Zaraz Ci wyskoczy z tekstem jeden/na mądrala z drugim/ą że jak tak, to masz sobie sam płacić za endoprotezę
Zdaje się że to miał być przytyk do mnie, bo tak komuś napisałam mniej więcej rok temu. I tu spotka Ciebie niemiła niespodzianka, bo tak nie powiem. W przeciwieństwie do poprzedniej sytuacji, obaj panowie dochodzą do sprawności mając świadomość swojego ciała, przed operacją byli w dobrej kondycji fizycznej i przebieg rekonwalescencji bardziej przypomina rehabilitację sportowca po kontuzji od powrotu przeciętnego Kowalskiego do sprawności po trudnej operacji. I co więcej, wracają do tego rodzaju aktywności, która była normą jeszcze kilka tygodni przed operacją. Dostrzegasz różnicę pomiędzy tamtym i tymi przypadkami?
Status: Endo x 1
Wiek: 47 Doczy: 03 Kwi 2013 Posty: 141 Skd: z tamtąd
Wysany: Wto 05 Gru, 2017
Dostrzegam. Ale widzę że nie rozumiesz sensu "przytyku" jak go nazwałaś, po którym za każdym razem rozpętuję się na forum gównoburza towarzystwa wzajemnej adoracji.
Ale widzę że nie rozumiesz sensu "przytyku" jak go nazwałaś, po którym za każdym razem rozpętuję się na forum gównoburza towarzystwa wzajemnej adoracji.
Faktycznie nie rozumiem, bo z mojej strony tamtem wpis dotyczył bardzo konkretnej sytuacji. Zasadniczo na tym forum dostrzegam dwa towarzystwa wzajemnej adoracji, które podczas wymiany poglądów nie znajdują punktów stycznych. Jeżeli mogę powiedzieć coś jako osoba niezrzeszona - z dużym uznaniem czytam wpisy osób, który nadzwyczaj szybko powróciły do pełnej sprawności. Tak jak napisałam w poprzednim poście, zdaję sobie sprawę, że są to osoby wyjątkowo sprawne, znające swoje możliwości i wbrew pozorom nie ryzykujące nadmiernie (m.in. organizm przyzwyczajony do wysiłku szybciej się regeneruje). Tylko czy wszyscy zdajemy sobie sprawę, że są to osoby ponadprzeciętne? Jako ogół jesteśmy "zapuszczeni" (w sensie ruchowym czyli jedyny kontakt ze sportem mamy przez tv), ale jednocześnie bezrefleksyjnie ambitni (on to zrobił, to ja nie dam rady?), więc ostrzeżenia dla tych przeciętniaków, żeby dopytać o coś rehabilitanta/ortopedy, pochodzić dłużej o kulach, itp. też mają sens.
I ja coś powiem jako człowiek który kocha sport teraz strzeliło 39 lat w 2014 prawe endo w 2015 lewe endo .Całe życie sport trochę zawodowo nawet zus kila miesięcy po drugim endo stwierdził ze jestem zdrowy jak ryba . To tak sie sprężyłem że doszedłem do super formy na fitnesie i ludzie mnie się pytali jak ja to robię o endo n ie widzieli ,zaczełem w zawodach Nordic Wolking startować też z sukcesami .Mam problem od roku zlewa nogą coś nie tam nikt nie wie o co chodzi lekarze odsyłają jeden od drugiego a brak diagnozy przeszkadza w uprawianiu sportu ale daje dalej i nie zawieszam nic na kołku .Jak ktoś chcę pogadać zobaczyć co robię to na fejsie może zobaczaczyć jak żyje tylko proszę o kontakt .Fizycznie tez pracuje jak motorek
Każde forum wspólcześnie żrzera choroba, przez którą fora umierają. Ta choroba to forumowicze (część) i ich destrukcyjne dla forum przekonanie o misji którą za wszelką cenę muszą wypełnić.
Leniuch, kejpi77, Cyryl, bebe14 (kogo pominąłem to przepraszam) szacunek. Czytając takie historie jestem pelen uznania. Więcej takich osób powinno opisywać takie historie.
Czerpię z nich/z Was motywację i nadzieję że znalazłszy sie w przysłowiowej ciemnej dupie nie muszę rezygnować z tego co towarzyszylo mi przez większość życia, że nie zamknąłem sie w domu ze swoimi frustracjami i problemami. Wręcz przeciwnie - z większą determinacją pokazuje środkowy palec złośliwemu losowi.
To światelka nadziei dla mnie i wielu aktywnych sportowo osób przed operacją.
Wszyscy jesteśmy dorośli. Jak coś spieprzymy to nikt inny tylko my poniesiemy konsekwencje.
Grożenie paluchem i marszenie brwi jak jakiś mentor dorosłemu facetowi, który z tego co pisze nie jest kamikadze, jest świadomy zagrożeń, korzysta z pomocy i wsparcia, którego przypadku, stanu kompletnie sie nie zna to moim zdaniem lekkie przegięcie.
Takie typowe sztampowe podejscie zarośniętej mchem ekipy. Sorry jak ktoś poczuł sie urażony. Ludzie są różni, medycyna, technika ewoluują, są nowe materialy, rozwiązania, metody (zwłaszcza dostępne w medycynie tzw "prywatnej") no i najważniejsze czlowiek to nie klocek drewna, który dla określonego gatunku reaguje na obróbkę zawsze w sposób podobny.
