Forum Bioderko Strona Gwna


 
   
 
Poprzedni temat «» Nastpny temat
Autor Wiadomo
Przesunity przez: kinga
Wto 06 Kwi, 2010
Rola rodziny,wsparcia w chorobie-oczekiwania,obawy chorego..
Nika 
Popularus Bioderkus



Status: Osteo. Ganza x 2
Wiek: 44
Doczya: 04 Lip 2009
Posty: 149
Skd: Wa-wa
Wysany: Wto 07 Lip, 2009   Rola rodziny,wsparcia w chorobie-oczekiwania,obawy chorego..

Pewnie zaglądają tu też osoby opiekujące się przyszłymi lub obecnymi pacjentami. Może zastanawiają się, jak pomagać, może mają swoje wątpliwości.
Operacja, czas przygotowań do niej i późniejsza rehabilitacja są trudne tak dla chorych, jak i dla ich bliskich. Może warto w tym miejscu wymienić się uwagami, obawami, wyrazić swoje potrzeby i oczekiwania odnośnie pomocy - tej, którą chcemy dać, bądź otrzymać. Co wtedy sprawia największe problemy. Może w taki sposób pomożemy sobie nawzajem i unikniemy niepotrzebnych negatywnych emocji i nieporozumień.

Pomoc jest w tym okresie niezbędna i nieoceniona. To wspaniałe, że można na kogoś liczyć, także w sprawach do tej pory podstawowych. Dla wielu osób jednak, konieczność skorzystania z pomocy bywa lekcją do nauczenia, bo nie każdemu łatwo zaakceptować, że przez pewien czas będzie potrzebował obecności drugiej osoby podczas przygotowania posiłku, ubierania się, podczas toalety.

Jak najbardziej zrozumiałe jest też, że choroba bliskiej osoby bywa szokiem i bólem i nie wszyscy muszą wiedzieć, jak się zachować w podobnej sytuacji. Niełatwo opanować emocje, szczególnie jeśli perspektywa operacji pojawia się niespodziewanie, gdy później dzieje się coś niepokojącego.

Towarzyszący takim sytuacjom stres bywa jednak frustrujący. Ryzyka niepowodzenia wprawdzie nie da się wykluczyć, ale negatywne nastawienie nie pomaga nikomu.
Warto spojrzeć na ten okres z dystansem, aby oszczędzić sobie nerwów, wrażliwszym pacjentom poczucia winy i skrępowania, a lekarzom i pielęgniarkom dodatkowej pracy, gdy bywają zmuszeni uspokajać rodzica zamiast/oprócz chorego.
Poza wsparciem organizacyjnym, my pacjenci, potrzebujemy czasem wsparcia psychicznego. Bardzo mobilizuje i skraca proces powrotu do pełni sił i samodzielności.

Tak od siebie dodam, że czasem na siłę próbowano mnie wyręczać w czynnościach, z którymi już sama mogłam i chciałam sobie poradzić, a gdy protestowałam lub w ogóle nie prosiłam o pomoc, zarzucano mi nadmierną "samosiowatość". Wtedy takie niby małe rzeczy bardzo mnie cieszyły i tylko tyle ;-)
 
     
Katja 




Status: Osteo. Ganza + Endo
Wiek: 44
Doczya: 12 Kwi 2009
Posty: 1244
Skd: Wawa/Silesia
Wysany: Wto 07 Lip, 2009   

To bardzo ważny wątek. Cieszę się Niko, że go podjęłaś.
Nasz rodzina i najbliżsi bardzo przeżywają naszą niedyspozycję. Najtrudniej zapewne kiedy widzą nas w szpitalu tuż po operacji. Taki widok, ukochanej osoby cierpiącej na pewno musi być trudny. Później, kiedy wracamy do sił ich troska i obawa o nas i nasze zdrowie często przejawia się tak jak napisałaś - w wyręczaniu nas we wszystkim. Z jednej strony jest to zrozumiałe, ale z drugiej nasza rodzina musi pamiętać, że im szybciej sami zaczniemy się mobilizować do wykonywania drobnych czynności tym szybciej wrócimy do pełni sił i normalnego życia. A przecież każdy z nas chorych pragnie czuć się zdrowym, nie odstawać od reszty zdrowego, "pełnowartościowego" i sprawnego społeczeństwa. Chcemy mieć poczucie, że potrafimy, że jesteśmy dzielni, że z dnia na dzień robimy krok do przodu a każdy z nich przybliża nas do pełni zdrowia.

