Forum Bioderko

Ogólne tematy - Czy pacjent powinien wiedziec wszystko o zabiegu?

duska - Czw 05 Lis, 2009
Temat postu: Czy pacjent powinien wiedziec wszystko o zabiegu?
Przyszedł mi do głowy ten temat po przeczytaniu postów Biodrekowiczów, którzy po swoich operacjach cierpią na podrażnienie nerwów..
Hmm.. Niby wszyscy wiemy, ze zabiegi są obarczone ryzykiem.. No tak, ale każdy z nas głęboko w sercu hoduje myśl, że go to nie dotyczy. Potem budzimy sie "po" .. i wpadamy w depreche, że jesteśmy pechowcami, obarczamy lekarzy o błąd w sztuce, szukamy przyczyn takiego stanu i generalnie nam sie nie podoba i nie ma w tym nic dziwnego.. Nie po to się operowaliśmy, żeby dalej być niepełnosprawnymi..
To tytułem wstępu..
Moje rozważania sprowadzają się do tego czy każdy pacjent powinien wiedzieć dokładnie co mu grozi.. że niedowład, że pęknie kość, że zakrzepica, że będzie zakażenie, że podrażnienie nerwu i dwa lata w plecy, że narkoza, i że milion innych rzeczy..
Czy my chcemy w ogole to wiedziec.. Przecież i tak nie mamy w większosci przypadków żadnej mozliwosci zabezpieczenia się przed tym.. A jesli chcemy wiedziec, to czemu potem jestesmy zszokowani i rozczarowani i mamy żal do lekarzy..
Dr Kokoszka daje przed operacją do podpisu listę możliwych, pewnie najczęstszych powikłań..Oczywiscie, jest to rodzaj Jego ochrony.. ale popatrzmy na to z punktu widzenia pacjenta..
Przyznam sie, że choć sama jestem wybitnie trudnym pacjentem (jeden lekarz mi powiedzial, ze gdyby mial więcej takich pacjentów to by zmienił zawód :mrgreen: ), upierdliwym, ciekawskim i szukającym to nie bardzo pamiętam co tam na tej liście było.. Powinnam ją była przeczytać z uwagą, zastanowić sie nad tym czy mi sie ryzyko opłaca itp.. a ja ją po prostu przeleciałam i podpisałam.. Czyli chyba nie do końca chciałam wiedzieć co sie może skomplikować..
Ciekawa jestem jak Wy widzicie sprawę..

Nika - Czw 05 Lis, 2009

Ja wolę wiedzieć. Nie muszą to być wszystkie możliwe, nawet te z prawdopodobieństwem wystąpienia w okolicach 1%, ale jak wspomniałaś, chociaż te najczęstsze. Jestem dość optymistycznego podejścia do życia, żeby nie rozmyślać o możliwych problemach. Nie katuję się czarnymi scenariuszami. Zdaję sobie sprawę, że każda operacja wiąże się z ryzykiem. Podczas zwykłego borowania może się przecież wiele wydarzyć. Ale ja jednak wolę psychicznie się przygotować. Niektóre niespodzianki bywają trudne, albo przynajmniej na tyle niepokojące, że wywołują niepotrzebny stres.
Niektórzy wolą wiedzieć, inni nie. Ja chciałabym mieć wybór.

Magdzioshka - Czw 05 Lis, 2009

Jeśli by mi się lekarze spytali czy chcę wiedzieć jakie mogą powstać komplikacje podczas operacji to wolałabym wiedzieć, bo inaczej katowałabym się psychicznie.
Jednak jeśli lekarz nic nie mówi o komplikacjach i nie jestem tego świadoma, że coś może być nie tak to wole nie wiedzieć, kładę się na stół i róbta co chceta :-D

Jak byłam w szpitalu to lekarz przyszedł do mnie i mi powiedział, że na drugi dzień będzie operacja i tyle, nic nie mówił o komplikacjach jakie mogą wyniknąć. Na drugi dzień położyli mnie na stole i zrobili co mieli zrobić a ja przynajmniej byłam psychicznie spokojna :mrgreen:

Bonia - Czw 05 Lis, 2009

lepiej pewnych rzeczy nie wiedziedzieć gdybym wiedziała jaki będzie mój stan po operacji. Pewnie zwiała bym że stołu pomimo bólu :-> Dobrze że Prof nie uświadomił mi wszystkiego. między innymi że jest to operacja pierwsza tego typu którą wykonał na osobie z MPD tego dowiedziałam się od niego dużo póżniej. Teraz wiem dlaczego tyle zwlekał z zabiegiem bo też się tego bał. Pewnie gdybym wiedziała o tym przed operacją zwyczajnie bym stchurzyła cykor że mnie jest nie samowity :-)
pasiflora - Czw 05 Lis, 2009

