Witam.Wczoraj mój 88 letni ojciec upadł tak niefortunnie że złamał sobie "biodro",nie pamiętam dokładnie jak brzmi diagnoza.Po przewiezieniu do szpitala zakwalifikowano go wstępnie do operacji.Niestety dzisiaj lekarz poinformował mnie że ze względu na stan zdrowia anestezjolog odrzucił możliwość operacji.Lekarz stwierdził że za kilka dni jak wypiszą ojca do domu,będzie brał silne leki przeciw bólowe i zastrzyki przeciwzakrzepowe ,i szybko mimo bólu należy zganiać go z łóżka na chód z balkonikiem. Potem możliwe będzie chodzenie o lasce.Trochę wydało mi się to zbyt optymistyczne bo na razie boli go niesamowicie,nawet dotknąć stopy nie można.Nie wiem jak to wytłumaczyć ojcu,wieczorem był jakiś dziwny chyba mu dali jakąś rodzaj "głupiego jasia" Lekarz był tylko na dyżurze a dopiero we wtorek specjalista ma mi to jeszcze raz wytłumaczyć.Czyli będzie to dożywotnie wiszące biodro z możliwością w miarę poprawnego poruszania?
Drugi lekarz potwierdził słowa pierwszego,kość obok krętarza czy coś w tym stylu.Chyba chodzi o szyjkę kości udowej jak mniemam po pobieżnym przeglądnięciu tematu.Wiadomo powiedzą wszystko żeby się w miarę bezboleśnie pozbyć problemu.Wg oficjalnej medycyny tzw."ostatnie złamanie" jest przyczyną 20% zgonów,w wersji nieoficjalnej 30-35% lekko licząc....Wszystkiego dowiem się oficjalnie we wtorek jak przyjdzie z urlopu ordynator.Na sali ojca facet czeka już od wtorku na operację po wypadku czyli najwcześniej po tygodniu mu zoperują....Pozdrawiam.
swiecki45, dlaczego Twój tata nie może mieć operacji?Jeżeli jakieś problemy zdrowotne to może warto "podreperować" go i doprowadzić do operacji? Jakoś nie wyobrażam sobie żyć ze złamanie