Forum Bioderko

Hyde Park - Nasze kochane zwierzaki - porozmawiajmy o naszych pupilach

AgaW - Pi 29 Sty, 2010
Temat postu: Nasze kochane zwierzaki - porozmawiajmy o naszych pupilach
Zauważyłam, że wielu Forumowiczów kocha i ma zwierzaki - psy, koty...
Pasja miłości do zwierząt wymaga osobnego miejsca - w którym będziemy mogli opowiedzieć o naszych zwierzętach, które są z nami w chorobie i "pomagają" w bólu, rehabilitacji...
Mam nadzieję, że temat się przyjmie i poznamy nie tylko siebie, ale też nasze zwierzęta, wymienimy się doświadczeniem, śmiesznymi historyjkami :-D
Sama jestem zakochana na zabój w moich 2 kotach - ale mam też duże akwarium i kocham wszystkie zwierzęta :-D

Jowi - Pi 29 Sty, 2010

Kocham psiaki :-D Ale niestety przez kilka wcześniejszych lat konkretnie 11 było mi dane cieszyć się moim żółwiem czerwonolicym o imieniu Tuptuś :-D , który niestety spoczywa już w rodzinnej mogile u babci w ogródku razem z owym kochanym psiakiem Tarzanem. Niestety mam alergie na sierść wszystkich kudłatych zwierzaków i Tylko do Tarzana (nie ten co skarze po drzewach tylko ma brzmieć jak przez ż czyli Tażana) byłam przyzwyczajona. Psiak to owczarek podhalański taki biały, był ze mną odkąd pamiętam i działał na mnie jak lekarstwo na cale zło :-D Ale niestety kilka lat temu też odszedł, a później Tuptek biedny do niego dołączył. Zółwik zawsze wiernie mnie wspierał machając swoimi łapkami i ogonkiem w akwarium :-D I zapewniał mi ruch, kiedy uciekał po pokoju - pozornie żółwie mają powera :-P Były też rybki, ale też kopnęły w kalendarz :-/ Może kiedyś znów będę miała jakiegoś pupilka. Marzy mi się Lablador - do rany przyłóż i taki przez którego nie będę kichać :-D Jak na razie zadowalam się pluszakami gdy mi źle :-P Mam cały zwierzyniec: żółw vel Franklin, który przeżywał wszystkie moje bioderkowe zabiegi, miał plastry, wenflony na swoich pluszakowych kończynkach, hipcio, jest też, niedźwiedź, pingwin....i poduszka żółwik - Suchy. Generalnie jest wesoło :-D
Bonia - Pi 29 Sty, 2010

A ja mam psa zwykłego kundelka wabi się Szogun dostałam go w prezencie na imieniny małą kuleczkę która mieściła mi się pod kurtką gdy z nim wychodziłam zimą, był od małego bojowy stąd to imię. Dzisiaj to już 12 letni pies a nadal dokazuje jak szczeniak. Gdy widzi że jestem przygnębiona potrafi trącać mnie nosem tak długo aż się nie roześmieje, albo przynosi mi swoją ukochaną piłeczkę zachęcając pobaw się że mną. Czasami że mną rozmawia to znaczy tak zabawnie odszczekuje gdy do niego mówię. Czasem mam wrażenie że on wszystko rozumie tylko po ludzku nie potrafi mówić.
pasiflora - Pi 29 Sty, 2010

Bonia napisa/a:
tylko po ludzku nie potrafi mówić.
Albo Boniu Ty po prostu szczekać nie umiesz :mrgreen:
Tomash - Pi 29 Sty, 2010

Ja z kolei mam dwa koty, kocura 8 letniego i kotkę 3 letnią. Kocur typowy czarno-biały dachowiec (wykastrowany), a kotka to półpers lub ćwierćpers, nie jestem pewien, w każdym razie ma fizjonomie dachowca, ale sierść persa :)
Jowi - Pi 29 Sty, 2010

Jej wszyscy mają kociaki, od tego czytania to mi się na kichanie zbiera ..... buba :-/
pasiflora - Sob 30 Sty, 2010

No ja mam uczulenie to z Jowi bym kichała w zastępie. :mrgreen: Ale koty kocham :heart:
jaagna - Sob 30 Sty, 2010
Temat postu: Re: Nasze kochane zwierzaki - porozmawiajmy o naszych pupila
W tej chwili mieszka ze mną kocie rodzeństwo: Lesio (czarno-biały) i Jadwinia (czarna), są jeszcze kocimi młodziakami, mają dopiero 9 miesięcy. Przed nimi też miałam koty - Michałka, Bronka, Gucia i króciutko Hesię (wzięta ze schroniska, ciężko chorowała i bardzo szybko umarła). Wszystkie moje koty są (i były) zwykłymi dachowcami, jakoś takie zawsze mi się podobały.
Razem z Lesiem i Jadwinią wzięłam również ich braciszka i na szczęście udało mi się znaleźć mu fajny dom. Utrzymuję z Kubusia (bo takie imię dostał) Ludźmi kontakt - wszak teraz jesteśmy przez koty spokrewnieni! :-) Utrzymuję też miłą znajomość z babeczką, która uratowała i pomogła odchować moje kocięta. Popatrzcie - jak to dzięki kotom zwiększyło mi się grono znajomych!
Ponieważ jestem odludkiem (a niepełnosprawność sprzyja pogłębianiu się u mnie tej cechy) zawsze lubiłam towarzystwo zwierząt. Gdy byłam dzieckiem miałam świnki morskie, chomika, zeberki, papugi nimfy i sunię: Kora była dla mnie jak siostra ;-) mieszkała z nami przez 14 lat.
Gdy nie było jeszcze Lesia i Jadwini, a mieszkałam z kotem Gustawem, zaadoptowałam myszki. W sumie miałam trzy, ale zawsze w tym samym czasie tylko dwie. Najpierw wzięłam ze sklepu zoologicznego Melę i Hektorka, a gdy Mela umarła - dostałam Afonię. Oczywiście, Gustaw baaardzo "lubił" myszki - wszak był 100% kotem! :-) Często przesiadywał obok mysich klatek lub nawet wręcz na klatkach i przyglądał się małym mieszkańcom! A one wcale się kota nie bały. Tylko raz o mało nie doszło do tragedii, bo Mela wyszła z klatki (często wychodziła sobie na spacerki po komodzie) i zeszła na podłogę po pomoście ze zrolowanego i opartego i komodę chodnika - i Gustaw ją złapał! Jak zobaczyłam myszkę w paszczy kota, to o mało nie padłam na zawał! Zapomniałam o bólu bioder i zaczęłam gonić kota, by nie doszło w moim domu do rozlewu krwi! Trochę to trwało, ale udało mi się uratować Melę. I wiecie co? Skubana mysz wcale się nie wystraszyła! Znała już kota, bo nieraz się wąchali przez pręty klatki, więc chyba uznała, że jeśli człowiek (czyli ja) czasami ja bierze na rękę i nosi, to teraz kota kolej... Za to ja dostałam kilku siwych włosów (dobrze, że jestem blondynką to tak bardzo tego nie widać).
Ech, mogłabym duuużo pisać o moich sierściuchach... Żałuję, że ze względu na stan zdrowia nie mogę sobie pozwolić na więcej zwierząt.
Kiedyś miałam album na jednej ze stron internetowych, ale albo wygasł albo mi go zlikwidowali... Bo zdjęć futrzaków mam duuużo - wolę fotografować moje bydlatka, niż ludzi.

Bonia - Sob 30 Sty, 2010

He he :mrgreen: Pasiflora ubawiłam się Twoim stwierdzeniem. Znam język angielski i migowy, ale po psiemu mimo najlepszych chęci nie naucze się szczekać :-D
AgaW - Sob 30 Sty, 2010

Jaagno - ja też to mam ! Kocham fotografować przyrodę, swoje koty...

A co do myszy - to bardzo inteligentne zwierzaki - kiedyś oglądałam na jakimś kanale discovery program o szczurach, ich inteligencji - byłam w szoku !

Ja też zawsze lubiłam zwierzęta. Od zawsze znosiłam do domu wszystkie bezdomne i głodne stworzenia,psy, koty, ptaki z złamanym skrzydłem. Chodowałam ślimaki w pudełku na balkonie i rybki w akwarium :mrgreen:
Ale najbardziej zawsze kochałam koty za mruczenie, ciepło i te niesamowite oczy - ich koci styl bycia zawsze był dla mnie zagadką, a gracja ruchów - wzorem :-D

Teraz, gdy już mam swoje mieszkanie mieszkają u mnie ryby w 120 l akwarium ( moja miłość to wszelkiego rodzaju zbrojniki ( glonojady ).
A oprócz ryb są też 2 koty - najpierw zamieszkała z nami kotka Cornelia z hodowli Nimfa Leśna a po niecałym roku kocurek Denver z hodowli Puszyste Koty. :-D
Niewiem jak u Was, ale umnie każde z nich ma inny charakter, są zupełnie różne, ale oddane człowiekowi - kotka mojej córce a kocurek mnie :-D
Może czują , kto ich wybrał - kotkę wybrała sobie córka - zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia i kotka na swojego człowieka wybrała ją.
Zaś w kocurze zakochałam się ja...był ideałem kota już jako maluszek - puszysta kulka w kolorze niebieskim tygrysio pręgowanym o wyjąztkowo " miziastym" charakterze :-D - nie przestraszyły mnie argumenty męża , że kot jest z hodowli z Olsztyna - musiał być mój ! I tak się stało - zamiast do hodowcy, by być wystawiany trafił do mnie :-D Najwspanialszy kumpel jakiego można mieć - wszystko robimy razem i rozumie moje słowa - a już jak coś boli to kot doskonale o tym wie...nawet oba koty.
Oba są rasy norweski leśny, kastrowane, wielkie i cudowne...przepiękne furto, przecudne oczy i ... psi charakter ;-) ( jedna z cech norwegów )
Nigdy nie myślałam, że będę mieszkać z takimi zwierzakami, że będą to rasowe koty - marzyłam o takich jako dziecko. :-D Niektóre marzenia się spełnają - choć miałam wątpliwości czy początki kłopotów z biodrem to dobry czas na przyjęcie kota do domu - to był doskonały wybór !

Mam mnóstwo zdjęć kocich - ale może łatwiej będzie umięscić link do galerii na stronach hodowli z których pochodzą i kilka linków do fotek w necie :

Oto mój Denver : http://www.puszystekoty.p...ver/denver.htm, http://nfo.pl/sites/defau...rsfoto/7_13.jpg , http://upload.miau.pl/show.php?u=3/70773 , http://nfo.pl/sites/defau...rsfoto/4_17.jpg , http://nfo.pl/sites/defau...sfoto/19_18.jpg , http://nfo.pl/sites/defau...sfoto/30_13.jpg , http://nfo.pl/sites/defau...foto/111_12.jpg , http://nfo.pl/sites/defau...foto/167_12.jpg

A oto Cornelia : http://www.nimfalesna.com/miot%20C/cornelia.htm , http://upload.miau.pl/show.php?u=3/70775 , http://upload.miau.pl/show.php?u=3/44938 , http://upload.miau.pl/show.php?u=3/44942 , http://nfo.pl/sites/defau...foto/106_12.jpg

Teraz są jeszcze większe i jeszcze bardziej kosmate - na wiosnę zrzucą część futra - oj będzie co sprzątkać ! i to pomimo częstego czesania... ;-) Są młode, a rosną do 4 roku życia - narazie kocu waży ok. 7,5 kg a kotka ok. 6 :)
A wiecie, co mi się w nich jeszcze tak bardzo podoba? to że są takie jak opisuje ten autor:
"Zdobyć przyjaźń kota nie jest rzeczą łatwą. Nie lokuje on swych uczuć nierozważnie:
może zostać Waszym przyjacielem, jeśli jesteście tego godni, ale nigdy waszym niewolnikiem." Théophile Gautier :-D

Jowi - Sob 30 Sty, 2010

Co do zwierzaków - to ja opiszę punkt a powyższego tematu: zwierzaki nie - pupile. Wyobraźcie sobie, że dziś z tatą przeprowadzaliśmy akcję: "Szczur", który sobie bytuje w naszej blokowej piwnicy i jest chyba jakimś gigantem i całkiem zdrowo się odżywia tzn. dokopał się gnojek do naszych dobrze zabezpieczonych jabłek, bez pytania sobie je skosztował, a jakby tego było mało to zjadł trutkę na gryzonie i wiecie co i nic. Jakiś kaban, dalej sobie imprezuje w piwnicy. Mamy bakcyla do zgryzienia, bo nic na niego nie działa - ale trucizna to już przesada, żeby jeść jak cukierasy....A swoją drogą nie wyobrażam sobie mieć myszki czy szczura domowego w domu bleeeee
danka - Nie 07 Lut, 2010

A ja mam od grudnia, w bombce, bojownika-podrzutka z dwiema panienkami,które już my mu dokupiliśmy,żeby nie czuł się samotny.I słuchajcie,normalnie zakochaliśmy się w tych awanturniczych rybkach :lol: One nawet mają rozumek i każda inny charakterek.Samczyk(my mówimy na niego rybek,bo w końcu to mężczyzna) jest przepiękny-fioletowy.Samiczki są skromniej ubarwione i nie takie piękne.Jedna panienka jest czarna a druga blondynka.Tej blondynki to nawet nie chciałam kupić,takie brzydactwo.No,brzydszej rybki nigdy nie widziałam! Ale teraz chyba ją najbardziej kocham.Zawsze z zachwytem oglądałam na Animal Planet podwodny świat raf koralowych,a tu mamy go na miejscu.Pijemy sobie popołudniową kawkę i obserwujemy.Nigdy bym nie uwierzyła,gdyby mi ktoś wcześniej powiedział,że tak zbzikuję na punkcie rybek.Ja wiem,że bombka to może nie najlepsze miejsce,ale tak jak mówiłam,to podrzutek i tak go nam dano.Kończę,bo bym mogła książkę na temat moich rybek napisać :)
Edi - Nie 07 Lut, 2010

W moim domku też są zwierzątka mam kotke brytyjską -Carmen,suczkę shih-tzu z kucykiem SEMUSIA,chomik syryjski BASIEK i pilnująca domu sunia owczarek niemiecki Ajszunia .....mimo, że zwierzatka to troszke bałagan i obowiązek to są niesamowite ,wierne i kochane :-D :heart: zdjęcia dodam jak się nauczę...hi

EDIT Proszę używać tej funkcji do zmiany postów
REGULAMIN FORUM

Semi :mrgreen:

Ajsza :mrgreen:

Basiek :mrgreen:

Carmen :mrgreen:

Grazyna1950 - Pon 08 Lut, 2010

Zwięrzątka śliczne :-)
kinga - Pon 08 Lut, 2010

Edi a Carmen to z jakiej rasy? :D jest rewelacyjna !!! podobna do Garfielda :mrgreen:
i ten kolor !!!

