Fiolet po roku po operacji piszesz że wszystko jest dobrze to bardzo dobre informacje piszesz że
oczekujesz na drugie bioderko napisz coś więcej na ten temat .
Mały -masimus bioderkus masz duże doświadczenie powrót do zdrowia powinien być bez problemu.
Grazynko nie stety jest mały problem potrzebuje wiele więcej czasu dla mięsni nie wszystkie wpełni jesce pracują ale wieze ze będzie okiwiem co ćwiczyć i rowerek w domu czeka . Pozdrawiam i życze wszystkiego dobrego hej....
_________________ " nie smuć się nie warto ciesz się życiem i kazdą jego chwilą".....» Wieloodłamowo złamana miednica, lewa kończyna krótsza o 4 cm
powoli wracam do prawności myśle ze za pewien czas będzie tak jak pisesz
Będzie, będzie na 1000% Zobaczysz Najgorsze minęło - teraz już z górki. Trzymam kciuki obyś zawitał na następne śląskie spotkanko - zresztą to obiecałeś
grazynamackowiak, - a co więcej tu pisać? Pytaj śmiało co konkretnie chcesz wiedzieć ? Jedno naprawione (po drodze zakażenie i zwichnięcie) - a na drugie termin 02.07.2018
W tym tygodniu znalazłam swoje wypisy ze szpitala z obu operacji z 1976r, które mi zaginęły kilkanaście lat temu Wykonane zabiegi to : plastica tegmenti acetabuli - przynajmniej wiem dokładnie co miałam wykonane .
Nie wiem czy jest jakiś powód do paniki i niepokoju ale mam dzisiaj już dość. Od ok. godz. 14 boli mnie cały czas okolca operowanego biodra. Ból jest ciągły, bez względu na pozycję ciała, rwiący, dość silny 7-8/10. Obejmuje cały bok ciała. Od pasa, aż po kolano.Promieniuje tak do pachwiny i podbrzusza jak i z tyłu do kręgosłupa. Obejmuje tylko stronę operowaną. Nie jest związany z ruchem. Identycznie boli jak stoję, chodzę, leżę. Już się zastanawiałam nad tym czy wogóle pochodzi od biodra? Jest on inny niż biodro bolało przed endo. Pomyślałam - może jajniki, nerki ?- ale raczej to odpada, ponieważ nie występują inne objawy tych narządów. Nic nie robiłam. W sumie mogę powiedzieć, że od wczoraj leniuchowałam (dużo leżałam) z powodu okresu a w związku z czym jestem na Aulinie - to już on powinien troszke go zmniejszyć. Około 18 wzięłam 100 Ketonalu - nic nie pomogło, teraz zażyłam Zaldiar - zobaczymy czy on coś pomoże bo nie ma szans na zaśniecie.
Nie wystąpił on po raz 1 - kiedy to własnie 1 raz mnie dopadł dokładnie rok temu w lutym. Ale wtedy byliśmy w górach i taszczyłam wielką walizkę z auta do pokoju. I byłam pewna, że wtedy wystapił od przeciążenia. Wziełam wtedy Ketonal, rozgrzałam się goracym prysznicem i przeszło - rano wstałam "nowo-narodzona". Przez ten rok, pojawił sie jeszcze może z 2-3 razy, ale był bardzo krótkotrwały (nawet nie brałam p/bólowych)występował przeważnie wieczorem a rano wstawałam już bez bólu. Więc zwalałam na przeciążenia.
Ale dzisiaj po prawie już 12h . silnego, ciągłego bólu nie reagujacego na środki p/bólowe zaczynam się niepokoić, czy tam się czasami nic nie dzieje, czy z protezą jest wszystko ok.
Do lekarza najwcześniej mogę iść dopiero we wtorek (o ile będzie miejsce) - już teraz nie mogąc zasnąć zastanawiałam się czy nie udać się jutro popołudniu na SOR - powiedzieć, że się poślizgnęłam, przewróciłam i mnie boli - muszą mi zrobić RTG i zobaczyć czy tam się nic nie dzieje ? Ostatni raz u lekarza byłam w grudniu 2015r. - więc już ponad rok temu.
Co o tym sądziecie ?
Miałam coś takiego w lipcu.
Bardzo dobrze Cię rozumiem.
Byłam wtedy w Warszawie i pojechałam na ostry dyżur do Otwocka. Nie mogłam z bólu siedzieć w samochodzie. Powiedziałam, że nie upadłam, ale to jeszcze gorzej, bo boli bez powodu, czyli coś się dzieje. No i spytałam, czy powinnam skłamać, że upadłam.
Miałam wtedy "zapalenie" przyczepów mięśnia. Trochę NLPZ i przeszło. RTG oglądał doktor w przychodni i powiedział, że przy endo to się zdarza.
Każdy jest inny i jeżeli masz możliwość zrobić rtg, to upewnij się, że jest w porządku.
Trzymaj się, pozdrawiam
Dziękuję za odpowiedź. W nocy po Zaldiarze (musujacym) ból zmniejszył się minimalnie. Zasnęłam ok. 4 w nocy ale chyba już z wykończenia nim.
Dzisiaj wstałam i jest duzo lepiej ale jednak nadal wystepuje (tak w skali 3-4/10). Nic zobaczę co będzie dalej, jak sie bedzie nasilał to wieczorem podjadę na SOR w celu wykonania RTG.
W niedzielę stuknęło 4 lata a dzisiaj byliśmy na przeglądzie i w końcu chyba w prezencie dostaliśmy pierwszą naszą płytkę - wobec czego wreszcie mogę wrzucić foto do albumu .
Ogólnie jest wszystko super.
W związku z tym, że czas zleciał szybko i za 9 m-cy mamy wyznaczony termin wstawienia koleżanki po prawej stronie dostaliśmy także skierowanie do por. rehabilitacyjnej na cito czyli 13 grudnia hahahaha.
A teraz absurd. Termin przyjęcia na operację mam wyznaczony na 02.07. 2018r. Doktor stwierdził, że on by tak jeszcze z rok się wstrzymał - ja też jestem za tym, ponieważ jeszcze tak bardzo mi nie dokucza
I jest dylemat jak to zrobić ? Ponoć ordynator nie zgadza się na zmiany terminów, kolejka idzie w/g zapisów. Jakbym poszła ja czy nawet mój lekarz i poprosiła / czy on poprosił o odroczenie to bym została skreślona i zaś termin oczekiwania grubo powyżej 5lat. Mało tego na 100% mam rentę zabraną. Pytam się jego : przecież tyle ludzi prosi o przyspieszenie - jakbym się z kimś zamieniła, kto potrzebuje szybciej - nie idzie -"szef się na to nie zgodzi"
Podpowiedział mi, żebym sobie załatwiła zaświadczenie od kardiologa, że niby na coś tam choruję i na czas leczenia nie mogę być operowana - to jest jedyne wyjście.
Jak dla mnie paranoja .