Forum Bioderko Strona Gwna


 
   
 
Poprzedni temat «» Nastpny temat
Autor Wiadomo
Przesunity przez: kinga
Wto 06 Kwi, 2010
Psychoimmunologia czyli związek ciała, umysłu i choroby
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
  Wysany: Pi 29 Sty, 2010   Psychoimmunologia czyli związek ciała, umysłu i choroby

AUTOR : Pani Alicja Grzesiak , specjalistka w zakresie psychologii kryzysu i interwencji kryzysowej
ŹRÓDŁO : http://www.alicjagrzesiak.pl/
Materiał udostępniony za zgodą autorki.



Psychoimmunologia czyli związek ciała, umysłu i choroby

"Kto żyje w strachu, nigdy nie będzie wolny"
Horacy

W poprzednich newsletterach pisałam o tym jaki wpływ na powstanie i przebieg choroby ma stres, którego działanie bezpośrednio wpływa na kondycję układu immunologicznego. Dziś słowo o nowej, wąskiej dziedzinie nauki, która się tym działaniem zajmuje.

Psychoneuroimmunologia – PNI, bo o niej mówimy. Rozkładając nazwę na czynniki pierwsze już uzyskamy wyjaśnienie. Psycho – czyli związany z emocjami, z przeżywaniem określonych sytuacji, neuro – to droga przenoszenia tych emocji, czyli układ nerwowy, i wreszcie immunologia – to odporność organizmu. Czyli psychoneuroimmunologia jest nauką o wzajemnych powiązaniach między życiem emocjonalnym a funkcją układu nerwowego i immunologicznego. Każdy z tych systemów wzajemnie na siebie wpływa poprzez sygnały wysyłane przy pomocy transmiterów.
Nasze myśli i uczucia mają wpływ na odpowiedź immunologiczną, jak też na nasze reakcje nerwowe i hormonalne.
Zmiany w układzie nerwowym wpływają na nasze myśli i na nasze uczucia. Te wzajemne reakcje mają odzwierciedlenie na poziomie komórkowym.

Przenieśmy te naukowe wyjaśnienia na konkretne przykłady chorych ludzi.

Mężczyzna lat 48, nowotwór płuca. Nigdy nie palił. Wyczerpująca, ciężka praca. W domu od lat złe stosunki rodzinne spowodowane przez apodyktyczną teściową mającą najlepszą wiedzę co jest dobre dla córki, zięcia i ich dzieci. Dopóki żył teść jego wpływ na rodzinę był zbawienny, szczególnie zaś temperował zapędy żony. Jednak dawno go zabrakło, a rodzina wraz z dorastającymi córkami ciągle mieszka razem.

Będąc w pracy nasz Kowalski myśli o czym innym niż dom, chociaż oczywiście od czasu do czasu gdy przypomni sobie ostatnią awanturę z teściową adrenalina gwałtownie skacze. Wychodząc z pracy Kowalski całą drogę już tylko analizuje sytuację w domu, hormon stresu jest w wartości szczytowej. Trwa to od wielu lat.

Nasz przodek, który został wyposażony w cały ten zawiły układ hormonalny i nerwowy miał prostsze życie. Hormon stresu wydzielał się na widok goniącego go niedźwiedzia. Wiadomo było, że wyjścia są dwa „uciekaj lub walcz”. W obu sytuacjach potrzebna była dodatkowa siła; podczas walki adrenalina pozwalała nie czuć bólu rozerwanego kawałka ciała lub podczas ucieczki dodawała sił. Sytuacja stresująca kończyła się, przodek wracał do normalnego trybu życia, rola hormonów stresu została wyczerpana.

Dziś Kowalski przez całe lata jest w sytuacji „uciekaj lub walcz”. W krwi Kowalskiego dokonują się procesy biochemiczne , podczas których wydzielane są substancje hormonalne na krótko pomocne, ale w długofalowym trybie dokonujące spustoszeń. W odpowiedzi układ immunologiczny jest za słaby aby zwalczyć poważną chorobę, gdy pojawiają się jej symptomy.
Tym bardziej, że np. choroba nowotworowa jest kumulacją wielu czynników dodatkowych: nieodpowiednia dieta, zanieczyszczenie środowiska, obciążenie genetyczne i inne czynniki typowo medyczne.

