizacji ale jak to zwykle bywa-przepisy sobie, a życie sobie.
Ja miałam ten problem kilka lat temu.
Moja cała dokumentacja z leczenia od urodzenia leżała sobie bezpiecznie w szpitalnym archiwum, nawet wtedy, gdy wymagany okres archiwizacji już dawno minął. Potem szpital zmieniał siedzibę i w tym nowym juz tyle miejsca na archiwum nie było, więc te zleżałe zniszczyli (nie było wówczas obowiązku informowania o tym pacjenta). Ale....ja w tym czasie uczestniczyłam w badaniach kilinicznych i jakiejś tam pracy naukowej, więc moje dokumenty były cały czas w szpitalu (w tym nowym też), nawet wówczas, gdy weszły w zycie nowe regulacje prawne. Teoretycznie powinnam więc być powiadomiona przez szpital o zamiarze niszczenia "makulatury". Nigdy nie zostałam
Tak się złożyło, że zaginęła duża część z posiadanych przeze mnie wypisów szpitalnych z dzieciństwa. Część udało mi się jakoś odtworzyć, ale część przepadła bezpowrotnie. Pisałam do szpitala o wydanie kopii, ale okazało się, że moja dokumentacja nie istnieje!
Na dzień dzisiejszy wychodzi na to, że kilku operacji w swoim życiu po prostu "nie miałam", bo nie mam dokumentów i nigdy już ich nie zdobędę, chyba, że jakimś cudem odnajdą się moje egzemplarze.
Bardzo żałuję, że nie wzięłam odpisów ze szpitala, tym bardzie, że.....dziwna sytuacja: zanim jeszcze moje domowe dokumenty zaginęły, weszłam kiedyś tak z marszu do szpitalnego archiwum (jakby coś mnie tknęło) i zapytałam, czy moja dokumentacja jeszcze istnieje. Istniała i pani zapewniła mnie, że istnieć będzie Pewnie w tamtym czasie sama nic nie wiedziała o zamiarze niszczenia.
Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Pon 28 Lis, 2011
Libra, zaginiecie dokumentacji to faktycznie problem, ale nie tak wielki jak sie wydaje Byłam niedawno na dość szczegółowej komisji lekarskiej, na którą doniosłam jedynie dokumentację od 2000 roku, a moje kłopoty zaczęły sie ok. roku 1974 i wtedy tez były pierwsze operacje. Przyznam, że sie bardzo zdziwiłam gdy we wnioskach miałam napisane: na biodrze lewym ślady po dwukrotnie przebytej osteotomii jakiestam, we wczesnym dzieciństwie, na prawym po jednej. Okazuje sie, że to widać na rentgenach
stafka84, przysyłają rachunek żaden kłopot, a zrób to szybko, żeby nie zginęło
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
Status: Endo x 1
Wiek: 52 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Pon 28 Lis, 2011
Duśka....mój lekarz (operator od biodra) pisze mi każdorazowo we wniosku do ZUS, że jestem po "wielokrotnych operacjach kręgosłupa w latach XY"
On nie kłamie, bo gdy zaczeły się moje operacje, to był już lekarzem w tym szpitalu. Pamieta mnie, ale być może dlatego, że byłam jednym z pierwszych, jak nie pierwszym pacjentem w Polsce, operowanym pewna metodą. Królika pameta sie dłużej Poza tym, królikowi spaprali to i owo i naprawiali, to pamietają
Nie wiem, czy na rtg widać te wszystkie "wyczyny"- problemów w ZUS jak do tej pory nie miałam.
Wiesz, na co trafiła jasna cholera?......od niemowlaka byłam ładowana w różne gorsety;pierwszy miałam założony w wieku ok. 8 miesięcy, a zdjęty w wieku ok 6 lat (oczywiście ze zmianami, bo rosłam), następny miałam w wieku wczesnoszkolnym (też kilka lat), potem jako nastolatka (chyba ze 3 lata). Moja teczka fotek RTG była gruba, niczym "Potop"/miałam odrębną grubą kartotekę z rtg/ i to wszystko wcięło tak, jakby nigdy tego nie było.
To wszystko było w tej dokumentacji, bo dokumenty szpitalne były razem z dokumentami z poradni przyszpitalnej. Byłam już baaardzo dorosła, gdy przyszło mi widzieć ten cały zbiór w jednym kawałku. Byłam w szoku-tyle tego było. A teraz nie ma nic.
Stafka - przepraszam, że w Twojej historii.
Dzięki Duśka - napisałam do swojego szpitala prośbę na "Twoim" wniosku o pełną dokumentację moich operacji. Dobrze mieć coś takiego, tym bardziej, gdy się zmieniło miejsce zamieszkania i lekarzy. Nie miałam pojęcia, że mam do tego prawo. Dzięki za info.