Forum Bioderko

Okołopanewkowa osteotomia wg Ganza - Komplikacje po osteotomii Ganza

pasiflora - Sro 22 Lip, 2009
Temat postu: Komplikacje po osteotomii Ganza
Jak się dzisiaj okazało, do Naszego grona dołączyła dziewczyna, która pomimo wcześniejszej osteotomii metodą Ganza, musi mieć przeprowadzoną operacje kapoplastyki. Tworze ten temat, bo na pewno wiele pytań macie do koleżanki i mam nadzieję, że to będzie odosobniony przypadek, a nawet Anule taka niesprawiedliwość nie powinna spotkać :-( Bardzo mi przykro

=====================
Nika zadaje pytanie(usunięte z kapoplastyczni):

Anula, proszę napisz coś więcej o sobie i swoim przypadku. Ja przed Ganzem zasięgałam opinii wielu specjalistów w różnych miejscach, także tych od kapoplastyki i za każdym razem słyszałam, że osteotomia nie tylko mi pomoże zachować własne biodra tak długo, jak będzie to w moim przypadku możliwe, ale przede wszystkim, ułatwi ewentualny montaż jakiejś protezy, jeśli w przyszłości pojawi się taka konieczność...

anula - Czw 23 Lip, 2009

Postaram się przekazać najważniejsze informacje na swój temat. Z góry zastrzegam, że będę przytaczać opinie lekarzy niczego nie oceniając, bo w końcu nie jestem specjalistą.
Mam 48 lat, wrodzona obustronna dysplazja, zdiagnozowana w wieku 20 lat. 5 lat temu ból stał się już nie do zniesienia. Wizyty u kolejnych lekarzy i od każdego słyszałam " jest pani za młoda na endo. Trzeba jeszcze czekać". Nie mogłam już czekać. Wstępnie zakwalifikowano mnie w Warszawie na Lindleya ( prof. Górecki ) do zabiegu mającego polegać na przecięciu kości udowej i zmianie kąta jej ustawienia. Już w szpitalu stwierdzili, że jednak u mnie to nic nie da, endo nie ( bo za młoda i jeszcze chodzę ) i...żadnej innej oferty.
Poryczałam się z bezsilności i wtedy pewien młody lekarz powiedział, że przesłał moje wyniki do prof. Czubaka i może on mi pomoże. Po rozmowie z prof. Czubakiem bez wahania zgodziłam się na zabieg. Przed operacją rozmawiałam z kilkoma kobietami po, które były bardzo zadowolone. Tylko jedna narzekała, ale nie chciałam wtedy chyba się nad tym zastanawiać i dopytywać. Pierwszą operację miałam prawie 3 lata temu. To był "lepszy" staw. Byłam zadowolona z efektu. Nie zachwycona, ale wtedy najważniejsze było, że ustał ten wściekły ból. A że nie do końca czułam się sprawna...
Było na tyle dobrze, że równo po roku poszłam sobie remontować drugą stronę.
Na samym początku było jeszcze lepiej. Bardzo szybko prof zalecił mi chodzenie bez kul, tak było dobrze. Mimo rehabilitacji ( obydwa razy po 5 tygodni w Konstancinie - same pochwały dla nich ! ) nie przestawałam jednak kuleć, no i szybko zaczęło boleć, nawet po niewielkim przeciążeniu. Teraz mocno kuleję, więc zaczynają się problemy z kolanem, kręgosłupem. No i bolą obie strony, niestety powróciły też bóle nocne. Mam bardzo ograniczony zakres ruchów, jestem w stanie pokonywać tylko krótkie dystanse.
Z powodu niepełnego zrostu do dziś nie wyjęto mi śrub. Podobno wyjęcie może nieco poprawić stan, ale nie sądzę, żeby to wszystko załatwiło.
Opinie 3 lekarzy : ból jest spowodowany zaawansowanymi zmianami zwyrodnieniowymi, być może też ucisk śruby w okolicy nerwu; w takim stanie stawów ( stopień zwyrodnienia ) można było przewidzieć, że Ganz niczego, albo niewiela da;
poprawa chwilowa, bo początkowo tarcie przeniosło się na mnie zniszczony kawałek powierzchni stawu, ale generalnie te powierzchnie są beznadziejne.
Stąd moja decyzja o kapo. A jeżeli chodzi o możliwe komplikacje - a raczej utrudnienia techniczne - przy kapo po Ganzu ( o których powiedział lekarz ), to może kiedy indziej.

pasiflora - Czw 23 Lip, 2009

anula, jeżeli są jakiekolwiek obawy, że po kapoplastyce możesz mieć komplikacje, to może zdecyduj się na technikę BMHR. Przeczytasz o niej tu http://forumbioderko.pl/viewtopic.php?t=79
W każdym bądź razie proszę, abyś napisała o, cytuje:"A jeżeli chodzi o możliwe komplikacje - a raczej utrudnienia techniczne - przy kapo po Ganzu ( o których powiedział lekarz ), to może kiedy indziej." Miałam operacje zmiany kątów, tj. również osteotomia. Piszę o niej tutaj: http://forumbioderko.pl/viewtopic.php?t=97 a obecnie jestem zdecydowana na BMHR (odmiana kapoplastki)