Nasz Kowalski od lat jest kłębkiem nerwów. Nie lubi wracać po pracy do domu, jest spragniony spokoju. Dom nie jest azylem i nie ma w nim odpoczynku. Jest ciągle w pozycji „uciekaj lub walcz”. W rezultacie wyniku choroby trafia do szpitala. Okazuje się, że tam psychicznie poczuł się lepiej (odwrotnie niż pozostali pacjenci), odzyskał pogodę ducha. Co dzieje się po powrocie do domu dopowiedzmy sobie sami.

Stres może nasilać choroby skóry

" Stres psychiczny aktywuje komórki odporności obecne w skórze i przez to może zaostrzać schorzenia skórne - wykazali badacze z Niemiec i Kanady ". - Informację podaje czasopismo "American Journal of Pathology".

Ten wpływ sytuacji zewnętrznej na reakcje ciała możemy poznać wykonując proste ćwiczenie.
Wyobraźmy sobie cytrynę. Mamy w ręce piękną, żółtą sztukę. Pachnie intensywnie, kroimy ją na pół i cieknie nam przez palce aromatyczny, lepki sok.
W tej chwili kubki smakowe zaczynają intensywnie wydzielać ślinę. A przecież to tylko nasza wyobraźnia !
Jeżeli w naszej wyobraźni pojawiają się sytuacje z przeszłości, sytuacje niosące negatywny ładunek emocjonalny to nasze ciało reaguje tak, jakby wszystko działo się naprawdę. Cały ten proces biochemiczny powodujący min. złe samopoczucie, często bóle żołądka (np. ze strachu), czy nadciśnienie (gdy jesteśmy wściekli) odbywa się wtedy tak samo jak w sytuacji autentycznej.
Nasz mózg nie odróżnia „wyobrażenia” od sytuacji prawdziwej.

Podobny mechanizm działa w efekcie placebo.Pacjent dostaje tabletkę, która jest substancją obojętną, ale on ma informację, że to lek najnowszej generacji. Poprawa stanu zdrowia nasteouje u 40-60% pacjentów!

Wiara czyni cuda.


Obserwacja pacjentów poddanych hipnozie udowodniła, że człowiek może zatruć się jadem, wywołać głębokie oparzenia, zlikwidować brodawki bez działania z zewnątrz. To, co dzieje się w umyśle przenosi się na reakcje ciała. Nikt nie kwestionuje, że to co dzieje się na poziomie fizjologii ma wpływ na umysł. Wiadomo, że człowiek ciężko chory może być w stanie depresji, ale zależność odwrotna, że działania w umyśle wywołują zmiany w ciele – jeszcze niektórzy przyjmują z niedowierzaniem.
Rozwój nauk medycznych, psychologicznych i nowy sprzęt diagnostyczny pozwolił na udowodnienie tej zależności. Psycholodzy wykorzystują do tego PET (pozytronowy tomograf emisyjny). Podczas badania pacjent ma przypomnieć sobie najtrudniejsze przeżycie z przeszłości. Pomyślał o śmierci matki i wtedy w jego organiźmie zaczęła się ścieżka emocji, lęku, rozpaczy. Jego mózg włączył tę myśl jakby istniała teraz, a nie w przeszłości. Układ nerwowy i hormonalny zareagował jak w ostrej reakcji stresowej, produkując określone hormony. Na ekranie PET są widoczne zmiany w układzie nerwowym. Te zmiany są widoczne także wtedy, gdy pacjent przypomina sobie najlepszą randkę w życiu. Tylko że wtedy wzrasta poziom serotoniny (hormonu szczęścia) i delikwent jest w euforii.