Ważnym aspektem jest kwestia niesienia pomocy i umiejętność proszenia o nią - nas chorych. Wielu ma z tym problem. Dopóty jest się zdrowym jest się samowystarczalnym. W momencie choroby nierzadko jesteśmy zdani na innych. To uczy pokory.

Mam nadzieję, że temat się rozwinie i będzie bardzo pomocny wszystkim bliskim chorych którzy czekają na zabieg, są tuż po czy zwyczajnie borykają się z chorobą i swoim bólem.
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 47
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3884
Skd: Lubelskie
Wysany: Sro 08 Lip, 2009   

To bardzo ważny i rozległy temat.
Myślę, że chory powien wczuć się w osoby z rodziny - wtedy będzie łatwiej mu zrozumieć ich troskę i zachowanie. Chyba każdy chory żle znosi początkową konieczność opieki. Ten trudny czas na szczęście nie trwa wiecznie.
Dla mnie receptą na relacje z bliskimi była właśnie próba wczucia się w ich myślenie i intencje. Nawet, gdy złosciła mnie ich zachowanie postawiłam na cierpliwość i tłumaczenie im, czego potrzebuję a czego nie.
Mówiłam o swoich odczuciach, o tym co trzeba zmienić, poprawić. Starałam się rozmawiać i nie zrażać ich do siebie, nawet gdy czułam się zmęczona swoją nieporadnością.
To było dla mnie trudne - nauczyć się prosić o pomoc i przyjmować ją z uśmiechem jako coś normalnego. Próba postawienia się w sytuacji bliskich osób uświadamia nam jak trzeba z nimi rozmawiać , aby nas rozumieli.
Poproście członków rodziny w spokojnej rozmowie, aby spróbowali się wczuć w sytuację chorego czyli naszą. Porozmawiajcie o tym jak odbieracie świat, co czujecie.
Pomóżcie bliskim Was zrozumieć. Oni muszą się tego nauczyć, postawić na naszym miejscu. To jest dla nich trudne bardzo, więc nie bądźcie surowi, starajcie się im zaufać.
U mnie recepta na wczuwanie się w innych sprawdziła sięw 100%. :-)
To były wielokrotne rozmowy, starałam się żeby były miłe, bez nerwów. Dzięki temu moja rodzina lepiej mnie zrozumiała, dlaczego się złoszczę, pouczam, jak się z tym czuję i dlaczego reaguję tak a nie inaczej.
Rozmowy te nauczyły mnie jak bardzo trudno zdrowym wyczuć nasz nastrój, obawy, potrzeby. Wydaje mi się, że bez dialogu zdrowi nie są w stanie wyobrazić sobie tego przez co chory przechodzi. Nie chodzi o robienie z siebie męczennika !
Chodzi o porozumienie w tym trudnym czasie.
Uwierzcie mi - rozmowa i cierpliwość polączona z wyrozumiałością działa cuda! Ja w domu zawsze wszystko robiłam po swojemu, wszystkim rządziłam i trzymałam na głowie. Gdy zaczęłam chorować musieliśmy z mężem zmienić nasze myślenie i porozumieć się aby w zgodzie i bez nerwów przetrwać razem.
Po wyjściu ze szpitala mój mąż miał ciężkie zadanie zastąpić mnie w obowiązkach i radzić sobie z nimi tak dobrze jak ja. Czasem mnie złościło, że on nie domyśla się wielu rzeczy, że robi po swojemu.
Zaczęliśmy rozmawiać o tym co on czuje, a czego ja oczekuję. Zrozumieliśmy się i wszystko zaczęlo być łatwe i dla mnie i dla niego. Zaczęłam dostrzegać jak bardzo się stara, żeby mi pomóc.
Mąż zrozumiał, że ciężko mi z brakiem sprawności i wie, że gdy tylko coś mogę zrobić to robię to sama i nie wysługuję się nim.
Efekty współpracy, szacunku i zrozumienia w chorobie nie przychodzą od razu, bądźcie cierpliwi i spokojni. Trzeba być wyrozumiałym dla siebie, a gdy nie rozumiemy bliskich to postawmy się na ich miejscu i rozmawiajmy.
Mi się udało przetrwać najgorsze chwile wspólnie z bliskimi. To było trudne, ale warto było rozmawiać o wszystkim co czujemy.
Moja choroba nauczyła nas rozumieć się lepiej i bardzo nas zbliżyła do siebie. Są więc pozytywne skutki koszmaru choroby, czego wszystkim życzę gorąco :-D
 