AgaW - Pi 24 Lip, 2009

Anulo - mam kilka pytań :
Czy dobrze rozumiem - że Twoje biodra nie były już w dobrym stanie? Czy Prof.Czubak nie uprzedzał cię o rokowaniach? Większość pacjentów ma dokładnie określone rokowania jeszcze przed operacją i jest powiadomione o tym co może się nie udać. Jak było to ocenione u Ciebie? Co Prof.Czubak sądzi o Twoim przypadku? Jakie rozwiązanie proponuje w tej sytuacji? - bo chyba masz z nim kontakt? Czym tłumaczy niepowodzenie Twoich operacji?
Jeśli możesz to rozwiń jeszcze swoją historię. My osoby przed i po chcemy wiedzieć jak to może być, chcemy być świadomi wszystkiego. Ponawiam prośbę w imieniu forumowiczów o Twoje zdjęcia rtg sprzed i po.
Twoja szczególowa analiza skąd wzięło się niepowodzenie operacji jest bardzo ważna - wiele osób może się przestraszyć operacji lub odkładać ją na długo i zmarnować sobie tym samym szansę na odzyskanie zdrowia.
Dlatego proszę Cię o jeszcze więcej szczegółów. Na razie to co napisałaś nie wyjaśniło przyczyny stanu rzeczy ( sugerujesz zły stan bioder przed ), a postawiło w negatywnym świetle lekarzy ( czyżby to ich błąd? ) Jeśli to nie wina lekarzy to trzeba to jasno napisać - to dla osób przed zabiegiem ma ogromne znaczenie.
Naprawdę bardzo, bardzo mi przykro, że tak się pogmatwało Twoje leczenie. :cry:

anula - Pi 24 Lip, 2009

Właśnie ze względu na tych "przed" zdecydowałam się opisać swój przypadek. Absolutnie nie mam zamiaru kogokolwiek odwodzić od poddania się osteotomii. Sama znam bardzo udane "przypadki". Zdziwiło mnie tylko, że nie ma na forum tych mniej zadowolonych, a takich też znam i nie sądzę żebyśmy były tylko trzy. Chciałabym Was jedynie zachęcić do większego nękania lekarzy, konsultowania się u kilku, a nie tylko jednego i nie przymykania oczy na mniej optymistyczne sygnały. Obawiam się, że ja to zrobiłam. Dopiero teraz przypominają mi się różne teksty rzucane przez lekarzy i "nieudany przypadek", które bagatelizowałam, bo tak bardzo chciałam pomocy, że uczepiłam się tej nadziei dość bezkrytycznie.
Prof. Czubak udzielił mi informacji o możliwych komplikacjach, powiedział, że nie ma 100% pewności co do efektu, a raczej do trwałości efektu. Ale generalnie usłyszałam, że to na pewno pomoże, nie wiadomo tylko czy w pełni przywróci sprawność i na jak długo starczy. Na sali ze mną leżała dziewczyna, która twierdziła, że po Ganzu cofnęły jej się zmiany zwyrodnieniowe. Do dziś nie wiem czy to możliwe, ale uwierzyłam i pomyślałam, że u mnie tez tak będzie.
Informacja, że w moim przypadku nie powinnam zostać zakwalifikowana do Ganza ( podobno jedno z głównych przeciwwskazań, to zaawansowane zmiany zwyrodnieniowe ) pochodzi od jednego z lekarzy, z którymi teraz się konsultuję. Ale ja już nie bardzo wiem komu ufać :-( . Z prof Czubakiem jestem umówiona w przyszłym tygodniu, wtedy zdam relację. Do tej pory słyszałam dość mętne wyjaśnienia : że te moje kosteczki takie pokręcone, że po wyjęciu śrub będzie lepiej. Zobaczymy co powie za tydzień, jak zaniosę mu wyniki aktualnej tomografii ( tak na marginesie - na rtg sprzed 2 miesięcy podobno nie było pełnego zrostu po II operacji z listopada 2007 i stąd niemożność wyjęcia śrub, a w tomografii wyszedł pełen zrost i przebudowa kości ).
Lekarze w Otwocku zastępujący prof w przychodni, podczas moich kolejnych wizyt - czy już mozna wyjąć śruby - pytani przeze mnie o przyczyny bólu, mówili ostroznie, że może to i śruba, ale przyczyną są raczej duże zmiany zwyrodnieniowe.
Tak więc podsumowując: uważam, że Ganz to dobre rozwiązanie dla wielu, ale nie dla wszystkich. Nie sądzę żeby u mnie został popełniony jakiś błąd w czasie operacji, ale raczej podczas kwalifikacji do zabiegu. A może to też nie był błąd ? Może wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze, ale jak zwykle - zdarzają się wyjątki ? Czekają mnie w najbliższym czasie dwie wizyty: u prof. Czubaka i prawdopodobnie u dr Kaczmarka. Też jestem ciekawa co powiedzą - dlaczego jest tak źle ?
Pasiflora, główne utrudnienie stanowią puste przestrzenie między kośćmi, dokładniej między takim wysuniętym "językiem" przesuniętej panewki a kością miednicy. Podczas frezowania do założenia kapy ten "język" może się ułamać i nie będzie podparcia dla kapy od dołu. Wtedy stosuje się śruby do mocowania kapy. Pytałam, w czym to gorsze dla mnie - mniejsza elastyczność stawu. Mogą być jeszcze ( u mnie ) trudności w związku kątem pochylenia przesuniętej panewki, ale nie zrozumiałam dokładnie o co chodzi. Jeszcze raz poprawię swoją wypowiedź : to są utrudnienia, a nie coś, co uniemożliwia operację. Po prostu dr Laskowski powiedział, że gdybym przyszła przed Ganzem, byłby to dość standartowy zabieg, a teraz musi brać pod uwagę różne niespodzianki. Aha, i nie sugerował BMHR, tylko mówił, że być może trzeba będzie zastosować panewki dysplastyczne, no i to mocowanie na śrubach, ew. wersję krótkotrzpieniową. A może to właśnie jest to BMHR ? Jeszcze się w tym wszystkim trochę gubię, bo do tej pory absolutnie ufałam kompetencjom lekarzy i nie wchodziłam w ich działkę. Dopiero zaczynam się uczyć :-D
Jak zamieścić swoje rtg ?