Codzienny stres zwiększa ryzyko zachorowania na raka szyjki macicy

" Kobiety zestresowane w codziennym życiu mają mniejsze szanse na zwalczenie zakażenia wirusem, który wywołuje raka szyjki macicy " - wynika z najnowszych amerykańskich badań, o których donosi czasopismo "Annals of Behavioral Medicine".

Japończycy przeprowadzili badania, na temat zmartwień. Okazało się, że ludzie w 40% martwią się sprawami, które kiedyś się wydarzyły, w 40% sprawami, które nigdy się nie wydarzą a tylko 8% problemów pojawi się faktycznie.
Ile złych emocji i ile zmarnotrawionej energii wydatkujemy na sprawy, na które nie możemy mieć wpływu (są przeszłością) lub istnieją tylko w naszych katastroficznych wizjach.

Jeżeli na powstanie choroby i jej przebieg ma wpływ to jak myślimy, to można odwrócić tę drogę. I dlatego nikt nie jest w stanie mieć większego wpływu na nasze ciało niż my sami.
A jak to zrobić to temat na inny artykuł.

Bez stresu i lęku

" 20 minut tygodniowo jakiejkolwiek aktywności fizycznej, w tym sprzątania, ma zbawienny wpływ na zdrowie psychiczne " - wynika z badania szkockich naukowców. Stowarzyszenie Scottish Health Survey zapytało 20 tys. osób o ich kondycję psychiczną i o to, jak wysoki jest ich poziom aktywności fizycznej w ciągu tygodnia." Ponad 3 tys. badanych cierpiało z powodu stresu i lęków. "
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Ostatnio zmieniony przez zbir Pon 01 Lut, 2010, w caoci zmieniany 6 razy  
 
     
Jowi 
Pielęgniarka

Gigantus Bioderkus




Status: Artroskopia x 1
Wiek: 39
Doczya: 19 Cze 2009
Posty: 848
Skd: Poznań
Wysany: Pi 29 Sty, 2010   

AgaW napisa/a:
"Kto żyje w strachu, nigdy nie będzie wolny"


Generalnie z tym całym artykułem kojarzy mi się jedno: Kto nie ryzykuje nie traci...
Artykuł warty przeczytania. Niestety w dalszym ciągu nasza medycyna jest z deka do tyłu i nadal pacjent jak jest leczony to zazwyczaj jakiś symptom....niestety duszą musimy się zająć sami. Często jest tak, że gdy wyzdrowieje dusza, to ciała nie trzeba leczyć :-D
_________________
.... Żaden Anioł nie szybuje samotnie......
....Twoja dłoń w mojej dłoni....bezpiecznie:)
 
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
Wysany: Pi 29 Sty, 2010   

Masz w tym wiele racji...
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
Jowi 
Pielęgniarka

Gigantus Bioderkus




Status: Artroskopia x 1
Wiek: 39
Doczya: 19 Cze 2009
Posty: 848
Skd: Poznań
Wysany: Pi 29 Sty, 2010   

Niestety człowiek, jest bardzo skomplikowanym organizmem. Jest jak samochód, kiedy szwankuje jedno koło, trzeba też sprawdzić pozostałe 3, a niekiedy zajrzeć pod maskę, bo może wymaga podrasowania :-D Wszystko musi być dopracowane na tip top, aby móc cieszyć się świeżością, sprawnością użytkowania i nie musieć wymieniać na lepszy model :-D Oczywiście samochód w odniesieniu do nas :->
_________________
.... Żaden Anioł nie szybuje samotnie......
....Twoja dłoń w mojej dłoni....bezpiecznie:)
 
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
Wysany: Sob 30 Sty, 2010   

Właśnie tak jest, też tak uważam. Zrozumienie siebie że jest się całością, jak pełna układanka puzzli jest kluczem do lepszego funkcjonowania, do efektywniejszego dbania o siebie ;-) To podstawa zrozumienia swoich zachowań, zachowań innych ludzi.
Zrozumienie siebie i akceptacja własnej osoby pomaga poradzić sobie z chorobą, trudnościami.
Takie artukuły mogą być pomocne w nowym spojrzeniu na wiele spraw. :-D
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
mala_klara 
Mikrus Bioderkus




