Jestem po drugiej endo. Znowu Otwock, 18.04.17r. Operację robił jakiś inny lekarz, ale ok.
Na sali operacyjnej znowu pretensje o znieczulenie ogólne, p. anestezjolog straszył, że obudzę się z rurką w tchawicy. Byłam półprzytomna, to wyciąganie rurki było jakby z daleka. Chyba dostałam coś przeciwbólowego na przejazd do sali pooperacyjnej, bo nie bolało. Poprosiłam o to w rozmowie przed operacją.
Na rtg zdarzył się cud. Jakiś anioł, czyli p. radiolog zdecydowała, że nie muszę przechodzić, żeby zrobić zdjęcie. Tylko muszę się podnieść, żeby wstawić kasetę na rtg. Czyli najgorszy ból mnie ominął.
Noga nie była spuchnięta.
Po powrocie na oddział pionizacja, spacerek. Potem balkonik i sama poszłam do łazienki. Zrobiłam sobie herbatę w normalnym kubku, bez plastikowej pokrywki.
Różnica jest ogromna. Nie spodziewałam się tego. Tak kilka ładnych tygodni różnicy w porównaniu do poprzedniego roku.
Niezbyt bolało i p.bólowych wzięłam ze dwa. Resztę zostawiłam na drogę powrotną, ale też nie brałam.
Wracałam 7 godzin, trochę było niewygodnie, bo samochodzik mały i prawa operowana noga miała mało miejsca, ale dałam radę.
Ta różnica w chodzeniu to wynik rehabilitacji po poprzedniej operacji i jednocześnie rehabilitacja przed następną operacją.
Trudno uwierzyć, jak jestem samodzielna. Robiłam sobie w domu herbatki, śniadania. W majowy długi weekend zostałam sama na parę dni i było ok.
Profesor Czubak powiedział, że w domu mogę próbować chodzić bez kul, czego nie robię, ale wykorzystuję w kuchni, trzymam się blatów.
Siniaki pokazały się po tygodniu pod kolanem, ale szybko zniknęły. Poprzednio prawie cała noga była czarna. Mam natomiast jeszcze wokół rany półksiężycowe czarne wybroczyny. Rana jest krótka, z 11cm i pewnie było zastosowane coś na rozciągnięcie rany.
Zadziwia mnie ta wielka różnica w chodzeniu. Poprzednio nie mogłam złapać równowagi, a zrobienie herbaty było niemożliwe. Myślałam, że się rozsypię.
Rehabilitacja u p. Daniela przyniosła rewelacyjne efekty. Ćwiczyłam do ostatniego dnia przed operacją, ćwiczenia funkcjonalne i wzmacniające. Początkowo trzy, a później dwa razy dziennie. Nogę mogę podnieść, mięśnie działają, Jest prawie tak jak przed operacją.
Trochę czasem boli, ale to dobrze, bo zapominam o operacji, a trzeba jeszcze parę tygodni uważać.
Zobaczymy, jak to u mnie będzie, bo dalej mieszkam daleko od cywilizacji.
Twierdzenie, że warto czas przed operacją wykorzystać na rehabilitację jest jak najbardziej słuszne. Mi to bardzo pomogło. Ale nie chodzi o fizykoterapię, ale o prawdziwą, fachową fizjoterapię funkcjonalną.
Czytam wpisy osób przed operacją i pytania, co można zrobić. Tylko dobry specjalista fizjoterapeuta może pomóc, po operacji szybciej wraca się do formy. Natomiast u mnie to trwało b. długo. Właściwie to ćwiczyłam cały rok przed operacją. Znowu wychodzi na to, że warto poczekać i przygotować się do operacji.
Byłam chyba jedyną osobą na oddziale, która po operacji nie potrzebowała pomocy p. pielęgniarek i niech tak zostanie. Fakt, że hemoglobina była wysoka i czułam się dobrze, przy wypisie ponad 11.
