W 2016 było więcej jazd a mniejsza ilość km na raz, w 2017 były dystanse po 150, najdłuższy to 195. W tym roku chcę złamać 300, może start w jakiejś imprezie ultra. Z tym że nie są to trasy szosowe, w zdecydowanej większości szuter, polne drogi i las.:)
Wystartowałem w ultramaratonie#Wisła1200/ dla mnie 660- wycofałem się w Warszawie w pon 9.07 ok 21. Powody wycofania. 1: w Krakowie zgubiłem lokalizator i jechałem zapisując na Endomondo które kilkakrotnie gubiło ślad – w głowie zalęgło się że i tak mi nikt nie uzna przejazdu. Kontakt z organizatorem żaden, wiem że były zapasowe trackery na takie sytuacje ale nikt nie zgłosił się do mnie ( pisałem kilka razy). 2: poważniejszy- pod Puławami wywróciłem się dwukrotnie na błocie i nie zauważyłem że przekrzywiło się siodełko, jechałem na takim ok 20 km i zanim je poprawnie ustawiłem dorobiłem się potężnego bólu lewego biodra. Nie mogłem nic jeść i łapały mnie ataki kaszlu który kończył się wymiotami (to co wypiłem). Płyty za Dęblinem (a może przed, mało kojarzę z tego odcinka poza bólem) zrobiły resztę. Nie chciałem brać przeciwbólowych, bałem się o protezy – że nie poczuję jak coś pęka albo się wywichnie. Na przemian szedłem i jechałem, miałem kłopoty z widzeniem. Dostałem ostry łomot, obawiałem się nieodwracalnych uszkodzeń stąd decyzja o wycofce. Czy jestem rozczarowany sobą- oczywiście, widziałem się na mecie w glorii i chwale. Ale bardziej niż rozczarowanie czuję dumę- w 2015 po wszczepieniu endoprotez uczyłem się chodzić, od 2013 miałem pięć zabiegów na oczach (z czego dwa w tym roku). Porwałem się i wystartowałem w maratonie, który czołowi ultrasi nazwali ciężkim. Świetnie się bawiłem samą jazdą i cieszyły spotkania z innymi na trasie Była to pierwsza impreza tego typu w jakiej brałem udział i popełniłem masę błędów, mam o czym myśleć przed przyszłoroczną edycją.