Status: Przed
Wiek: 41
Doczya: 19 Cze 2009
Posty: 27
Skd: Cieszyn
Wysany: Sob 30 Sty, 2010   

Zaczęłam czytać niechętnie. Nie lubię artykułów, których tytułów nie rozumiem. Myślałam że i tu będzie tak samo. Ale już po przeczytaniu przykładu Kowalskiego zainteresowałam sie. Wiele tu prawdy. Sami powodujemy sobie często problemy, "wkręcamy" nierzeczywiste. Wierzymy że jest źle, że świat wali nam się na głowę. Mówimy to sobie, a nasz umysł w to wierzy. Przyjmuje jak gąbka. Teraz przypominam sobie mnóstwo sytuacji w których sama tak reagowałam. A przecież takim samym sposobem możemy wmówić sobie i "wkręcić" dobre rzeczy! Chciałabym być w tym lepsza. Wiem, że są takie warsztaty - można doskonalić samoleczenie czy jak się fachowo określa to zjawisko. Marzy mi się uczestnictwo w takich profesjonalnych zajęciach, gdzie dowiedziałabym się jak pozytywne kierowac swoim mózgiem, ale swojego dobra, dla dobra mojego ciała. Jak pomóc sobie w złych i trudnych momentach, jak ?
Albo to, że aktywność fizyczna poprawia nasz stan umysłu, rozświetla go, pomaga zachować równowagę, spokój duchu! To prawda :) Dla mnie szczególnie jakaś forma ruchu na świeżym powietrzu działa zbawiennie. Człowiek dotlenia głowe, zaczyna myśleć inaczej. Problemy stają się małe, zaczynam wierzyć, że dam radę, że zaraz sobie poradzę z tym co tak od tygodnia zatruwało mi życie.
Najlepsze jest to, że niby o tym wiemy, niby jesteśmy świadomi tego jak możemy ułatwić sobie życie, ale często nie robimy tego. Wiem, że poczuję się lepiej wychodząc na spacer - ale nie wychodzę bo... no wlaśnie - bo mi się nie chce, bo trzeba zejść z 3 pięter, bo trzeba ruszyć się z ciepłego mieszkania, poświecić swój ulubiony serial itd... Ach! Niby tacy oświeceni a jednak próżni jesteśmy!
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
Wysany: Sob 30 Sty, 2010   

Mała_klaro - o jak mi Ciebie brakowało na Forum, super, że artykuł Ci się spodobał.
Wiele osób myśli podobnie jak Ty. Tego typu artykuły mają przypominać o tym , co zwykle wiemy, a o czym zapominamy.
Piszesz, że chciałabyś uczestniczyć w takich zajęciach, nauczyć się radzić ze stresem.
Niektórzy psycholodzy uczę tego na zajęciach grupowych, bądź terapii indywidualnej.
Musiałabyś popytać specjalistów w Twojej okolicy - być może ktoś się tą dziedziną psychologi zajmuje :-D A takie kursy są coraz bardziej "modne" - niektóre zakłady pracy wysyłają nawet pracowników na takie zajęcia, aby jeszcze bardziej aktywnie pracowali. ale to jeszcze jest rzadkością w naszym kraju - może kiedyś więcej osób będzie mieć możliwość rozwinięcia siebie na takich zajęciach.
Fajnie, że poruszasz ten temat - może natknę się na jakię artykuł właśnie mowiący o tym jak sobie radzić ze stresem - napewno postaram się wtedy go umieścić :-D
Mam nadzieję, że teraz przekonasz się do czytania tego typu tematów ;) -zawsze można coś nowego się dowiedzieć, poznać inny punkt widzenia.
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
Wysany: Nie 14 Lut, 2010   

A oto kolejny bardzo ciekawy artykuł sygnalizyjący związek naszego ciała z duszą.
Portal www.mus.com.pl posiada wiele ciekawych artykułów o tematyce psychologicznej, pomagających zrozumieć naszą rzeczywistość. Oto artykuł Pana Jarosława Józefowicza :


