Status: Endo x 1
Wiek: 53 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Nie 25 Lip, 2010
Beata, Aga ma racje. Szkoda twojego czasu na taka quasirehabilitacje. Jesli wiele lat utykałaś to samo nie minie Wiem to napewno z autopsji Szukaj porzadnie a napewno kogos znajdziesz. Ja tez straciłam wiele cennego czasu na podwieszki, bo nie było forum i nikt mnie w głowe nie postukał, ze jak nie ma efektów to czas zmienic metodę.
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
AgaW i duska, oczywiście, przeczytałam kącik o rehabilitacji i dlatego w poprzedniej wypowiedzi ironicznie wypowiedziałam sie na temat podwieszek - jak wspomniałam plusem było zgubienie brzuszka . Jestem w pełni świadoma tego, że w momencie kiedy odstawię kule to nie pomknę jak po wybiegu, a także, że udana operacja to nawet nie pół sukcesu i dlatego poszukuję takiej rehabilitacji, która pozwoli mi na "wyciśnięcie" maximum zalet posiadania endo . Mam również na uwadze fakt, że grudzień/styczeń czeka mnie endo prawego biodra więc lewa nóżka musi być przygotowana na dodatkowe obciążenie. Własnie otrzymałam skierowanie do poradni rehabilitacyjnej i znalazłam takową całkiem niedaleko. Jutro mam zamiar tam zadzwonić i umówić się na rozmowę. Zobaczymy co zaoferują. Nie omieszkam poinformować Was o efektach. Jak oni także zaproponują podwieszki to będę szukać dalej . Pozdrawiam.
_________________ poszłabym do nieba ze względu na klimat, ale w piekle tylu znajomych
Hej. Na wstępie sorka, że tak długo się nie odzywałam, ale tyle się dzieje a czas biegnie jak szalony. Obiacałam, że dam znać po ostatniej rehabilitacji, no więc: pan doktor, który kwalifikuje pacjentów na konkretne zabiegi na widok nazwy mojej endo złapał za krtke i długopis i sobie nazwę zapisał skrzętnie z komentarzem, że o takiej jeszcze nie słyszał, po czym przepisał mi krioterapię miejscową (do komory nie chciałam wleźć - brr, jakoś to zmino do mnie nie przemawia), laser oraz ćwiczenia indywidualne. Po zabiegach krio moja blizna zrobiła się gorąca, czerwona i boląca. Myslałam, że coś mi sie tam w środku zaczyna budować , więc doświadczona problemami z blizną po cieciu cesarskim robiłam okłady ze spirytusu (a tak naprawde z wódki bo akurat był weekend a wtedy apteki u nas niestety nie działają). W poniedziałek pognałam do lekarza rodzinnego, ale powiedziała, że nic sie tam nie buduje tylko przemrozili mi bliznę (szkoda tej wódki, no ale niech tam....). na krio zrobiłam więc pas i dolegliwości przeszly. Laser to chyba też miał wpłynąć żeby blizna była śliczna, nie była przez 40 lat to i już pewnie nie będzie skoro już są ich dwie jedna na drugiej - w każdym bądź razie nie odczułam wpływu tych zabiegów - chyba wpływa jeszcze na gojenie się blizy w środku, ale tego tym bardziej nie odczułam . Co do ćwiczeń indywidualnych to rehabilitant jak się dowiedział, że jestem po endo to mia problem żeby mnie zająć przez te 45 min. jednak w drugim dniu "odrobił lekcje - poczytał albo popytał kolegów i wyciskał ze mnie poty, aczkolwiek do niektórych ćwiczeń nie byłam przekonana, że moge je wykonywac i asekuracyjnie mówiłam, że nie zobię bo boli. 22 września minęły 3 m-ce od zaiegu, 30.09 mam wizyte kontrolną, do tego czasu mam całkowity zakaz obciążania nagi, długo nie? i dlatego od 2 tyg. troszkę staję na nią, ale cały czas z 2 kulami. No i jeżdżę autkiem - tylko do pracy (ok. 500m) i po drodze osiedlowej żeby nikomu krzywdy nie zrobić. Ogólnie czuję się CUDOWNIE i decyzja o wstawieniu endo była najlepszą jaką podjęłam (no może drugą najlepszą w kolejności bo się małżonek obrazi )W czwartek mam kontrolną. Już się nie mogę doczekać. Opowiem jak było. Pozdrawiam wszystkich ciepełko.
_________________ poszłabym do nieba ze względu na klimat, ale w piekle tylu znajomych
Status: Endo x 1
Wiek: 47 Doczya: 28 Pa 2009 Posty: 505 Skd: Athlone-Ireland
Wysany: Pon 27 Wrz, 2010
Milutko poczytać te nowinki Beata nie żle sobie radzisz.
Z blizną to fakt szału nie będzie też przestałam wierzyć w cuda.Ale co mogę to robię.
Co do obciążania nogi to trochę długo, ale jak piszesz to masz zdrowe podejście.Nie można obciażyć całkiem ale jednak jak pisze Iwonka 30% jest ok.Ja mam przeszczep dna panewki i mam zalecenia 30% obciążania na domiar tego kość udowa była cięta.Dlatego żeby wszystko się przebudowało troszkę trzeba podreptać.
W czwartek o wszystko pytaj a potem raporcik
ps.No i szkoda tej wódeczki hahaha Buziaki
_________________ Nigdy nie jest równie daleko od celu,
jak wtedy, gdy nie wiesz,
dokąd zmierzasz.
Pasiflora. Gdzieś tak od tygodnia idąc obciążam i myślę, że to będzie 30%, a wcześniej poruszałam nogą tak jakbym normalnie szła ale stopą tylko dotykałam podłoża.
_________________ poszłabym do nieba ze względu na klimat, ale w piekle tylu znajomych
piedra32. No jak czytałaś pewnie wcześniej moja operacja też była z "niespodziankami" bo dopiero jak otworzyli to się okazało że nie ma do czego panewki przyczepić i właśnie przez te przeszczepy, itp. tak długo to trwa, ale spoko czwartek już pojutrze i liczę na dobre newsy od pana doktorka . oczywiscie opowiem jak było. pozdrawiam .
_________________ poszłabym do nieba ze względu na klimat, ale w piekle tylu znajomych
Status: Endo x 1
Wiek: 47 Doczya: 28 Pa 2009 Posty: 505 Skd: Athlone-Ireland
Wysany: Wto 28 Wrz, 2010
beato38 no tak to już jest z tymi naszymi przeszczepami.Trzeba bardzo uważać choć mnie wciąż zastanawia jak oni to wszystko "kleją"że się trzyma niesamowite.
Twoja historię czytam systematycznie i gorąco kibicuję
Ciekawa jestem co teraz powie Ci doktor, może częściowe obciążanie ja jeszcze czekam do 19 pażdz i też się dowiem co dalej
Bardzo gorąco Cie pozdrawiam
_________________ Nigdy nie jest równie daleko od celu,
jak wtedy, gdy nie wiesz,
dokąd zmierzasz.
witam wszystkich!
Oto jestem po dłuuuuuuuugo wyczekiwanej wizycie kontrolnej. I co się okazało, że do dziś (od 22 czerwca) do godziny 11 - tej nie wolno mi było w ogóle obciążać operowanej nogi, ale już od 11.15 mogę obciążać ja całkowicie (czary jakieś). Do rzeczy.... naczekałam sie w kolejce do doktora i dowiedziałam się, że:
- mogę chodzic bez kul,
- kule mają mi służyć do zabezpieczenia przed upadkiem (czyli w terenie )
- następna wizyta 25 listopada
- mogę prowadzić auto ( pilnować kąta między nogami i tułowiem)
- i w w/w terminie ustalimy datę następnej operacji bo nie wiadomo czy będzie kasa żeby zrobić jeszcze w grudniu czy będzie możliwość dopiero na styczeń.