     
Audrey 
Ta z ava to ja!:)

Popularus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 33
Doczya: 23 Cze 2009
Posty: 51
Wysany: Wto 21 Lip, 2009   

Ja nie wiem co po operacji zrobiłabym bez mamy... Jest przy mnie cały czas, pomaga mi we wszystkim. Pierwsze dni po operacji są naprawdę ciężkie, dlatego niezwykle ważne jest, by był ktoś przy nas. Nie mniej jednak, nie należy zapominać o nauce samodzielności, bo inaczej nigdy nie będziemy umieli sobie poradzić.
 
     
pasiflora 

Galaktikus Bioderkus




Status: Endo + Kapo
Doczya: 27 Cze 2009
Posty: 3276
Skd: Polska
Wysany: Nie 03 Sty, 2010   

Śledzę również inne forum w którym to dziewczyna napisała bardzo ciekawego posta:

Witam! Sama nie wiem od czego mam zacząć. Znalazłam się tu przypadkiem bo szukam jak najwięcej informacji jak to jest z tą endoprotezą i ogólnie z tymi biodrowymi problemami, bólem itp. Nie zrozumcie mnie źle. Ale chciałabym Was prosić o radę. Bo większość z Was wie jak wygląda życie z endoprotezą, co człowiek wtedy może a co nie. Ja dopiero próbuje to wszystko wyczytać. Zacznę wkońcu pisać o co mi chodzi. Mam 21 lat. Chodzę z chłopakiem już od 2 lat. Myślimy poważnie o przyszłości. Nie wiem dokładnie co jest z jego nogą ale powiedział mi, że wie, że za kilka lat (5 może 10 może więcej) będzie czekała go prawdopodobnie taka operacja! I ciągle pyta, każe mi przemyśleć czy jestem zdecydowana pomimo to żyć z nim. On traktuje to chyba jako wielkie kalectwo. Ale czy tak jest naprawdę? Twierdzi, że nie chce mi zmarnować życia, młodości, że będzie dla mnie ciężarem itp. Jak to jest? Narazie nie widać, żeby coś się działo. Czasem go tylko boli trochę i z mojego punktu widzenia jakby delikatnie utykał. Czy będzie tak źle? Czy życie staje się trudne z taką osobą? Mam nadzieję, że nie potraktujecie źle mojej wypowiedzi. Tylko mi doradzicie, rozjaśnijcie umysł. Może nie wyraziłam się wpełni tak jak chciałam, ale myślę, że wiecie o co mi chodzi w mojej wypowiedzi.

A czy Wy myśleliście kiedyś tak o wybranku/wybrance swojego serca. Dawaliście im jakiś wybór?

źródło:ipon.pl
 
     
duska 

Gigantus Bioderkus




Status: Endo x 1
Wiek: 52
Doczya: 01 Lip 2009
Posty: 677
Skd: Kraków
Wysany: Nie 03 Sty, 2010   

Tak. Ja uprzedzalam, ze moze byc roznie :mrgreen: Sama do konca nie wiedzialam, ze bedzie az tak fajnie :-? ale spodziewalam sie problemow w przyszlosci. Moja tesciowa zreszta tez i poczatkowo nie bardzo chciala slubu :-/ Rozumiem ja. Gdyby moj syn przyprowadzil do domu wyrazna dysplastyczke lub kobitke z jakas inna choroba to tez bym pewnie byla zaniepokojona.. To zwykla ochrona interesow wlasnych :)
Ale milosc gory przenosi :mrgreen:
Uwazam, ze chlopak slusznie ja uprzedza, zeby potem nie czula sie oszukana.. Jak go kocha (piekne slowo wytrych - przepraszam za moj ograniczony romantyzm :mrgreen: ) to i tak za niego wyjdzie a jak nie to ma szanse sie wycofac :mrgreen:
 
