Odkąd sięgnę pamięcią już było coś nie tak. Będąc w szkole podstawowej nie mogłam zrobić niektórych ćwiczeń np.(siadu po turecku).I to się tak ciągnęło przez te wszystkie lata aż do momentu gdzie pewnego dnia nie mogłam zupełnie stanąć na nogę.Postanowiłam pójść do ortopedy.Lekarz wysłał mnie na zrobienie zdjęcia.Wynik okazał się szokujący dowiedziałam się że mam takie zwyrodnienie jak u babci siedemdziesięcioletniej.Wówczas miałam 29 lat.Zachodziliśmy w głowę skąd takie zwyrodnienie?ale na dziś dzień nikt nie umie mi konkretnie odpowiedzieć.Od tamtej wizyty mijały lata ja czułam się ruchowo coraz gorzej a szczególnie moje prawe biodro.Oczywiście byłam cały czas pod kontrolą lekarską ale co to dało od czasu do czasu jakieś zabiegi aby przytłumić ból i tabletki.Lekarz ze względu na wiek odwlekał mi tę operacje sama nie wiem dlaczego czytając wasze posty ludzie młodsi ode mnie są dawno po operacjach.Twierdził że to nie jest gwarancja takiej panewki na całe życie i że gdy się ją założy wiekowo później tym lepiej.Co wy na to?A ja męczyłam się coraz gorzej zaczęłam kuleć na prawą nogę,ból stawał się czasami nie do zniesienia promieniował od biodra aż do stopy.Nie mogłam daleko chodzić tylko podjeżdżałam sobie rowerem tam gdzie to możliwe nie spałam po nocach z bólu.Podjęłam decyzję o operacji.Miałam zrobiony rezonans magnetyczny w którym mi wykazało że mam martwicę kości udowej i że moje drugie biodro też już nie jest w najlepszym stanie.Przed operacją zrobiłam konieczne badania tzn.szczepionki WZW,ginekologa,stomatologa.Na samą operację czekałam osiem miesięcy.Była zaplanowana 01.08.13r.Gdy się zbliżał termin bałam się przeokropnie szkoda tylko że nie przyszło mi do głowy poszukać waszego forum wtedy bym była bardziej uświadomiona i pocieszona.Lekarz kazał mi zgłosić się do szpitala na dwa dni przed operacją aby dokonać ostatnich przygotowań.Stawiłam się 30 lipca.Po zrobieniu szczegółowych badań okazało się że mam za wąskie biodra i nie mają takiej protezy dla mnie nastał czas oczekiwania i mojej nerwówki.Za dwa dni już była proteza i po niedzieli we wtorek miała być operacja.Nastawiłam się na nią psychicznie i fizycznie.Kochani nie uwierzycie ale znowu się nie odbyła uwierzcie mi że ten mój lekarz nie wiedział biedny jak ma mi to przekazać aż mi go było szkoda.Otóż w niedzielę zdarzył się tragiczny wypadek w którym to udział brały dzieci i dla ratowania życia zabrano ze szpitala krew która była przeznaczona dla mnie.Oczywiście nie żałuję tego bo życie ludzkie jest najważniejsze.Ze względu że mam rzadką grupę krwi 0Rh- to nie było dla mnie. I znowu siedziałam bezczynnie w szpitalu.Dla zabicia czasu chodziłam od sali do sali i pomagałam innym nawet pielęgniarki mówiły że przydał by im się ktoś taki do pomocy.Muszę się przyznać nie chwaląc się że nie obce mi było podłożyć basen albo pomóc w inny sposób.Przeszło tydzień czekałam na operację już minął strach chciałam tylko żeby to w końcu się odbyło.Doczekałam się operacja się odbyła 08.08.13r.trwała cztery godziny.Miałam znieczulenie tak zwane pajęczynowe(zastrzyk w kręgosłup). Gdy zaczęło mnie puszczać znieczulenie to zaczęło mnie trząść zimno i rozpoczął się ból.Widziałam kroplówki z krwią i nalepki na nich że były z Częstochowy.Potem środki przeciwbólowe.Wieczorem strasznie mnie nie puszczał ból na szczęście przyszła na salę pani anestezjolog ta która była przy operacji poznała mnie i kazała zmierzyć mi ciśnienie było podwyższone poskarżyłam się że mnie bardzo boli i wtedy zawołała lekarza dyżurnego i coś mu powiedziała nie wiem co ale dostałam jakiś zastrzyk i obudziłam się nad ranem.Po wielkim bólu zostało tylko wspomnienie oczywiście bolało ale nie w porównaniu