Magdzioshka napisa/a:
Jednak jeśli lekarz nic nie mówi o komplikacjach i nie jestem tego świadoma, że coś może być nie tak to wole nie wiedzieć, kładę się na stół i róbta co chceta

Nigdy bym sobie na to nie pozwoliła!!! Lubie i muszę wiedzieć czego mogę się spodziewać podczas i po operacji. Lekarze niechętnie o tym mówią, a jak mi powiedział mój przyszły operator: wolałby nie słyszeć tych wszystkich moich pytań, a potem grzecznie odpowiada :-P

Jowi - Pi 06 Lis, 2009

duska napisa/a:
Moje rozważania sprowadzają się do tego czy każdy pacjent powinien wiedzieć dokładnie co mu grozi.. że niedowład, że pęknie kość, że zakrzepica, że będzie zakażenie, że podrażnienie nerwu i dwa lata w plecy, że narkoza, i że milion innych rzeczy..


Niby tak, też jestem za tym aby wiedzieć. Ale stawiając się w sytuacji lekarza, to zrozumiałe, że niekiedy nie mówią wszystkiego, bo nie sa wstanie przewidzieć, kto, kiedy, po jakim zabiegu i dlaczego. Owszem najważniejsze rzeczy trzeba powiedzieć, ale z drugiej strony pacjent przed takim zabiegiem i tak się naczyta a jak się już tak naczyta to bywa tak, ze rezygnuje z zabiegu ze strachu co za tym idzie szkodzi sobie, a nawet jak się zdecyduje to jest tak zestresowany, że nie może funkcjonować a czas oczekiwania na zabieg jest tak morderczy, że az boli. Kasia M nasza koleżanka, ze świeżym Ganzem sama wczoraj przyznała, że tyle się naczytała na naszym forum, że na czas doby przed zabiegiem, wolała by o kilku rzeczach nie wiedzieć - łatwiej było by przetrwać ten stresujący okres.
Generalnie uważam temat za bardzo problematyczny i dyskusyjny. Dobrze dowiedzieć się od lekarza i wiedzieć na co się nastawić, a z drugiej strony lepiej nie wiedzieć, ale jak nie wiemy od lekarza, to znajdziemy inne źródło informacji, a potem te informacje sprawiają, ze się bardziej denerwujemy i tak błędne koło się zamyka. Wiedzieć źle , a nie wiedzieć jeszcze gorzej :-|

pasiflora - Pi 06 Lis, 2009

Jowi napisa/a:
Kasia M nasza koleżanka, ze świeżym Ganzem sama wczoraj przyznała, że tyle się naczytała na naszym forum, że na czas doby przed zabiegiem, wolała by o kilku rzeczach nie wiedzieć - łatwiej było by przetrwać ten stresujący okres.

Ja to dziekuję za forum za jasny obraz przed operacją, za poznanie fantastycznych ludzi i za naszą Katję- cudotwórczynię. Buziaki Katjo. :hug: :hug: :hug:

AgaW - Pi 06 Lis, 2009

Ja wolę wiedzieć wszystko...znać każdą możliwość. Zadawałam bardzo dużo pytań lekarzom, szukałam informacji.
Pacjent powinien wiedzieć wszystko, być świadomym ryzyka, wszystkich plusów i minusów.
Gdy coś jest źle to nie jest to szokiem a gdy jest wszystko dobrze to można się cieszyć że wszystko się udało.
Mamy prawo wiedzieć jeśli chcemy znać calą prawdę - bo to nasze życie i nasze zdrowie.
Byłam do operacji nastawiona bardzo pozytywnie i przygotowana na wszystkie możliwości wesoło poszłam pod salę operacyjną. :mrgreen:

duska - Pi 06 Lis, 2009

No dobrze..ale na razie wypowiadaja sie same osoby, ktorym "sie udało".. Łatwo z punktu widzenia udanej operacji mowic, ze wszystko chcialam wiedziec itp.. Chcialabym uslyszec opinie tych Bioderkowiczow, ktorym poszlo cos nie tak..
AgaW - Sob 07 Lis, 2009

Tak...to będą cenne opinie...
W sumie Dusiu nikt z nas nie może być pewnien czy napewno wszystko się udało - bo nigdy nie wiadomo na jak długo wystarczy operacja...ale trzeba być optymistą.

