Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Sob 01 Lis, 2014
Wczoraj byłam na kontroli. Na kompie pomierzono, że trzpień wsunął się 3 mm od czasu operacji. (wtedy też zrobione było zdjęcie).
Kiedy to się stało? Czy to możliwe, że nic nie czułam? Przecież uderzona kość boli. A tu wciska się na 3 mm i ja nic o tym nie wiem?
Dr mówił, że to mogło stać się zaraz w pierwszych dniach po operacji. Dostaje się wtedy dużo przeciwbólowych leków. Ogólnie odczuwa się ból całego biodra - szew, przecięte mięśnie, kości...
Nie wolno mi było obciążać nogi ale może nieświadomie nacisnęłam raz i drugi? Może na ćwiczeniach?
Nie chce mi się wierzyć, że trzpień ruszył się kiedy byłam już w domu?
Dostałam brak obciążenia i wizytę w styczniu. Wtedy będzie wiadomo więcej.
Pozdr
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Wto 09 Gru, 2014
Minęły trzy miesiące od zabiegu endo w drugiej nóżce.
I oto po raz pierwszy.... przeszłam prościutko ok. 10m. Pierwszy raz nie opadało biodro, nie utykałam, nie machałam ramieniem.... Szłam lekko o swobodnie.
Nigdy w życiu tak nie było. Zawsze coś działo się z moimi nogami. Jak nie jedna to druga, albo obie naraz. Zawsze utykałam mniej albo więcej. Biodro uciekało, ramię również...
Praca na tkankach, ćwiczenia... i cała rehabilitacja daje wspaniałe efekty.
Teraz tylko popracujemy z fizjo nad wytrzymałością. Aby nie było to tylko 10m ale więcej.
Zaczął się inny/następny etap w moim życiu. Urodziłam się na NOWO. Urodziła się we mnie KOBIETA. Niesamowite uczucie.
Pewność siebie wzrosła. Radość z każdego dnia niesamowita.
Nie przemykam się między ludźmi „niewidoczna” jak kiedyś, aby nie było bardzo widać mojego utykania. Idę pewnym krokiem, moje "laseczki" towarzyszą mi jeszcze ale ja już wiem, już czuję, że jestem zupełnie innym człowiekiem.
To mi dały moje endo i nie oddam tego nikomu.
Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo zdrówka.
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
esca Ależ miło czytać takie wiadomości Gratuluję formy, podejścia, humoru - wszystkiego No i życzę zwiększania dystansu, na pewno z dnia na dzień będzie więcej niż 10m. Widzisz efekty więc jest chęć i mobilizacja do dalszego działania.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Wto 16 Gru, 2014
Wczoraj, byłam w pięciu miejscach.
Za każdym razem wsiadłam(!) i wysiadłam(!) z samochodu. To razem 10razy!!!!!!!!! ruszanie nogami.
Dodam, że w domu ubrałam się na nowo(!) do wyjścia, i rozebrałam(!) po przyjściu.
Jak ja teraz będę żyć
Do tej pory od rana wiedziałam, że będę wychodzić i ubrałam się odpowiednio.
Załatwiałam jedną sprawę, max dwie w tygodniu.
Jedno dodatkowe wyjście z domu to jak wejście na Mont Blanc. Odpoczywałam przez kolejne dwa, trzy dni zanim znów byłam gotowa zrobić parę kroków na zewnątrz.
A tak naprawdę, chodziłam tylko do pracy i z powrotem. Po drodze (ewentualnie) mogłam coś załatwić.
Ale... kiedy już znalazłam się w domu, żadna ale to żadna siła nie była w stanie mnie z niego wyciągnąć.
Jak tu żyć? kochani. Jak żyć?
W każdej chwili mogę po prostu wstać i wyjść. To niesamowite. Nie mogę się nacieszyć.
"La vie est belle" ....... "Życie jest piękne". To prawda najprawdziwsza. Mam nowe życie.
pozdrawiam serdecznie
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
Bardzo Ci kibicuję. Czyli 3,5 miesiąca po endo możesz chodzić normalnie. Nie chce mi się wierzyć, że już po wszystkim, ale to fakt. Gratuluję. Tak jak piszesz, rehabilitacja jest potrzebna.
Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Wto 16 Gru, 2014
dorotabeata napisa/a:
Czyli 3,5 miesiąca po endo możesz chodzić normalnie.
krótkie dystanse.
Ale w samochodzie wożę kijki do nordic i jak trzeba to używam.
To z ich pomocą uczyłam się płynności, lekkości, gracji.... itd itp w chodzeniu.
Zresztą dalej się uczę bo to wcale a wcale nie jest takie proste. ha ha ha ha
pozdrawiam
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Wto 06 Sty, 2015
4,5 miesiąca od zabiegu.
Ach, ta moja "głowa".
Chodzę z jedna kulą. Ale nie używam jej jak większość, tylko niosę w garści jak... np. parasolkę, torebkę....
Po mieszkaniu nie ma problemu, chodzę dobrze, prosto, bez utykania (no, trochę jeszcze nieraz mi się zdarza).
Ale kiedy wychodzę na zewnątrz, normalnie nie umiem przejść kilku metrów.
Mam jakieś szaleństwo w głowie, jakiś strach, obawę (nie wiem o co?). Kiedy biorę kulę do ręki - tak zwyczajnie niosę ją w garści, wymachując nawet - wszystko mija.
WIEM, że mam kulę, WIDZĘ ją, umysł rejestruje.... a to, że nie opieram się na niej to już nie ma większego znaczenia.
Moje nogi, chore od dzieciństwa, zawsze coś tam bolały. Jak nie jedna, to druga, całe 50 lat.
Nie wiem ile czasu zajmie mi, żeby mój umysł "zapomniał" o tym. Uwierzył , że mogę chodzić i nie będzie występował żaden ból.
Mam w planach od lutego wrócić na zajęcia "Formuła 50+", ćwiczenia ogólnorozwojowe, usprawniające kondycję fizyczną oraz pozwalające zgubić zbędne kilogramy. Tego bardzo mi brakuje.
Tylko tą kulę muszę zostawić w kącie. Ona tam nie pasuje nawet jako... "parasolka"
pozdr
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
Nie wiem ile czasu zajmie mi, żeby mój umysł "zapomniał" o tym. Uwierzył , że mogę chodzić i nie będzie występował żaden ból.
Skoro wszystko jest wyrehabilitowane to nie potrzebujesz się o coś bać. Nie potrzebujesz tej asekuracji. Masz dowód-po mieszkaniu chodzisz bez niej. Zostaw więc ją, wynieś do piwnicy czy gdzieś-bo wykonała już swoje zadanie. Przecież jej nie potrzebujesz-usuń ją więc ze swojego otoczenia abyś jej nie widziała,aby Cię nie kusiła, świetnie radzisz sobie bez niej.
Zrób to już teraz od dziś nie odkładając na jutro, od dziś jesteś bez niej bo tak postanawiasz i gotowe. Twój umysł przyzwyczai się i nawyk zniknie.
Super że chcesz wrócić na zajęcia "formuła +50"
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Przed
Wiek: 43 Doczya: 06 Maj 2010 Posty: 50 Skd: Wrocław
Wysany: Wto 13 Sty, 2015
AgaW napisa/a:
Skoro wszystko jest wyrehabilitowane to nie potrzebujesz się o coś bać. Nie potrzebujesz tej asekuracji. Masz dowód-po mieszkaniu chodzisz bez niej. Zostaw więc ją, wynieś do piwnicy czy gdzieś-bo wykonała już swoje zadanie. Przecież jej nie potrzebujesz-usuń ją więc ze swojego otoczenia abyś jej nie widziała,aby Cię nie kusiła, świetnie radzisz sobie bez niej.
Zrób to już teraz od dziś nie odkładając na jutro, od dziś jesteś bez niej bo tak postanawiasz i gotowe. Twój umysł przyzwyczai się i nawyk zniknie.
Aga.... a mi się wydaje, że jak człowiek przeszedł dobrą rehabilitację.... i wszystko jest ok.... to nie ma problemów "w domu chodzę, a jak wyjdę, to już nie...." ..... coś musi być nie tak.... bo na rehabilitacji ćwiczy się cały wzorzec chodu, fizjoterapeuta nad tym czuwa.... i osoba po rehabilitacji ma już pewność, że wszystko działa poprawie i umie chodzić..... i wtedy nie ma sytuacji, że na dworze się kuleje....
Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Wto 13 Sty, 2015
WiktoriaBooo napisa/a:
a mi się wydaje, że jak człowiek przeszedł dobrą rehabilitację.... i wszystko jest ok.... to nie ma problemów "w domu chodzę, a jak wyjdę, to już nie...."
dobrze piszesz "wydaje Ci się". Nogi swoje, a głowa swoje.
- w domu chodzę mam świadomość, że w każdej chwili mogę usiąść, oprzeć się, wesprzeć....
- na zewnątrz nie wiem. Dlatego trzymana w ręce kula daje mi jakąś pewność.
Jest coś takiego jak świadomość i podświadomość. A jeżeli przez 50lat chodziło się nieprawidłowo, z bólem mniejszym albo większym to "nauka chodu" trochę potrwa. Ponieważ masz daleko, głęboko zakodowane, że boleć musi i koniec. I stąd bierze się właśnie ten strach, ta obawa.
Poza tym, po domu chodzę krótkie odcinki 5m, 10m.... Na zewnątrz idę dużo, dużo więcej.
Tu chodzi o kondycję, wytrzymałość na dłuższe dystanse. I nad tym też pracujemy z fizjo, a 50+ byłoby jak znalazł.
AgaW napisa/a:
Zrób to już teraz od dziś nie odkładając na jutro, od dziś jesteś bez niej bo tak postanawiasz i gotowe.
masz rację, dam sobie czas do końca stycznia na wzmocnienie, poprawę kondycji i... od lutego idę na 50+. Koniec, decyzja zapadła.
pozdr
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
Aga.... a mi się wydaje, że jak człowiek przeszedł dobrą rehabilitację.... i wszystko jest ok.... to nie ma problemów "w domu chodzę, a jak wyjdę, to już nie...." ..... coś musi być nie tak.... bo na rehabilitacji ćwiczy się cały wzorzec chodu, fizjoterapeuta nad tym czuwa.... i osoba po rehabilitacji ma już pewność, że wszystko działa poprawie i umie chodzić..... i wtedy nie ma sytuacji, że na dworze się kuleje....
Wiktorio-w zasadzie masz w zupełności rację. Jest jak piszesz.
Chodzi mi o inny aspekt-skoro tyle czasu Esca potrzebowała asekuracji to w zasadzie jej psyche przywykła tak bardzo do tego stanu że zapomniała jak to jest, że może być inaczej. Stąd strach podświadomy. Żeby się przekonać na ile rehabilitacja przynosi już teraz trwały efekt ona musi się przekonać i przełamać swoje wewnętrzne opory. Zakładam że terapeuta pozwolił jej chodzić bez kul (tak by wynikało z wpisów) a skoro tak to blokada tkwi w przyzwyczajeniu i schemacie do którego przywykła. Złamać schemat może tylko ona sama.
esca napisa/a:
dam sobie czas do końca stycznia na wzmocnienie, poprawę kondycji i... od lutego idę na 50+. Koniec, decyzja zapadła
Doskonały pomysł, skoro masz obawy-poczekaj i oswój się z myślą że nie potrzebujesz kuli-parasolki. Napisz jak będziesz się czu gdy już jej "podziękujesz" za dotychczasowe wsparcie.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
esca, daj sobie czas spokojnie. Powiem Ci coś ja mimo że mam MPD i praktycznie nigdy sama już chodzić nie będę bo kule z powodu tej choroby mam wpisane do końca życia. Potrafię kilkanaście metrów iść sama praktycznie trzymając się jednego palca innej osoby. Bo mam pewność że mam się czego chwycić. Jeśli ty czujesz że kula Tobie daje taką pewność to ją sobie noś do czasu aż sama poczujesz się pewnie i nie będziesz się
bała jej odstawić. Ale nic na siłę .
_________________ Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym
Ostatnio zmieniony przez Bonia Sro 14 Sty, 2015, w caoci zmieniany 1 raz