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 47
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3884
Skd: Lubelskie
Wysany: Nie 03 Sty, 2010   

Ja uważam, że należy szczerze poinformować przyszlego partnera o swoim stanie zdrowia.
Ale zanim się to zrobi najlepiej by było, gdyby taka osoba wiedziała o chorobie wszystko- nie może skazywać się na pozycję kaleki bez przyszłości bo przecież to nie jest prawda
Szczerość jest bardzo ważna, ale prawdziwa szczerość - taka gdy powie się wszystko, przedstawi różne scenariusze - bo przecież nie zawsze choroba rujnuje życie.
Ja gdybym była w takiej sytuacji to chyba zwracałabym uwagę na coś innego niż choroba - na zaradnośc i to jakim się jest czlowiekiem, nie można ludzi skreślać ze względu na chore biodra - przecież w każdej chwili każdego może spotkać nieszczęśliwy wypadek, który zmieni całe życie ...
Ja też zastanawiałam się na początku choroby jak to będzie, jak będzie mnie postrzegał mąż - jasno powiedziałam że w okolicznościach nie musi na siłę być ze mną z litości , jak ktoś kocha to widzi w nas coś więcej niż chore biodra.Mamy prawo do szczęścia takie samo jak inni.
Najważniejsze, żeby samemu sobie nie zamykać drogi trwając w poczuciu niższej wartości - przecież każda osoba ma unikalną wartość jako człowiek i nie można o tym zapominać ! Pozwólmy innym zobaczyć coś więcej niż chorobę - czasem warto jest pokazać jakim się jest jako człowiek.
Ale uczciwym być należy, lepiej jest porozmawiać , dać czas partnerowi do namysłu, poczytania o chorobie partnerowi, może razem być na wizytach u lekarza.
Dla prawdziwego odpowiedzialnego uczucia choroba bioder to za mało, żeby mogła być przeszkodą - to moje zdanie. I to nie dlatego, że jestem po Ganzu - zawsze traktowałam ludzi chorych na równi ze zdrowymi, nigdy nie uważałam że są gorsi lub kalecy . Ludzi chorzy są inni, mają trochę inne potrzeby które jeśli się uszanuje to taki chory czlowiek świetnie sobie radzi, niejednokrotnie lepiej niż wiele zdrowych osób.
Uważąm że największe kalectwo jest wtedy, gdy nie jest się człowiekiem w głębi duszy i chyba nie jestem jedyna która w taki sposób ocenia innych.
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
Nika 
Popularus Bioderkus



Status: Osteo. Ganza x 2
Wiek: 44
Doczya: 04 Lip 2009
Posty: 149
Skd: Wa-wa
Wysany: Nie 03 Sty, 2010   

Dobry związek jest dobry m.in. dzięki szczerości, uczciwości i zaufaniu. Sama też jestem zwolenniczką mówienia o wszelkich choróbskach. Czasem bywa to szczerość "do bólu". Jeśli dwoje ludzi postanowi być ze sobą mimo to, to oboje będą musieli walczyć i żyć z takimi, czy innymi dolegliwościami. Inna sprawa, jak ta "zdrowa" osoba zareaguje na wiadomość o chorobie, czy kalectwie, ale tu już ma prawo do swoich wyborów, niekoniecznie zgodnych z naszymi marzeniami :mrgreen: I nie ma co tego osądzać. Można doskonale zdawać sobie sprawę, że nikt nie ma gwarancji na dożywotnio idealną kondyncję i mimo to nie być gotowym do zmierzenia się z problemami partnera/-ki. Jeśli odejdzie... Może to i lepiej, chociaż takie wnioski od razu się nie pojawiają. Z przeróżnymi schorzeniami da się żyć, o ile nie myśli się o nich w kategoriach kary czy wielkiego nieszczęścia.
 