duska - Sob 07 Lis, 2009

AgaW, ha, ha,ha, i Ty mnie to mówisz? :-D
Trzeba byc optymista, ale czy nie uważacie, ze pacjent powinien byc poinformowany wlasnie o tym, ze moze mu sie to rozjechac w dowolnej chwili "bez ostrzeżenia" ? Mowi się nam, ze operacja sie udala i jest cudnie, a gdzie info o tym, ze endo lubia sie poluzowac, odkleić, migrowac itp..
A przede wszystkim, ze powinien byc poinformowany z jakimi objawami powinien NATYCHMIAST udac sie na rentgen i do ortopedy..

AgaW - Sob 07 Lis, 2009

Oczywiście, że pacjent powinien być informowany o tym wszystkim!!! Bezwzględnie !!!
U wielu osób coś jest super, a po jakimś czasie coś się dzieje - pacjent powinien być świadomy na co musi zwracać uwagę, co jest niepokojącym sygnałem.
Jednak z tego, co wiem to nie wszyscy leklarze odpowiadają na wszystkie pytania. Nie wszyscy pomagają odpowiednio nauczyć się życia z protezą.
To wielka szkoda...
Na szczęście dzięki postępowi internetu dociekliwi pacjenci mają szansę dowiedzieć się wielu spraw od innych ludzi.
;-)

zozo - Sob 07 Lis, 2009

Duska forum tchnie optymizmem i wszystkich się zapewnia, że jego problemy ustąpią po operacji. Nasz operator również zapewniał mnie, że będzie super. Parokrotnie podkreślał, że zależy mu na tym, abym miała równe nogi a tu zonk – nogi nie są niestety równe i tu pierwsze rozczarowanie :cry: . Różnica jest jakieś 1,5 do 2 cm co niestety jest widoczne. Rehabilitant od razu to zauważył i zalecił wkładkę do buta. Znowu te wkładki i problemy z wyborem obuwia – nie do każdego letniego buta włożysz wkładkę :-( .

Obecnie nie mogę powiedzieć, że operacja się udała - to pokaże czas.

Problem chorych stawów towarzyszy mi już od bardzo dawna. Okazuje się, że jak popatrzę wstecz, to w kręgu moich znajomych i znajomych moich znajomych problem ten dotyka dużej ilości osób i to w różnym wieku. Oczywiście wszyscy, których znajomi przebrnęli przez operację pozytywnie od lat namawiali mnie na zabieg. Są niestety przypadki mniej optymistyczne. Jedna pani w wieku emerytalnym, po wielu latach cierpienia zdecydowała się i niestety po pierwszej operacji nigdy nie odrzuciła kul :-| . Od początku było coś spie…..ne. Pierwszy raz swój staw oddała w ręce pierwszego lepszego ortopedy, który jej zaproponował operację. Rodzina widząc, jak się męczy dowiedziała się, kto jest dobry i operację rewizyjną miała w Sosnowcu na oddziale Prof. T. Gaździka. Drugi raz się udało i dosyć szybko zaczęła chodzić bez kul. Dobrze, że udało się naprawić, to co zmaścił pierwszy operator.

Drugi negatywny przypadek, to znajomy mojego kolegi z pracy. To górnik, który uległ kiedyś wypadkowi. Poskładali go, ale musiał przejść na rentę a po paru latach skutkiem wcześniejszych obrażeń było zwyrodnienie stawu. Zdecydował się w końcu na endo. Operowany był w słynnej piekarskiej urazówce. Niestety wdało się powikłanie – zakażenie gronkowcem. Musieli mu wyjąć implant. To przykład tzw. wiszącego stawu. Przed Piekarami mnie ostrzegano – podobno, to nie jedyny przypadek zakażenia gronkowcem. Nie wiem tylko, czy to jest wynik zaniedbania personelu, czy podatny pacjent na tego typu zakażenie :roll: .

Na swojej drodze spotkałam również ortopedę, który chodził gorzej niż ja. Kidy się go zapytałam, dlaczego się nie poddał operacji – odpowiedział szczerze, że napatrzył się wystarczająco na różnego rodzaju komplikacje.

No i Duska – czy Ciebie znieczulała ta sama doktor anestezjolog, co mnie – widziałam jak chodzi. Dziwne, że mając na miejscu takiego fachowca jeszcze nie ma endo – chyba też się napatrzyła :roll: .