Ale była jeszcze jedna pani, młodsza niż ja, która przygotowywała się do operacji, ale na sportowo. Parę dni po operacji chodziła po korytarzu bez kul, oczywiście z obstawą. Niezbyt mi się to podobało, ale chyba wiedziała, co robi. Była wysportowana i pewnie szybko dojdzie do siebie. Niestety, nie mogę tego zrozumieć. Czy tkanki nie powinny trochę się wzmocnić po operacji? Może to miało sens, ale p. fizjoterapeuta twierdził, że trzeba chodzić prosto z asekuracją kul, a nie łapać równowagę bez kul.
Wielkie podziękowania dla wszystkich forumowiczów za fachowe informacje, życzliwość i podtrzymywanie na duchu. Bez Was nie dałabym rady
Teraz jest szansa, że z tego wyjdę, a bez Forum byłoby kiepsko.
dorotabeata Cieszę się bardzo i gratuluję
Jesteś bardzo odpowiedzialną i zdyscyplinowaną osobą i teraz masz efekty. Piszesz, że Forum coś Ci dało a ja podziękuję Ci za ten wpis bo może jeszcze do kogoś dotrze, że warto inwestować w siebie, w fachową fizjoterapię. Masz porównanie z pierwszej operacji i teraz i bardzo się cieszę, że czujesz tą różnicę i że chciałaś się tym tutaj podzielić. Takie opisywanie swojej historii jest cenne dla innych bioderkowiczów - szczególnie tych ''na początku'' więc jeszcze raz dzięki i mam nadzieję, że z nami zostaniesz i będziesz w wolnej chwili pisać o tym, co u Ciebie
Pozdrawiam
_________________ Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Dorota, gratuluje postepow
Sama dalas sobie szanse wykorzystujac wiedze z Forum, podjelas rehabilitacje.
Brawa za wytrwalosc w cwiczeniach-jak sama widzisz to procentuje, grunt to dobry kierunek-a terepeute masz swietnego
Wiem ze bedzie u Ciebie coraz lepiej i wracasz do zdrowia, wypracujesz to Powodzenia!
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
aga.t., AgaW, Dzięki za miłe słowa. To jeszcze nie koniec, pewnie ćwiczyć będę jeszcze długo, ale jest bliżej niż dalej.
To prawda, że bardzo ważny jest fizjoterapeuta, który potrafi dostosować terapię do pacjenta. Szczególnie do poprawy funkcji, czyli w tym przypadku chodzenia.
Może operacja by się udała w innym szpitalu, ale bez rehabilitacji u p. Daniela nie umiałabym chodzić. Tak długo czekałam na operację, że tylko fizjoterapia funkcjonalna mnie uratowała. Niestety, samo wzmacnianie mięśni nic by nie pomogło.
Pozdrowionka
Dokladnie jest jak piszesz Doroto, pacjenci niestety zbyt czesto nie probuja nawet porzadnej funkcjonalnej rehabilitacji liczac ze sama operacja i zabiegi na nfz zalatwia sprawe- a szkoda, bo traca na tym swoja szanse na sprawnosc jaka mogliby miec.
Doroto, Tobie sie uda bo szukasz rozwiazan i wkladasz prace w osiagniecie celu.Z pomoca Daniela dasz rade jak i ja daje Dobrze ze obie mamy za sprzymierzenca w zdrowiu takiego specjaliste
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 2
Wiek: 65 Doczya: 29 Wrz 2012 Posty: 393 Skd: Polska zach
Wysany: Sro 10 Maj, 2017
dorotabeata napisa/a:
Jestem po drugiej endo. Znowu Otwock, 18.04.17r.
fantazja!!!! Dorotka bardzo, bardzo się cieszę, że jesteś już po drugiej nóżce.
Napisałaś w pierwszym poście
dorotabeata napisa/a:
W wieku 2 lat obustronna operacja stawów biodrowych. Lewa noga niezbyt udana, kąt w lewej kości udowej 180 zamiast 120 stopni. Chodziłam "brzydko", ale żyłam normalnie.
to teraz zobaczysz jak to jest CHODZIĆ ŁADNIE i normalnie żyć.
Co prawda do chodzenia "ładnie" trochę brakuje (a raczej więcej niż trochę) ale jestes już na początku drogi.
Teraz tylko nauka chodu zupełnie od początku tzn. od prawidłowego postawienia stopy. Jedna dobra nóżka nie dawała takich możliwości.
Super!!! Super!!! Super!!! To jak Nowe Życie
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Jeśli czegoś pragniesz, to cały świat działa potajemnie, aby udało ci się to osiągnąć.
to teraz zobaczysz jak to jest CHODZIĆ ŁADNIE i normalnie żyć
Dzięki za dobre słowo. Oby tak się stało.
Też masz dwa endo i jesteś dla mnie przykładem, wzorem i wielkim pocieszeniem, że można. To poprawia samopoczucie i pozwala wierzyć, że wrócę do pracy. Jeszcze dużo ćwiczeń, ale już teraz jest coraz lepiej. Zobaczymy, jak to wyjdzie z rehabilitacją.
Pozdrowionka
Próbowałam fizjoterapii na miejscu. Ale niezbyt mi się udało. Miałam ćwiczenia z piłkami w odciążeniu i ćwiczenia w stylu podwieszek, ale bez podwieszek. Wydaje mi się, że te ćwiczenia generowały bóle na krętarzach. Odstawiłam ćwiczenia i ból na razie zniknął.
Znowu zaczynają się problemy z chodzeniem o kulach. Poprzednio odstawiłam kule, bo się zaplątałam, złapałam równowagę, ale strach był potężny.
Po schodach schodzę bez kul, ale przy wejściu do góry dzisiaj się zaplątam, złapałam równowagę. Kule ewidentnie mi przeszkadzają w chodzeniu.
Po domu czasem chodzę bez kul, bo zapominam.
Różnica w porównaniu z poprzednią operacją jest duża. Dzięki rehabilitacji przed operacją tak około pół roku wcześniej zaczynam chodzić bez kul.
Ruchomość stawów średnia, ale może się jeszcze poprawi po fizjoterapii funkcjonalnej.
Są jeszcze plusy dodatnie i ujemne ćwiczeń funkcjonalnych.
Dodatnie, bo schudły mi nogi. Myślę, że teraz mięśnie pracują prawidłowo i są takie, jakie powinny być bez blizn.
Plusy ujemne to problem z moimi nowymi levisami, są za szerokie. Jeszcze w grudniu były dobre, ale teraz nogawki są workowate i koleżanka powiedziała, że są okropne, trzeba sporo zwęzić.
Od trzech dni chodzę w domu bez kul. Chodzi mi się dobrze, zwyczajnie.
Jeszcze na spacer biorę kule, ale na krótkie odległości trzeba będzie odstawić.
Bóle na krętarzach po odstawieniu "ćwiczeń" w odciążeniu znikły. Pojawiają się czasem przy wchodzeniu po schodach i przejściu ponad 1 km. Ale jest coraz lepiej.
Byłam na konsultacji u p. Piotra, jest dobrze, ale potrzebuję jeszcze trochę rehabilitacji, mniej niż po poprzedniej operacji.
Po kilka razy dziennie wykonuję ćwiczenia funkcjonalne i widzę efekty. Łatwiej mi się chodzi.
W piątek mam komisję ZUS, zobaczymy, czy mnie uzdrowią.
Na zwolnieniu jeszcze chcę zostać do początku września. Potem urlop i powrót do pracy w październiku.
No i ... Rekord świata!!!
Chodzę bez kul, już drugi dzień byłam na dworze bez kul. Wczoraj kilkaset metrów. Dzisiaj niecały kilometr.
Wydaje mi się, że chodzę prosto, nie kuleję, ale czasem nie idę w linii prostej, zbaczam.
Czyli jest możliwe odstawienie kul po dwóch miesiącach. U mnie parę dni więcej, ale jestem po wcześniejszej operacji.
Nie wierzyłam, że tak jak Nuta można wrócić do pracy dwóch miesiącach i że z dwoma endo można normalnie chodzić, ale to prawda.
Oczywiście, wszystkie osoby, które też mają dwie endoprotezy i nawet dużo sobie chodzą to potwierdzają, ale nie wyobrażałam sobie, że mi też się uda.
Czyli mniej wyobraźni, a więcej faktów.
Jeszcze czeka mnie fizjoterapia funkcjonalna. Do osoby czującej się pewnie na dworze trochę mi brakuje.