Wysany: Pon 15 Pa, 2012 kule a poczucie wartości kobiety, mężczyzny...
[/b]Witajcie!
Postanowiłam, że puruszę ten temat może okazać się, że to tylko ja mam taki problem. A mianowicie od niedawna po paru latach musiałam wrócić do chodzenia o kulach i tak mi to ciężko przychodzi i towarzyszy mi wstyd. Sama się dziwię i choć jestem terapeutą nie mogę tego tematu przerobić (zapewne działają mechanizmy obronne ) Tak jakoś ciężko mi w tym temacie. Czy ktoś miał z Was podobne przeżycia? Pozdrawiam ciepło
imma Częściowo poruszaliśmy już taki temat. Powiem Ci, że ja również miałam różne odczucia, najbardziej wkurzające były spojrzenia starszych osób - takie z wyrzutem, jakbym poszalała i przez własną głupotę zrobiła sobie krzywdę i teraz muszę chodzić o kulach albo udawała po to aby siedzieć w autobusie i nie ustąpić miejsca starszym. Na szczęście więcej było miłych zdarzeń a poza tym wiedziałam, że taki stan nie będzie trwać wiecznie i będę chodzić bez ''przyjaciółek''. Oczywiście wiele razy się wkurzałam, że jestem troszkę nieporadna i muszę czasem skorzystać z pomocy innych ale jeśli bliscy są chętni do pomocy i nie okazują negatywnych emocji to jest łatwiej przejść przez ten czas a na pewno nie powinno to być powodem to wstydu! Wstydzić powinni się Ci, którzy patrzą na nas jak na dziwadła albo głupio komentują. Nie można też mówić, że chodzący z kulami są mniej wartościowi bo wartość człowieka nie określa na podstawie tego czy ktoś chodzi o kulach!
_________________ Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Każdy człowiek nie kojarzy kul z czymś miłym i ma jakieś opory gdy trzeba zacząć ich używać.
Najważniejsze, żeby ich nie kojarzyć z kalectwem ( jak kreuje kule mentalnośc świata ) ale z pomocą i to często tymczasową.
Warto pomyśleć czy nawet wypisać na kartce plusy kul, np. poprawa postawy, poprawa chodu, eliminacja bólu itd.
Kule to tylko przedmiot, wartość człowieka mierzy się jego osobowością, tym jaki jest. Na to kule nie mają wpływu ! Dobrym pomysłem, który sprawdza się u niektórych osób znakomicie jest zastanowienie się z czego wynika ta niechęć do kul tak naprawdę. Jeśli burzy własną wizję osoby to pomocne jest wypisanie sobie wszystkich swoich dobrych, mocnych cech na kartce.
To jakim się jest człowiekiem najczęściej nie zniknie wraz z momentem używania kul !
A że ludzie będą pytać i patrzeć to niech pytają i patrzą. Każdy ma jakieś niedyspozycje zdrowotne i nikt rozsądny nie umiejszy Twojej wartości przez to, że chodzisz na kulach.
Możesz nawet jako fizjoterapeutka edukować ludzi, że w niektórych chorobach ważne jest wzięcie kul i prawidłowe chodzenie zamiast męczyć się bez nich, przy okazji poruszając istotną rolę rehabilitacji przed i pooperacyjnej.
Jak mówią, każdy medal ma dwie strony-koniecznośc chodzenia z kulami nie jest miła ale służy zdrowiu i może być okazją do ćwiczenia charakteru i doedukowania w tym zakresie innych ludzi.
Niektóre osoby zmagające się z bólem przedoperacyjnym mogą nawet potrzebować Twojego przykładu aby przezyciężyć swój opór przed kulami.
O aspekcie psychicznym, oporze chodzenia z kulami u swojej mamy wspominała Margogo w swojej historii.
Immo, u większości pacjentów jak sama wiesz kule to okres przejściowy, można zawsze spojrzeć na ludzi którym kule, lub wózki muszą towarzyszyć zawsze. Wiele takich osób po prostu żyje ciesząc się swoim życiem tak jak umie i traktując kule, wózki jako dodatek do siebie, jakby to były buty które trzeba ubrać nie wgłębiając się w temat.
Jest takie powiedzenie "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu", więc po prostu bądź sobą, realizuj się w ramach swoich możliwości traktując kula jako coś naturalnego w Twojej sytuacji
To od naszej akceptacji siebie w większości zależy jak widzą nas inni.