Edi - Pon 08 Lut, 2010

Mówiłam ,że się ucze ha ha dzięki za poprawki. :oops:
Kinguś to jest kotka BRYTYJSKA czekoladka :mrgreen:

kinga - Pon 08 Lut, 2010

edyta olszewska napisa/a:
Mówiłam ,że się ucze ha ha dzięki za poprawki. :oops:

Proszę bardzo :) zawsze do usług :D

edyta olszewska napisa/a:
Kinguś to jest kotka BRYTYJSKA czekoladka :mrgreen:

jest tak piękna, że aż mam ochotę monitor pogłaskać :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

AgaW - Czw 11 Lut, 2010

Cudne zwierzaki...Carmen mnie urzekła :]
duska - Czw 11 Lut, 2010

Edyta, ta kotka czekoladowa to obled - cudna!! Ja nie jestem kociara, mam bokserkę Tapę - juz w podeszlym wieku i zasłużona :) Ale Carmen mnie absolutnie urzekła..
Jowi - Pi 12 Lut, 2010

A ja się pochwalę :-P Wczoraj dostałam ślicznego maluśkiego żółwika wodno - lądowego żółtolicego :-) Jest trochę większy niż 5 zł i jest ślicznym maleństwem :-) Ma takie malutkie łapcie i taką długą szyjkę jak się wygrzewa na "słonku" :-)
danka - Pi 12 Lut, 2010

Jowi,moja przyjaciółka też miała takie dwa cudne maleństwa-i to,że cudne,to żadna przesada-ale po paru latach są to dwa żółwie,które ciężko podnieść.Jej córka jest alergiczką,więc stąd były te żółwiki.Dawniej,jak pozwalała im pobuszować po mieszkaniu,to nie raz niechcący dostały niezauważone kopniaka,ale zawsze zdążyły się schować na czas w skorupce i było OK.Teraz każdy bardziej uważa,od czasu,jak jej mąż sobie palucha przetrącił w bezpośrednim spotkaniu.Ale nadal są urocze :)
Jowi - Sob 13 Lut, 2010

To mój 2 żółwik :-) Poprzedni Tuptuś odszedł 2 lata temu do innego świata :-? Też był taki malutki i urósł na porządnego "Chłopa" więc wiem z czym to się je :-) I fakt na alergię żółwik najlepszy, właśnie dlatego go miałam i mam teraz ;-)
AgaW - Sob 13 Lut, 2010

Ja mam od środy, gdy po 6 dniach wróciłam z Otwocka bardzo, bardzo wesoło ;) Koty się cieszą, a kocur nie odstępuje na krok, gada, tarza się z radości pod nogami i zagląda w oczy, nastawia łepek do głaskania i jest cały czas obok!
Nawet teraz jest ze mną na Forum :-D Normalnie aż mi osłabienie mija, gdy patrzę na jego szczęśliwe oczy - jak na kota jest bardzo, bardzo przywiązany - jak pies. :-D

Jupi - Sob 13 Lut, 2010

długie ale ja się tak uśmiałem..trochę przekleństw jest ale wykropkowane ;-)

Czy ta historia może być prawdziwa?
Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze
schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że
jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a
to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.
Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot
za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć
terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu.
Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach
służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie
i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i
robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to
wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania
łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do
którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie
pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do
łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść
i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej
niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I
postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną.
Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby
przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już
w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby
kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę,
ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak
moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym
razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo
- wąż.

Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do
domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to
zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka,
okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni
- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest
cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez
okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam
wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu
i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć.
No ja cenzura. Nie ni cenzura to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały
kot jest k...a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut -
oż k...a, no to nie mogło mi się zdawać
- coś ciężkiego poszło w pion. K...a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże,
ukazali mi się przed oczami. Kot k...a popłynął wprost w odmęty prawego
dopływu królowej polskich rzek.

Lecę k...a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska,
zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego
skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie.
Ale c..j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w
rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, k...a, żyje i nie
poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to c..j, przynajmniej
będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo
tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za c...a trefla,
że kot sam wpadł do kibla.
Ale na razie drapie i żyje.

Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici,
kici! Ni c...a, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten k...a głąb zamiast
przyjść do mnie to k...a chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion.
Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów
i zjazd w dół. No p......o i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół
godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni c...a,
uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby
włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire -
ogień zwalczaj ogniem.

Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do
kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla
- geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy.
Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy
i k...a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała
prowizoryczna tama poszła w c..j i kota też nie słychać już. Ja p......ę.
K...a, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy,
dom od ulicy ze 30 metrów
- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót
do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery
- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam
pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż
zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera,
ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego
domu. Latarka. K...a, mam w aucie, c.....a, ale może starczy. Włażę po raz
drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest,
oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten
mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja p......ę. Szlag mnie
trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi
zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po
dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej.
Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej
nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko
miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w p...u. Jeszcze tylko trójkąt,
żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie w........ł, bo na ulicy ciemno.
Sąsiad, k...a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak
próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz c..j
złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k...a powiedzieć? Że przepycham kotem
kanalizację? Idźżesz w c..j, pacanie.
Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł
do domu i pozatykał sobie też wszystkie
otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i
wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim
domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe,
więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę.
Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie
dobrowolnie. K...a, drugi sąsiad przyszedł
- po pięciu minutach następny odmyka
wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - k...a, ludzie to są
barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i
dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma c...a, to go musi
wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie
wylało z kąpielą. K...a mać, urwało się wszystko w p...u i popłynęło, bo
ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w c..j - jak
się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi
pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten cenzura dekiel. Wchodzę - a ten
skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p......ę! Jak on k...a
wyszedł, którędy? Ano k...a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja
k...a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Z....ę.
Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. K...a mać.
Przynajmniej kuleje.

Straty: z.....e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z....a
piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na
piwnicę. Pościel w sypialni do w.......a, brezent z reklamą firmy - poszedł
w c..j, latarka - w c..j, pogrzebacz w c..j. Afera na ulicy jak c..j.


Może trochę za długie ale warte przeczytania , z góry przepraszam wszystkich urażonych :mrgreen:

danka - Nie 14 Lut, 2010

Znajomy,który nam to opowiadał(nazwijmy go Grzesiu) przysięga,ze to prawdziwa historia.Znamy go i wierzymy,szczególnie,ze czegoś takiego nie da się wymyslić.
To było wtedy,kiedy Grzes miał ok.18 latek.Rodzice wyjechali na weekend,sąsiad z bliźniaka też,no i cała chałupa wolna.Impreza się rozwija,ale brakuje jednej laski.W końcu przychodzi,ale z ogromnym psem"bo nie miała go z kim zostawić",rasy juz nie pamiętam).Aplauzu nie było.Kumple postanowili więc,żeby nie ryzykować i przerzucić psa przez ogrodzenie do sąsiada.Na to zaprotestował Grzesiu,bo sąsiad chociaż wyjeżdżał,zawsze zostawiał swojego ukochanego jamnika i wiadomo,czym by się to skończyło.No,ale w końcu pies kogoś ugryzł.No więc pijane towarzystwo,zapominając o jamniku,przerzuciło w końcu bestię do sąsiada.
Rano,wszyscy się skacowani zwlekają z łóżek,a za płotem leży zadowolone psisko,przed nim ubłocony jamnik,jak najbardziej martwy.Panika!
No wiec błyskawiczna akcja( za ok. godzinę może wrócić sąsiad): jamnika do wanny,pół butelki szamponu,szorowanie,potem suszenie suszarką do włosów i czesanie.W końcu ułożyli jamniczka przed progiem sąsiada(tam,gdzie zwykle leżał),łapka na łapkę,pyszczek na łapki i w nogi.Ledwo umęczony Grześ usiadł na progu z puszką piwa w ręce,a tu nadjeżdża sąsiad.Po chwili blady przychodzi,siada na schodach obok Grzesia i pyta: Możesz na chwilę przyjść do mnie? A zresztą idź sam i zobacz.A co się stało?-pyta "naiwnie" Grzesiu.Bo wiesz,dwa dni temu zdechł mój jamnik i zakopałem go w ogródku.A teraz...
Prawdy sąsiad nigdy nie poznał. :lol:

AgaW - Sro 17 Lut, 2010

Jak można usłyszeć w radio - dziś jest Światowy Dzień Kota! :mrgreen:
Piszą o tym ciekawie też w internecie

Na tą okoliczność Wszystkim Waszym Kotom Forumowym przesyłam dużo głasków za uchem i życzenia piłnej miski smakołyków ! :) Do życzeń dla Waszych kotów dołączają się moje koty - Cornelia i Denver ;)

Pieski nie są gorsze i też mają swój dzień - to 1 lipca ! :) zaś 4 pażdziernika jest Światowy Dzień Zwierząt :)

Jupi - Sro 17 Lut, 2010

To ja się przyłączam do życzeń dla kotów. Kotki moje kochane życzę wam żeby wasi właściciele bez wyjątków mieli w domach plagę myszy i szczurów :mrgreen: wtedy będziecie miały ubaw po pachy... :lol:
Edi - Pi 05 Mar, 2010

U mnie w domu tragedia nasza kotka CARMEN niestety uśpiona :-( ,od kilku dni słaby apetyt i powiększony brzuszek.....diagnoza była dla nas tragiczna -zapalenie otrzewnej :cry: niestety to niewyleczalne.....jesteśmy tak upłakani ,że szkoda mówić :cry: cały czas mi się wydaje,że zaraz będzie koło mnie. :cry:
pasiflora - Pi 05 Mar, 2010

edyta olszewska, bardzo mi przykro z tego powodu. Przywiązanie przez lata do zwierząt, a właściwie do członków rodziny powoduje, że gdy ich tracimy to bardzo przeżywamy niestety. :keep: :keep:
Grazyna1950 - Sob 06 Mar, 2010

Do każdego zwierzaka można się przywiązać. Moja córka miała kiedyś chomika. Wiadomo, że te zwierzaki nie żyją zbyt długo. Jak zdechł płakałam chyba ze dwa dni z żalu i od tej chwili powiedziałam :"żadnego więcej zwierzaka w domu", bo jaki byłby smutek po stracie psa ??? ????????
Goska - Sob 06 Mar, 2010

u mnie w domu tez zawsze byly zwierzaki i nadal sa. obecnie mamy biszkoptowego labradora - nasza Nalunia; czarna kotke przyblede - Gwiazdeczke i rybki w akwarium:). jakos dziwnie byloby w domu bez zwierzaków. są czescią naszej rodziny.
danka - Sob 06 Mar, 2010

A ja się zawsze żegnam ze łzami nawet z kolejnymi odchodzącymi rybkami.Bo przecież ich żywot nie jest długi.Mam je na zdjęciach.A co dopiero taka słodka,mądra przytulanka...
Magdalena - Sob 06 Mar, 2010

w moim rodzinnym domu zawsze było wiele zwierząt kiedyś jako mała dziewczynka miałam ślicznego czarnego labladora żył nie całe 7 miesięcy. żył tak krótko bo moja sąsiadka otruła go bo przeszkadzało jej że szczeka....:( dała mu trutke na szczury kiedy nie było mnie w domu:( od 4 lat ma kota o imieniu Kubuś. Nie wiem jak bym przeżyła jego śmierć.... uwielbiam go
danka - Nie 07 Mar, 2010

Tym razem mnie o łzy przyprawił mój bojownik.Miał do towarzystwa 2 samiczki i dokupiliśmy trzecią,z pięknymi płetwami(aż dziw,ze to panienka).No i ten łobuz tak ją ganiał,aż poobgryzał całkowicie płetwy-nawet ogonową.Rybka wygląda,jak łódź podwodna.Nawet pływać nie może.Za późno zauważyliśmy,co się dzieje.Uzgodniłam już z właścicielem sklepiku z rybkami,że oddamy mu ją za darmo.Dzisiaj,w ostatniej chyba chwili,wyjęłam ją ręką(bo nawet uciekać nie mogła) i przełożyłam do innego pojemnika.Zdjęcie tego pięknego chuligana to mój Avatar... Z pozostałymi samiczkami też nie obchodzi się najlepiej,ale one przynajmniej potrafią się ukryć,bo skrytek jest mnóstwo.Postanowiliśmy sobie,że jak kiedyś i on odejdzie,to już nigdy więcej samczyka nie kupimy! :-?
Grazyna1950 - Nie 07 Mar, 2010

danka napisa/a:
więcej samczyka nie kupimy
Tak to jest z samcami - nie tylko rybkami :D
danka - Nie 07 Mar, 2010

Grazyna1950, :lol:
kieszczyński - Nie 07 Mar, 2010
Temat postu: samiczki
Nie zawsze,nie zawsze miłe Panie.....
danka - Czw 11 Mar, 2010

kieszczyński, Kurcze,nie trzymaj tak strony samczyków-właśnie ten zbój zeżarł płetwy kolejnej panienki.Niestety nie przeżyła tego :cry: No,ale Ty stosujesz na pewno delikatniejsze pieszczoty,więc Ci wybaczam tę męską solidarność ;-)
kieszczyński - Czw 11 Mar, 2010
Temat postu: samiczki/samiczki
Kotka mojej córki MISZA właśnie aktualnie dostała ,,szału".Biega po wszystkich meblach.zrzuca różne przedmioty i właśnie obgryzła liścia z 8 marcowego tulipana.
No ale cóż mała kocia kobietka.
nie jestem ichtiologiem,ale czy bojowniki można trzymać w różnopłciowych grupach?

