Wczoraj byłem pierwszy dzień w fabryce, niby nic wielkiego ale w październiku zostałem zwolniony na mocy art. 53 Kodeksu Pracy i firma miała nadzieję że pozbyła się kaleki a tu niespodzianka, wracam na podstawie tego samego art ( i to 1.04. ).
Przeszedłem badania kontrolne, choć właściwie wszyscy lekarze pytali po co, mam dwie endo, łuszczycę, nadciśnienie, krótkowzroczność, hipoglikemię reaktywną i renta nie byłaby problemem, ale ja nie chcę. Wróciłem na to samo stanowisko z tym że będę miał 7 godzinny dzień pracy, w sumie się cieszę.
W pewien sposób zakończyłem kolejny etap, teraz popróbuję życia "normalsa", sprawdzę czy dam radę, ogólnie taki silny dawno nie byłem. Jest dobrze i to właściwie mój największy kłopot, się zastanawiam kiedy coś się spartaczy. ,
Kręcę kilometry i ciągle mi mało, testuję sprawę biegania ale raczej nie polubię, zaliczyłem kilka zajęć z rehabem i jestem mu wdzięczny, sporo mi pokazał.
Jest dobrze i to właściwie mój największy kłopot, się zastanawiam kiedy coś się spartaczy.
Dokładnie miewałam w życiu te same elementy i gdy wyczekiwałam złego "ono" wówczas nadchodziło, a ja mówiłam te swoje a nie mówiłam. Teraz mam inne podejście do życia na szczęście. Nie czekam na czarne chmury. Nie mówię że zawsze jest kolorowo ale nie jest źle.
Życzę wielu sukcesów i samych dobrych dni
Nie wiem jak to napisać, ale jest tak że mam niesamowitą radość nawet z najprostszych czynności, coś co kiedyś by mnie denerwowało teraz rozbawia, nie jestem pesymistą..tylko z tyłu głowy siedzi coś nieprzyjemnego i wyłazi od czasu do czasu. Siła tkwi w myśli, nastawieniu i muszę nad tym się trochę zgiąć, ale to plus, lubię zapracować na dobry wynik..
Dziękuję dziewczyny za dobre słowa.
Ostatnio zmieniony przez crust Nie 03 Kwi, 2016, w caoci zmieniany 2 razy
A ja dzisiaj byłam że znajomymi nad wodą przeszłam sama dwa o kulach i pół kilometra moi znajomi byli w szoku ile można osiągnąć dobrą rehabilitacją. Czuje dosłownie wszystkie mięśnie w tej chwili ale wiem też że stać mnie na dużo więcej
_________________ Żyj tak by jak najwięcej dać z siebie innym
Pierwszy miesiąc w fabryce za mną, reakcje ludzi na to jak się poruszam i co ze sobą robię bezcenne. Nie jest łatwo wkręcić się w rytm niewolniczy ale pomaga mi rower, przed i po tyrze kręcę km. Było kilka momentów w których nie miałem siły zwlec się z wyra ( dzień zrobił się cholernie krótki, spacery, ćwiczenia, praca) ale przypominały mi się tyg spędzone w łóżku w zeszłym roku i moc wracała. Łapię się na tym że jadę do roboty i się uśmiecham, nie czuję nic więcej niż radość z życia ( znaczy z tyłu siedzi demon i paskudzi ale niech sobie paskudzi), mam niesamowite szczęście że wszystko jest ok i doceniam to co dzień.
Trzymajcie się ciepło i naprzód..
12.04.2017 miałem kolejną operację, tym razem oko i usunięcie zaćmy( w obu już mam sztuczne soczewki), niby nic wspólnego z endo a jednak-
Po operacji niespecjalnie można się wysilać( jazda na rowerze odpada..;) ) nie można jednak produkować pustki w ćwiczeniach i ruchu- nie dopuszczam do siebie możliwości przytycia i obciążania protez. Nie lubię i dlatego z oporem ale zacząłem spacerować, obawiałem się też chodzenia bez okularów (pozostała wada -3) ale przełamałem się. Ku mojemu zaskoczeniu całkiem przyjemna sprawa. Zaczynałem od 2 km teraz robię w okolicach 10 i nie czuję zmęczenia, chodzę z luzem, patrzę w siebie i kontroluję stawianie stóp, trzymam się prosto. Do tego zaostrzyłem dietę - większość to nieprzetworzone warzywa i jak najprostsze potrawy ( nie zjadam zwierząt więc tłuszcz tylko roślinny), całkowicie zrezygnowałem z piwa, ograniczyłem słodycze (to mi najciężej idzie ale też odstawię). Efekt taki że utrzymałem wagę i nie czuję spadków kondycji, trafiłem kilka dołków ale ruch i praca wyzwala od nich.