Więc wolę poświęcić już swoje zdrowie żeby być sobą a nie kimś innym.
Jak będziesz miał endo wszczepiane po raz enty zmienisz zdanie, choć tego nikomu nie życzę, a tym bardziej Tobie Tomaszu Ja nie mówię żeby nie "żyć" ale rozsądek też należy zachować.
Miałeś marzenie skoczyć na bandżi to powiem Ci że niestety już nigdy nie skoczysz. To jest zdrowy rozsądek.
Oj właśnie w tym jest problem, jeśli pojechałbym na woodstock to słysząc muzykę na pewno bym się rzucił w pogo, jest to całkowicie nieuniknione. Tak samo inne koncerty, nie dałbym rady usiedzieć, więc akurat w moim przypadku nie ma dużej ilości alternatyw.
Edit: Oj gdybym miał zdrowy rozsądek to bym nigdy się nie połamał. Niestety ale taki mam charakter i już.
_________________ "Wszyscy śmiejecie się ze mnie bo jestem inny, a ja się z was śmieję bo wszyscy jesteście tacy sami." Jonathan Davis
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2626 Skd: z Polski
Wysany: Pon 01 Mar, 2010
Tomash napisa/a:
kinga napisa/a:
trzeba czasem zmienić priorytety i żyć dalej; nie siedzieć w domu, smętnieć, tylko używać życia z rozumem
Gdybym zmienił swoje priorytety nie byłbym już sobą, znam swój charakter i wiem o tym. Więc wolę poświęcić już swoje zdrowie żeby być sobą a nie kimś innym.
Priorytety a charakter można rozgraniczyć Tomashu
Priorytet, to coś ważnego, nie koniecznie najważniejszego. Mam endo i zakaz uprawiania biegów przełajowych, które swego czasu były całym moim życiem. Ilekroć jestem w lesie, w parku, czy na łące mam ochotę się 'puścić' w długą; ilekroć czuję zapach jesieni, wiosny, lata-przyrody to przychodzą wspomnienia piękne, które chwilami sprawiają ból...mimo swej wspaniałości......jedyną myślą jest wtedy: CHCĘ BIEGAĆ
ale zdrowy rozsądek wygrywa i całe szczęście. Można mieć pewne zamienniki. Nie mogę biegać, ale mogę jeździć na rowerze, na rolkach. Narty biegowe też dozwolone. Mogę tańczyć, pływać. Góry niby mam zakazane....ale idę tam wybierając odpowiednie szlaki oraz patrzę gdzie stawiam nogę i jak
Nie musisz rezygnować z bycia sobą, ze swojego charakteru. Trzeba używać rozumu, troszkę pomyśleć o przyszłości i o ludziach, którzy Ciebie kochają; bo krzywdząc siebie krzywdzisz również ich.
Pogo masz zakazane? Ja tam laik jestem, ale nie widzę w tym nic złego
Status: Endo x 1
Wiek: 52 Doczya: 01 Lip 2009 Posty: 677 Skd: Kraków
Wysany: Pon 01 Mar, 2010
Co do sprawy rezygnacji i charakteru.. hahaha to wszystko kwestia bólu - on szybko i skutecznie ustawia człowieka do pionu, bez wzgledu na charakter ja tez jestem uparta i niechetna do rezygnowania z marzen ale czasem trzeba spuscic z tonu, zeby osiagnac cos innego.. Po 11 operacjach wiem juz napewno, ze łyzwiarka nie bede (choc nie ukrywam, ze chcialam) ale cwicze jak glupia rezygnujac z innych fajnych rzeczy, zeby wrocic na narty..
_________________ - Kapitanie! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie. To znaczy, że możemy atakować we wszystkich kierunkach!
W każdym razie ja jestem upartym człowiekiem i to tak naprawdę naprawdę upartym, jak coś sobie ubzduram to może mnie boleć, a i tak to zrobię. To jest ten element charakteru który przeczy mojemu rozsądkowi. Dodam jeszcze że nie ma raczej alternatywy dla pogo, naprawdę. Nie da się tego zastąpić ani normalnym tańcem, ani rowerem, ani rolkami ani niczym. Takie mam dziwne uczucie że moje endo skończy żywot właśnie w pogo
_________________ "Wszyscy śmiejecie się ze mnie bo jestem inny, a ja się z was śmieję bo wszyscy jesteście tacy sami." Jonathan Davis
To jest ten element charakteru który przeczy mojemu rozsądkowi.
A moim zdaniem, jesteś bardzo rozsądny, to można wyczytać między wierszami Twoich postów.
duska napisa/a:
Co do sprawy rezygnacji i charakteru.. hahaha to wszystko kwestia bólu - on szybko i skutecznie ustawia człowieka do pionu, bez wzgledu na charakter
Ja bym tu jeszcze strach dodała. Strach też może też człowieka do pionu ustawić. Ponoć tylko głupcy się niczego nie boją, bo nie mają wyobraźni. Mnie przynajmniej ból ze strachem sprowadziły na ziemię. I tak czeka mnie mega replantacja kości do miednicy i kolejna rewizja endo.