danka - Czw 11 Mar, 2010

kieszczyński, No ale skąd by się brały młode ?:lol:
Jednak na pewno masz trochę racji.Ten bojownik to podrzutek,znudził się komuś i go zaadoptowałam.Doświadczenia nie mam żadnego,ale w sklepie był inny samczyk razem z paniami i ich nie ganiał.Tylko,że tam były "na widoku",bez żadnych kryjówek,ludzie się kręcili.Myślę,że to były bardzo stresujące warunki i rybki nie zachowywały się tak,jak w naturze.Jak go dostałam,to poczytałam w necie czego potrzebują.Dostały roślinki,kryjówki.No i chyba ujawniła się ich prawdziwa natura.W tej chwili została już tylko jedna samiczka.Jak ją wykończy,to do końca swoich dni zostanie sam.Tak mu zrobię!
A kicię masz cudooowną :)

kieszczyński - Czw 11 Mar, 2010
Temat postu: bojownik
A może ten samczyk jest taki,że nie chciał mieć 2 kobitek?A ta ostatnia to właśnie TA JEDYNA.Jak JĄ też bedzie atakował to będzie ,to może on gej? Miszka skoczyła mi na klawiaturę!/marzec?/
danka - Czw 11 Mar, 2010

kieszczyński, Jezu,ale mnie teraz osłabiłeś :lol: Uśmiałam się do łez! Nie,no nie mogę :lol: :lol: :lol:
kieszczyński - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: bojownik
No jak tam samczyk,atakuje ostatnią panienkę?
danka - Pi 12 Mar, 2010

Wiesz co,zwyzywałam go wczoraj od gejów i od rana był spokój.Ale dziewczyna po załapaniu powietrza( bo one oddychają powietrzem atmosferycznym) zaraz nurkowała do swojej jaskini. I o dziwo ją ani razu nie napadł.Zobaczę po powrocie z pracy :-)
kieszczyński - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: bojownik
no to cacy!
Libra - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: Re: samiczki/samiczki
kieszczyński napisa/a:
Kotka mojej córki MISZA właśnie aktualnie dostała ,,szału".Biega po wszystkich meblach.zrzuca różne przedmioty i właśnie obgryzła liścia z 8 marcowego tulipana.
No ale cóż mała kocia kobietka.
nie jestem ichtiologiem,ale czy bojowniki można trzymać w różnopłciowych grupach?


A czy ta kocia kobietka jest wysterylizowana? :-) .

kieszczyński - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: Miszka
Jeszcze nie ,ale wczoraj rozmawiałem z nieludzkim doktorem/tzn. weterynarzem/,czy w wieku 8 miesięcy można ten zabieg wykonać Rozmowa była telefoniczna,aMiszka była przy tej rozmowie i pewnie wyczuła co ją czeka.I może stąd jej wariactwa?
Libra - Pi 12 Mar, 2010

kieszczyński napisa/a:
I może stąd jej wariactwa?


Mozliwe :mrgreen: Koty są mądrzejsze, niż każdemu człowiekowi mogłoby się wydawac ;) .

Osiem miesięcy to dobry wiek:-). Może małolata jeszcze o tym nie wie, ale sterylka tylko na dobre jej wyjdzie ;-)

kieszczyński - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: Miszka
No tak,musimy to zrobić,ale mi jej troszkę żal.Jednak to ingerencja chirurgiczna.A nie można jakąś inną bezinwazyjną metodą?
Grazyna1950 - Pi 12 Mar, 2010

kieszczyński napisa/a:
inną bezinwazyjną metodą
tabletki antykoncepcyjne :D :D :D
kieszczyński - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: antkonc...
HA,HA,HA czekam na inne propozycje w tej kwestii.....
Libra - Pi 12 Mar, 2010

kieszczyński napisa/a:
HA,HA,HA czekam na inne propozycje w tej kwestii.....


Owszem.....są tabletki antykoncepcyjne dla kotek :-P
Cały "koci świat", czyli rzesze ludzi, którym los kotów nie jest obojetny, skłania sie jednak ku metodzie radykalnej-sterylizacji :-) . Zabieg sam w sobie nie jest taki straszny, kotka czuje się gorzej jedynie przez kilkanaście godzin po. Uwierz; po tym czasie będzie brykała jak mała koza :-) . Wiesz, kieszczynski, u kotów jest troszkę inaczej, niz u ludzi- one seksu nijak z miłością nie łączą i zabieg ich nie okalecza:-D. Jak będzie wysterylizowana, czyli zaprzestanie produkcji pewnych hormonów, seks nie będzie jej juz do niczego nigdy potrzebny, bo natura nie będzie jej wzywać do rozrodu. Krzywdy sterylizacją jej nie zrobisz. ;-)

kieszczyński - Pi 12 Mar, 2010
Temat postu: Miszka
Dzięki za radę.Właścicielka Miszki,czyli moja córka będzie spokojniejszą.Pozdrawiam
AgaW - Pi 12 Mar, 2010

I ja też jestem za sterylizacją zwierząt nie przeznaczonych do rozrodu. Inaczewj będzie zawsze dużo niczich zwierząt. Trzeba być odpowiedzialnym za potomstwo naszych zwierząt :)
Moje zwierzeki świetnie zniosły sterylizację/kastrację i są szczęśliwe bo nie mają burzy hormonalnej :) są spokojnie , nie uciekają i kochają ludzi :)
Jeśli się wahasz nad tym zabiegiem to poczytaj dodatkowo o kociej antykoncepcji na stronie www.miau.pl :) To kociarski portal największy w kraju, jest tam też Forum i można wiele się nauczyć o zwierzętach :)

Mijka - Pi 12 Mar, 2010

Mnie weterynarz odradził sterylizację kotki i od 7 lat jest na tabletkach antykoncepcyjnych. Przez 5 lat dostawała jedną tabletkę na tydzień, teraz 1 na 10 dni. Jest zdrowa, wesoła, rozrabia, chuligani i jest bardzo milusińska.
Właśnie 7 lat temu córka podrzuciła nam roczną kotkę tylko na wakacje i tak te wakacje trwają do dziś.
Jak miała kilka m-cy, bawiąc się połknęła 20 groszówkę /nikt nie wie jak jej to przeszło/, miała operację w zwierzęcej klinice w Poznaniu. Szybko wydobrzała. :roll:

AgaW - Pi 12 Mar, 2010

Odradził? bo nie każdy moment jest dobry na sterylizację. Musi być odpowiedni odstęp od rui, zwierzę nie może być zbyt młode.
Niewiem co to za weterynarz - skoro odradza ( może boi się operować? nie ma doświadczenia? )- badania naukowe mówią, że po tabletkach jest wysokie ryzyko różnego rozdzju guzów złośliwych u zwierzęcia.
Hormonalna terapia kotek jest o wiele grożniejsza niż sterylizacja, która w młodym wieku redukuje możliwość guzów sutków prawie do zera. I zapobiega ropomaciczowi, które często jest przyczyną śmierci.
Wiem, to bo przyjaźnię się z hodowcą kotów mającą bardzo dobty kontakt z bardzo dobrą weterynarz.
Sterylizować można i warto w każdym wieku ! Możesz o tym poczyta i zasięgnąć opinii innego weterynarza nawet przez telefon :)

Libra - Sob 13 Mar, 2010

AgaW napisa/a:
Niewiem co to za weterynarz - skoro odradza


Może jest przeciwnikiem zabiegu samego w sobie, bo jak wiadomo nie jest to wyciśnięcie pryszcza, tylko operacja w narkozie itp.
Ja osobiście jednak (bez obrazy dla lekarza) skłaniałabym się ku innej wersji: finansowej. Zakładam, że Mijka tabletki kupuje wciąż u tej pani weterynarz, więc siłą rzeczy zapewnia jej ciągłe żródło dochodu. Przykre to, ale może (choć nie musi) być prawdziwe.

Mijka, ja nie narzucam sterylki jako jedynie słusznej, ale na dłuższą metę stosowanie antykoncepcji hormonalnej niesie za sobą więcej zagrożeń, niż sterylizacja całkowita. Po pierwsze, wieloletnie stosowanie tabletek obciąża wątrobę kotki (tak, jak u człowieka). I podobnie jak u kobiet, przyjmowanie tabletek anty może powodować nadmierne tycie, więc u takich kotek trzeba bardziej uważać na dietę. Poza tym, kotki nie mają menopauzy, więc siłą rzeczy środki anty muszą brać do końca życia. Zakładając, że kotka dożyje szczęśliwej kociej starości (ok. 20 lat), impreza ta okazuje się być bardzo droga. Nie wspominając już, że jak pisała AgaW- długoletnia terapia może prowadzić do raka sutków lub ropomacicza.

Są też zalety, ale tych znam mniej ;-) . Głowne, to łatwość stosowania i odwracalność zabiegu. Osobiście one do mnie nie bardzo przemawiają, zwłaszcza ta druga. Ale może Twoja pani weterynarz zna też inne :-D

Sterylka nie jest metodą bez wad. Największa to ryzyko związane z samym zabiegiem (narkoza), ale przecież u człowieka też ono jest, a mimo to się leczymy ;-)

Mijka - Sob 13 Mar, 2010

Libra napisa/a:
Zakładam, że Mijka tabletki kupuje wciąż u tej pani weterynarz, więc siłą rzeczy zapewnia jej ciągłe żródło dochodu. Przykre to, ale może (choć nie musi) być prawdziwe.

Tak, tabletki kupuję zawsze u tego samego weterynarza, ale nie wzbogaci sie na nich, bo za 10 tabletek /kartonik/ płacę 10,-, a starcza to na ponad 3 m-ce.

Libra napisa/a:
Sterylka nie jest metodą bez wad. Największa to ryzyko związane z samym zabiegiem (narkoza), ale przecież u człowieka też ono jest, a mimo to się leczymy ;-)

Kotka maiła narkozę mając kilka m-cy podczas operacji przy usuwaniu z żołądka monety 20 gr.
Libra napisa/a:
I podobnie jak u kobiet, przyjmowanie tabletek anty może powodować nadmierne tycie, więc u takich kotek trzeba bardziej uważać na dietę.

Z tyciem nie ma problemu, pod tym względem kotka jest zdyscyplinowana, jedzenie mokre ma wykładane raz dziennie, do suchego ma stały dostęp, ale nie jest żarłokiem i nie jest spasiona.

Dzięki, wszystkie rady dot. sterylizacji wzięłam do siebie i wgłębię się w temat.
Za każdym razem jak kupuję tabletki u weterynarza, dyskutujemy na ten temat, udziela mi różnych rad np. że mogłam już zejść z odstępu podawania tabletek 7 na 10 dni. :)

Libra - Nie 14 Mar, 2010

Mijka napisa/a:
dyskutujemy na ten temat, udziela mi różnych rad


To nastepnym razem zapytaj, jakie konkretnie (w przypadku Twojej kotki) korzyści przemawiają za wieloletnim stosowaniem antykoncepcji farmakologicznej. I nie daj się zbyć :-) .
Ja tak sobie wczoraj rozmyślałam w sumie na temat Twojej kotki :-) . To jest, rozumiem, kotka "europejska", nie żadna tam wystawowa kotka w hodowli.....tak?
Antykoncepcja farmakologiczna (moim zdaniem, a zaznaczam, że laikiem jestem ;-) ) ma sens głównie w przypadku takich kotek, gdy jest stosowana doraźnie, w celu kontrolowania rozrodu.
No, ale inech się weterynarz wypowie :-)

Mijka - Nie 14 Mar, 2010

To zwykły dachowiec, w tej chwili kroczy dumnie po pokoju jak tygrysica i spogląda w moją stronę, jest zazdrosna o laptopa, bo to ona chce na kolana :roll:
AgaW - Nie 14 Mar, 2010

Mijka napisa/a:
w tej chwili kroczy dumnie po pokoju jak tygrysica i spogląda w moją stronę

I to właśnie w kotach jest takie cudowne - wszystkich rasowych i domowych ... to takie małe dzikie koty o niesamowitym inteligentnym spojrzeniu i ogromniej świadomości siebie ;)
Moje teraz śpią - kotka przy córce czytającej a kocur oczywiście tu na biurku :)
Powiem Wam że mój kocur to "kotek rehabilitacyjny" - terapeuta kosmaty jak się patrzy ;)
Zawsze jest obok, gdy ćwiczę, też się przeciąga, jak ćwiczę na kolanach to plącze się przy nogach i pomiaukuje, gada ( a jest rozmowny bardzo ! ) - najlepiej lubi gdy ćwiczę na kolanach :) bo wtedy robi ósemki i beczki radosne przede mną i "mówi ogonem" swoim puchatym że aż miło :) Czasem to przeszkadza się skupić ale ...wybaczam mu, bo on przecież chce uczestniczyć we wszystkim co robię a ćwiczenia mu wychodzą wręcz aktorsko :)
Wiele ćwiczeń moich to siedzi na wprost i patrzy czy się przykładam :) Jak ćwiczę przy ławie to leży na niej, jak na leżąco to on też leży wzdłuż i chyba myśli, że myśli taka zabawa :) Mam wesoło i bez kota byłoby smutno ćwiczyć a tak nieraz śmieję się na głos :) Chyba nakręcę film kamerą o "kotku rehabilitacyjnym" :)
Kotka też przygląda się, ale nie uczestniczy jak kocur - ona nadzoruje z daleka :)
A Wasze koty? też mają specjalość "rehabilitacja" ? Z tego co wiem to koty Lenki4 mają też upodobanie do ćwiczeń :)

danka - Nie 14 Mar, 2010

AgaW, A ja się pochwalę moimi uczestniczącymi w rehabilitacji rybkami.I wcale nie żartuję! Bojowniki,to są bardzo ciekawskie rybki.Bombka z nimi stoi na półce.Jak rozkładam karimatę i zaczynam ćwiczyć, to samczyk zaraz spływa na dół i cały czas się przygląda.A już szczególnie,gdy zmieniam ćwiczenie.Samiczka nie wypływa,bo się go nadal boi,ale obserwuje ze swojej jaskini,co wyprawiam.Odpływają,jak zwijam matę.No i co,może nie mają rozumku? :lol:
johana4 - Nie 14 Mar, 2010

A mi rodzina piesków miesiąc temu powiększyła się o 4 szczenięta, urocze, małe, pulchne i już zaczynają robić się kudłate :mrgreen: Więc teraz mam 7 psów :mrgreen:
Jak znajdę USB to wrzuce Wam zdjątko jednego z nich, Słodziaki!!!