Autor : Jarosław Józefowicz - psycholog, psychoterapeuta
z Akademii Psychologii Zorientowanej na Proces w Warszawie www.akademiapop.org.
źródło: portal "Mus ciało i dusza kobiety" www.mus.com.pl
Materiał został umieszony za zgodą autora


" Część nurtów psychologicznych zakłada, że nie można rozdzielać psychiki od reszty ciała, i że badając kondycję człowieka, należy zwracać uwagę na obie te sfery. Termin „psychosomatyka” staje się coraz powszechniejszy. Chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę – gdy boli ciało, boli i dusza. Z jaką wiadomością puka do nas, gdy jesteśmy chorzy?

Mężczyzna chory na raka żołądka był w stanie krytycznym. Zajmował się nim psychoterapeuta Arnold Mindell, twórca psychologii zorientowanej na proces. Lekarze uważali, że pacjent ma przed sobą najwyżej kilka tygodni życia. Mężczyzna cierpiał, guz w jego brzuchu był niezwykle bolesny. Mindell poprosił go, aby skupił się na tym, co w danej chwili było dla niego najbardziej wyraźne i istotne, czyli na odczuciach płynących z ciała. Mężczyzna stwierdził, że ma wrażenie jakby jego żołądek chciał wybuchnąć. Było to dla niego przerażające i jednocześnie w jakiś dziwny sposób pociągające. W tym samym momencie uzmysłowił sobie, że zawsze się powstrzymywał, kontrolował przez co nigdy nie był w stanie naprawdę wybuchnąć. Zachęcony przez terapeutę wszedł głębiej w gwałtowne stany, silne emocje i wreszcie pozwolił sobie „wybuchnąć”. Poczuł się znacznie lepiej. Później, w trakcie spotkań terapeutycznych jak również samodzielnie, częściej i mocniej wyrażał emocje - płakał, krzyczał, wrzeszczał. „Wybuchał”. Z jakichś nieznanych przyczyn, wbrew orzeczeniom lekarskim, żył jeszcze około trzech lat. Czas ten poświęcił głównie na to, by wyrażać się pełniej, lepiej.

Gdy mamy katar, czy też cierpimy na poważną dolegliwość, szukamy lekarstwa. Jak najskuteczniejszego. Chcemy szybko wrócić do stanu sprzed choroby. Zastanawiając się dlaczego zachorowaliśmy, poruszamy się na ogół po racjonalnym gruncie – tłumaczymy sobie, że zawiało nas jak czekaliśmy na autobus, a ktoś ma raka, bo palił dużo papierosów.

Od pewnego czasu jednak można zauważyć nowy, szerszy sposób myślenia o przyczynach chorób. W kręgach medycznych coraz częściej używa się terminu „psychosomatyka”, który oznacza psychiczne podłoże dolegliwości fizycznych. Podobnie część nurtów psychologicznych zakłada, że nie można rozdzielać psychiki od reszty ciała, i że badając kondycję człowieka, należy zwracać uwagę na obie te sfery. Niektóre z metod idą jeszcze dalej i traktują chorobę jako nauczyciela rozwoju. Tego typu podejście prezentuje psychologia zorientowana na proces. Podstawowym założeniem jest, że dolegliwości ciała nie są jedynie problemami zdrowotnymi, które trzeba rozwiązać. Są one symptomami czyli oznakami, dzięki którym można rozpoznać obecność innych zjawisk, przede wszystkim psychicznych, na mocy łączącej je więzi naturalnej. Inaczej mówiąc, choroby są drogowskazem do zaniedbanych obszarów psychiki, dopominających się o swoje prawa. W tym nowym podejściu właściwe pytanie brzmi – po co przydarza nam się choroba, jaki jest sens tego, co chce się wydarzyć?