Wskazówki są cenne i za nie wielkie podziękowania ale dajcie ludziom próbować a jak się nie uda popełniać błędy, które niestety często są nieodłącznym elementem życia ludzi odważnych (ale nie głupich)
Malo piszę ale czytam i wierzę, że te kilka kontrowersyjnych dla większości (dla mnie to że leniuch pierwszego dnia staje bez kul to szok, ale nie dlatego że to zrobił ale że mógł to zrobić) przypadków to ludzie odważni ale rozważni, których obecna sytuacja życiowa nie jest w stanie zmusić to siedzenia w fotelu albo przez reszte życia cieszenia sie z chodzenia przy kijkach (nic do kijków nie mam)
Powodzenia i życzę Wam chlopaki/dziewczyny zdrowia. Trzymam kiuki.
Status: Endo x 1
Wiek: 40 Doczya: 28 Gru 2015 Posty: 33 Skd: Kraków
Wysany: Czw 07 Gru, 2017
Cóż aktywność aktywnością a zdrowy rozsadek zdrowym rozsądkiem, każdy jest właścicielem swojego ciała.
Ja mam przykład po sobie NIC NA SIŁĘ I ZA WSZELKĄ CENĘ bo znam siebie. - Siebie może i tak ale nie reakcję organizmu na endoprotezę, moja Zoska obluzowała się PRZEZE MNIE i moją głupotę bo chciałam być mądrzejsza od innych a teraz co ?
Nic, bo problemem jest uszkodzenie endo.... i operacja, która niestety jest poważniejsza niż endo
Pewne sprawy po zabiegu też się zmieniają. Nikt nikomu nie grozi tu paluchem. Po prostu piszemy z własnego doświadczenia. I nikt nie każe wam np siedzieć w fotelu bo aktywność fizyczna jest wskazana jak najbardziej. Jeżeli chcecie uprawiać sport który uprawialiście przed operacją nikt wam nie jest wstanie tego zabronić to tylko wyłącznie wasza decyzja. Ale musicie się zastanowić czy po operacji wasze ciało temu podoła.
Przykład ja kocham jazdę konną i mimo że mam porażenie mózgowe jeździłam nie tylko na koniach do hipoterapii. Właściwie gdy tylko miałam okazję znajdowałam się na grzbiecie konia . Po zabiegu miałam zamiar dalej uprawiać jeździectwo. na konia wsiadłam kilka miesięcy po zabiegu, chojraczka, i co miałam szczęście że skończyło się na bólu tyłka i mięśni. A moje szczęście i moją głupotę wyjaśnił mi mój fizjoterapeuta. Gdyby z jakiejś przyczyny doszło do większego rozkroku i nie kontrolowanej rotacji ustawienia. Doszło by do ponownego uszkodzenia biodra.
I mimo że tęsknie za jazdą niestety jeździć już nie mogę. Nawet na koniach do hipoterapii. Nikt z nas nie namawia was do tego że po operacji macie chodzić grzecznie z laseczką i nie uprawiać sportu. Trzeba żyć normlanie, róbcie wszystko ale z głową. A tak na marginesie nikt tak naprawdę nie zna swojego ciała zwłaszcza po zabiegu. Mi się wydawało że operacja i będę mogła jeździć jak przed zabiegiem. Jednak moje ciało pokazało mi coś innego. Spróbowałam i wiem że nie dam już rady i choć bardzo bym chciała. Na upartego nie będę tego robić ani po to żeby sobie coś udowodnić ani po to żeby udowadniać coś innym. Musiałam zaakceptować pewne ograniczenia. I nie powiem że mnie to nie wkurza. Ale będąc świadoma ograniczeń i wiedząc na co mnie w tej chwili stać nie zaryzykuje własnego bezpieczeństwa, i zdrowia.
A na forum właśnie na to was tylko uczulamy - bo nie zawsze jest tak jak nam się wydaje. A czy skorzystacie z tych rad i co zrobicie to tylko wasza decyzja.
_________________ Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym
tylko czy doświadczenie jednego będzie przydatne drugiemu?
bo czasem może być złe.
ja nie odważyłbym się nikomu doradzać na podstawie własnego doświadczenia.
natomiast doświadczenia większości innych bioderkowiczów są dla mnie całkowicie nieprzydatne.
mogę opisywać co i jak sam robię, ale ani nie będę nakłaniał, ani odradzał.
jak zauważyłem na forum nie ma osób nastoletnich, wydaje mi się że każdy ma swój rozum i postępuje według niego.
wydaje mi się że każdy ma swój rozum i postępuje według niego.
tez jestem tego zdania jak i tez trzeba zwracać uwage na to co pokazuje mówi nam nasz organizm jak reaguje na endo na rehabilitacje itp.....
A czytając historie czy rady innych zawsze warto samemu pomyśleć i zadecydować do Dla Mnie będzie dobre co robiłem i robie....
_________________ " nie smuć się nie warto ciesz się życiem i kazdą jego chwilą".....» Wieloodłamowo złamana miednica, lewa kończyna krótsza o 4 cm
Status: Endo x 1
Wiek: 41 Doczy: 30 Mar 2016 Posty: 25 Skd: Warszawa
Wysany: Czw 04 Sty, 2018
Pierwszy z planowanych celów wykonany. Prawie 6 godzin wchodzenia, ok. 1500 metrów przewyższenia ale wulkan Teide (3718 mnpm) zdobyty. Jutro wizyta u fizjoterapeuty, w przyszłym tygodniu wizyta u ortopedy i jeżeli wszystko będzie ok, ruszam z przygotowaniami do triathlonu. Na razie na "zachętę" zapisałem się na dystans 1/8 a potem się zobaczy