Wniosek niestety jest jeden – wszczepienie implantu, to poważna operacja, mocno inwazyjna i obarczona wcale nie małym ryzykiem. Sama zwlekałam z decyzją wiele lat i dlatego czasem dziwi mnie, jak młodzi ludzie z taką łatwością się na nią decydują.

Magdzioshka - Nie 08 Lis, 2009

zozo napisa/a:
Sama zwlekałam z decyzją wiele lat i dlatego czasem dziwi mnie, jak młodzi ludzie z taką łatwością się na nią decydują.


Bo muszą ? Przecież nikt by chyba nie chciał przechodzić operacji i to jeszcze takiej jak wszczepienie implantu od tak widzi mi się :)

Libra - Pon 09 Lis, 2009

zozo napisa/a:
dlatego czasem dziwi mnie, jak młodzi ludzie z taką łatwością się na nią decydują.


-bo nikt nie daje żadnej alternatywy,
-bo boli tak, że trudno krok zrobić,
-bo normalne czynności zaczynają urastać do rangi problemu,
-bo na weselu przyjaciółki wszyscy szaleją na parkiecie, a Ty możesz tylko łypać okiem z zazdrością (ewentualnie upić się z żalu ;-) ) ,
-bo lat do emerytury się nie wypracowało, a przydatność do pracy zaczyna blado wyglądać lub nie ma jej wcale,
-bo jest kilka marzeń do zrealizowania, w których nóg nie daje się pominąć,
- bo jest kilka takich kwestii z życia (partnerskiego), w których nóg też nie daje się pominąć ;-)
-bo......(tu wpisać dowolnie, co komu do głowy przyjdzie ;-) )

P.S. Kolejność przypadkowa :-D

duska - Pon 09 Lis, 2009

Zozo, ja zdecydowalam sie na pierwsze endo w 29 roku zycia i uwazam, ze za pozno. Ostatnie 5 lat to byl koszmar, nieprzespane z bolu noce, prochy i bol zoladka (i tak lepszy niz biodra), i coraz wieksza destrukcja psychiczna.. Dlatego sie zdecydowalam. Czy to byla latwa decyzja? Latwa. Wybor byl zaden - albo probuje wymienic biodro albo nie zyje. Innej mozliwosci nie bylo. Ale z perspektywy czasu uwazam, ze swoja decyzje co do wyboru lekarza i placowki podjelam za szybko. Bylam juz tak zdesperowana, ze operowalam sie tam, gdzie dostalam najszybszy termin. Reszte znacie.. Wiec, gdybym nie wierzyla lekarzom, ze jeszcze jestem za mloda na implant to bym to zrobila wczesniej, kiedy jeszcze bol nie dyktowal mi warunkow. Moze wtedy odczekalabym w kolejce do dobrego osrodka i bylo by inaczej.. Ale teraz to juz tylko gdybanie..szkoda energii..
Ale nie ma ludzi ZA MLODYCH na implant - sa tylko zbyt chorzy by zyc.
Zwlekalas z operacja, Zozo, wiele lat. Widocznie bylas w stanie. Poza tym, Twoja choroba odezwala sie pozno, z tego co pamietam, wiec tez Twoje zycie juz bylo na innym etapie.
Ale masz racje, wszczepienie endo czy kapo to duze, rozlegle operacje obarczone sporym ryzykiem (choc wersje medialne podaja zupelnie inaczej ;) ) i ich wybor jest ostateczny.. Niestety, nie da sie juz wrocic do swojego stawu..czyli jak sie cos spitoli to brniemy dalej w kolejne implanty :mrgreen:
Jedyne co jest pocieszajace, ze czasem sie udaje :mrgreen:
Ale ile wytrzymuje endo mozna dopiero powiedziec jak sie zepsuje. Moja pierwsza wytrzymala 3 lata ;) Ale to byly piekne 3 lata :mrgreen:

Alicja - Pon 09 Lis, 2009

Idąc na pierwszą operację endo nic nie wiedziałam o ew. komlikacjach, lekarz o nich nie wspominał. Kiedy po zabiegu poczułam straszny ból stopy, nie wiedziałam, o co chodzi. :shock: Porażenie nerwu strzałkowego - inforamcje zbierałam powoli, nie było internetu. Potem jeszcze okazało się, że mam źle ustawioną kość udową. ŻADEN lekarz mi tego nie powiedział, czekali, aż endo się odklei. Druga operacja odbyła się bez komlikacji. W wypisie napisali, że pierwsza endo się nie wrosła. Mimo wcześniejszych komplikacji na operację kolejnej endo szłam bez strachu, wierzyłam w umiejętności i doświadczenie operatora. :-) Tym razem już doskonale wiedziałam, co mi się ptrzytrafić. Jeden z lekarzy, którzy mnie konsultowali, straszył mnie nawet śmiercią z upływu krwi, jako że rewizje to bardzo krwawe zabiegi. Myślę, że w ten sposób chciał bardziej usprawiedliwić swoją i swego szefa odmowę operowania mnie.Kiedy wybudzono mnie po trzecie operacji endo, już wiedziałam, że coś jest nie tak, bo ból rozsadzał mi piętę i szarpał łydkę. Ale ruszałam stopą operowanej nogi i to było pocieszające. :-> Dziś, pół roku po zabiegu, nadal mam uczucie sztywności śródstopia, łydki i bardzo osłabiony mięsień czworogłowy. Operacja była bardzo skomplikowana, mienica w fatalnym stanie. Pozostaje mi mieć nadzieję, że wszystko wróci do normy i ćwiczyć. :mrgreen: Jestem jednak z tych, co wolą wiedzieć.
saligia - Czw 01 Kwi, 2010

Oczywiście, że pacjent powinien być informowany o ew. powikłaniach. Mi - choć rozmawiałam z kilkoma lekarzami - nikt nic nie mówił. JEDYNYM argumentem przeciw był mój zbyt młody wiek. Więc kiedy stanęłam przed alternatywą: albo dalej żyję ze sztywnym biodrem i bólem kolana albo zdecyduję się na zabieg i zacznę w miarę normalnie funkcjonować - wybór był prosty. Niestety, znalazłam się w grupie mającej mniej szczęścia i póki co, jestem w gorszym stanie po operacji niż przed. A wolałabym wiedzieć bo prawdopodobnie nie decydowałabym się jeszcze na zabieg.
Grazyna1950 - Czw 01 Kwi, 2010

saligia napisa/a:
A wolałabym wiedzieć bo prawdopodobnie nie decydowałabym się jeszcze na zabieg.
W tej chwili to tylko gdybanie co by było gdyby....... Nie zawsze odkładanie w czasie tego co nieuniknione jest dobre dla naszych bioderek. Tylko w młodym wieku są jeszcze inne rozwiązanie - endo to ostateczność.
Cytat:
jestem w gorszym stanie po operacji niż przed.

Może będzie jeszcze wszystko OK. Nowoczesna rehabilitacja niejednego dosłownie postawiła na nogi.

saligia - Czw 01 Kwi, 2010

Oczywiście, że nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. W końcu nikt nie zakłada najgorszego (choć ja miałam złe przeczucia ;-) )
Nie wiem czy uda mi się z tego wygrzebać (mam uszkodzony nerw strzałkowy) bo póki co, rehabilitacja przypomina mi syzyfową pracę. Ale faktem jest, że musiałam zmienić swoje życie o 180º i zrezygnować z kilku planów na przyszłość. Więc choćby z tego powodu potrzebne są informacje na temat wszystkich plusów i minusów.

barbórka - Wto 06 Kwi, 2010

piszę w róznych wątkach, więc pewnie się powtarzam...
jestem 7 tygodni po zabiegu endo i na razie jestem bardzo zadowolona. O możliwych powiklaniach wiedzialam z tego forum, bron boże nie od lekarzy, ale się cieszę, bo teraz wiem, co mnie ominęlo:
- ból glowy i kręgoslupa po znieczuleniu
- zapalenie pęcherza moczowego po cewnikowaniu
- niemożność zalatwienia się na basen (to nie jako powiklanie, lecz jakaś inna kwestia)
- zakrzepica (chyba że jeszcze może nastąpić? ale wątpię, już chyba teraz nie)
- jakieś inne sprawy, o których nawet nie czytalam, a o ktorych piszecie wy, biedaki, których to dotknęlo.
Noga mi zaczęla puchnąć dopiero, jak zaczęlam siedzieć dlużej, np. przy komputerze, ale też po godzince leżenia robi się lepiej. Teraz jak już chodzę prawie normalnie, jest dużo mniejszy obrzęk.
W każdym razie uważam, że większość pacjentów powinna wiedzieć o powiklaniach i objawach, na jakie ma zwrócić uwagę po operacji. Niestety powinien to zrobić lekarz i to najlepiej po konsultacji z - no wlaśnie, z kim? psychologiem? nierealne! - bo są osoby, które będą od razu widzialy u siebie wszystkie objawy i wpadną w histerię. Zwlaszcza jak się lezy i nudzi przez pierwsze dni, to można dostać hipochondrii.