     
agata010682 
Popularus Bioderkus



Status: Endo x 1
Wiek: 42
Doczya: 11 Lut 2012
Posty: 44
Skd: szczecin
Wysany: Pon 27 Sie, 2012   

To prawda, że dobry związek opiera się na szczerości i uczciwości. Dość długi okres czasu jestem sama, po przykrych doświadczeniach nie chciałam się z nikim wiązać. Do czasu...Poznałam KOGOŚ i od razu pojawiło się moje niskie poczucie wartości spowodowane chorobą. Odsunęłam go od siebie, unikam kontaktu, wmawiam sobie, że tak będzie lepiej dla niego. Boję się , że nie zaakceptuje mojej choroby, czekającej mnie operacji, rehabilitacji....
Wiem, że powinnam mu o wszystkim powiedzieć i poczekać na jego reakcję, ale zwyczajnie się boję. Najbardziej to chyba odrzucenia...
 
     
AgaW 

Galaktikus Bioderkus




Status: Osteo. Ganza x 1
Wiek: 47
Doczya: 07 Cze 2009
Posty: 3884
Skd: Lubelskie
Wysany: Pon 27 Sie, 2012   

agata010682 napisa/a:
Wiem, że powinnam mu o wszystkim powiedzieć i poczekać na jego reakcję, ale zwyczajnie się boję. Najbardziej to chyba odrzucenia...

Powinnaś tak właśnie zrobić.
Jeśli teraz pokona Cię lęk przed odrzuceniem ( bo tego się boisz ) nigdy nie przekonasz się, jak ten KTOŚ by zareagował. Z czasem, jeśli czułaś do tej osoby silne uczucia będziesz żałować, że poddałaś się teraz, bez walki.
Skoro ten KTOŚ jest dla Ciebie ważny to zasługuje na szczerość.
Daj sobie szansę :)

Jedna z naszych Forumowiczek miała przykre przejścia, zpostała odrzucona przez chorobę. Przebolała to i po pewnym czasie poznała kogoś, zdecydowała się zaufać, też była przed operacją i miała obawy. Jednak szczere rozmowy i prawdziwe uczucie zdecydowało że postanowili spróbować być razem i dziś są już jakiś czas po ślubie :) Wiem o tym, bo dużo z tą osobą korespondowałam :) Był czas, że było jej bardzo trudno pozbierać się i już wydawało jej się że nigdy nikogo odpowiedniego nie spotka, kto będzie potrafił pokochać ją razem z jej biodrami.
Jest temat w tym dziale, który może Ci pomóc zebrać myśli i zdecydować się na rozmowę-tutaj

Nie możesz czuć się gorsza przez chorobę. Choroba jest częścią życia, jedni chorują wcześniej, inni później.
Jest duża szansa, że jeśli ktoś Cię kocha znając Twoją sytuację to będzie to uczucie dojrzałe, już na początku poddane ważnej próbie.
Bądź szczera, porozmawiaj aby mieć jasność sytuacji. Odciąganie tego nic nie da prócz większego stresu dla Ciebie i niepewności. Jeśli już teraz będziesz wiedzieć, jak Twoją sytuację odbiera druga osoba to będziesz umiała cieszyć się spokojem wewnętrznym i poczujesz się pewnie w Waszych relacjach, wtedy będą mogły rozwinąć się.
Nie każda osoba zdrowa odrzuca osobę z gorszym zdrowiem, chore biodra to nie wyrok, my tak samo czujemy i potrafimy kochać jak Ci z zdrowymi biodrami!
I pamiętaj, zawsze: jeśli ktoś nie doceni Twojej szczerości i Ciebie to nie jest Ciebie wart !
Zrób to więc dla siebie i szczerze porozmawiaj.
Poczujesz się po tym dobrze, będziesz widziała jak jesteś odbierana. Im wcześniej będziesz znać zdanie tego KOGOŚ na ten temat, tym będzie Ci łatwiej.
Trzymam kciuki za udaną rozmowę.
_________________
*...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
 
     
Bonia 

Gigantus Bioderkus




Status: Osteo. + Osteo. Ganza
Doczya: 30 Cze 2009
Posty: 1257
Skd: Wielkopolska
Wysany: Pon 27 Sie, 2012   

Myślę tak że jeśli jest to prawdziwe uczucie kochamy tą osobę bez względu na jej chorobę. Jeśli się kocha to kocha się bez patrzenia przez pryzmat choroby tak jak piszę Aga każdy z nas może kiedyś zachorować.
_________________
Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym
 
 
     
Dobra_Wrozka 
Karolina Knec
Bioderkus!!!



Status: Psycholog
Doczya: 30 Mar 2010
Posty: 168
Skd: Hamburg-Szczecin
Wysany: Wto 28 Sie, 2012   

agata010682 napisa/a:
Odsunęłam go od siebie, unikam kontaktu, wmawiam sobie, że tak będzie lepiej dla niego


-taka postawa to Ty go odrzucasz, a nie on Ciebie. Sprobuj spojrzec z jego strony co on sobie mysli, jak nie odbierasz, unikasz...na chlopski rozum on mysli, ze nie jestes juz zainteresowana lub masz kogos innego...

agata010682 napisa/a:
Boję się , że nie zaakceptuje mojej choroby, czekającej mnie operacji, rehabilitacji....
Wiem, że powinnam mu o wszystkim powiedzieć i poczekać na jego reakcję, ale zwyczajnie się boję. Najbardziej to chyba odrzucenia...


- nie sprawdzajac co on na to bedziesz gubila sie w domyslach, fantazjach i projekcjach. A one maja to do siebie, ze im dluzej zwlekamy tym bardziej sa zludne.
Mozesz przecwiczyc co chcesz mu powiedziec z krzeslem, wyobrazajac sobie, ze on na nim siedzi powiedz "mu" co czujesz. :idea:
_________________
Dobra_Wrozka
 
     
agata010682 
Popularus Bioderkus



Status: Endo x 1
Wiek: 42
Doczya: 11 Lut 2012
Posty: 44
Skd: szczecin
Wysany: Sro 29 Sie, 2012   

Dziękuję Wam za wsparcie i dobre słowo. Odwlekanie tej rozmowy nie wpływa korzystnie na nasze relacje. Dlatego muszę zebrać w sobie siły, nabrać odwagi i zmierzyć się z tą sytuacją.
 
     
jacky6 
Mikrus Bioderkus



Status: Sympatyk Forum
Wiek: 73
Doczy: 12 Maj 2014
Posty: 16
Skd: Redenowo
Wysany: Czw 03 Lip, 2014   mąż Bioderkowej żony...

nosiłem się dość długo z zamiarem napisania takiego tematu - wątku...
bo właśnie jestem małżonkiem - Bioderkowej po 3 operacjach endoprotezy stawu biodrowego...
niestety, dla niej samej internet i komputer istnieje tylko jako narzędzie będące w moim posiadaniu i obsłudze...
ale nie o tym...
ciekawi mnie jak postrzegają inni mężowie, czy też jak to się teraz pisze - partnerzy życiowi - właśnie życie z taką osóbką...
oczywiście nie jestem posiadaczem takich sztucznych wstawek ale inne na tym forum będące tematy stanowią przedmiot mojego zainteresowania - poczynając od całego problemu rehabilitacji pooperacyjnej...
a więc, czy jest ktoś w podobnej do mojej - sytuacji ?
8-)
_________________
to przyjemnie czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
Ostatnio zmieniony przez AgaW Czw 03 Lip, 2014, w caoci zmieniany 1 raz  
 
     
jacky6 
Mikrus Bioderkus



Status: Sympatyk Forum
Wiek: 73
Doczy: 12 Maj 2014
Posty: 16
Skd: Redenowo
Wysany: Czw 03 Lip, 2014   podziękowanie...

nie wiem tylko czy dla Adminki czy Moderatorki...
za przeniesienie i właściwe ulokowanie mojego postu...
:flower:
_________________
to przyjemnie czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
 
     
Wywietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie moesz pisa nowych tematw
Nie moesz odpowiada w tematach
Nie moesz zmienia swoich postw
Nie moesz usuwa swoich postw
Nie moesz gosowa w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
 
   

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template created by Qbs. Template theme based on Unofficial modifications.