_________________ Twoja siła będzie na miarę twoich pragnień.
Dopiero teraz przeczytałam ten temat -wcześniej bardziej skupiałam się na "kondycji psychicznej".
Temat bardzo ciekawy, co zmian do wydaje mi się,że większość ludzi się zmienia i nie tylko pod wpływem choroby.
My akurat zmieniamy się pod wpływem naszych dolegliwości związanych z bioderkami choć na pewno nie wszystkie te zmiany nas cieszą, ale cóż-takie życie.
Nigdy nie chciałam skoczyć na bungee,więc nic nie tracę ale np. moje kochane szpilki zostają w szafie już tylko na pamiątkę
Poza tym nauczyłam się rozmawiać z innymi o moich problemach- kiedyś częściej to ja byłam powierniczką i pocieszycielką. Powoli uczę się prosić o pomoc- kiedyś przychodziło mi to z wielkim trudem i w sytuacjach naprawdę skrajnych. Pewnie takich przykładów można by wypisywać mnóstwo,ale myślę,że najważniejsze to zaakceptować siebie i podchodzić do tego wszystkiego z rozsądkiem.
Pozdrawiam wszystkie nasze kochane Bioderka
_________________ Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
jak coś sobie ubzduram to może mnie boleć, a i tak to zrobię.
Tak jest i na to nie ma rady, wiem po sobie że żaden ból nie jest mnie w stanie powstrzymać przed zrobieniem czegoś co wiem napewno że może mi zaszkodzić...może to słowo jest fascynujące, zawsze jest opcja że nie musi
Ja zawsze jestem pewny że nic mi nie będzie... bywa różnie, ale gdybym nie próbował nie był bym teraz tu gdzie jestem
Teraz mogę już po jakimś czasie zweryfikować jak to działa w praktyce.
Nadal się nie przejmuje, żyje jak normalny zdrowy człowiek, pisząc to wtedy pisałem pod wpływem sporych emocji, negatywnych w sumie. Nadal jestem uparty i nawet jak mnie boli to zaciskam żeby i idę dalej. Dowód?
Status: Osteo. Ganza + Endo
Wiek: 51 Doczya: 17 Mar 2011 Posty: 22 Skd: Warszawa
Wysany: Pi 18 Mar, 2011
Przeczytałam ten wątek i jest w nim dużo racji. Aczkolwiek chyba nigdy nie myślałam o sobie jako o osobie przewlekle chorej i dalej trudno mi tak na siebie patrzeć. Co prawda problemy z biodrami ujawnily sie ( i były zdjagnozowane) 15 lat temu żyłam sobie w miare normalnie ograniczajac się w róznych aspektach (np. ograniczając chodzenie). Kuleję, kiwam się, boli (przez lata z róznym nasilenie i w róznych miejscach -ale chyba nigdy nie było tak naprawdę źle, nigdy nie brałam leków przciwbolowych). Tak myślę, że ograniczyłam jedynie nadmierne chodzenie i nie tańczę zbyt często choć zawsze to lubiłam).
Ale w miare możliwości jeżdzę i zwiedzam (choć bywa okupione to bólem); urodziłam 2 dzieci, skończyłam dwa kierunki studiów i wiele kursów doszkalających. Z drugiej strony mam świadomość nerwowości i dolków które pjawiały się w związku z chorobą.
Kiedy nadchodzi taki moment gdy czlowiek mówi sobie - jestem przwelekle chora ? I czy to coś zmieniło w Waszym życiu (takie przyznanie się do tej choroby) ? Mi cały czas wydaje się, ze jeszcze nie jest tak źle.
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2626 Skd: z Polski
Wysany: Pi 18 Mar, 2011
makono napisa/a:
Kiedy nadchodzi taki moment gdy czlowiek mówi sobie - jestem przwelekle chora ?
a czy musi taki moment nadejść?
nie wystarczy stwierdzenie: "mam chore (w tym przypadku) biodra; muszę je wyleczyć; stało się; pewnych rzeczy nie zmienię. Żyję nadal"
często nazywanie się osobami niepełnosprawnymi bądź przewlekle chorymi wykracza poza obszar fizyczny; ludzie kodują sobie te nazwy i w umysłach stają się niepełnosprawni...a to nie pozwala im normalnie żyć i funkcjonować. Ogranicza ich, a tak w rzeczywistości mogliby robić dużo rzeczy.
makono napisa/a:
I czy to coś zmieniło w Waszym życiu (takie przyznanie się do tej choroby
przyznanie się przed sobą, obcymi, czy w sensie ZAAKCEPTOWANIE?