Oczywiście pierwsze co zrobiłam jak wróciłam do domu to prwsze kroki bez kul, ale jakos "głupio tak ";-) , trochę noga taka chwiejna, kolano nie wie w którą stronę się wygiąć, ale spoko, jest całkiem ok (oczywiście "bez szału" - parę kroczków bez kul, parę z jedną - wiem, że nie wolno ale chciałam zobaczyć jak to jest ).
Aaaaaa no i dostałam ostry oper.........:
dr kazał zdjąć mi buty i w momencie kiedy to mówił to spojrzał na moje obuwie i powiedział "oj... pani ma wiązane buty", więc mówię, że dla mnie to nie problem bo przecież wczoraj sobie paznokcie u nóg obcięłam (sama po latach ) to i te butki zawiążę, ależ się nasłuchałam , chodziło o "przekroczenie kąta" (chyba większość ludzi myśli, że robiąc sobie coś przy stopach człowiek "wsadza sobie kolano pod brode i hejka" , a ja grzecznie (w wannie nogi pełen wyprost - mam krótkie nogi, długie rece i długie nożyczki - to sie udało ), a poza tym do druga noga nie pozwala mi na przekroczenie "zakazanego kąta",ale mnie skrzyczał że nie zginać do pół roku i koniec.
Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli . Niestety nie byłam w stanie ubłagać doktora o wypisanie kwitu "leczenie zakończono". Bez tego nie mam szans wrócić do pracy, a bardzo chcę. Nie to, że szef krzywo patrzy czy coś w tym stylu. Mieszkamy z mężem już sami (syn się usamodzielnił - praca, studia w innym mieście), mąż pracuje tak jak ja w budżetówce - czyli 7 - 15 i fajnie byłoby prowadzić dotychczasowy tryb życia (tak prawdę mówiąc to jak będę w domu i wolno mi poruszać się bez moich "fioletowych kumpelek - czytaj kul) to ja tam wpadnę w taki wir roboty że moja praca zawodowa (komuter) to "pikuś'. Muszę coś pomysleć, a może wy doradzicie jak wrócic do pracy bez tego "świstka"????? Wasze pomysły są na wagę złota . Kończę ponieważ jestem padnięta po dzisiejszym dniu ( 400km - jako pasażer) i tyle emocji (15 minutowa polemika z dr o zezwolenie na pracę) . Buziaki. Pozdrawiam.
_________________ poszłabym do nieba ze względu na klimat, ale w piekle tylu znajomych
Status: Endo x 1
Wiek: 47 Doczya: 28 Pa 2009 Posty: 505 Skd: Athlone-Ireland
Wysany: Pi 01 Pa, 2010
Beata jedyne co mi sie nasuwa po przeczytaniu Jesteś Niesamowita.Tyle pozytywnej energii - super babeczka z Ciebie.
Fajne wieści bo jednak wszystko się układa tak jak powinno.Zazdroszczę ale cierpliwie czekam na swoją kolej.
Co do kąta w bioderku hmm nie powiem sama kombinuję a to nogi trzeba wydepilować,a to paznokietki itp wiec pewnie się wydaje że się nie łamie kąta ,ale jednak my kobiety uparte
Co prawda nie pracuję w Polsce ale u mnie w pracy wymagają tez papierka od lekarza inaczej nie ma szans powrotu do firmy.
Bardzo się ciesze że wizyta była owocna Pozdrawiam cieplutko
_________________ Nigdy nie jest równie daleko od celu,
jak wtedy, gdy nie wiesz,
dokąd zmierzasz.
Beata jedyne co mi sie nasuwa po przeczytaniu Jesteś Niesamowita.Tyle pozytywnej energii - super babeczka z Ciebie.
I ja też tak myślę Super, że jesteś w takiej dobrej formie
Co do zgięcia w trakcie wykonywania niektórych czynności to mam taką sugestię: porozmawiaj o tym z fizjoterapeutą, o tym czego broni lekarz, popytaj co może zaszkodzić, na co uważać i jak można raki niedozwoliny ruch zastąpić innym-zdrowym Są różne sposoby na ułatwienie codziennego życia z endo i terapeuta Ci może wytłumaczyć i nauczyć jak nie szkodzić sobie a w miarę normalnie funkcjonować. Taka szczera rozmowa z pokazaniem jak wykonujesz te czynności to byłaby cenne lekcja dla Ciebie, która pomogłaby Ci uniknąć ewentualnych kłopotów, a Ty byłabyś spokojna że sobie nie zaszkodzisz
Powodzenia!