Libra - Pon 15 Mar, 2010

AgaW napisa/a:
A Wasze koty? też mają specjalość "rehabilitacja" ?


Moja kotka miała, ale juz chyba jej przechodzi :-) . To juz kocia babulinka (ma 15 lat) i zaczynam obserwować u niej pierwsze objawy kociej starości. Teraz wydaje jej się, że jest kociaczkiem; biega, skacze, bawi sie byle czym, tak, jakby wracała do czasów kociego dzieciństwa. Poza tym- maksymalnie wyostrzyła jej się postawa roszczeniowa. Uważa, że jest pępkiem świata ;-) . W naszym łóżku nie zwija się już w kłębek, ani też nie śpi wzduż; rozwala się na całą swoją szerokość i nijak nie daje się zwalić. Wydaje się, że wie, że ma nad swoimi ludźmi przewagę i wykorzystuje ją. Przy szafce, w której trzymamy dla niej witaminki potrafi siedzieć godzinami, aby wymusić. Nauczyła się już, że sama sobie z otworzeniem szafki nie poradzi (masywna, dębowa, ciężka), więc trzeba gadać. :-) I gada, a jej gadanie bywa upierdliwe, więc przeważnie ktoś skapituluje i jej da :-) . Te same akcje odbywają się przy misce, ale tu już trzymam fason i nie dam się nabrać ;-) .
Zawsze była stateczna i dumna i nigdy o nic nie "żebrała", więc ostatnie jej zachowania są dla nas trochę dziwne, ale na szczęście jest zdrowa i niech tak ta jej starość wygląda jak najdłużej :-)

AgaW - Pon 15 Mar, 2010

O Libro - moja kotka to też jest "doktor Cornelia" :) Jak tylko posłyszy że otwieram szafkę z likami to zaraz jest i próbuje kraść witaminy :) Czasem dostaje tran, żeby miała ładną sierść :)
Twoja koteczka to faktycznie już seniorka - musziesz o nią dbać ;) Oby żyła jak najdłużej ;) Czy karmisz ją karmą dla kocich seniorów?

Libra - Pon 15 Mar, 2010

AgaW napisa/a:
Czy karmisz ją karmą dla kocich seniorów?


Nie. Wszelkie próby podania takiej karmy (różnych firm) kończyły się kocim "pfffff.....sama sobie to jedz!". Moja kotka je tylko karmę dla.....juniorów ;-) . Z uwagi, że ta karma jest inaczej zbilansowana, niż wymaga tego zywienie dorosłego kota, dostaje mniejsze porcje. Poza tym witaminy, Omega-3, od czasu do czasu paste na odkłaczenie, czasami twarożek lub jajko, czasami odrobinę masła. Z "ludzkiego" jedzenia dostaje jedynie kurczaka gotowanego z marchewką lub wołowinę sparzoną (ale za tą nie przepada). Uwielbia za to tuńczyka i wędzoną rybę, ale tych jej nie daje, pomimo jej wyraźnych protestów. Za każdym razem wymiotowała, więc widać jej organizmowi to już nie służy.

danka - Pon 15 Mar, 2010

Cudnie piszecie o Waszych kotkach.Czytanie takich postów to czysta radość! :)
johana4 - Pon 15 Mar, 2010

Oto jedno z czwórki moich słodziaków :mrgreen: Może wygląda na dużego psiaka, ale w rzeczywistości zmieści mi się na dłoni. Jest małym okruszkiem, tylko, ze tłuściutkim :mrgreen:


Lenka4 - Pon 15 Mar, 2010

Trzeci raz piszę o moich pupilach (dwa poprzednie razy poszły w kosmos, widocznie nie dość dobrze o zwierzakach napisałam) i mam nadzieję, że tym razem się uda. W tej chwili mieszkają w domu trzy kotki: 12 letnia Ruda (która jest czarna, ma białe skarpetki i krawatkę, ale gdy słońce zaświeci na jej sierść to jest ruda) ora dwie młode 7 miesięczne: Zuzu i Fatso. Na dworze mieszka psica Roxy, która skończy dopiero 4 lata w tym roku.
Były jeszcze z nami: pies Miks, pies Panda oraz kotka Jameson, ale one przeszły już na drugą stronę mostu. Wspominamy sierściuchy zawsze z uśmiechem, bo wiele było z nimi radosnych przeżyć.
Całe to zoologiczne towarzystwo jest płci żeńskeij, więc mój mąż jako ten rodzynek musi się zasługiwać - a to jakiś przysmak dla Roxy zawsze musi być w kieszeni gdy wychodzi na dwór, a to trzeba kicię pogłaskać.
Kociarstwo w domu panoszy się wszędzie, nie ma miejsca niedostępnego jak widać http://forumbioderko.pl/a...php?user_id=152

Jak ktoś jest uczulony na sierść to polecam moje koty dla alergików (też w albumie) :mrgreen:

Libra - Pon 15 Mar, 2010

Lenka....ale extra masz ten zwierzyniec :mrgreen:
Te dla alergików też super :love: :love:

Jak tak czytam ten wątek, to coraz bardziej skłaniam się do sprawienia sobie bojownika, takiego, jak ma danka :-D . Kiedyś miałam (ale niestety mu się "zeszło") i potwierdzam: to nie są głupie rybki ;-) .

danka - Pon 15 Mar, 2010

Libra, Ale mi sprawiłaś radość :lol: Bo już się obawiałam,że nie bardzo mi wierzą na forum.Ja,zanim mi podrzucono tego "podrzutka",wcale nie przypuszczałam,że rybki mogą mieć taki rozumek,że naprawdę można nawiązać z nimi "inteligentny" kontakt.I że prawdziwe jest w stosunku do nich słowo "ciekawskie".No i w ogóle nie są kłopotliwe,ponieważ oddychają powietrzem atmosferycznym.Ech,znów się rozpisałam o tych moich pupilkach :)
kieszczyński - Pon 15 Mar, 2010
Temat postu: para bojowników
No właśnie,jak szczęśliwa parka Twoich bojowników? Pan grzeczny względem damy?
danka - Pon 15 Mar, 2010

kieszczyński, Nooo,troszkę znów mniej szarmancki.Co zrobić,taka jego natura.Ale przynajmniej w bombce jest życie,a dama ma zwężone korkiem(!) wejście do jaskini,więc ma gdzie się schronić :)
kieszczyński - Pon 15 Mar, 2010
Temat postu: pan i pani
no to cacy! pewien respekt powinna czuć/chyba się ciutkę narażam/
danka - Pon 15 Mar, 2010

kieszczyński, No,słów mi brak.Samczyku jeden! :)
kieszczyński - Pon 15 Mar, 2010
Temat postu: sam.....
WOW,ale to zabrzmiało!


EDIT 17 Mar, 2010

Jak miewają się bojowniczki? Pan podgryza,czy sobie odpuścił?

danka - Sro 17 Mar, 2010

kieszczyński, Kuźwa,nie odpuszcza,podgryza! Podczas karmienia wkładam kawałek drutu do bombki i go tym sposobem trzymam na odległość.Kiedy mnie widzi,to leży wtedy grzecznie na dnie.Jak panienka ma już okrągły brzuszek,to odchodzę.I wszystko zaczyna się od początku: pościg,dziewczyna do dzbanka,on z pyszczkiem do połowy w jej kryjówce,potem się wycofuje i zaczyna jeść.No normalnie CYRK! Ale jest przy tym tak piękny,że mi go naprawdę żal,że jest taki wredny.Mój mąż mówi na niego "ludojad",ale też go kochamy.Jak tu dyskutować z Panem Bogiem,że stworzył taką zarazem piękną i paskudną istotę? :lol:
kinga - Sro 17 Mar, 2010

danka napisa/a:
Jak tu dyskutować z Panem Bogiem,że stworzył taką zarazem piękną i paskudną istotę? :lol:

hahahahaha :D
jedyne, co mi przyszło na myśl: KOBIETA :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

pasiflora - Sro 17 Mar, 2010

kinga napisa/a:
KOBIETA :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
aleś mnie tym stwierdzeniem rozśmieszyłą
danka - Sro 17 Mar, 2010

kinga, :lol: :lol: :lol:
kieszczyński - Czw 18 Mar, 2010
Temat postu: drut
Drutem do samca?!? I jak on potem ma być grzeczny.Ciekawe gdybyś tak do męża......
Alicja - Czw 18 Mar, 2010

danka napisa/a:
Ale jest przy tym tak piękny,że mi go naprawdę żal,że jest taki wredny.

Przypomniało mi się stare ludowe powiedzenie: ładna miska jeść nie daje. ;-)
Prawdziwe i nie tylko bojowników dotyczy. :mrgreen:

zozo - Czw 18 Mar, 2010

danka napisa/a:
Ale jest przy tym tak piękny,że mi go naprawdę żal,że jest taki wredny.

Danka - w mojej poprzedniej pracy mieliśmy akwarium - założył go kolega, który był pasjonatem. Kolega przyniósł ślicznego bojownika - trzeba było mu wydzielić oddzielną kwaterę za pomocą szklanej szyby. To chyba najrozsądniejszy pomysł dla tego małego agresora :lol: .

danka - Czw 18 Mar, 2010

zozo, On już parę razy był karnie odsyłany na noc do słoika.Nawet wtedy próbował skubnąć panienki,które pływały(wreszcie wolne) w bombce obok.Wysłał łobuz trzy rybki na tamten świat.Jedna,o której myślałam,że uratowana,a obgryzł ją na łódź podwodną,też nie doczekała rana.Chciałam ją oddać za darmo do sklepu.Ta jest od początku,małe,brzydkie stworzonko,ale niesamowicie sprytna.Tylko przy karmieniu stoję z tym drutem w wodzie,jak nadzorca niewolników.Potem rybcia się chowa i niestety tkwi dalej w swoim więzieniu.Może trzeba go jednak oddzielić? No,ale swoją drogą,skąd się biorą małe bojowniczki :?: Chyba,że ten mój truteń, tak jak przypuszcza kieszczyński, to gej :lol:
zozo - Czw 18 Mar, 2010

Danka, kolega przyniósł tego bojownika, bo miał z nim problem u siebie w domu. Na takiego drania nie ma rady. Bojowniki podobno takie są. Bronią swojego terytorium i niestety mogą być agresywne w stosunku do samic również. Dopuszczają je tylko w określonych sytuacjach :mrgreen: . Samicę potem trzeba oddzielić, bo może ją zwyczajnie zabić. Jakbyś postawiła przed nim lustro, to walczyłby sam ze sobą. Taka szklana ściana spowoduje to, że będzie się puszył do "przeciwników" z drugiej strony.

Z akwarium to nie taka prosta sprawa. Trzeba wiedzieć jakie gatunki mogą ze sobą współistnieć.

Libra - Czw 18 Mar, 2010

zozo napisa/a:
Jakbyś postawiła przed nim lustro, to walczyłby sam ze sobą.


Mój rzucał się złosliwie nawet do paznokcia pomalowanego czerwonym lakierem (czasami złośliwie wpychałam mu palca, żeby poobserwować jego ataki ;-) ).

zozo - Czw 18 Mar, 2010

Hehe, one muszę mieć przeciwnika, żeby pięknie wyglądać – wtedy stroszą płetwy a wszystko po to, żeby odstraszyć intruza :mrgreen: .
danka - Czw 18 Mar, 2010

No i podsunęliście mi rozwiązanie! Dam skubańca jednak do osobnej bombki,a do towarzystwa od czasu do czasu lusterko :lol:
zozo, A w ogóle to to jest podrzutek,nigdy nie planowałam mieć rybek.Ale pomimo tego,że daje nam popalić,to ożywił nasz dom.Tylko nie wiedziałam,że tak traktuje płeć piękną.Dokupiliśmy mu je do towarzystwa,bo wydawał się być taki samotny.Przed zakupem poczytałam o hodowli bojowników,ale w sklepie z rybkami był w jednym akwarium bojownik z samiczkami i wcale ich nie atakował.To nas zmyliło.
Libra, Faktycznie,z tym paznokciem to czysta złośliwość z Twojej strony :mrgreen:

Libra - Czw 18 Mar, 2010

danka napisa/a:
Dam skubańca jednak do osobnej bombki,a do towarzystwa od czasu do czasu lusterko


Eeee, tam.....daj go do osobnej kuli, ale postaw jedną przy drugiej....w krzywiznach szkieł "pannica" urosnie do niebotycznych rozmiarów wg. niego, to może być ciekawe :mrgreen:

Z drugiej strony, dla niej on tez urosnie, więc może zawału ze strachu dostanie....hmmm, czy rybki maja zawał? ;-)