Napewno i Ty znajdziesz na swój opór sposób-w końcu dla swojego zdrowia musisz przemóc się i spędzić z kulami trochę czasu
Zajrzyj jeszcze do innych tematów z tego działu, może pomogą Ci odnaleźć się w swojej rzeczywistości.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
A są tacy którzy są skazani na kule bądz wózek jak np ja i ludzie z którymi pracuje skazani na całe życie. I z własnego przykładu powiem tak nie jestem zachwycona że z kul muszę korzystać całe życie chciała bym być sprawna chodzić normalnie , to nie jest tak że jeśli urodzisz się niepełnosprawna przywykasz do tego to nie jest tak do końca. Ale zrozumiałam coś po operacji chodziłam o kulach całe życie i mimo że się nie raz wściekałam dlaczego ja było to dla mnie oczywiste że chodzę o kulach i myślałam że to że jestem sprawna tak jak jestem. I tak zostanie to naturalne dopiero po operacji gdy byłam uziemniona unieruchomiona i nie miałam pewności że jeszcze kiedykolwiek stanę na nogi chociażby o kulach. Zmienił się mój sposób myślenia bo chciałam chodzić chociaż tak chodzić chociażby o kulach ale chodzić. Owszem nadal chciała bym normalnie chodzić sama ale nauczyłam się doceniać również to co mam. Chodzę o kulach ale chodzę I zabrzmi to jak paradoks ale ludzie którzy są na wózku zazdroszczą mi tego że chodzę o kulach ale chodzę.
A co do reakcji zdrowych ludzi owszem spotykam się z dziwnymi spojrzeniami albo z komentarzami najczęściej starszych osób taka młoda a już chora tak jak by tylko starsi ludzie mieli prawo chorować i być niepełnosprawni. Przestałam się jednak przejmować jak postronni ludzie mnie odbierają z powodu kul i mojej niepełnosprawności to ich problem nie mój i tyle.
_________________ Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym
Status: Endo x 2
Wiek: 53 Doczya: 25 Sie 2009 Posty: 53 Skd: Wrocław
Wysany: Wto 16 Pa, 2012
A ja właśnie w zeszłym tygodniu kupiłam sobie nowe kule. i jestem z nich bardzo zadowolona, tzn. lubię je. Kiedyś myślałam, że po wstawieniu endoprotez nie będę ich potrzebowała, ale jeśli ktos całe zycie chodzi o kulach, to nawet po operacjach sie ich nie pozbędzie. Operacje były po to, by pozbyc się bólu, chodzić dobrze nie będe nigdy, w dodatku pojawiły sie problemy z kolanami, więc dzięki kulom jestem w miarę mobilna. Lubię je, bo dzieki nim mogę chodzić. Kule dla mnie to nie tragedia - traktuję je jak okulary: mają mi pomóc w codzienym życiu, być wygodne, ale też wygladać łądnie. Dlatego też jakis czas temu kupiłam sobie czerwone (mmmmm...) (usunięta reklama firmy) - niestety, nie potrafię uzywac kul z nieruchomymi uchwytami (chce może ktoś czerwone kule?). Teraz zastanawiam sie, jak tu "umaić" moje mowe przyjaciółki, by były oryginalne - na razie są (usunięta reklama firmy) z miękkimi uchwytami. Macie jakieś pomysły? Kupiłam już czerwona farbę w sprayu do metalu - moze kiedyś uda mi sie pomalować rurki.
Pewwnie, że chciałąbym chodzic "jak każdy", ale jeśli nie mogę, to nie. Tragedii nie będzie. Bylebym mogłą chodzić. Co prawda od kul wysiadają mi już łokcie i nadgarstki, ale taka moja ąstawowaę uroda.
Podsumowując: nie wstydzę się kul - ja je lubię, są częścią mojego stroju. I załuję, że nie ma takich wygodnych designerskich. A może są, tylko ja ich nie znalazłam?
Status: Psycholog
Doczya: 30 Mar 2010 Posty: 168 Skd: Hamburg-Szczecin
Wysany: Wto 16 Pa, 2012
jaagna napisa/a:
załuję, że nie ma takich wygodnych designerskich
- Jaagna, sama mozesz stac sie designerka, juz masz swietne pomysly i wygralas dla siebie duzo akceptacji :
jaagna napisa/a:
nie wstydzę się kul - ja je lubię, są częścią mojego stroju
-dzieki temu wiecej energii zostaje na inne rzeczy a nie na psychiczna walke z kulami. Tak sobie wyobrazilam dwie kobiety z kulami : jedna pogodna, widac jej chec do zycia mimo wszytsko, kule kolorowe-lub pomalowane; i druga - z wymalowanym brakiem sympatii do siebie samej, czy wrecz autoagresja, smutna.
Wstyd (toksyczny) - wstyd to bolesne przeświadczenie o własnej zasadniczej ułomności jako istoty ludzkiej (za:Wiki)
-czy kule maja az tyle mocy, zeby decydowac o czyjejs ludzkiej ulomnosci ?
Kiedyś myślałam, że po wstawieniu endoprotez nie będę ich potrzebowała, ale jeśli ktos całe zycie chodzi o kulach, to nawet po operacjach sie ich nie pozbędzie.
A może potrzeba chodzenia o kulach tkwi w Twojej głowie. Ja chodziłam z kulami około 10 lat i pewno nadal bym chodziła, gdyby mi nie uświadomił fizjoterapeuta, ze wcale nie muszę ich używać. W głowie mojej jednak nadal jest zakodowane, że bez kul nie potrafię chodzić. Dwa lata chodzę bez kul, ale na bliskie odległości. Potrafię pokonać i dosyć duże, ale to musi być "mus". Świadomie nie decyduję sie na większe odległości. Po markecie potrafię chodzić nawet 2 godziny, a 500 m do sklepu sprawia mi trudność. Wiem,że to wina kodu w mojej głowie, ale na razie nic na to nie poradzę.