do poprzedniego wieczora.Kochana pani doktor ulżyła mi w cierpieniu.Widocznie można jak się chce a nie mordować człowieka.Potem już było tylko z górki noga goiła się dobrze przestałam już na oddziale brać środki przeciwbólowe.Przyszedł pan rehabilitant i postawił mnie do pionu.Czułam się tak dobrze i silnie że ku zaskoczeniu wszystkich i samej siebie pierwszego dnia gdy miałam tylko stanąć pomaszerowałam chodzikiem przez całą salę .Z każdym dniem było coraz lepiej.Mąż mi przywiózł kule i nauczyłam się chodzić.Już potem sama wstawałam z łóżka i chodziłam do łazienki.Potem tylko nauka po schodach i do domu.Szwy miałam ściągnięte już w swojej przychodni.Po 10 latach od pierwszej wizyty u ortopedy w wieku39lat przeszłam swoją pierwszą operację.Co do drugiej to tylko kwestja czasu ale na razie o niej nie myślę.W karcie informacyjnej mam napisano tak:zmiany zwyrodnieniowe stawów biodrowych(KOKSARTROZA),pierwotna,obustronna.Pkd-założenie protezy bez cementowego stawu biodrowego(panewka,wkładka polietylenowa z kołnierzem,głowa metalowa,trzpień)Oba elementy mocowane bez cementowo.Całkowita pierwotna rekonstrukcja stawu biodrowego.Jeszcze w szpitalu dostałam na moją prośbę bo się dowiedziałam że tak można skierowanie na rehabilitację do sanatorium poszpitalnego ale lekarz zaznaczył w nim że mogę pojechać po upływie trzech miesięcy od operacji.Wtedy myślałam że to normalne ale teraz mam wątpliwości.Po zdjęciu szwów i kontrolnym zdjęciu rtg lekarz mnie powiadomił że podczas nabijania panewki doszło do złamania trzonu kości udowej zw części bliższej bez przemieszczeń.Zdziwiło mnie to bardzo bo ani w szpitalu mi nie powiedziano ani w karcie informacyjnej nie ma nic na ten temat.Przyszło mi wezwanie do sanatorium miałam termin na 13-stego listopada do Iwonicza-Zdrój.Lekarz powiedział że za wcześnie na pełną rehabilitację i zadzwonił przy mnie do funduszu co ma zrobić aby przesunąć termin na stycznia tego roku .podobno mu powiedzieli że ma napisać przyczynę przesunięcia terminu i kazał mi od siebie jeszcze napisać prośbę aby mnie na ten styczeń zakwalifikowano .Wysłałam poleconym.W sumie pasowało mi na stycznia bo u nas ferie w drugiej połowie to pomyślałam sobie że mąż będzie miał z głowy szkołę bodaj częściowo.No i czekałam na odpowiedź.Przyszła na początku grudnia.To co napisali trochę mnie zaniepokoiło a mianowicie to ąże zostałam przekwalifikowana na reumatologię i żebym czekała w kolejce na powiadomienie.Powiedziałam o tym lekarzowi a on do mnie żebym się nie martwiła i czekała bo z pewnością przyjdzie niebawem na termin który była prośba.Pod koniec grudnia po kolejnym zdjęciu kość mi się pięknie zrosła że nie ma śladu po złamaniu.Lekarz stwierdził że jestem w pełni gotowa na rehabilitację a skierowania nie ma. Jest już styczeń i nic.Postanowiłam sama zadzwonić do funduszu i się dowiedzieć.Pani mi powiedziała że ich lekarz orzecznik po zbadaniu mojej sprawy i zaświadczenia przedłożonego przez mojego lekarza przekwalifikował mnie na reumatologię i jestem na liście oczekujących i pojadę za 16 miesięcy już do normalnego sanatorium.Zamurowało mnie.Pytałam co mogę zrobić aby to przyspieszyć ale powiedziano mi że nic nie mogę. Pani powiedziała żebym podziękowała panu doktorowi za to.Jeszcze u niego nie byłam mam wizytę 8-mego lutego zobaczę co on na to .Tak oto kochani w obecnej chwili zostałam bez jakiejkolwiek rehabilitacji.Sama nie wiem co mam robić.Oczywiście robię sama w domu ćwiczenia tak jak umiem a le to z pewnością za mało.Tak oto mniej więcej wygląda moja historia ale jestem pozytywnie nastawiona do świata i ludzi i mam nadzieję ze będzie dobrze.Piszcie do mnie jestem otwarta na wszystko.Pozdrawiam. NECIA.