Czemu warto myśleć w ten sposób? Jeżeli uda nam się zmienić nastawienie i zamiast zastanawiać się dlaczego tak cierpię, spróbujemy odkryć znaczenie doświadczenia, możemy doznać ulgi, tak jak ktoś, kto przez długi czas szukał rozwiązania i w końcu wpadł na właściwy trop. Dobrze obrazuje to przykład z praktyki Arnolda Mindela, o którym mówiłem na początku. Twórca psychologii zorientowanej na proces zauważył ponadto ciekawą prawidłowość. Symptomy cielesne zawsze występowały w połączeniu ze snami, które miały to samo znaczenie, przesłanie. W omawianej historii mężczyzna chory na raka żołądka śnił o bombie, która lecąc, robiła dużo hałasu. Poproszony o naśladowanie dźwięków ze snu pacjent momentalnie odkrył, że są to identyczne doznania jak wybuchającego guza żołądka. Rozpoznał je jako dźwięki jego własnej zduszonej ekspresji, zblokowanej potrzeby wyrażania siebie. Wzajemne odbijanie się snów i dolegliwości ciała Mindell nazwał „śniącym ciałem”. Jest to ważne odkrycie psychologii zorientowanej na proces i przydatne narzędzie do pracy terapeutycznej.

Znaczenie tego rodzaju zależności nie jest niczym nowym, raczej jest odkrywane na nowo. Na przykład w starożytnych Chinach obowiązkiem lekarza było utrzymywanie pacjenta w zdrowiu, nie dopuszczanie do choroby. Ówcześni medycy zwracali uwagę na wszystkie oznaki zaburzonej harmonii, co było uważane za prawdziwą przyczynę trudności zdrowotnych. Odczucia, wygląd zewnętrzny, a przede wszystkim sny były wyznacznikami stanu zdrowia. Jeżeli na przykład pacjent śnił o ogniu, dla lekarza chińskiego znaczyło to, że w jego organizmie jest za dużo energii Jang i należy przywrócić równowagę poprzez wzmocnienie energii Jin. W starożytnej Grecji również dostrzegano znaczenie snów. W tamtejszych szpitalach, czyli świątyniach Asklepiosa pacjent opowiadał o dolegliwości po czym kładł się spać. Po obudzeniu wyspecjalizowanym kapłanom opowiadał o tym, co mu się śniło. Na podstawie jego relacji określali oni czego chory potrzebuje, aby wrócić do zdrowia

Rozdział duszy i ciała nastąpił za czasów Kartezjusza i trwa do dziś. Jego poglądy stały się przyczyniły się do zapanowania mechanistycznego porządku świata. Istoty żywe postrzegane są w nim na podobieństwo maszyn, złożonych z niezliczonych, precyzyjnie współpracujących ze sobą części. W takim podejściu obowiązuje zasada przyczynowo-skutkowa. Jeżeli boli wątroba, to za dużo piję. A gdy rano skarżę się na silne bóle głowy, to pewnie spałem w niewywietrzonej sypialni. Nie ma tu miejsca na energie, stany psychiczne, wymiar duchowy. Znaczenie ma jedynie materia człowieka. Jednak sami lekarze najlepiej wiedzą, jak wiele przypadków nie da się wytłumaczyć na tym poziomie. I jak często bezradnie rozkładają ręce, gdy nie działają lekarstwa, które powinny działać. Być może z tego powodu pojawia się przyzwolenie na metody znane od tak dawna, na patrzenie na człowieka jako istotę wielowymiarową, zarówno duchową jak i cielesną.

Nie chodzi o to, by odrzucać wiedzę medyczną. W wielu przypadkach jest ona niezbędna i odgrywa nieocenioną rolę w walce o zdrowie. Natomiast z pewnością warto czasem szerzej spojrzeć na siebie, swoje miejsce w świecie, w relacjach, na swoje potrzeby i ograniczenia. W niektórych przypadkach, szczególnie wtedy, gdy trudno znaleźć racjonalną przyczynę choroby, odpowiedź może być tuż obok. Choć trudna do przyjęcia. To dusza boli. Śniące ciało puka z wiadomością. "
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
kinga 
19III2008 11VII2012




Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009
Posty: 2625
Skd: z Polski
Wysany: Pon 15 Lut, 2010   

Jest w tym wiele prawdy, z częścią poglądów się nie zgodzę jednak. (Uwaga moja do tematu, a nie do poszczególnych wypowiedzi=osób :) )

Inną stroną medalu jest popadanie w skrajności: wielu lekarzy "zwala" wszystkie objawy chorobowe właśnie na psychikę, bo nie mogą znaleźć (nie chce im się szukać) medycznego powodu :-|
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
Wysany: Pon 15 Lut, 2010   

kinga napisa/a:
Inną stroną medalu jest popadanie w skrajności: wielu lekarzy "zwala" wszystkie objawy chorobowe właśnie na psychikę, bo nie mogą znaleźć (nie chce im się szukać) medycznego powodu

To niestety swoją drogą racja...grunt to znaleźć złoty środek.
Gdy my pacjenci będziemy trochę wiedzieć o związku ciała z duszą to będzie nam łatwiej zrozumieć wiele spraw i mieć swój własny, mądry osąd :)
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
Alicja 

Gigantus Bioderkus




Status: Endo x 1
Wiek: 57
Doczya: 01 Wrz 2009
Posty: 605
Skd: łódzkie
Wysany: Pon 15 Lut, 2010   

kinga napisa/a:
Inną stroną medalu jest popadanie w skrajności: wielu lekarzy "zwala" wszystkie objawy chorobowe właśnie na psychikę

No właśnie, łatwo popaść w skrajność. Czytam teraz 2 książki: "Potęga podświadomości" i "Moc pozytywnego myślenia". Obie mówią o wielkim wpływie naszego myślenia na życie, zdrowie itd. Ale jak odnieść do tej kwestii problem źle zrobionej operacji? Chyba pozytywne myślenie niewiele tu pomoże, abłędy medyczne niestety się zdarzają. I co wtedy? Można odnieść wrażenie, że za niepowodzienie kuracji odpowiedzialny jest pacjent, bo nie widząc oczekiwanych efektów leczenia, w pewnym momencie przestał myśleć pozytywnie.
_________________
Twoja siła będzie na miarę twoich pragnień.
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 48
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3900
Skd: Lubelskie
Wysany: Pon 15 Lut, 2010   

Myślę, że wtedy takie książki i wiedza z nich wyniesiona mogą pomóc zachować równowagę i przetrwać najtrudniejsze momenty. Mogą pomóc nabrać siły do walki o poprawę zdrowia od nowa....a do tego trzeba mieć wielką siłę, żeby się dźwignąć z rozczarowania operacji !
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
kinga 
19III2008 11VII2012




Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009
Posty: 2625
Skd: z Polski
Wysany: Pon 15 Lut, 2010   

AgaW napisa/a:
Mogą pomóc nabrać siły do walki o poprawę zdrowia od nowa....a do tego trzeba mieć wielką siłę, żeby się dźwignąć z rozczarowania operacji !

Z tym się zgodzę całkowicie :D

Alicja napisa/a:
Można odnieść wrażenie, że za niepowodzienie kuracji odpowiedzialny jest pacjent, bo nie widząc oczekiwanych efektów leczenia, w pewnym momencie przestał myśleć pozytywnie.

Z tym też niestety... znam dużo przypadków, gdzie właśnie wszystko zwala się na podejście pacjenta :-| Najczęściej to właśnie psycholodzy tak twierdzą, mniej lekarze. Ale takich też znam :-| Próbują bawić się w psychologa, ale robią to źle.
Niektórzy psycholodzy myślą, że są lekarzami.... Jakby każdy trzymał się swojej funkcji, to byłoby super :) a najlepiej, gdyby wszyscy razem współpracowali :)
 
     
Wywietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie moesz pisa nowych tematw
Nie moesz odpowiada w tematach
Nie moesz zmienia swoich postw
Nie moesz usuwa swoich postw
Nie moesz gosowa w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
 
   

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template created by Qbs. Template theme based on Unofficial modifications.