Jowi - Pi 24 Lip, 2009

anula napisa/a:
Jak zamieścić swoje rtg ?


Zdjęciamżesz zamieścic w albumie do którego jest dostęp na samej górze forum pod szkielecikiem koło Twojego wyloguj:)

Powodzenia i wytrwałości życzę:)

anula - Pi 24 Lip, 2009

Problem polega na tym, że mam zdjęcia w formie kliszowej, a nie cyfrowej. Jest na to jakiś sposób ?
AgaW - Pi 24 Lip, 2009

Anulo - dzięki za wyczerpującą odpowiedź. To wiele tłumaczy. Być może Ganz daje takie wyjątkowo nieprzewidywane rezultaty leczenia.
Wiesz - to bardzo zastanawiające jest że na rtg nie widać zrostu kości, a przy tomografi wygląda to inaczej. Nie dziwię się, że już nie wiesz komu ufać. Ja też radzę wszyatkim konsultowanie się z wieloma lekarzami. Swój przypadek też musiałam" wyjeździć i wywiedzieć się " Jednak u mnie zgodny chór lekarzy twierdził że tylko Ganz mi pomoże.
Mam nadzieję, że Twoja współpraca z kilkoma lekarzami wyjaśni tą zagadkową sytuację. Musi być wytłumaczenie i musi być sposób, aby Ci pomóc !
Mam nadzieję, że Twój post zachęci inne osoby z komplikacjami do dzielenia się swoim przkrym doświadczeniem.
Gdy Twoja sytuacja będzie się wyjaśniać pisz nam o tym. Wszyscy będziemy trzymać kciuki za Ciebie!

pasiflora - Pi 24 Lip, 2009

anula napisa/a:
Aha, i nie sugerował BMHR, tylko mówił, że być może trzeba będzie zastosować panewki dysplastyczne, no i to mocowanie na śrubach, ew. wersję krótkotrzpieniową. A może to właśnie jest to BMHR ?
anula napisa/a:
Chciałabym Was jedynie zachęcić do większego nękania lekarzy, konsultowania się u kilku, a nie tylko jednego

Przejedź się może do Piekar Śląskich, do dr Mielnika, w ramach NFZ-tu lub wyślij zdjęcie do Dra Kokoszki- co on ma w tej sprawie do powiedzenia, bo jako współtworca metody BHR czyli jak to nazywamy kapoplastyki jest naprawdę dobrym fachowcem.
W skrócie napiszę jakie różnice są między tymi protezoplastykami
BHR- wymiana powierzchni główki kości udowej + panewki
BMHR- wymiana całej główki kości udowej + panewki(dla bioderek dysplastycznych idealna metoda)
Endoproteza- wymiana główki oraz części kości udowej + panewki

AgaW - Pi 24 Lip, 2009

Pasiflora ma rację - postaraj się zasięgnąć opinii tego lekarza. Adres do niego masz na forum w kontaktach do lekarzy.
Katja - Pi 24 Lip, 2009

Podczas spotkania z moim fizjoterapeutą poruszyłam opisywany tu wątek i sytuację anuli.

Jest kilka istotnych kwestii, na które warto byłoby zwrócić uwagę w rozpatrywaniu przyczyn zaistniałej sytuacji i ewentualności niepowodzenia operacji. Idąc po kolei rzuca się w oczy niezrozumiałe odstawienie przez pacjentkę kul na etapie kiedy utykała! Kule, które są po to aby pomóc pacjentowi nabyć właściwe wzorce chodu zostały odjęte, a co za tym idzie utykanie nie miało prawa ustąpić, zatrzymać się czy zwyczajnie zniknąć. Skoro nie udało się przetorować prawidłowego chodu, a przynajmniej wypracować „kontroli nad utykaniem” niezrozumiałym jest odstawienie kul! To że anula utykała coraz bardziej oraz zaczęła cierpieć na bóle kolan i kręgosłupa jest naturalną konsekwencją takiego posunięcia. Niestety nic tutaj nie dziwi... :-(