A tak serio, to dobry pomysł z ta osobną kwaterą. Wiesz, danka, jak ten mój bojownik zaniemógł, to szukałam informacji w necie. Znalazła wtedy fajne forum poświęcone tym rybkom (kopalnia wiedzy, ale adresu już nie pamietam). Poszperaj, to może dowiesz się, co hodowcy robią w takich sytuacjach. :-)

danka - Nie 04 Kwi, 2010

Widzę,że wszyscy świętują,o zwierzątkach nie wspominają,to ja napiszę co nowego u moich rybek.Otóż jakiś czas temu miałam dość dramatyczną sytuację,kiedy rybek na siłę wcisnął się do dzbanka z ukrytą panienką.Ponieważ w tej szamotaninie nie mogły się wydostać,musiałam rozbić dzbanek młotkiem.Bałam się,że albo się poduszą,albo on ją w końcu pożre! Całe szczęście,że żadna nie oberwała,ale rybek zdarł sobie trochę płetwę grzbietową a dziewczynę nieźle poobgryzał.Wtedy się poddałam,stwierdziłam,że co ma być to będzie,rybki zostawiłam w jednej bombce,tylko przy karmieniu stałam z tym drutem.
No i gdzieś tak od dwóch tygodni nastąpiła cudowna odmiana.Krążą i tańczą wokół siebie,jak zakochani.Nawet ona jest jakby bardziej natrętna.Dzisiaj rano zobaczyłam,jak śpią na górnych liściach roślinki-ona z pyszczkiem opartym na jego grzbiecie. :) Aż trudno uwierzyć! Zrobiły nam naprawdę piękny świąteczny prezent.A rybcia wreszcie nie ganiana zachowuje się jak małe,rozradowane dziecko.Cały czas w ruchu,jak strzała.Tylko,że pływa trochę koślawo,bokiem,bo płetwy ma już w strzępach.
Oby ta idylla trwała wiecznie :lol:

kieszczyński - Nie 04 Kwi, 2010
Temat postu: bojowniki
Widocznie osiągnął to co chciał,a może wiosna mu poprzestawiała w głowie? Ale niech tak zostanie.
danka - Nie 04 Kwi, 2010

kieszczyński napisa/a:
Widocznie osiągnął to co chciał

Chcesz powiedzieć,że wykorzystał i porzucił :?:
No tak,nadal trzymasz jego stronę,jak typowy mężczyzna :lol:

kieszczyński - Nie 04 Kwi, 2010
Temat postu: jak to
jak to ,,porzucił".przecież jest cacy!
danka - Nie 04 Kwi, 2010

Ale od dwóch dni to ona przejęła inicjatywę,a on obojętnieje co raz bardziej.Nawet się zastanawiamy,czy to nie był taki ostatni wyskok starzejącego się faceta.Przysporzył nam sporo emocji,ale boimy się nawet pomyśleć,że mogłoby go zabraknąć.Tkwi bez ruchu z pyszczkiem pod powierzchnią wody całymi godzinami.Przed godziną pogłaskałam go nawet po ogonku,żeby sprawdzić,czy wszystko jest OK! Jednym słowem,czy jest między nimi dobrze,czy źle,my i tak znajdziemy sobie powód do zmartwień :-) Tylko na forum o tym opowiadam,bo w realu ludzie po pewnym czasie zaczynają się dziwnie na mnie patrzeć.A co,nie można kochać rybek?
Zresztą te rybki właśnie, bardzo zmieniły w ogóle moje spojrzenie na zwierzęta.Teraz nawet robaczka na chodniku ominę,żeby nie nadepnąć.Kiedyś też nie robiłam zwierzętom krzywdy,ale nie wiem,czy tak naprawdę je widziałam.A już na pewno nie rozumiałam,jak ludzie mówili,że ten ich pupilek to jest też członkiem rodziny.Myślałam-jakieś sympatyczne dziwaki.I tyle :)

Żaneta - Pon 05 Kwi, 2010

To prawda można pokochac rybki,mój trzynastoletni syn dostał na urodziny parkę gupików w kuli ,ale często zapominał o karmieniu i tak oto ja stałam się ich opiekunką.Tuż przed świętami ,pod naszą nieobecnośc syn chciał mi zrobic niespodziankę i wyczyścic kulę. Nalał zimnej wody z kranu i wszystkie rybki zdechły,a było ich już czternaście. przyznam że się nie popłakałam ,ale tak jakoś mi smutno.
danka - Pon 05 Kwi, 2010

Żaneta, Rzeczywiście przykre.Ja odganiam każdą myśl,że kiedyś odejdą.Czasami rozmawiamy o tym z mężem,że nigdy byśmy się nie spodziewali,ile radości mogą dać rybki!
Libra - Pon 05 Kwi, 2010

danka napisa/a:
Tylko na forum o tym opowiadam,

danka:))))opowiadaj:))). Ja moja rybkę, jak już była bardzo chora......zahibernowałam.....koleżanki się ze mnie smiały, ale tylko przez chwilę....

ps. szokujące, co zrobiłam ze swoim bojownikiem, ale był chory i to wyczytałam na "rybim " forum....nakarmiłam go, po czym zaczęłam stopniowo schładzać wodę.....bojownik przysypiał, bo takiej wody nie lubi. Jak się bardzo schłodziła, wyłowiłam przysypiającą rybkę i w zbiorniczku wstawiłam do lodówki, a po pewnym czasie do zamrażarki( u sekretarki dyrektora, awantura była ;-) ). Tam bojownik zasnął. Już na amen.

danka - Wto 06 Kwi, 2010

Libra, Troszkę straszno mi pomyśleć nawet,że kiedyś umrze,ale wiesz co,dobrze,że tak pozwoliłaś mu odejść... Przynajmniej nie cierpiał.Ja w ogóle jestem przeciwna sztucznemu podtrzymywaniu przy życiu nawet ludzi.Nigdy bym nie chciała,żeby ktoś mnie tak męczył!
AgaW - Sro 07 Kwi, 2010

Libro - też czytałam że to najbardziej humanitarny sposób aby skrócić cierpienie umierającej rybce. Cóż - nawet rybka może być ważnym zwierzęciem i może brakować jej gdy odejdzie...Napewno miała wspaniałe życie...każde zwierzątko czy rybka ma wspanioałe życie, gdy ma dobrego opiekuna i ja też mam zawsze niewyrażne uczucia gdy umiera mi rybka szczególnie taka, która był długo w akwarium bo zdążyłam się naprawdę przyzwyczaić do jej obecności. Na szczęście wiele moich rybek odchodziło ze starości, a nie z powodu chorób i wtedy było łatwiej...bo wiedziałam że żyło im się dobrze.
Libra - Czw 08 Kwi, 2010

AgaW napisa/a:
Cóż - nawet rybka może być ważnym zwierzęciem


Wyjścia były trzy:
1.pozwolić zasilić nawóz w zbiorniku
2.utopić w tzw. "klozecie",
3.zrobić inaczej.

Wybrałam "3" z egoizmu.....po prostu nie potrafiłam rybki wrzucić do "sracza". Mama mnie nie tak wychowała ;-)
Ale fakt...."nawet" rybka jest ważnym zwierzakiem; czasami skupia na sobie kawał życia Właściciela. I potrafi to zrobić skutecznie; przestaje być "byle rybką", a zaczyna "pupilem", jak u danki. :-)


Edit:

Sucho to zabrzmiało, ale serio prawda była taka, że widziałam, że ten mój Rybek juz odchodzi, że cos jest nie tak. Nie chciałam, aby skończył w kiblu.....Szukałam wiadomości na forum dla bojowników i tam wyczytałam pomysł z hibernacją. Wydawał mi się humanitarny i tak zrobiłam. Rybek miał imię; nie powiem go teraz, bo całkiem niedawno moja kumpela (nie wiedziała o Rybku) dała takie imię swojemu Synkowi. Nie chciałabym zapeszyć ;-) :-)

Jeszcze jedna dopiska:

Jest środek nocy; ja zwyczajowo nie śpię, gdy mój mąż wyjeżdza do pracy (pracuje poza miejscem zamieszkania), taki jeden głupi dzień w tygodniu, zanim przywyknę. Moja Kota też nie spi; położyła mi się teraz na kolanach i nadaje, niczym URSUS (traktor).....można ją spychać z kolan, a ona nic- nawet nie drgnie. Zamurowana ;-)

danka - Wto 13 Kwi, 2010

Pomyślałam sobie,że taki deszczowy dzień,moje rybeńki nadal "jedzą sobie z pyszczków",to opiszę tu trzy prawdziwe historie,takie moje "rodzinne",o innych zwierzątkach.

Historia I - opowiadał mi ją mój dziadek.

Było to jeszcze przed wojną,wracał z pola w żniwa,drabiniastym wozem,ze snopkami,2 koniki,piękna pogoda.Nagle usłyszał w powietrzu ptasie piski-takie jakieś przeszywające.Spojrzał w górę a tam jastrząb gonił wróbelka.No i ten spanikowany wróbel,ze strachu usiadł dziadkowi na ramieniu.Ale jastrząb dalej nie odpuszczał i zaczął krążyć dosłownie nad dziadka głową.No więc dziadek delikatnie zdjął wróbelka z ramienia i schował w dłoniach.Ptaszek nawet nie próbował uciekać.Kiedy jastrząb odleciał,otworzył dłonie i wróbel odfrunął. :)

Historia II - opowiadał mi ją mój ojciec.

Też była piękna słoneczna pogoda,ojciec wygrzewał już troszkę stare kości na ławce,a przy klatce bloku ,na przeciwko,wygrzewał całkiem stare kości ogromny pies.No i nagle,nie wiadomo skąd,zjawił się wściekle ujadający na niego,maleńki kundelek.Pies otworzył powoli lewe oko,popatrzył,zamknął.Kundelka tylko to bardziej rozzłościło.Pies otworzył prawe oko,popatrzył,zamknął.Szczyl ujadał nadal.Pies znów wolno otworzył jedno oko...i nagle,dosłownie w ułamku sekundy, nakrył ogromną łapą to rozhisteryzowane stworzenie.Potem znów oko zamknął.No i zamiast ujadania rozległ się żałosny skowyt i szamotanina.Trwało to dość długo.Pies,tym razem bez otwierania oczu podniósł łapę,a to małe cwaniactwo dosłownie nagle,zniknęło w tumanie kurzu! A przecież mógł go połknąć jednym kłapnięciem ogromnej paszczy...:)

Historia III - moja i męża.

Było to zeszłego lata.Było tak upalnie,jak w poprzednich historiach.Ważne jest to,że nie mieliśmy jeszcze naszego niebieskiego podrzutka(pojawił się w grudniu),a ja zwierzątka traktowałam z sympatią,ale o "kochaniu" pojęcia nie miałam.Za to mój mąż wychowany w domku jednorodzinnym,zawsze był otoczony pieskami,kotami,ptaszkami-krótko mówiąc lekko zwariowany miłośnik zwierząt.Traktowałam to z przymrużeniem oka.
No i idziemy asfaltowaną alejką,za miastem i nagle widzimy,że przechodzi nam drogę ogromna,włochata gąsienica.Rzadkie,czarne kolce różnej długości(od 1 do ok.4cm) sterczały jej z każdej strony.Nigdy nie widziałam równie wielkiej i paskudnie kosmatej.Wtedy mój mąż najpierw rozejrzał się,czy nikt nie widzi,potem przykucnął i mówi do tego stworzenia:
-szybko,szybko,bo cię ktoś nadepnie!
Potem spojrzał na mnie,zobaczył moje rozbawienie,przewidział pytanie,bo dodał:
- wziął bym ją w rękę i przerzucił na drugą stronę,ale tak wyglądałaaaa... :lol:
Na pewno przemieniła się w najpiękniejszego tego lata motyla!

Mijka - Sro 21 Kwi, 2010

Hi :grin: hi :grin: hi :grin: moja kochana zazdrośnica próbowała wejść mi na kolana, ale przeszkadzał jej komputer i przeszła sobie przeze mnie, pokręciła się pod nogami i poszła na drugi fotel, na którym leżała moja spódnica, rozłożyła się na niej i sobie drzemie :mrgreen: i ma w nosie moje kolana :)
danka - Czw 22 Kwi, 2010

Mijka, Ale skojarzyła poprawnie :lol:
Mijka - Czw 22 Kwi, 2010

Tak, ale dziś rano była na mnie obrażona i musiałam sie dużo naprosić, żeby przyszła jak zwykle na kolana przy porannej kawie. A teraz się wycwaniła, ja siedzę na fotelu, nogi mam wyciągnięte na piłce, laptop na kolanach więc dla niej nie było miejsca, to się wgramoliła poza komputer i leży na moich łydkach opartych na piłce. :roll:
Ach te zwierzaki, można by o nich pisać i pisać, nie przypuszczałam kiedyś, że będę w takiej przyjaźni z kotem, ale ona jest taka milusińska :lol:

danka - Czw 22 Kwi, 2010

Mijka, A kotka mojego kolegi z pracy przegryza im wszystkie kable,jak chomik.W weekend odcięła mu laptop od sieci i odgryzła kolejny zasilacz do ładowania komórki. Twierdzi,że cały czas obserwował tę komórkę podczas ładowania i nie ma pojęcia,kiedy wredota to zrobiła :lol:
Mijka - Czw 22 Kwi, 2010

Oj to wyjątkowa huliganica, moja takich szkód nie robi, ale za to tapicerkę mam obdrapaną z każdej strony, wszyscy się dziwią, że toleruję te jej drapania, no ale cóż mam zrobić nie udało mi się jej wychować, bo mam ją z odzysku i trafiła do mnie już :mrgreen: taka rozpuszczona. Całą tapicerkę mam do wymiany, no ale nową będzie pewnie też drapać, więc sie jeszcze ociągam :cry:
danka - Czw 22 Kwi, 2010

Mijka, Najważniejsze,że kochamy te nasze zwierzaczki bez względu na ich "czarne" charakterki :)
AgaW - Czw 22 Kwi, 2010

Na gryzienie kabli sprawdzają się takie w płynie do spryskiwania o działaniu odstraszającym. Ja kiedyś kupowałam taki za ok. 10 zł, był super i koty jeszcze młode obrzydziły sobie tendencję do podgryzania przedmiotów mam nadzieję że na zawsze.
Co do drapania to moje nie robiły takich rzeczy, od małego uczone były na drapak i tam drapią oraz dywany i na tym poprzestają. Staram się regularnie obcinać pazurki, żeby nie miały takiej potrzeby drapania i na razie jestem zadowolona...
Raz tylko kotka niemile nas zaskoczyła: gdy miała ok 4-5 mies., i była u nas ok. 3 tygodnie dopiero zostawiliśmy ją na kilka godzin samą pierwszy raz, bo poszliśmy na Boże Narodzenie w gościnę. Gdy wróciliśmy to tapety na całym przedpokoju były podrapane pazurami ... ręce mi wtedy opadły, przykleiliśmy wiórki tapetowe i dzięki porowatej pionowej strukturze tapety uszkodzenia były prawie niewidoczne...ale miałam kupę pracy, żeby podkleić i długo bałam się, że gdy znów zostanie długo sama to nabroi. Nie krzyczeliśmy wtedy na kotkę, tylko była głaskana - ona to zrobiła, bo poczuła się opuszczona i dostała "stresa". Więcej tak nie zrobiła - to był jej jedyny wybryk, jednak na lato tapeta była zmieniona bo wiórki się odklejały co jakiś czas...
Miałam straszne poczucie winy, że ją wtedy zostawiłam...że za długo nas nie było, ale nie wiedzieliśmy że kot może tak się poczuć :-( Po tej sytuacji zrozumiałam lepiej kocią naturę i jeszcze barsziej kochaliśmy kotkę :)

danka - Pi 23 Kwi, 2010

AgaW, Dzięki,podpowiem mu z tym płynem,bo pewnie nie wie.To jeszcze niedoświadczony miłośnik kotów :)
AgaW - Nie 25 Kwi, 2010

Mam nadzieję, że płyn pomoże... :)
Mijka - Pon 26 Kwi, 2010

AgaW napisa/a:
Staram się regularnie obcinać pazurki, żeby nie miały takiej potrzeby drapania i na razie jestem zadowolona...