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Hej wszystkim
Pomyślałam, że mam chwilkę to napiszę co u mnie (dla celów edukujących wszystkich tych, którzy borykają się z naszym wspólnym problemem) . Ostatnio napisalam po wizycie kontrolnej czyli 30.09, no więc tak do tego dnia śmigałam z moimi "fioletowymi kumpetami" od tego dnia po domu bez "koleżanek" poza dom jeszcze przez tydzien je zabierałam, ale po kilku sytuacjach, kiedy to zostawiłam je w sklepach (zapomniałam) i po wyjściu z auta przed domem musiałam po nie wracać stwierdziłam, że szkoda kasy na paliwo . Do pracy "udało mi się jednak wrócić od 1 października . Lekarz, który mnie kwalifikował na zabiegi w poradni rehabilitacyjnej (jeszcze jak chodziłam z kulami) powiedział, że jak już zacznę chodzic bez kul to samoistnie mięśnie zaczną się usprawniać - używać i powiem wam, że coś w tym jest. Przed operacją utykałam masakrycznie - można powiedzieć że ręką dotykałam ziemi ( niska jestem )po stronie nogi operowanej, a w tej chwili mój chód jest prawie idealny (wiem, że prawie robi wielką róznicę ). po odstawieniu kul nie podejmowałam żadnej rehabilitacji gdyż stwierdziłam, że skoro mam mieć drugą endo grudzień/styczeń to nie ma sensu uczyc sie teraz chodzenia z 4 centymetrową róznicą w długości skoro "za chwilę" będę się musiała uczyc być może zupełnie czegoś innego. Ta świadoma rezygnacja z rehabilitacji oczywiście nie zwolniła mnie ze stałego dbania o swoje mięśnie - bardzo kontroluję to jak chodzę, jak stoję, itp, ćwiczę rózne "nowe" postawy np. przed operacją nie było szans żebym stanęła na lewej nodze - tak po prostu podnieść prawą noge i stać - w tej chwili stoję ślicznie bez wygięcia miednicy w prawo. na każdym kroku się pilnuję - poprosiłam męża żeby za każdym razem gdy "się nie staram" zwracał mi uwagę - w tej chwili juz mnie tylko chwali . Jednak 20 lat skrzywionego chodzenia pozostawiło "chore" nawyki , ale wszystko jest do opanowania. Trochę jeżdżę na rowerku stacjonarnym, chodze stosunkowo mało - niestety wszędzie auto , ale nawet ten mój minimalny wkład daje efekt - mój chód w porównaniu do tego przed operacją niebo, a ziemia jak to mówią . Decydując się na operację nie miałam innego celu niz pozbycie sie bólu, ale ten czysto estetyczny aspekt w postaci prostego chodu również jest wielce budujący , taki gratis do tego wszystkiego co się przeszło . Ostatnio wysprzątałam "całą chatę" taki "general" mycie okien, pastowanie, itp. (mąż dzielnie zajmował sie domem jak byłam niedysponowana, ale wiecie jak to jest z tymi naszymi facetami ) i słuchajcie usiadłam po tym wszystkim na fotelu i myślę: "coś nie tak", "cos źle", "coś jest inaczej niż zwykle" i po chwili BINGO!!!!!!!!! nie będę dzis w nocy płakać z bólu gdyż czuję tylko drugą nogę - ból w niej jest trochę mniejszy niż w tej już zoperowanej .Funkcjonowałam normalnie do końca dnia i grzecznie przespałam nockę - nawet nie chcę pisac jak by to wyglądało przed (nie brałam żadnych leków przeciwbólowych więc podusia była mokra od łez). Kończę gdyz właśnie zgtował się mój dietetyczny bigosik - waga to też dla mnie sprawa priorytetowa i dzielnie się trzymam ustalonej. - i ide wypić lampkę wina z moim małżonkiem - złożył dzis raport o odejście na emeryturę to jest okazja . Pozdrawiam wszystich serdecznie. Buziaki. Beata.
_________________ poszłabym do nieba ze względu na klimat, ale w piekle tylu znajomych
beata38, jak się cieszę że piszesz takie wspaniałe wiadomości Ja czekam na operację i tak się boje jak to będzie czy to wykrzywione z bólu cialo się wyprostuje ,a tu takie wspaniałe wiadomości GRATULUJE iżycze Ci wszystkiego dobrego
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2625 Skd: z Polski
Wysany: Pi 12 Lis, 2010
beata38 napisa/a:
Ta świadoma rezygnacja z rehabilitacji oczywiście nie zwolniła mnie ze stałego dbania o swoje mięśnie - bardzo kontroluję to jak chodzę, jak stoję, itp, ćwiczę rózne "nowe" postawy np. przed operacją nie było szans żebym stanęła na lewej nodze - tak po prostu podnieść prawą noge i stać - w tej chwili stoję ślicznie bez wygięcia miednicy w prawo. na każdym kroku się pilnuję - poprosiłam męża żeby za każdym razem gdy "się nie staram" zwracał mi uwagę - w tej chwili juz mnie tylko chwali
A skąd masz pewność, że to co robisz jest poprawne?
beata38 napisa/a:
Trochę jeżdżę na rowerku stacjonarnym,
Jeżdżenie na rowerku nie zastąpi odpowiedniej rehabilitacji.
Jesteś Użytkowniczką Forum od dłuższego czasu. Z pewnością przeczytałaś nie raz, że liczy się jakość ćwiczeń, a nie ilość. Nie musisz być na codziennej rehabilitacji stacjonarnej ani nie musisz jechać do jakiegoś sanatorium, czy oddziału szpitalnego.
Wizytę u odpowiedniego terapeuty możesz mieć raz na tydzień, raz na dwa. Odpowiednie ćwiczenia wykonujesz w domu.
Trzeba dbać o nowe części, by pozostały z nami w dobrych stosunkach jak najdłużej
Cytat:
po odstawieniu kul nie podejmowałam żadnej rehabilitacji gdyż stwierdziłam, że skoro mam mieć drugą endo grudzień/styczeń to nie ma sensu uczyc sie teraz chodzenia z 4 centymetrową róznicą w długości skoro "za chwilę" będę się musiała uczyc być może zupełnie czegoś innego.
Tu nie chodzi o to, czego będziesz się uczyć później. Rehabilitacja przed operacją jest bardzo bardzo bardzo ważna Dzięki niej przygotowujemy cały organizm do zabiegu, a po nim szybciej wracamy do formy
Status: Endo x 2
Wiek: 74 Doczya: 27 Mar 2010 Posty: 125 Skd: Kraków
Wysany: Sob 13 Lis, 2010
Beatko,wiemy dobrze,że dopóki sami czegoś nie doswiadczymy, najlepsze rady nie pomogą. Ale narawdę sie nie bój (choć trochę stresu wg lekarzy nawet pomaga). Ja właśnie wróciłam po operacji wstawienia drugiej endoprotezy biodra w odstepie przeszło roku i....to naprawdę nc strasznego. Nieraz bardziej dopiekł dentysta. Jestem zachwycona stanem wiedzy i umiejetności anastezjologów - za nic nie dało się przyłapać momentu znieczulenia i naprawdę mniej bolało zaraz po operacji niż po ekstrakcji zęba. Mnie najbardziej dokuczyło łóżko ortopedyczne,jak dla mnie o wiele za miękkie i ten przymus leżenia równo,bez poruszania głową. Ale to kilka godzin,a potem już do przodu. Na przeciwko tego,jak dawały w kość chore stawy obu bioder,to naprawdę pestka. Jak już będziesz mgła usiąść do komputera,napisz,jak było,zobaczysz,że nie najgorzej,czego serdecznie życzę i do szybkiego usłyszenia