Odkąd sięgnę pamięcią już było coś nie tak. Będąc w szkole podstawowej nie mogłam zrobić niektórych ćwiczeń np.(siadu po turecku).
Jakbym czytała o sobie.
Necia napisa/a:
Wynik okazał się szokujący dowiedziałam się że mam takie zwyrodnienie jak u babci siedemdziesięcioletniej.Wówczas miałam 29 lat.Zachodziliśmy w głowę skąd takie zwyrodnienie?ale na dziś dzień nikt nie umie mi konkretnie odpowiedzieć.
Może jakbyś zgłosiła się wcześniej do lekarza i wraz z badaniami kontrolnymi widzieliby zmiany, ktoś umiałby na to odpowiedzieć?
Mi powiedzieli że to tak po prostu, samo z siebie. Niedokrwienie stawu biodrowego.
Necia napisa/a:
Lekarz ze względu na wiek odwlekał mi tę operacje sama nie wiem dlaczego czytając wasze posty ludzie młodsi ode mnie są dawno po operacjach.
Ze względu na wiek? Oj mogłabym się z nim pokłócić
Ja nie czekałam aż bół mnie rozłoży, lekarze tez nie widzieli sensu aby czekać. Nie wiem czy ubiorę to dobrze w słowa, ale : im mniejsze zmiany zwyrodnieniowe tym mniej inwazyjny zabieg...
Necia napisa/a:
Tak oto kochani w obecnej chwili zostałam bez jakiejkolwiek rehabilitacji.Sama nie wiem co mam robić.
A tak po prostu prywatna wizyta u fizjoterapeuty? Na pewno wiedziałby co robić...
_________________ There is no elevator to success,
you have to take the stairs.
Lekarz rodzinny moze dac skierowanie na rehabilitacje jak i najblizszy chirurg ortopeda myśle ze nie beędzie z tym problemów umnie nie było.Zycze duzo zdrowia i wiary w siebie będzie dobrze.....
_________________ " nie smuć się nie warto ciesz się życiem i kazdą jego chwilą".....» Wieloodłamowo złamana miednica, lewa kończyna krótsza o 4 cm
Lekarz rodzinny moze dac skierowanie na rehabilitacje jak i najblizszy chirurg ortopeda myśle ze nie beędzie z tym problemów umnie nie było.Zycze duzo zdrowia i wiary w siebie będzie dobrze.....
Albo w ten sposób.
Wybacz Neciu, nie wiem jak to kontretnie działa w Polsce.
Ale miałam na myśli że w ogóle dobrze by było porozmawiać z rehabilitantem
_________________ There is no elevator to success,
you have to take the stairs.
Kochani nie dowiary mojej pani doktor( ogólnej) udało się załatwić sanatorium poszpitalne to o którym pisałam że mi przepadło jadę 9- tego marca do Iwonicza Zdroju .Szpital ( Exelcior) czy ktoś z Was tam może był? Będę wdzięczna o kontakt bo mam wiele pytań w głowie a mianowicie jak tam dojechać. Wiem że można autobusem z Lublina a potem co dalej przecież autobus nie podjeżdża pod szpital