Też pazurki obcinam regularnie, ale nawet zaraz po obcięciu idzie podrapać fotel jakby chciała sprawdzić ich ostrość.

AgaW napisa/a:
Na gryzienie kabli sprawdzają się takie w płynie do spryskiwania o działaniu odstraszającym

Przypomiało mi się, jak chciałam moją kotkę przyuczyć drapania wyznaczonych miejsc; podpytałam znajomą (która prowadzi sklep dla zwierząt) o jakiś środek zachęcający do drapania w danym miejscu np. drapki, podpowiedziała mi, że koty lubią waleriankę.
Kupiłam krople walerianowe i skropiłam drapkę, pieniek przytachany z lasu i nic nie pomogło, mimo moich usilnych próśb, wabiki te absolutnie jej nie interesowały, ale fotele tak :mrgreen:

zozo - Nie 02 Maj, 2010

pasiflora napisa/a:
zozo, a jakieś foteczki zobaczymy? :foto: One są prześliczne :hug:


Proszę z lewej senior rodu Wektorek z synkiem Tutkiem :lol: :



i najmłodszy Nick:


kinga - Pon 03 Maj, 2010

Zozo super psiaki !!! !!! !!!
Czy te zdjęcia u Ciebie w domu zrobione zostały i ten kawałek ogrodu jest Twój?
Ślicznie tam masz !!! :) :) :)

Edi - Pon 03 Maj, 2010

Pasifloro rybki przecudne ,pięknie i z gustem wszystko idealnie współgra w tym akwarium :mrgreen:


ZOZO Twoje miniaturki mnie rozbroiły totalnie są cudowne. :mrgreen:


Moja sunia była ostatnio u fryzjera muszę dodac zdjęcia ,ma dwa warkoczyki :)

zozo - Wto 04 Maj, 2010

Dzięki dziewczyny - ostatnio pieski niestety troszkę zarosły a pańcia nie może się nimi zająć. Jak byłam na chodzie, to je sama strzygłam i czesałam. Parę lat temu wyprowadziłam się z Katowic na wieś i mamy teraz zielono za oknami a pieski mają gdzie biegać i tylko dlatego może ich być aż 3 . W Katowicach też nie było źle, bo z okna rozciągał się widok na park Chorzowski. Do parku też było bliziutko - tylko przez ulicę :) .

Akwarium to też fajne hobby i duża satysfakcja, jak udaje się utrzymać równowagę w takim zamkniętym środowisku :) .

danka - Sob 08 Maj, 2010

Zmieniłam swój Avatar,ponieważ wczoraj wieczorem umarł nasz ukochany bojownik-przepiękny fioletowy awanturnik.Przez ostatnie tygodnie obserwowaliśmy,jak się w szybkim tempie starzał.Posiwiał mu pyszczek,potem boki,potem brzuszek.Przestał interesować się swoją partnerką.To ona podpływała do niego i razem zasypiali.Przez ostatnie 3 dni już nic nie jadł a oczy zaszły mu mgłą.Kiedy wczoraj delikatnie sprawdzałam palcem,czy może śpi,czy ... to ona też podpłynęła i dotykała go pyszczkiem.Niestety,zasnął na zawsze :-(
A dzisiaj od rana ona już nic nie je,prawie się nie rusza.Czasami tylko sprawdza wszystkie zakamarki.Czyżby taka rybeńka też pamiętała i tęskniła? Chyba odejdzie za nim.Kurcze,muszę kończyć,bo się rozryczałam :cry:

aga.t. - Pi 03 Wrz, 2010

http://wt07.wrzuc.to/obrazek/tKUHlcl4bB/pepsi.jpg
nie wiem czy to dobrze zrobiłam,ale to mój "pierwszy raz" :-P
to jest mój psiak adoptowany ze schroniska :-D

pasiflora - Pi 03 Wrz, 2010

aga.t., no prawie :wink:
Ten link nalezało wkleić w pole po kliknięciu IMG- taki klikacz z prawej strony okna gdy wpisujemy odpowiedź
Psiak śliczny :-P

aga.t. - Pi 03 Wrz, 2010

dzięki za podpowiedź -teraz już wiem :-D
nie będę poprawiać,bo chyba za duże jest to zdjęcie, ale przyda się na następny raz :)

Bonia - Sob 04 Wrz, 2010

aga t prześliczny
Libra - Sro 08 Wrz, 2010

aga.t......piesiu słodki:))) Ja bym nie mogła miec psa z takimi oczami, bo to spojrzenie "żebraka"; na mnie by taki pies wymusił wszystko ;-) ;-)
aga.t. - Sro 08 Wrz, 2010

Libra, na mnie też wymusza ;-) -szczególnie przytulanki i głaskanie :) ale wcale się o to na niego nie gniewam :-D w końcu był pół roku w schronisku,więc trzeba nadrobić zaległości :)
AgaW - Czw 04 Lis, 2010

Kilka dni temu stanęłam przed trudnym wyborem: znalazłam na klatce w dziecinnym wózku...kotka. Ktoś wyrzucił młodego kocurka, wlazł on do klatki schodowej. Dałam mu jeść, myślałam że pójdzie sobie gdy wyniosłam go przed blok, ale to zwierzę wychowało się w domu, bało się ulicy, kotek czysty i zadbany widać że od kilku dni był poza domem. Zabrałam go do weta, okazało się że wstępnie zdrów, że nikt kota nie zgubił. Więc na kilka dni zamknęłam go w domu w łazience izolując od swoich kotów. Rozwiesiłam ogłoszenia, pytałam czy ktoś nie zgubił w okolicznych znajomych sklepach. Zadzwonił jedynie podejrzany facet, być może handlarz skórkami zwierząt...bo u nas są z tym problemy w okolicy :evil: ttylko mnie wnerwił, poczekałam jeszcze i niestety nie znalazłam dla kota domu, a kot okazał się przemiłą ułożoną spokojną przylepą. Zdecydowałam ( w pracy zamiast myśleć o robocie to o kocie ) że gdy po szczególowych badaniach i testach będzie zdrów ( bo nie było dużą szansą, jako że to dachowiec być może kontaktował się z innymi kotami i mógł coś od nich złapać ) to ulegnę prośbom męża i kot zostanie u nas. Testy wyszły...prawidłowo, kocurek zdrów jak ryba, mąż szczęśliwy powiedział, że mogliśmy od razu go zostawić bo kot wspaniały i grzeczy i nie dałby sobie rady na wolności ;) No i od kilku dni mam trzeciego kota, ok. półrocznego dachowca kocurka czarnego z malutką tylko plameczką białą pod szyją...kot dostał imię Kongo ( bo czarny jak murzyn to tak afrykańsko go nazwaliśmy ), je jak smok, mruczy i szaleje. Od razu polubił dom, a dziś już 4 dzień wspólnego poznawania się z kotami i jest super! Bez tarmoszenia, agresji spokojnie się poznają i już powoli akceptują. Bałam się jak to będzie bo moje norwegi są jeden złośnik a drugi zazdrośnik, ale kociak dobrze im robi. Obserwują go, on nie grymasi przy jedzieniu, bawi się jakby mieszkał tu od zawsze i chyba będzie między nimi szybko prawdziwa zgoda :)
Nie spodziewałam się, że przygarnę do domu kota mając dwa kocie olbrzymy...mam tylko 2 pokoje ale nie mogłabym kotka takiego wyrzucić, no i te prośby męża...kocurek bardzo go polubił i wyraźnie go wyróżnia jakby czuł że to mąż najbardziej nalegał żeby został z nami ;)
Mam wesoło, choć w pracy mają ze mnie ubaw że mam miękkie serce dla zwierząt, że wszystkie wyszłyby mi na głowę :) Teraz jest nas po równo w domu: 3 koty i 3 ludzi albo: 3 kobiety i 3 facetów :) a oto Kongo i tutaj :)

aga.t. - Czw 04 Lis, 2010

Aga śliczny ten Wasz Kongo
:zakochany: , podobają mi się takie czarne kocurki, kiedyś miałam takiego,ale ktoś go ukradł...bo to przylepka była, a mieszkanie na parterze-kot na zewnątrz...
może wrzucisz jeszcze zdjęcia wszystkich Twoich kocurków w komplecie ?

AgaW - Pi 05 Lis, 2010

Są na początku tematu, w jedym moim długim poście dużo linków z fotkami :) Od tamtej pory koty nie zmieniły się, tyle że są trochę "mężniejsze" :)
madzi_czer - Sob 06 Lis, 2010

a ja mam doła :( Mężowi wyszła po 4 latach alergia na kota i to taka bardzo nasilona. W związku z tym musimy oddać kota ;( Na razie idzie do moich rodziców a później zobaczymy, jak Gusia dogada się z kotką rodziców Sabą. Jeśli będą duże spięcia, to szukam miejsca dalej. Tak mi smutno i źle z tym, zresztą nie tylko mi, bo B też :cry: :cry: :cry:
aga.t. - Sob 06 Lis, 2010

madzi_czer przykro mi bardzo...wiem jak to jest, jak się przyzwyczai do zwierzaka a potem się trzeba rozstać...mam nadzieję,że uda Ci się znaleźć dla kociaka jakiś dobry domek i będziesz mogła ją widywać. <kiss>
Karamazow - Wto 09 Lis, 2010

Może lepiej nie ucinajmy w ferworze miłości kotom jaj.
Libra - Sro 10 Lis, 2010

Cytat:
Może lepiej nie ucinajmy w ferworze miłości kotom jaj.


Tak, masz racje. W ferworze miłości do kotów produkujmy całe rzesze pieknych puchatych kuleczek kocich. One takie sliczne, jak malutkie, prawda :evil: :evil:

duska - Sro 10 Lis, 2010

Karamazow napisa/a:
Może lepiej nie ucinajmy w ferworze miłości kotom jaj.


Jasne, jak sie urodzą to topmy je w wiadrze :mrgreen:

(Kinga, wiem :mrgreen: przepraszam, ale tak mi sie wyrwało :mrgreen: )

Mijka - Sro 10 Lis, 2010

kinga napisa/a:
To jest temat o zwierzątkach i niech tak pozostanie :)

Tak jest Kinga :-)
No to coś o mojej kotce :)
:evil:
Oj namęczyła się moja koteczka podczas remontu. Dziwne, jak mądre są te zwierzaki, przez cały okres remontu, dopóki majster był w mieszkaniu ona nie wychodziła ze swoich schowków, ale jak majster zaczynał się przebierać do wyjścia, to ona jakby to czuła i wychodziła i tylko czekała, aż sobie pójdzie. Dopiero wieczorami i w nocy grasowała po mieszkaniu.
Zmuszona byłam co i rusz przenosić jej stanowisko kuwetowo – pokarmowe i obawiałam się, że może się zniechęcić do ciągłych zmian i że może mnie zaskoczyć jakąś niespodzianką poza kuwetą, ale okazało się, że jest posłusznym domownikiem i niespodzianek nie było.
Po remontowym uporządkowaniu okazało się, że już na stałe muszę zmienić jej kwaterę – przyjęła tę zmianę bezproblemowo.
Teraz czuje chyba jakąś zmianę pogody /może na mróz/ bo po raz pierwszy po lecie, ułożyła się w koszu na bieliznę, który stoi w łazience w pobliżu grzejnika, a ona tylko w zimę lubi tam się wylegiwać.
Bardzo stresującym przeżyciem dla niej był pożar jaki mieliśmy w piwnicy pod koniec czerwca.
W mieszkaniach ognia otwartego nie było, ale dym sięgał aż 4 piętra. Straż ewakuowała wszystkich mieszkańców i ja w pośpiechu i bezmyślności zapomniałam o naszym zwierzaczku.
Opamiętałam się pod koniec akcji pożarniczej, strażak pozwolił mi wejść do mieszkania, przez dłuższy czas nie mogłam jej odnaleźć, nie reagowała na czułe wołania, myślałam, że zaczadziała.
Mąż odnalazł ją wciśniętą w kąciku za kanapą i na siłę wyciągnęliśmy ją. Przytuliłam ją i chciałam wyjść na balkon, żeby powdychała powietrza, ale tak była przerażona, że wpięła się pazurami w moje ramię i uciekła za kanapę. Po zakończeniu całej akcji musieliśmy ją długo wyciszać i oswajać, tak była przerażona.
Ach te zwierzaczki to taki milusi temat :evil:

Altidona - Sro 26 Sty, 2011

http://lublin.com.pl/arty...alonego,pieska/
Przepraszam, jeżeli zamieściłem nie w tym wątku lecz ten wydawał mi się najbardziej stosowny. :cry:

AgaW - Sro 26 Sty, 2011

Wątek dobry, a okrucieństwo ludzkie nie ma granic... :evil:
Altidona - Czw 27 Sty, 2011

http://lublin.com.pl/arty...konarem,drzewa/
Przepraszam, że zamieszczam takie adresy ale chcę pokazać wszystkim jak postępują bestie. Piszę "bestie" bo to nie ludzie gdyż zgodnie z przysłowiem "Człowiek to brzmi dumnie" a to nie ludzie zrobili.

AgaW - Czw 27 Sty, 2011

Altidona napisa/a:
Piszę "bestie" bo to nie ludzie gdyż zgodnie z przysłowiem "Człowiek to brzmi dumnie" a to nie ludzie zrobili.

Nazwałaś to po imieniu. Też tak myślę, że do LUDZI im daleko...

Edi - Czw 20 Pa, 2011

Godzina 23:14 i co ja robię ???zakładam buty i wychodzę na sam koniec działki :-) tam właśnie w kojcu mieszkają dwa dorosłe owczarki Ajsza i Azar no i 7 małych szczeniaków .W poniedziałek skończą 4 tyg. i od dzisiaj wypróbowały wychodzenie z budy więc mam mały problem i stres ,że któryś cwaniak wyjdzie a potem się nie wdrapie a suka nie daje już rady sama ich zanieść bo spore kuleczki się z nich zrobiły ;-) jutro jak mąż wróci z trasy musimy pomyśleć nad nowym domkiem dla nich .Są urocze :) tylko,że gotowanie i noszenie żarcia dla karmiącej i reszty zaczyna mi się śnić po nocach :-D jutro dodam fotki ...to niesamowite ,że takie male stworzonka już mnie rozpoznają ,jak tylko niose jedzenie 7 malych łepków się w momencie wyłania a wrzask ,jazgot wydobywa się niesamowity :O
Kris1968 - Sob 22 Pa, 2011

My też pożegnaliśmy naszą kochaną sunię 21 stycznia 2010 roku i to akurat przed samym wyjazdem do sanatorium do tej pory mam wyrzuty sumienia że ją uśpiliśmy.
Adoptowana z Fundacji Niechciane Zapomniane z Łodzi byłaby dalej a nami gdyby nie przebiegłe choróbsko pęcherzyca :( Ale za późno lekarze do tego doszli.
http://www.youtube.com/watch?v=9RYIJTxz5sg
http://www.youtube.com/watch?v=unXhmlMU87s
Po upływie około 3 miesięcy trochę nawet za namową mojego lekarza tym razem już kupiliśmy sunię z hodowli z papierami 11 miesięczną "wybrakowaną" Monę :)
http://i1134.photobucket....na/IMG_8048.jpg
http://i1134.photobucket....na/IMG_8049.jpg
Mówię Wam jeśli Wasz przyjaciel odszedł weźcie następną jakąś kochaną psinę na pewno "były" przyjaciel by się nie obraził. Łatwiej też otrząsnąć się po stracie tak na prawdę członka naszej rodziny my do tego zyskujemy przyjaciela i zdrowie no bo przecież na spacerki chodzi się przez cały rok bez względu na pogodę, a pies ciepły kąt i coś na "ząb". Jak to miło się wraca do domu jak ktoś na nas czeka i się nie obraża :)
Pozdrawiam

Edi - Sob 22 Pa, 2011

Kris1968, my bioderka kochamy zwierzaki ...no ja teraz mogę coś o tym powiedzieć :mrgreen: dwa owczarki dorosłe, 7 małych przepadzistych kulek i w domu biała z kucykiem shih tzu....czasem mam ich wszystkich dość bo to niesamowity obowiązek ,ale nikt tak szczerze nie potrafi dziękować jak one ;-)
Wzruszający ten filmik, no cóż ja kiedyś strasznie opłakiwałam śmierć jamniczki -była niesamowita potrafiła nawet "pilnować " córcię jak była mała :) po niej mówiłam ,że już nigdy nie chcę pieska ......jakoś bez zwierząt nie umie żyć :)

Kris1968 - Sob 22 Pa, 2011

No to jest o kogo dbać :-D U nas zawsze był w domu jakiś zwierzak ale pies był zawsze i jakoś głupio bez nich żyć. Czasem człowiek się złości jak coś zmajstrują i martwi jak chorują problem stają się urlopy no bo jak można zostawić przyjaciela :)
Najbardziej opiekuńczy był na kundelek Bambuś http://i717.photobucket.c.../SCN_0015-1.jpg jak syn się urodził to pilnował jak szczeniaka a przy tym był bardzo ostrożny i delikatny a ogólnie to był agresor do wszystkiego co się rusza oprócz ludzi. Niestety dostał raka i musieliśmy z bólem się pożegnać. My w ogóle mamy jakiegoś pecha do psów. Jak wspomniałem Bambus miał raka, nasz cudowna Rottweilerka Sara http://i1134.photobucket....nusia/35099.jpg miała jakiegoś guza na mózgu i dostała padaczki niestety leki nie mogły pomóc no i biedna Fionka http://i1134.photobucket....ia/IMG_8544.jpg chyba wychorowała za wszystkie psy i mam nadzieje że już skończyła się zła passa !
Każdy pies był inny ale każdy kochany przez całą naszą rodzinę a Monie http://i1134.photobucket....na/IMG_8108.jpg jak mówi moja żona to miejscówkę załatwiła Fionusia bo kto by wziął takiego głupka jak nie my :) Niestety pies ma duże braki w socjalizacji z ludźmi i ze wszystkim innym chociaż od zeszłego roku zrobiła bardzo duży postęp.
Jak ktoś chce to zapraszam to poczytania tylko ostrzegam jest troszkę tego :)
http://www.dogomania.pl/threads/182539-nasza-łaciata-czyli-Mona-)/page140
http://www.dogomania.pl/t...per-DOM/page280

Edi - Sob 22 Pa, 2011

Kris1968, to zdjęcie w pościeli :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: niesamowite ;-) pięknie się komponuje.
elba - Pi 17 Lut, 2012

Właśnie miauczy mój wielki rudzielec i pewnie pozdrawia wszystkie kuzyneczki i kuzynów z bioderkowej rodzinki. Miauuuuuu
AgaW - Nie 17 Lut, 2013

Dziś Światowy Dzień Kota - czy wykizialiście już swoje koty jeśli je macie ? Moje dostały przysmaki ;)
Ja zimą robiłam foty swoim kotom, właśnie zrobiłam kilka Denverowi jak siedzi na akwarium, wstawiłam w Fotosik, zapraszam miłośników tych zwierząt do oglądania tutaj ;)
Wszystkom Forumowym kotom życzę pełnej miski i głaszczących rąk opiekunów :)

elba - Nie 17 Lut, 2013

AgaW mój wielki rudy tygrys też dostał dzisiaj niecodzienne przysmaki, a uwielbiany jest na codzień przez wszystkich domowników.
Zwłaszcza młodsza córka z miłości "schrupałaby go żywcem"...

AgaW - Nie 17 Lut, 2013

Wrzucisz fotkę swojego tygrysa ? Rude koty mają ten swój szczególny urok :)
mondey - Nie 17 Lut, 2013

AgaW, ależ piękne te Twoje kociaki :-)
AgaW - Nie 17 Lut, 2013

Dzięki :) Fakt, są piękne ( na żywo o niebo ładniejsze ), lubię je fotografować i uwielbiam je głaskać :)
mondey - Nie 17 Lut, 2013

AgaW widać,że i one lubią być fotografowane :-) nie wspomnę o głaskaniu :)
AgaW - Nie 17 Lut, 2013

Oj lubią, lubią :mrgreen: Mają różne potrzeby kontaktu z człowiekiem i różnie okazują swoją kocią miłość, to koci indywidualności ale są pieszczochami :)
elba - Nie 17 Lut, 2013

AgaW piękne te Twoje futrzaczki . Jak na tą rasę to rzeczywiście wspaniale prezentują się w leśnym krajobrazie.
Moj kot też jest długowłosy i duży, rasy maine coon. Jak nauczę się dodawać zdjęcia to go zaprezentuję.

AgaW - Nie 17 Lut, 2013

To masz podobnego futrzaka :) Ta rasa też mi się bardzo podoba, zanim wstawisz fotki to zdradzisz imię i kolor sierści ?
elba - Pon 18 Lut, 2013

AgaW imię rodowodowe mojego futrzaka to Boyd, a nastepnie córka przechrzciła go na Behemota.
Potem się jednak okazało, że duży i silny to ON jest ,ale rozbrajający i milusiński. I teraz jest Misiakiem...
Umaszczenie ma rude z białym.

AgaW - Pon 18 Lut, 2013

ha,ha niezła historia z tym imieniem :)
Ja też miałam kotkę przechrzcić bo jak dowiedziałam się że hodowca nazwał ją Cornelia to trudno mi było przyjąć że tak mam zwracać się do kocicy, imię wydało mi się owszem piękne ale dziwne :mrgreen: Ale ona już była nauczona i reagowała na imię i zostawiłam rodowodowe imię. Denver też został Denverem-a reaguje na wszystkie wołające słowa, uważa że są do niego i przybiega od razu, nawet jak wołam innego kota :)
Z czasem okazało się że te imiona bardzo pasują do charakterów kotów, Cornelia to wyniosła dama w każdym calu, a Danver to rozbrykana mrucząco-gadająca poduszka do przytulania :)
Tylko znajdę dachowca nazwaliśmy sami bo długiej burzy mózgów - Kongo, pasuje do jego energicznego i wesołego usposobienia jak ulał.
Twój Behemot ma świetny kolor, ten kolor ma takie fajne futro w dotyku :) już go sobie wyobraziłam :) jak duży jest? znasz orientacyjną wagę?

elba - Pon 18 Lut, 2013

Mój kocur to również wspaniała ,mrucząca poduszka. Ma rzeczywiście jedwabiste, miękkie futerko, obecnie właśnie
grzeje mi łożko i czeka na swoją panią. Rodzinka trochę mi zazdrości,że to właśnie do mnie tuli się w nocy, chociaż inni też zabiegają
o jego względy :-/ Jeżeli chodzi o wagę to akurat mąż się z nim dzisiaj ważył i wyszło trochę ponad 10 kg. Myślę ,że po zimie trochę
mu ubędzie, ale to taki słodki ciężar...

AgaW - Wto 19 Lut, 2013

10 kg tej poduszki? to Ci zazdroszczę bo moja mrucząca poduszka jest trochę mniejsza :) :) :) Za to też jestem ulubionycm człowiekiem dla jednego z kotów :) :) :)
mondey - Pi 01 Mar, 2013

To nie moje psiaki, ale każdy zwierzak wywołuje pozytywną energię, przynajmniej we mnie, więc może i Wam zrobi się wielki rogal na twarzy oglądając to :mrgreen:
Latające psy

Libra - Sob 06 Kwi, 2013

"To juz kocia babulinka (ma 15 lat) i zaczynam obserwować u niej pierwsze objawy kociej starości. Teraz wydaje jej się, że jest kociaczkiem; biega, skacze, bawi sie byle czym, tak, jakby wracała do czasów kociego dzieciństwa. Poza tym- maksymalnie wyostrzyła jej się postawa roszczeniowa. Uważa, że jest pępkiem świata"


Tak pisałam na tym forum w 2010 ( nie potrafiłam cytatu wstawić:)......kot żyje dalej, w niczym się nie zmienił.....dalej udaje wariata; zdominowała nas w całości, bo każdy (łącznie z sąsiadami) użala się na starą kotką. A stara kotka ma się świetnie i nauczyła się korzystać ze swojej starości na maxa)))) Wymusza wszystko; nie ma osoby, która jej nie ustąpi.
Jednocześnie jest waleczna jak na swój wiek....w ubiegłym roku zmienialiśmy mieszkanie, została panią dużego ogrodu i poradziła sobie ze stadami bezdomnych psów i kotów. Walczyła dzielnie. Dalej bryka po domu i okolicy, niczym kociak (kocie otępienie starcze?:)) ) Odpukać-nie choruje. Czasami wymiotuje, ale to jak rodzinka zaczyna ją dokarmiać przy okazji imprezek:))
Zyczę sobie i swojej kocie dalszych takich dni, bo radochy z niej wiele, a zdrowa generalnie jest. Ma dobre kocie życie i nawet nie wiem skąd się wzięło, a pełnoletnia już:))

AgaW - Nie 07 Kwi, 2013

Piękny koci wiek :) Super że kotka tak świetnie się czuje, inteligentna z niej bestia skoro tak wszystkich owinęła wokół palca. Pokiziaj ją ode mnie :)
Libra - Sro 10 Kwi, 2013

AgaW napisa/a:
nteligentna z niej bestia


Taaa....chyba ją przechwaliłam.
Ostatnio nasikała mi na torebkę :-/
Moja wina, bo torebka leżała na podłodze w korytarzu, a ja niechcący zamknęłam pomieszczenie, w którym stoi kocia kuweta.
Torebka jest z delikatnej skórki; umyłam ją wodą z płynem do garów i uważałam sprawę za zamkniętą.
Ostatnio wybrałam się do koleżanki...coś mi tak kotem zalatywało, ale że tam w domu to podstępne zwierze też jest, przeszłam nad tym do porządku dziennego.
Gorzej było, gdy poszłam do sklepu. Kot koleżanki ze mną nie poszedł, ale zapaszek i owszem :twisted:
Normalnie czułam się, jak bym z kocią kuwetą pod pachą spacerowała po mieście :shoot:
Ukradkiem powąchałam torebkę i upewniwszy się, że źródło smrodu zostało namierzone....uciekłam z kolejki, bo myslałam, że ze wstydu spłonę 8-) :-D

Nie wiem, czy coś jeszcze z tej torebki będzie- narazie się wietrzy :-?
Z kota tez nie wiem, czy coś jeszcze będzie-może ją też powiesze, niech się wietrzy ;-)