Pojawia się pytanie czy opisywana rehabilitacja w konstancińskim ośrodku była odpowiednio realizowana? Skoro powstało tak poważne zaniedbanie nasuwa mi się myśl, że cele terapii być może nie zostały prawidłowo postawione? Wiemy, że każda ingerencja chirurgiczna, każdy zabieg wykonany przez nawet najwybitniejszego lekarza to dopiero 50 % sukcesu którym można nazwać udane leczenie. Drugie 50 % które składa się na powrót do zdrowia to rehabilitacja. Taka rehabilitacja, która uwzględnia szczegółowo opracowane metody nakierowane na jednostkowego pacjenta.

Wielokrotnie podkreślałam, iż nie ma czegoś takiego jak rehabilitacja danej jednostki chorobowej - czyli "zestaw rehabilitacyjny" dla osób po Ganzu, po kapoplastyce czy "zestaw" po jakiejkolwiek innej operacji. Nie może być nic gorszego niż postrzeganie fizjoterapii w takim wymiarze. Prawidłowa rehabilitacja MUSI skupiać się na danym pacjencie, jego predyspozycjach oraz uwzględniać wszelkie kompensacje i zmiany powstałe na skutek choroby (nierzadko wieloletnie). Czyli powinna być stricte zindywidualizowana. W drugą stronę działa to tak samo, o czym należy tak samo mocno pamiętać rozważając przypadek anuli. Czyli: nawet najlepszy w swoim fachu specjalista rehabilitacji nie jest w stanie zdziałać cudów, jeśli zabieg operacyjny nie przyniósł pożądanych efektów. Jeśli stan (w tym przypadku) bioder pacjenta nie pozwolił na osiągnięcie zamierzonych wyników, jeśli zwyrodnienie czy stan chorobowy nie został zatrzymany a postępuje nadal. Operowanie i rehabilitacja, rehabilitacja i operowanie - jedno bez drugiego nie ma szans i nie może istnieć. To 2 rzeczy ściśle i bezwzględnie ze sobą połączone!

Idąc dalej tym tropem powinno się przemyśleć, czy rehabilitacja anuli była wystarczająco długa i intensywna? Z opisu wynika, że na każdą nogę poświęcono 5 tygodni rehabilitacji. Hm.. zabieg osteotomii jest skomplikowanym i trudnym zabiegiem, gdzie ingerencja w kości, mięśnie, tkanki miękkie powoduje duże zmiany w organizmie. Po operacji, kiedy zyskujemy "nowe" ustawienie miednicy, inne położenie jej względem głowy kości udowej czeka nas długa mozolna i wcale nie lekka praca aby nauczyć nasz własny staw mechaniki i sposobu prawidłowego poruszania się. 5 tygodni, nawet ćwicząc i rehabilitując się po kilkanaście godzin dziennie (co jest niemożliwe ze względów fizycznych i nie mające przełożenia na dobry wynik) niestety nie może wystarczyć :-( Dla porównania, moja rehabilitacja jednej nogi po tym samym zabiegu operacyjnym trwała 6 miesięcy!
Pełne 6 miesięcy ciężkiej, żmudnej pracy co zaowocowało całkowitym zlikwidowaniem utykania oraz długoletnich kompensacji, powrotu do prawidłowej siły mięśniowej, przetorowaniem i nabyciem prawidłowego wzorca chodu. Moja praca trwała 6 miesięcy a trzeba tu podkreślić, że rozpoczynając ją nie było żadnych komplikacji spowodowanych przebytym zabiegiem operacyjnym. Naturalnie gdyby były jakiekolwiek - czas rehabilitacji proporcjonalnie powinien wtedy wzrosnąć. O zgrozo ;-) i to jeszcze nie koniec, bo ową nogę rehabilituję nadal.

Anula, jeśli założyłaś, że Twoja rehabilitacja będzie trwała tylko 5 tygodni biorąc pod uwagę, że dysplazja jest chorobą wrodzoną a nie powypadkowym złamaniem kości, więc wiąże się z tym iż chorujesz na nią od urodzenia i od urodzenia Twój organizm uczy się kompensacji z walce z tą chorobą. Rehabilitacja w przypadku tak długo trwających zmian automatycznie będzie trwać nie kilka tygodni, ale kilka LAT.

Przykro mi, że uświadamiam Ci to w taki właśnie sposób, być może brutalny, ale zależy mi abyś zrozumiała, iż zły czy niezadowalający wynik operacji może być skutkiem zarówno złej kwalifikacji do zabiegu, nieprawidłowo przeprowadzonej operacji, komplikacji pooperacyjnych, nieprawidłowo lub źle prowadzonego toku rehabilitacji bądź czasem z winy pacjenta, który "wychodząc spod skalpela" ma błędne wyobrażenie o swoim kompletnym wyzdrowieniu. Często nie zdając sobie sprawy, że to dopiero owe 50% drogi która musi przebyć do satysfakcji ze swojego stanu zdrowia.

