Każdy to wie decydując się na zwierzę, ale lata posiadania zwierzaka, przyjaźni z nim, opieki rodzą więzi przywiązania i
większość ludzi cierpi na swój własny sposób przez jakiś czas gdy zwierzę umrze. Kto kochał swojego zwierzaka i jest uczuciowy to taka sytuacja jest dla niego dużym przeżyciem z którym trzeba się pogodzić.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Mijko, bardzo, bardzo mi przykro...bardzo Ci współczuję
Mogę tylko domyślać się jak się czujesz, trzymaj się...bardzo mocno Cię ściskam !
AgaW, dziękuję
To był nie tylko kot, to był kot-domownik (kotka), ona zawsze witała nas w drzwiach i wskakiwała na szafeczkę, radośnie miałkając wyciągała łapkę na przywitanie i prośbę o głaski.
Miała 12 lat u nas była ponad 10 lat.
Cyryl napisa/a:
większość zwierząt ma krótszy żywot od ludzi i z tym trzeba się pogodzić na samym początku.
Nie tak boli to, że odeszła ale to, jak odeszła.
Lekarka weterynarii pomimo widocznych już symptomów śmierci, nie wyraziła zgody na uśpienie/eutanazję i podejmowała dalsze leczenie, już całkowicie niepotrzebne
Kotka umierała na moich oczach, okropny był to widok - straszny piruetalny "taniec śmierci"
_________________ Z zamartwianiem się lepiej poczekać. Może okazać się, że wcale nie jest potrzebne.
kiedyś do fundacji TARA przywieziono konia o nazwie Orano, wielki, piękny, kary, ale był na środkach przeciwbólowych oddany bo właścicielowi nie chciało się wyłożyć kasy na leczenie i mimo dobrego wyglądu zewnętrznego był, jak się okazało w fatalnym stanie.
bardzo szybko stan jego się pogarszał. w końcu znalazł się w osobnym boksie i coraz częściej się pokładał.
za którymś razem nie mógł się podnieść, więc trzeba było mu masować nogi, w pozycji leżącej po dłuższym czasie nogi konia mają gorsze ukrwienie.
aby go podnieść zbudowaliśmy konstrukcję z belek, opasaliśmy i wyciągarką próbowaliśmy go podnieść w jakieś 8 osób.
zwierzę walczyło rozpaczliwie i za którąś próbą po prostu nie wytrzymał i padł.
tragicznie wygląda śmierć zwierzęcia.
ale życie idzie dalej. w fundacji jest ponad 100 koni i jeszcze trochę innych zwierzaków, o które trzeba dbać.
Kotka umierała na moich oczach, okropny był to widok - straszny piruetalny "taniec śmierci"
To musiało być straszne, kot którego się traktuje jako kosmatego członka rodziny umierający w taki sposób, całkiem jak ludzie powoli umierający na raka.
Cóż, o niektórych podejściach weterynarzy długo by pisać
Życie czasem jest okrutne że przynosi takie doświadczenie obserwacji powolnej śmierci, najważniejsze jest to że Ty opiekowałaś się zwierzakiem najlepiej jak umiałaś do końca, napewno kotce było u Ciebie bardzo dobrze i na zawsze pozostanie w Twojej pamięci. Jakby nie było i my po troszku odchodzimy z każdym dniem...
Trzymaj się Mijko, kto wie-może nawet za jakiś czas nawet zechcesz zaopiekować się jakimś zwierzakiem-nie żeby kotkę zastąpić ale dla niego samego
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 1
Wiek: 47 Doczya: 31 Gru 2011 Posty: 643 Skd: okolice Nowego Sącza
Wysany: Pi 02 Sie, 2013
Mijka, współczuję Ci bardzo. Bardzo Kocham zwierzęta.
Miałam dwa psy, niestety obu już nie ma.
Rak - ta sam przyczyna śmierci u obu. Suczce po operacji udało się jeszcze przeżyć 3 lata, ale nastąpił przerzut. Tak samo było z drugim psem, ale on po operacji żył tylko 2 miesiące.
Bardzo to przeżyłam, cała nasza rodzinka również.
Podejście weterynarza karygodne. Jak można mieć taką znieczulicę.
Trzymaj się Kochana.
Piękne zdjęcia.
Ale cudne są Twoje psy ! , szczególnie Ajana przypadła mi do serca
Nigdy nie jeździłam psim zaprzęgiem ale chciałabym kiedyś to zrobić-podobno niesamowite uczucie nie do porównania z niczym, jazda konna to coś innego.
Napewno odzyskasz sprawność - już takie pieski dopilnują abyś nie traciła motywacji.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Dzięki Trzymam Cię za słowo, jeśli będę w Twoich stronach to przypomnę się (szkoda że tak deleko mieszkam).
Tymczasem pogłaskaj ode mnie swoich psich przyjaciół, Ajanę szczegółnie
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo + Inne operacje
Wiek: 37 Doczya: 22 Sie 2013 Posty: 45 Skd: Śląsk
Wysany: Nie 08 Wrz, 2013
Nie, ja startuję w klasie 4 psiej, a w Jakuszycach na Border Rush najmniejsza klasa saniowa to 6 psów. 2 lata temu moja Nukka startowała z moim kolegą w klasie sprint 6 psów.
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2626 Skd: z Polski
Wysany: Nie 08 Wrz, 2013
camayana napisa/a:
Nie, ja startuję w klasie 4 psiej, a w Jakuszycach na Border Rush najmniejsza klasa saniowa to 6 psów. 2 lata temu moja Nukka startowała z moim kolegą w klasie sprint 6 psów.
aaa tego nie wiedziałam
szkoda, bo bym wpadła i pooglądała Ciebie i pieski
Status: Endo + Inne operacje
Wiek: 37 Doczya: 22 Sie 2013 Posty: 45 Skd: Śląsk
Wysany: Nie 08 Wrz, 2013
może kiedyś podniosę poprzeczkę i odważę się startować z 6.... ale na razie muszę się nauczyć na nowo chodzić ostatnie miesiące przed operacją to już lepiej stałam na saniach niż chodziłam