Imma, czy czytałaś artykuły na stronie Fundacji Bioderko napisane przez Dobrą Wróżkę ( Karolinę Knec )? Mogą pomóc Ci zrozumieć własną psychikę na tym etapie, polecam Ci do czytania tutaj.
_________________ *...Mamy możliwość wyboru jak wykorzystać swój czas...*...MOJA HISTORIA...*
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2626 Skd: z Polski
Wysany: Wto 16 Pa, 2012
Grazyna1950 napisa/a:
A może potrzeba chodzenia o kulach tkwi w Twojej głowie. Ja chodziłam z kulami około 10 lat i pewno nadal bym chodziła, gdyby mi nie uświadomił fizjoterapeuta, ze wcale nie muszę ich używać. W głowie mojej jednak nadal jest zakodowane, że bez kul nie potrafię chodzić.
Jagna nie jest małym dzieckiem, tylko już doświadczoną pacjentką
PS. zrobiłam mały porządek z postami i wszystko się zgadza
Jagna nie jest małym dzieckiem, tylko już doświadczoną pacjentką
Rzadko ostatnio piszę, bo nie bardzo wiem jak coś doradzić. Ja tylko chciałam zasugerować, że bardzo często największym problemem w chorobie jest to, co się nam w głowie zakoduje. Ja uważam, ze tez jestem doświadczoną pacjentką (siedem operacji bioder), ale problemem moim nadal jest to co mi się zakodowało w głowie, po wywichnięciu endo.
Status: Endo x 2
Doczya: 03 Gru 2009 Posty: 2626 Skd: z Polski
Wysany: Wto 16 Pa, 2012
Grazyna1950 napisa/a:
Rzadko ostatnio piszę, bo nie bardzo wiem jak coś doradzić. Ja tylko chciałam zasugerować, że bardzo często największym problemem w chorobie jest to, co się nam w głowie zakoduje.
Grażynko
Jagna pisze
Cytat:
Operacje były po to, by pozbyc się bólu, chodzić dobrze nie będe nigdy, w dodatku pojawiły sie problemy z kolanami, więc dzięki kulom jestem w miarę mobilna. Lubię je, bo dzieki nim mogę chodzić
myślę, że gdyby była możliwość życia bez kul, to z pewnością Jagna by skorzystała
Status: Endo x 2
Wiek: 53 Doczya: 25 Sie 2009 Posty: 53 Skd: Wrocław
Wysany: Sro 17 Pa, 2012
Grazyna1950 napisa/a:
kinga napisa/a:
Jagna nie jest małym dzieckiem, tylko już doświadczoną pacjentką
Rzadko ostatnio piszę, bo nie bardzo wiem jak coś doradzić. Ja tylko chciałam zasugerować, że bardzo często największym problemem w chorobie jest to, co się nam w głowie zakoduje. Ja uważam, ze tez jestem doświadczoną pacjentką (siedem operacji bioder), ale problemem moim nadal jest to co mi się zakodowało w głowie, po wywichnięciu endo.
Grażynko, gdybym mogła, to odstawiłabym kule i poszła sobie na spacerek. Taki nieduży, ale samodzielny. Niestety, to sie nigdy nie stanie. Nawet lekarz-operator jeszcze przed pierwszym zabiegiem mnie o tym uprzedzał - uspokoiłam go, że wiem o tym od dawna. Cierpię na dysplazję kręgosłupowo-nasadową wrodzoną, dysplazja bioder to tylko jeden z elementów mojego schorzenia. Życzę sobie chodzić o kulach do końca życia. Bo to będzie znaczyło, że chodzę. Tak jak nie cierpię z powodu okularów, które nosze od 2 roku życia, tak nie będę sie martwić i wstydzić, że chodze o kulach. JA SIĘ CIESZĘ, ŻE CHODZĘ (jak mi na to ból kolan pozwala)
Kiedy jesterm w dobrej formie (tzn. nic mnie nie boli), to człapię sobie po domu bez kul. Ale na dworze nie dałabym sobie rady, po schodach też nie zejdę.
Gdy byłam przed operacją ,nie mogłam psychicznie przemóc się do chodzenia o kulach. Nogi mnie bolały wolałam jeździć na rowerze ale kul nie wzięłam. Po operacji nie miałam z tym problemu, odrazu kule polubiłam, teraz dostałam pozwolenia od lekarza na chodzenie bez kul, próbowałam, ale druga noga bardzo mnie boli i nie potrafię ładnie chodzić ,nawet rehabilitant jest bezsilny. Postanowiłam nadal chodzić o kulach aż naprawię drugą nogę.
Kule dla mnie to nie tragedia - traktuję je jak okulary: mają mi pomóc w codzienym życiu, być wygodne, ale też wygladać łądnie.
Aż się uśmiechnęłam, nigdy nie pomyślałam by kule traktować jak okulary... pomyślałam tylko, że skoro muszę po nie sięgnąć to niech będą ładne, dlatego moje są fioletowe )
_________________ W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca.