Status: Inne operacje
Wiek: 55 Doczy: 04 Sie 2015 Posty: 1 Skd: górny śląsk
Wysany: Wto 04 Sie, 2015
Witam-ja co prawda jestem facetem i może inaczej do tego podchodzę ale powiem tak-od dwóch lat chodzę o kulach pachowych(amputacja) i pierwszy miesiąc też przejmowałem się tym,że już zawsze muszę ich używać i że kupa ludzi się we mnie wgapia. Ale póżniej się do nich przyzwyczaiłem i teraz jestem zadowolony,że mam je u swego boku.
Ja kule zacząłem nosić od niecałego miesiąca, zdążyłem jednak zauważyć stosunek obsługi dla niepelnosprawnych na trzech lotniskach. Heahrow mnie zaskoczylo mega pozytywnie i do kontroli paszportowej zostalem zaproszony bez kolejki, okęcie też ok. , niestety w lublinie po przylocie musiałem stać z ludźmi 15 min. (widocznie dla obsługi widok młodego człowieka o kuli to nic poważnego). Niestety przykre są też doświadczenia w przebywaniu w otoczeniu (przytrzymanie drzwi, wysiadanie z autobusu). Zawsze byłem niewidoczny dla ludzi , a w obecnej sytuacji też sie to nie poprawiło. Narazie to tyle z moich nowych życiowych obserwacji
Ja również uważam,że to kwestia ułożenia sobie w głowie podejścia do tej sprawy. To,że ktoś nie idzie o własnych nogach ,a porusza się o kulach nie ma znaczenia dla mnie ,ale wiem ,że otoczenie reaguje inaczej i dlatego nas to przytłacza. Ja chodziłam o kulach 3 miesiące po operacji i wiem jaka była reakcja ludzi : zatrzymywali się i wgapiali we mnie. Na początku troszkę mnie to wkurzało ,ale potem z uśmiechem przechodziłam obok co niektórych wprawiało w osłupienie. Dziś wiem ,że takich ludzi trzeba traktować jako normalnych i nie zwracać szczególnej uwagi ,ale pomóc jeśli zaistnieje taka potrzeba.Generalnie rzecz biorąc nie był to dla mnie zbyt przyjemny czas i wolałabym już nigdy nie wracać do kul ,ale nie jest to przecież największa tragedia życia i Ci którym to pisane muszą zaakceptować swoje "przyjaciółki" ( tak je nazywałam). Pozdrowionka i trzymajcie się Kochani:):)
Status: Artroskopia x 2
Doczya: 19 Lut 2016 Posty: 3 Skd: Kraków
Wysany: Wto 23 Lut, 2016
Swego czasu bardzo mnie denerwowały kule, ciągłe spojrzenia innych osób, to litowanie się nade mną zaczęło mnie bardzo denerwować. Ja swoje kule nazwałam, zaczęłam się przyzwyczajać do nich, jednak najlepszym momentem był ten, w którym mogłam się pożegnać z nimi
Czytałem posty o kulach i mogę powiedzieć tylko tyle "ŻYCIE" z podejściem innych osób do osób z kulami bywa róznie a wiem to z życia prawie rok mnie prowadziły wszędzie gdzie szedłem....
_________________ " nie smuć się nie warto ciesz się życiem i kazdą jego chwilą".....» Wieloodłamowo złamana miednica, lewa kończyna krótsza o 4 cm
To wszystko jest w naszej głowie. Jak my spostrzegamy siebie tak spostrzegać nas będą inni od tego są wyjątki bo niektóre osoby mają wbity taki a nie inny stereotyp ludzi o kulach i nawet młotem pneumatycznym im z głowy nie wybijesz że jak ktoś chodzi o kulach to nie zalicza się do kompletnych inwalidów. Ale najważniejsze jest jak my odbieramy siebie w takiej sytuacji jeśli chodzisz o kulach nawet tymczasowo a odbierasz to tak jakby największe nieszczęście Cię z powodu tych kul spotkało to tak będą odbierać Cię ludzie. A drugie zastanawia mnie co mają kule do poczucia własnej wartości albo jestem wartościowy i tak się czuje albo nie i moim zdaniem kule nie mają nic do tego. Sama chodzę o kulach i będę chodziła przez resztę mojego życia. Ale nie czuje się przez to mniej wartościowa jako człowiek i kobieta. Jeśli ludzie patrzą na mnie tylko przez pryzmat tego że poruszam się o kulach daje sobie z takimi osobami spokój co sądzą o mnie ludzie którzy mijają mnie na ulicy nie interesuje mnie już w ogóle.
Poczucie albo brak poczucia własnej wartości człowiek ma po prostu w sobie i tu czy chodzisz o kulach czy poruszasz się w jakikolwiek inny sposób nie powinno mieć najmniejszego znaczenia.
_________________ Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym