Status: Endo x 1
Wiek: 50 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Wto 12 Lip, 2011
Dzisiaj, tak dla odmiany, nie o bioderku, ale muszę się "pochwalić"....tylko nie wiem czym, może głupotą
Wczoraj skaleczyłam się w palec.....jak to tysiące kobiet codziennie- przy okazji krojenia mięsa nożem. Nic to, skaleczyłam się, przemyłam ranę wodą, założyłam jałowy gazik, a jak przestało krwawić, posmarowałam okolice rany wodą utlenioną i posypałam dermacolem (takim proszeczkiem, który niby strupa ma szybko zrobić. I...... nie zdjęłam pierścionka z tego palca!! Dzień minął, ja o skaleczeniu praktycznie zapomniałam już, bo kto by się byle draśnięciem przejmował. Poszłam spać. W nocy obudziło mnie wrażenie, że ktos mi rękę do gara z wrzątkiem wepchnął Koniec spania; do rana przesiedziałam z ręką w górze, obłożoną dobrami z zamrażarki Tylko "dobra" wymieniałam co jakiś czas (teraz musze z nich jakiś obiad ugotować ). Rano palec jak bania, a do tego fioletowy, bo pierścionek już nie miał jak obrzęku przepuścić. Ja z gorączką. Jedyna myśl w głowie, to chirurg, który obetnie tego palca, bo do wrażenia łapy we wrzątku doszło jeszcze wrażenie wbijania miliona igiełek. Bliżej, niż do chirurga miałam do złotnika- pierwszy się nie podjął, bo pomiędzy pierścionkiem, a palcem nie było już miejsca, by włożyć urządzonko do przecinania złota. Odesłał do drugiego....drugi miał większy wachlarz urządzonek i po kilkunastu minutach pierścionka nie było. Krew pociekła porządnie, ale uczucie pozbycia się pierścionka- bezcenne
Na ta chwilę mam antybiotyk, palec jak balon, i nauczkę (od lekarza), że płytkich ran nie smaruje się żadnymi antyseptykami, a jedynie! przykrywa gazikiem jałowym chroniącym przed zakażeniem wtórnym, i od złotnika, że każde! większe uderzenie w palec z pierścionkiem (nie wspominając już o ranie, czy użądleniu) w pierwszej kolejności powinno wiązać się ze zdjęciem pierścionka.
Taka niby głupotka, ale postanowiłam o niej napisać, bo może narobić duzych problemów (los mój i palca będzie znany za kilka dni ).
Libra, jak czytałam Twoją opowieść to mi się rogal pojawił na twarzy, choć Tobie pewnie nie było do śmiechu. Jednak myślę że nie głupota, a zwykłe bagatelizowanie błahych spraw tu miało miejsce. Dobrze, że wszystko się zakończyło się pozytywnym finałem.
Bardzo dobrze, że to opisałaś
Status: Endo x 1
Wiek: 50 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Wto 12 Lip, 2011
Iwonka....teraz, to i ja zaczynam mieć rogala i traktuje to w ramach dnia z życia blondynki z dowcipów
Palec zmienia objętość in minus, przykurcz troszkę mniejszy. Kolor niepokoi (lekki fiolet wciąż), ale to w sumie dopiero początek antybiotyku, a i z niewoli wyszedł ledwie parę godzin temu
Napisałam, bo.....to niby taka pierdoła. Ja sama byłam dzisiejszej nocy przekonana, że zawartość zamrażalnika pozwoli mi rano pierścionek zdjąć i po kłopocie. Jakos mi było wstyd z czymś takim iśc do lekarza. Ranek skutecznie pozbawił mnie wstydu I nie było mi wtedy do smiechu faktycznie.
Wiesz, ta Twoja sytacja to przestroga i takie przepomnienie że z czegoś tak niby błahego może wyjśc duży problem Fajnie że wszystko już się normuje i przygoda dobrze się kończy
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 1
Wiek: 50 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Sro 20 Lip, 2011
Jak nie urok, to przemarsz wojska . Chyba powoli zaczne się bać chodzić spać...
Z palcem już ok. Jest cos nowego, dla mnie ważniejszego.....może ktoś kiedyś z tym się spotkał i wie, co to może być....
Wczoraj połozyłam się spać normalnie. W ciągu dnia nic takiego nie robiłam....
W nocy przebudziłam się, by wypuścić kota z domu i....nie mogłam ruszyć nogą
Kolano spuchnięte bardzo, znacznie ogranicza ruchomość. Kolano nogi "zdrowej", czyli tej przed endo.
Ja nawet bym to rozumiała, gdyby wcześniej dawało sygnały jakieś, ale tu z "głupia frant" spuchło bardzo. Zero bólu przy tym, tylko takie uczucie rozpierania od środka. Jak kręce się po domu, to obrzęk maleje, ale jak tylko zalegnę gdzieś w łóżku, to czuję to rozpychanie od środka i rośnie "wielbłąd".
Macie może jakieś wytłumaczenie tego? Może ktoś miał podobnie...
Mam nadzieję, że samo przyszło i samo pójdzie, ale nawet, gdyby nie, to mój lekarz jest dopiero w poniedziałek....
Zszokowało mnie troszkę to Twoje kolano. Porozmawiaj z fizjoterapeutą na ten temat. Może ćwiczyłaś i przedobrzyłaś? Ja tak miałam i bolało mnie trochę kolano
Status: Endo x 1
Wiek: 50 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Czw 21 Lip, 2011
Iwonka....w tym rzecz-ja ostatnio wcale nie ćwiczę-nic....niestety okolicznoci rodzinne mi nie pozwalają. Nawet w domu, bo najzwyczajniej w świecie nie mam już ani chęci, ani siły. Nie będę tu tłumaczyć, ale nawet wizyta u lekarza, to dla mnie logistyka nie z tej ziemi. Wolniejsze mam tylko weekendy, a wtedy nikt nie przyjmuje
Najadłam się niesterydowych przeciwzapalnych....juz tak nie rozpiera, ale obrzęk duży. Jak nie przejdzie do poniedziałku, to idę, ale nawet jakby przeszło, to chciałabym, bo przecież to nie wzięło się z niczego. Problem-kasa. Ja moge chodzić tylko prywatnie, bo mój lekarz państwowo nie przyjmuje. W związku z tym, wszystko, co mi zaleci, mam płatne Pewnie będzie usg, rtg itp....
To raczej normalne że przy braku rehabilitacji, jakby następstwem jest to że kolano siada! Jak przesadzisz też tak może być, ale z reguły rehabilitanci sobie z takimi rzeczami radzą.
Status: Endo x 1
Wiek: 50 Doczya: 13 Pa 2009 Posty: 210
Wysany: Sro 17 Sie, 2011
Alicja napisa/a:
jak się zakończyła Twoja historia z kolanem?
Chyba sie nie zakończyła
Podobny epizod powtórzył mi się jeszcze dwa razy; zero bólu, tylko w pewnym momencie (bez żadnej przyczyny) uczucie rozpierania w kolanie i obrzęk....duży, taki, że zgięcie w kolanie jest na poziomie 10-20 st.
Tak samo, jak przychodzi, tak i odchodzi-niespodziewanie, bez względu na to, co w danej chwili robię.