Anulo, wiele piszesz o lekarzach i ich "pomysłach" na odpowiedź czemu jest tak źle - jak napisałaś. Powiedz, czemu nie skonsultowałaś się do tej pory ze specjalistą rehabilitacji, który jest w stanie zdiagnozować źródło bólu nie tylko pochodzenia kostnego czy chrzęstnego ale również bólu mięśniowego, więzadłowego, torebkowego, nerwowego dzięki czemu mogłabyś nie tylko polegać na tomografach, czy "obrazkach" RTG bo na nich nie widać faktycznego stanu całego Twojego organizmu wraz z możliwościami ruchowymi a jedynie strukturę anatomiczną.
Ja na Twoim miejscu nie tylko kontaktowałabym się z lekarzami ortopedii i takim sposobem szukała odpowiedzi na Twój problem ale zdecydowanie zasięgnęłabym opinii innych specjalistów.

Pozdrawiam Cię i mam nadzieję, że sprawnie i szybko znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania oraz znajdziesz przyczynę Twojego bólu. Życzę Ci abyś nie czekała tylko działała.

anula - Pi 24 Lip, 2009

No właśnie przestałam czekać i zaczynam działać :-> . Po waszych sugestiach skontaktowałam się dzisiaj z dr Kokoszką i po rozmowie telefonicznej już wysłałam do niego zdjęcia.
Co do rehabilitacji, to jak już pisałam, całkowicie ufałam lekarzom. Skoro prof kazał mi odstawić kule, wierzyłam, że wie co robi. Sugerował też, że rehabilitacja wcale nie jest potrzebna, że zwykły, stopniowo dawkowany ruch wystarczy. Potem w Konstancinie rehabilitantka kazała mi natychmiast do nich ( kul ) wrócić, ale pod koniec pobytu też zaleciła odstawienie i używanie ich tylko przy dłuższych dystansach. Byłam kiedyś bardzo sprawną i wysportowaną osobą, na rehabilitacji pot lał się ze mnie strumieniami, ale były efekty.
Próbowałam sama ćwiczyć w domu, niestety często czułam po tych ćwiczeniach ból.
Chyba nie umiałam sama robić tego precyzyjnie :-( . I się zniechęciłam. Ale oczywiście z zainteresowaniem czytam to, co piszesz Katju i nie wykluczam, że tu też może leżeć problem. Natomiast niezaprzeczalnym faktem jest to, że aktualne badania wykazują "nasilone zmiany zwyrodnieniowe, zniesienie szpar stawowych w częściach obciążanych...torbiele podchrzęstne...osteofity " i jeszcze parę innych rzeczy. Obawiam się, że na to rehabilitacja nie pomoże.
Jowi - zrobiłam zdjęcia aparatem ( zaraz je wrzucę ), ale nie jest to najlepsza jakość.
Cieszę się, że trafiłam na to forum . Zagrzewacie mnie do walki i macie dużą wiedzę na ten temat. Szkoda, że nie było mnie tu wcześniej :-( .

AgaW - Pi 24 Lip, 2009

Aniulo - wiesz- to co pisze Katja ma wielki sens. Myślę, że to był u Ciebie czynnik decydujący. Jak mogli pozwolić odłożyć Ci kula podczas gdy kulałaś? To straszne.
Dziś miałam moją rehabilitację po przerwie 2 tygodniowej.
Moja rehabilitantka ocenia bardzo wysoko moją codzienną pracę w domu. Jednak zaniepokoiło mnie to że zauważyłam, że jestem krzywa. Zostałam dziś dokładnie zmierzona - nogi mam równej długości ale...pogłębiła mi się skolioza na skutek kompensat lub była już wcześniej gdy skracała mi się z choroby kończyna. Przy próbie chodu o 1 kuli krzywię się. Gdybym odstawiła 1 kulę to byłabym o wiele bardziej krzywa. Ja tego nie zrobiłam i moje skrzywienie będzie naprawione. Teraz przy próbie chodu utykam znacznie, mam bóle kolana. Moja rehabilitacja będzie więc rozszerzona o zlikwidowanie złych nawyków w chodzeniu powstalych wskutek choroby i zlikwidowanie skoliozy. Czeka mnie ciężka praca, ale jeśli się przyłożę to szybko będę efekty. Wiesz - gdybym posłuchała Prof. który mówi że nie trzeba specjalnej rehabilitacji to myślę, że byłoby kiepsko z moją sprawnością. Każdy przypadek jest inny. U mnie złe nawyki w chodzie są dośc silne i muszę poswięcić więcej czasu na pozbycie się ich w pełni. Na szczęście wyszukałam wiele informacji o rehabilitacji i jej nowych metodach - dzięki temu rozumiem, że wiele osób potrzebuje pomocy przy wracaniu do sprawności. Dużo ćwiczę w domu a raz na tydzień mam prywatne spotkania na których dobierane mam ćwiczenia i oceniane są moje efekty. Wierzę, że moja rahabilitantka mi pomoże - sama nie dałabym rady nawet znaleźć przyczyny mojego krzywienia się.
To takie smutrne, że Twoja rehabilitacja wygląda na...zaniedbaną chociaż dołożyłaś starań i zaufałaś prowadzącym ją lekarzom i fizjoterapetom.
Może jeszcze nie wszystko stracone? Może wystarczyłaby intensywna indywidualna rehabilitacja i objawy bólowe zostałyby usunięte? Może nie trzeba byłoby kolejnych operacji? Ja chyba na Twoim miejscu poradziłabym się dodatkowo speca z doświadczeniem w rehabiliacji po Ganzu. Wtedy po opinii kogoś takiego ewentualnie rozważałabym kolejne operacje.