AgaW - Sro 10 Kwi, 2013

O kurcze, zasikana rzecz przez kota to kłopotliwa sprawa, a jak tworzywo delikatne to już całkiem...może spróbuj po wywietrzeniu i oczyścić nawet kilka razy preparatem odpowiednim do tworzywa torebki, potem delikatnie ją poperfumuj. Może się zapach zgubi.
Kot pewnie nie miał się gdzie wysikać i nabroił. Pocieszę Cię że jakiś czas temu miałam "niespodziankę".
Byłam sama w domu, kąpałam się i zamknęłam całkiem drzwi do łazienki. Gdy tylko drzwi się zamkną za kimś z domowników to od razu cała kocia trójka chce wejść do łazienki, zwykle po to żeby wejść i wyjść, uchylone drzwi otwierając prawie całkiem i wtedy zimno się kąpać. Tak więc kąpiąc się nie przejmowałam się śpiewaniem kocura pod drzwiami, który lubi asystować we wszystkim, nie chciało mi się wychodzić z kąpieli. Po kąpieli jak wyszłam to okazało się że na przedpokoju zostawił mi "prezent"-postawił klocka w okolicy drzwi łazienki.
Byłam zła na niego pocieszając się że kocie klocki u mnie mają zbitą konsustencję, oraz że narobił nie na dywanik tylko na panele co łatwo posprzątać oraz że w TO nie weszłam. Miałam też stresa czy kotu nie wejdzie w nawyk to nowe miejsce załatwiania się ale na szczęscie był to wybryk.

elba - Sro 10 Kwi, 2013

Mój kocurek z kolei nigdy nie zrobił mi takiej niespodzianki, za to jak każdy kot zrzuca od czasu do czasu kłęby zalegającej w przewodzie pokarmowym sierści. Kiedy ostatnio przyszła paczka z nakładką na toaletę , po odpakowaniu została na stole i wtedy kocur "puścil pawia " dokładnie w jej środek . Na szczęście byla tam jeszcze wglębiona folia , mieliśmy z niego ubaw , wyglądało to tak jakby załatwił się do toalety, zapomnial tylko poprosić o papier...
AgaW - Sro 10 Kwi, 2013

elba napisa/a:
wyglądało to tak jakby załatwił się do toalety, zapomnial tylko poprosić o papier...

Wyobrażam sobie :lol: :lol: :lol: :lol:
U mnie kule włosowe też się zdarzają mimo podawania past p/ich powstawaniom. Na szczęście wcześniej koty syganizują to charakterystycznym miaukiem i jeśli same nie idą do łazienki to tam je ktoś zanosi, aby wiedziały że tam jest miejsce na załatwianie "tej sprawy".

maaly-22 - Wto 23 Lip, 2013

U mnie jest troche więcej zwierzaków sunia owczarek podhalański majaca 12 lat pilnuje domu jak i pupila domu jak, jak mnie niebyło to tęskniła za mną.Są też aktualnie 3 konie, świnki, pare kotków .Pomimo ze jest troche zwierząt to miło, sunia pieszczoch nadrabia za wszystkie podejściem miną no i tym ze za głaskanie, pieszczoty odda wszystko....
Mijka - Pon 29 Lip, 2013

Dzisiaj moja kotka zakończyła swój żywot :evil: nic nie pomogła zatsosowana terapia - antybiotyki , kroplówki odżywcze z glukozą, witaminami :cry: Nigdy więcej takich przeżyć ^^"
:idea:

AgaW - Pon 29 Lip, 2013

Mijko, bardzo, bardzo mi przykro...bardzo Ci współczuję :-( :-( :-(
Mogę tylko domyślać się jak się czujesz, trzymaj się...bardzo mocno Cię ściskam !

Cyryl - Pon 29 Lip, 2013

większość zwierząt ma krótszy żywot od ludzi i z tym trzeba się pogodzić na samym początku.
AgaW - Wto 30 Lip, 2013

Każdy to wie decydując się na zwierzę, ale lata posiadania zwierzaka, przyjaźni z nim, opieki rodzą więzi przywiązania i
większość ludzi cierpi na swój własny sposób przez jakiś czas gdy zwierzę umrze. Kto kochał swojego zwierzaka i jest uczuciowy to taka sytuacja jest dla niego dużym przeżyciem z którym trzeba się pogodzić.

Mijka - Czw 01 Sie, 2013

AgaW napisa/a:
Mijko, bardzo, bardzo mi przykro...bardzo Ci współczuję :-( :-( :-(
Mogę tylko domyślać się jak się czujesz, trzymaj się...bardzo mocno Cię ściskam !

AgaW, dziękuję :)
To był nie tylko kot, to był kot-domownik (kotka), ona zawsze witała nas w drzwiach i wskakiwała na szafeczkę, radośnie miałkając wyciągała łapkę na przywitanie i prośbę o głaski.
Miała 12 lat u nas była ponad 10 lat.

Cyryl napisa/a:
większość zwierząt ma krótszy żywot od ludzi i z tym trzeba się pogodzić na samym początku.

Nie tak boli to, że odeszła ale to, jak odeszła.
Lekarka weterynarii pomimo widocznych już symptomów śmierci, nie wyraziła zgody na uśpienie/eutanazję i podejmowała dalsze leczenie, już całkowicie niepotrzebne :-(

Kotka umierała na moich oczach, okropny był to widok - straszny piruetalny "taniec śmierci" :(

maaly-22 - Czw 01 Sie, 2013

Współczuję tej chwili i widoku, życzę Tobie aby ten ból i cierpienie nie trwało długo co również znam bardzo dobrze, pozdrawiam...
Cyryl - Czw 01 Sie, 2013

kiedyś do fundacji TARA przywieziono konia o nazwie Orano, wielki, piękny, kary, ale był na środkach przeciwbólowych oddany bo właścicielowi nie chciało się wyłożyć kasy na leczenie i mimo dobrego wyglądu zewnętrznego był, jak się okazało w fatalnym stanie.

bardzo szybko stan jego się pogarszał. w końcu znalazł się w osobnym boksie i coraz częściej się pokładał.
za którymś razem nie mógł się podnieść, więc trzeba było mu masować nogi, w pozycji leżącej po dłuższym czasie nogi konia mają gorsze ukrwienie.
aby go podnieść zbudowaliśmy konstrukcję z belek, opasaliśmy i wyciągarką próbowaliśmy go podnieść w jakieś 8 osób.
zwierzę walczyło rozpaczliwie i za którąś próbą po prostu nie wytrzymał i padł.
tragicznie wygląda śmierć zwierzęcia.
ale życie idzie dalej. w fundacji jest ponad 100 koni i jeszcze trochę innych zwierzaków, o które trzeba dbać.

AgaW - Czw 01 Sie, 2013

Mijka napisa/a:
Kotka umierała na moich oczach, okropny był to widok - straszny piruetalny "taniec śmierci"

To musiało być straszne, kot którego się traktuje jako kosmatego członka rodziny umierający w taki sposób, całkiem jak ludzie powoli umierający na raka.
Cóż, o niektórych podejściach weterynarzy długo by pisać :evil:
Życie czasem jest okrutne że przynosi takie doświadczenie obserwacji powolnej śmierci, najważniejsze jest to że Ty opiekowałaś się zwierzakiem najlepiej jak umiałaś do końca, napewno kotce było u Ciebie bardzo dobrze i na zawsze pozostanie w Twojej pamięci. Jakby nie było i my po troszku odchodzimy z każdym dniem...
Trzymaj się Mijko, kto wie-może nawet za jakiś czas nawet zechcesz zaopiekować się jakimś zwierzakiem-nie żeby kotkę zastąpić ale dla niego samego :hug:

mprzepiora - Pi 02 Sie, 2013

Mijka, współczuję Ci bardzo. Bardzo Kocham zwierzęta.

Miałam dwa psy, niestety obu już nie ma.
Rak - ta sam przyczyna śmierci u obu. Suczce po operacji udało się jeszcze przeżyć 3 lata, ale nastąpił przerzut. Tak samo było z drugim psem, ale on po operacji żył tylko 2 miesiące.
Bardzo to przeżyłam, cała nasza rodzinka również.

Podejście weterynarza karygodne. Jak można mieć taką znieczulicę.
Trzymaj się Kochana.

camayana - Nie 08 Wrz, 2013

To i ja pochwalę się moimi czterema szczęściami. Są dla mnie wielkim oparciem oraz motywacją do szybkiego powrotu do normalności.

Od najstarszej

Lavia 13 lat



Ajana 5 lat



Nukka 5 lat



Kyo 2 lata





I to za czym najbardziej tęsknię:


AgaW - Nie 08 Wrz, 2013

Piękne zdjęcia.
Ale cudne są Twoje psy ! :love: , szczególnie Ajana przypadła mi do serca :love:

Nigdy nie jeździłam psim zaprzęgiem ale chciałabym kiedyś to zrobić-podobno niesamowite uczucie nie do porównania z niczym, jazda konna to coś innego.
Napewno odzyskasz sprawność - już takie pieski dopilnują abyś nie traciła motywacji.

camayana - Nie 08 Wrz, 2013

jak się pozbieram to zapraszam, chętnie Cię przewieziemy :)

Ajana to moja liderka, wyjątkowo inteligentna sunia :)

AgaW - Nie 08 Wrz, 2013

Dzięki :) Trzymam Cię za słowo, jeśli będę w Twoich stronach to przypomnę się (szkoda że tak deleko mieszkam).
Tymczasem pogłaskaj ode mnie swoich psich przyjaciół, Ajanę szczegółnie :)

camayana - Nie 08 Wrz, 2013

:)
kinga - Nie 08 Wrz, 2013

camayana, a do Jakuszyc też przybywasz na zawody? :)
camayana - Nie 08 Wrz, 2013

Nie, ja startuję w klasie 4 psiej, a w Jakuszycach na Border Rush najmniejsza klasa saniowa to 6 psów. 2 lata temu moja Nukka startowała z moim kolegą w klasie sprint 6 psów.


kinga - Nie 08 Wrz, 2013

camayana napisa/a:
Nie, ja startuję w klasie 4 psiej, a w Jakuszycach na Border Rush najmniejsza klasa saniowa to 6 psów. 2 lata temu moja Nukka startowała z moim kolegą w klasie sprint 6 psów.

aaa tego nie wiedziałam
szkoda, bo bym wpadła i pooglądała Ciebie i pieski :)

camayana - Nie 08 Wrz, 2013

może kiedyś podniosę poprzeczkę i odważę się startować z 6.... ale na razie muszę się nauczyć na nowo chodzić ;) ostatnie miesiące przed operacją to już lepiej stałam na saniach niż chodziłam ;)
elba - Nie 08 Wrz, 2013

Aniu masz superanckie pieski i interesujące hobby.
Życzę sukcesów w rehabilitacji, a potem na zawodach i trzymam kciuki :super:

camayana - Nie 08 Wrz, 2013

dziękuję
madi - Pon 09 Wrz, 2013

O ja Cię :D ! Ale masz super te psiaki :heart: !
Nukka ma wyjątkowe, bardzo wilcze spojrzenie, świetne.
Zazdroszczę trochę ;-) , mi warunki mieszkaniowe pozwalają niestety tylko na jednego psa, ale dobre i to :D .
Wyściskaj je ode mnie :-) . Z taką motywacją na pewno jeszcze szybciej wrócisz do formy po operacji, trzymam kciuki za dalsze starty w zawodach i sukcesy :) .

camayana - Pon 09 Wrz, 2013

dzięki :)
Andrzej76 - Wto 17 Gru, 2013

Witajcie :) Ja uwielbiam wszystkie zwierzęta, jakkolwiek jestem w posiadaniu dwóch wspaniałych kotów, w tym jednego głuchego :)
Karolina1987 - Pon 06 Pa, 2014

JA natomiast mam 3 koty i wszystkie kocham tak samo.:) Każdy kot jest inny, ale wszystkie przynoszą mi wiele szczęścia. Świat bez zwierząt, nie miałby dla mnie racji bytu.
tamashii - Czw 12 Pa, 2017

Ja mam w domu zoo :) trzy koty <każdy w innym wieku i rasy> i psa, pierwszy kot to syberyjski ma 4 lata i jest najstarszy i nazywa się Rumburak< jakiś mi się tak pomyślało jak go zobaczyłem> drugi to maine coone biały nazywa się Jeronimo ale reaguje na Dżery :) ma 2 lata i najmłodszy roczny czarny dachowiec o imieniu Bleki, oraz seniorka Kola owczarek niemiecki 12 letni. Wszyscy żyją w wielkiej zgodzie koty z racji przewagi liczebnej wypierają psa <pies trochę kocieje>. Między kotami szefuje Rumburak jako pierwszy w domu "zatwierdza i ustawia resztę" jest dość skocznym kotem i inteligentnym szybko się uczy otwierania szafek itp sprawek :) ogólnie straszna chwalipięta z niego jeśli ktoś nas odwiedza:) zaraz się pokazuje z napuszonym ogonem łasi się i chętnie daje się głaskać. Dżery to pies w skórze kota chodzi za nami wszędzie i jest strasznie natarczywy ile razy się go zrzuci z np. blatu tyle razy wskoczy lepiej się dostosować i zorganizować żeby sobie siedział i patrzył co to my robimy. Beki to hmm trochę taki uśpiony terrorysta przeprowadzający zamach stanu na szefa:) Ale po wyprostowaniu przez Rumbiego grzecznie zajmuje swoją pozycję, straszny lubi głaskanie śpi ni ma chorerj nodze i milusio grzeje:) Kola to bardzo mądra i mega tolerancyjna jak na psa w stosunku do kotów. Koty śpią w jej lego wręcz nawet czasem jej wprost z pyska jedzenie kradną. Ale jak na psa przystało obce koty na spacerach goni:)
Zdjecia załączę muszę tylko jakieś przesłać z tel na kompa i poczytać dołączanie zdjęć :)

Benekx - Wto 17 Pa, 2017

A ma ktoś Amstaffa? Cym go głównie karmicie?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group