grazyna - Czw 10 Cze, 2010

Ja uważam, że pacjent jak najbardziej powinien wiedzieć o ewentualnych powikłaniach i powinien być o nich informowany przez lekarza.
Ja nie byłam o nich informowana przez lekarzy, sama starałam się doczytać w interneci ale tutaj na temat kapoplastyki były same hura optymistyczne informacje z których wynikało że prawie zostanę akrobatką.
Lekarz wprawdzie zwlekał z terminem operacji informując mnie, że jestem za młoda i staw nie jest jeszcze w tak złym stanie (to ze zdjęcia) . Jednak silne dolegliwości bólowe trwające kilka lat oraz coraz gorszy chód (utykanie) powodowały, że gdy poinformowano mnie o mojej kolejce byłam wystraszona ale i ucieszona, że wreszcie koniec tej mordęgi.
Jestem po operacji 5 miesięcy i operowana noga jest dłuższa o 1,5 cm. Bardzo to przeżyłam i mimo wkładki to nie to samo chodzenie co z równymi nogami. Zupełnie nie miałam wiedzy, że nogi po operacji mogą być nierówne( przed były równe). Starałam się nie wpaść w depresję ale zadałam sama sobie pytanie: jaka byłaby moja decyzja gdybym o tym wiedziała. Odpowiedź właściwie była prosta -poddałabym się operacji bo teraz noga nie boli i nie utykam .

AgaW - Czw 10 Cze, 2010

Grażynko - jeśli chodzi o nierówne długości nóg to poczytaj kącik rehabilitacji - tam w różnych tematach jest wielokrotnie mowa o tej sprawie. :)
grazyna - Sob 12 Cze, 2010

Witaj AgaW

Oczywiście wyczytałam co możliwe na naszym forum o nierównych nogach a także koresponduję prywatnie z osobami z forum na ten temat. Rehabilituję się od kilku miesięcy ale noga niestety nie wyrównuje się i muszę chodzić z wkładką. Widzę ,że problem ten dotyczy niestety wielu osób, które przed operacją miały równe nogi.

AgaW - Sob 12 Cze, 2010

Niestety tak jest :-( to częsty problem. To dobrze, że korespondujesz z wieloma osobami, rehabilitujesz się. Mam nadzieję, że niedługo już zacznie to wyrównywać się - skoro wyczytałaś Forum na ten temat tzn. że wykorzystujesz każdą możliwość aby wyrównać różnicę. Tego Ci życzę i czekam aż napiszesz o postępie w tym kierunku ( trzymam kciuki że niedługo już będzie )
Slavianna - Nie 12 Wrz, 2010

grazyna napisa/a:
Ja uważam, że pacjent jak najbardziej powinien wiedzieć o ewentualnych powikłaniach i powinien być o nich informowany przez lekarza.

Zdecydowanie tak, pacjent powinien dokładnie wiedzieć przed operacją o wszelkich możliwych powikłaniach. Moim zdaniem również po operacji (ponieważ wtedy jest na to czas) powinny być udzielone informacje na temat podstawowych objawów powikłań, jakie mogą wystąpić np. zakrzepica.

Z moich doświadczeń - pierwszy szpital, w którym byłam operowana pomimo że, dostałam Clexanex30 nie udzielił mi informacji na temat zakrzepicy i ewentualnych objawów. Na szczęście wówczas nic się nie działo.

Podczas ostatniej operacji, zarówno przed, jak i po, udzielono mi informacji co powinno być sygnałem ostrzegawczym, że coś jest nie tak. Tym razem wiedza okazała się bardzo przydatna, po 2,5 tygodniach od operacji pojawił się ból w podudziu, pod kolanem i w łydce, zrobiłam badania krwi - poziom D-dimerów - i norma była przekroczona ponad 10-krotnie co wskazywało na początki zakrzepicy. Zwiększono mi wówczas 2-krotnie dawkę Clexane, zlecono USG Doppler-a kończyny operowanej. W tej chwili, po 2 tyg, wracam do normy, poziom D-Dimerów przekroczony 4 krotnie, ale kierunek dobry.

Tak więc, zdecydowanie uważam, że pacjent powinien wiedzieć i pytać, przed i po operacji. Faktycznie, przed operacją strach jest wówczas nieco większy, ale lepsza jest świadomość tego co się dzieje :-)

Pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group