pasiflora - Pi 24 Lip, 2009

Cytat:
Dokładnie kompetentny rehabilitant który podchodzi do pacjenta a nie do chorego biodra jest w dzisiejszych czasach nadal na miarę złota:/
Muszę się dziewczyny zgodzić z Wami. Niestety zszokowało mnie, gdy orientowałam się w moim miejscu zamieszkania, czy wiedzą jak rehabilituje się po kapoplastyce lub po BMHR, to nawet o tym nie słyszeli. Jednak zadeklarowali, że zasiegną porady, czy jest jakakolwiek różnica między rehabilitacja po edno, a po kapo. Natomiast właścicielka tego obiektu, zapewniała mnie, że to nie ma żadnej różnicy. Choć szczerze nie sadzę. I tak kółko się zamyka :-(
Katja - Pi 24 Lip, 2009

pasiflora napisa/a:
Katju ale jak sie mozna rehabilitowac dluzej skoro z NFZ daja skierowanie na 10 zabiegow a nastepne mozna dopiero oddac po tych 10 zabiegach Z tym ze u mnie w miescie wychodzi na to ze mam poltora miesiaca przerwy Sama mysle ze nie bede w stanie tego fachowo wykonac Natomiast na prywatne mnie nie stac :-/


Podstawowa sprawa to: fizjoterapia i fizykoterapia to nie jedno i to samo. Pasifloro, piszesz tu o "10 zabiegach" - zabiegami, które masz na myśli czyli np: laser, pole magnetyczne, prądy, krioterapia czy nawet tzw. UGUL (ćwiczenia na podwieszkach), lub ćwiczenia z rehabilitantem w grupach NIE SĄ W STANIE zastąpić ćwiczeń i aktywności fizycznych indywidualnie dobranych do jednostki chorobowej pacjenta. Dla tych, którzy nadal nie do końca wiedzą czym to się różni - wyjaśniam iż są to ćwiczenia sam na sam z rehabilitantem, szczegółowo opracowane i dobrane po przeprowadzonym badaniu klinicznym.

Nie widzę problemu jeśli korzystasz z rehabilitacji przez fundusz NFZ abyś w trakcie owych 10 wizyt (podkreślam - nie zabiegów, bo to co innego), opracowała z fizjoterapeutą cykl ćwiczeń i aktywności fizycznych "na przyszłość" czyli ową przerwę, w której starasz się/czekasz na skierowanie na kolejną rehabilitację. W owym czasie realizujesz program a po otrzymaniu skierowania na kolejnych 10 wizytach kontrolujecie wspólnie wyniki Twojej samodzielnej pracy i kontynuujecie cele.
Mimo, iż moja rehabilitacja jest realizowana tylko i wyłącznie prywatnie ja również mam w niej czasem celowe a czasem niecelowe (urlop) przerwy kilkutygodniowe i nie stanowi to problemu w toku leczenia.

Reha - Pi 24 Lip, 2009

anula napisa/a:
Bardzo szybko prof zalecił mi chodzenie bez kul, tak było dobrze. Mimo rehabilitacji ( obydwa razy po 5 tygodni w Konstancinie - same pochwały dla nich ! ) nie przestawałam jednak kuleć, no i szybko zaczęło boleć, nawet po niewielkim przeciążeniu. Teraz mocno kuleję, więc zaczynają się problemy z kolanem, kręgosłupem.

Anulo, obawiam się niestety, że odstawienie kul (mówię o obydwu kulach) za pierszym jak i za drugim razem bez uzyskania prawidłowych wyznaczników chodu było zapewne katastrofalne w skutkach i o ile nie zniweczyło to na pewno mocno nadszarpnęło wynik operacji. Niestety często lekarze interesują się pacjentem tylko do momentu założenia ostatnich szwów.. brutalne ale prawdziwe.

anula napisa/a:
Skoro prof kazał mi odstawić kule, wierzyłam, że wie co robi. Sugerował też, że rehabilitacja wcale nie jest potrzebna, że zwykły, stopniowo dawkowany ruch wystarczy.

To co napisałaś powyżej jest przerażające tym bardziej, że spotykam się z tym na co dzień. Z niewiadomych mi przyczyn lekarze (nierzadko specjaliści, wybitni w swojej dziedzinie, światowcy, udzielający się w sypozjach, podejmujacy się nowatorskich metod operacyjnych) bagatelizują rehabilitację pooperacyjną "zarażając" tym również pacjentów, którzy ślepo ufając im nie podejmują nawet dyskusji czy po przebytej oparacji "przypadkiem nie powienienem poćwiczyć?" A niestety często po zadaniu tego pytania okazuje się, "że właściwie rehabilitacja nie jest potrzebna, wystarczy więcej się ruszać". Nawiązując do cytatu powyżej - stopniowo to można dawkować sobie ilość kalorii w diecie... ;-)

anula napisa/a:
Z powodu niepełnego zrostu do dziś nie wyjęto mi śrub. Podobno wyjęcie może nieco poprawić stan. Opinie 3 lekarzy: ból jest spowodowany zaawansowanymi zmianami zwyrodnieniowymi, być może też ucisk śruby w okolicy nerwu;

1) Jeśli śruby są przyczyną bólu sa odpowiednie testy i badania, które może wykonać każdy SPECJALISTA REHABILITACJI.
2) Jeśli problem leży w zmianach zwyrodnieniowych pojawia się pytanie w jaki spsoób zostało to zbadane - czy wykonano szereg testów klinicznych? A jeśli tak to jakich? Bo na podstawie badania obrazkowego (RTG, tomografia) nie da się zbadać możliwości ruchowych pacjenta a tym samym okrkeślić przyczyny bólu.
3) Skoro jeden z lekarzy sugeruje, iż problem leży w ucisku NERWU to chyba logiczne byłoby wysłanie Cię na konsultację NEUROLOGICZNĄ. Łatwo to zweryfikować gdyż każdy nerw unerwia czuciowo określone obszary skóry i/lub ruchowo określone mięśnie a potrafi to zdiagnozować nawet student pierwszego roku rehabiliatacji!

Anula, czy pomyślałaś o tym aby skontaktować się z fizjoterapeutą? Nie chcę tutaj wywyższać swojej profesji, ale w przeciwieństwie do lekarzy ortopedów patrzymy nie tylko na "obrazki" ale przede wszystkim na pacjenta jako całość. Dzięki czemu, może okazać się, że Twój problem może mieć zupełnie inne fundamenty i wystarczyłaby Ci inna korekta niż dotychczas proponowane (niekoniecznie operacyjna) do uzyskania zadowalającej poprawy.
Serdecznie pozdrawiam!

Aga - Pi 24 Lip, 2009

postanowiłam dodać moje "3 grosze", bo to, o czym tutaj piszecie jest bardzo ważne, a kto wie, może nawet najważniejsze.

Sama ostatnio przekonałam się o tym... Po mojej osteotomii Ganza (26.05.09) Profesor niestety też nie polecał mi żadnej rehabilitacji - zadał mi 3 ćwiczenia do samodzielnego wykonywania i wszystko miało być super. Niestety, jakoś nie chciałam wierzyć, że to się wszystko naprawi samo i nie dawało mi spokoju to, że kilka tygodni po operacji, noga wcale nie jest skora do ruchu :-? . Postanowiłam pójść w ślady doświadczonej Katji i skorzystać z pomocy rehabilitanta.

Pierwsza wizyta - to był szok. Przepłakałam pół spotkania i całą drogę powrotną do domu. Okazało się, że wszystko jest nie tak... Nie takie ćwiczenia, które w dodatku robiłam kompletnie źle. I co z tego, że ćwiczyłam pilnie (co 2 - 3 godziny nastawiałam alarm i ćwiczyłam), skoro to w ogóle nie było to, o co chodziło... Chodzenie - kompletnie nie tak, nie ta noga, nie to ustawienie miednicy, nawet stopa oszukiwała... Najbardziej przestraszyło mnie chyba to, że przecież jeśli nie zmienię, nie skoryguję złego chodu i innych ruchowych przyzwyczajeń, to z czasem cała operacja (jaka dobra by ona nie była) po prostu będzie na nic, bo ja to wszystko zniszczę! Zgroza!

Jestem dopiero po 4 tygodniach spotkań z rehabilitantem, a już czuję efekty. Jestem świadoma, co i jak powinnam robić. Na prawdę widać i czuć efekty, ale wiem, że jest przede mną dużo, na prawdę dużo pracy i wysiłku. Wiem jednak, że warto! Jestem skłonna nawet zaryzykować stwierdzenie, że gdybym trafiła, jako dziecko (tak, moja historia nie odbiega od wielu już opisanych) do dobrego rehabilitanta i gdybym nie zaniedbała tego (no cóż, jako dorosła już osoba, u której udało się zaleczyć dolegliwości), pewnie nie byłabym w takim stanie. Może nawet nie byłaby potrzebna operacja...

niestety, jak to w życiu bywa, przeważnie uczymy się na błędach, i to swoich :-(

życzę nam wszystkim uporu i wytrwałości w dążeniu do zdrowia!

Pozdrawiam,
Aga

[ Dodano: Pią 24 Lip, 2009 ]
Reha napisa/a:
że właściwie rehabilitacja nie jest potrzebna, wystarczy więcej się ruszać"


też to słyszałam. kompletnie tego nie rozumiem, zwłaszcza, że nie chodzi przecież o to, żeby się ruszać jakkolwiek, bo to może tylko pogorszyć sprawę.

Brrrrrrr, aż mi ciarki po plecach chodzą...

mala_klara - Nie 26 Lip, 2009

Na początku bardzo przestraszyłam się tym co przeczytałam w postach Anuli. Mówiąc szczerze jestem egoistką :oops: bo od razu pomyślałam sobie: ja też należe do tych którzy liczą na tą operację, skoro ona jednak zawodzi co mam zrobić?? Ale dziewczyny tak mądrze wyjaśniły, rozjaśniły sprawę, że strach od razu mnie opuścił :-) I wiecie co? Zaczełam mysleć sobie nawet tak: moze i nie udała się ta 1 operacja, może i 3 nie wyszły (może, bo jak pisałyście nie wiadomo dlaczego Anula nie czuje poprawy po Ganzu), ale tak sobie myślę ile jest pewnie operacji endoprotezy albo kapoplastyki które nie przynoszą poprawy albo z jakiś tam przyczyn nie udają się? Nie wiemy o nich, bo chyba nie ma tu na forum nikogo akurat z takim doświadczeniem. Dlatego inni, tacy jak ja ktorzy czekaja na operacje (mowie tak, a nie jestem jeszcze zakwalifikowana ;-) ) nie powinni panikować :-) Wiadomo ze wszystko moze sie zdarzyc. Oby jak najwiecej operacji bioderek kończyło się jednak powodzeniem.
A Anuli życzę dużo zdrówka i przyłączam się do rad zamieszczonych wyżej przez Katję, AgaW , Reha i Aga bo nie tylko trzeba patrzec na zdanie ortopedów.

anula - Nie 26 Lip, 2009

Z tego, co wiem teraz, to właśnie w młodym wieku, kiedy nie ma jeszcze zaawansowanych zmian zwyrodnieniowych, ta operacja jest wielką szansą. A najbardziej wskazana jest w tym czasie, kiedy jeszcze nie ma większych dolegliwości i niestety, wtedy niewiele osób się na nią decyduje, bo jeszcze tak bardzo nie boli. Tak więc Mała Klaro - być może Ganz jest przede wszystkim dla Ciebie !
Aga - Pon 27 Lip, 2009

... generalnie nikt nie wie, co by było gdyby...

U mnie decyzja o Ganzu była bardzo szybka. Miałam już za sobą operacje w dzieciństwie, więc nie był to jakiś totalny szok, że trzeba kolejnej. Na wizycie u profesora w lutym, profesor powiedział, że Ganz jest zdecydowanie dla mnie zbawienny. Termin stawienia się do szpitala umówiłam na połowę maja i wyobraźcie sobie, że podczas badań przed konsylium i na samym konsylium okazało się, że ograniczenia ruchowe są już dużo większe, niż w lutym... Profesor zastanawiał się nad tym, czy Ganz przyniesie nam dobre wyniki i w końcu powiedział, że zdecyduje się na tą operację. Miałam wtedy dużą zagwostkę, czy ja rzeczywiście chcę tej operacji, skoro sam profesor się nad jej zasadnością zastanawia ? Pomyślałam jednak wtedy, że 1) skoro profesor się zdecydował, to znaczy, że jednak ma to sens, a 2) nie wiele mam do stracenia... Endo jeszcze zdążę zrobić...

Dzisiaj (2 miesiące po) wiem, że to była dobra decyzja. Na pewno nie jestem tak sprawna jak opisują inne osoby, ale wiem, że na pewno nie jest gorzej...

anula napisa/a:
kiedy jeszcze nie ma większych dolegliwości i niestety, wtedy niewiele osób się na nią decyduje, bo jeszcze tak bardzo nie boli.


To największy błąd! niestety często bagatelizujemy objawy, czasem po prostu boimy się, że okaże się coś strasznego, a tak na prawdę, gdyby reagować szybko, wielu przykrym sytuacjom można zapobiec...

to tak ku przestrodze!

Aga

AgaW - Pon 27 Lip, 2009

Niedawno dołączyła do nas Ela. Oto jest post cytat z działu kto to zagląda :

" Mam 38 lat i za sobą Ganza w kwietniu zaszłego roku.W marcu br.usunięto mi dwie, a nie trzy jak u wszystkich,śruby.Na moje pytania,dlaczego zostałam potraktowana tak po macoszemu i mam tak mało metalu profesor odpowiadał,że czasami tak wychodzi,że nie ma potrzeby umieszczać trzeciej śruby.Dodam jeszcze,że w wieku 5 lat byłam już operowana(to też był jakiś rodzaj osteotomii).Spędziłam w szpitalu 6 miesięcy z czego 6 tygodni w gipsie po pachy.Po dwóch latach usunięto śruby i "blaszki".Z tak zwanego normalnego życia korzystałam do momentu urodzenia pierwszego dziecka.Potem wszystko zaczęło się sypać.Od lekarzy słyszałam-taka choroba ,musi boleć,trzeba się przyzwyczaić.Forum obserwuję od początku ale do zabrania głosu skłoniła mnie wypowiedź Anuli-niestety też nie jestem zachwycona wynikiem operacji.Owszem jest lepiej niż przed ale z zazdrością czytam jak większość z Was sobie radzi.Ja nie chcę jeździć na nartach,wspinać się po górach,chcę po prostu przejść chociaż 500 metrów bez żadnego bólu i bujania się na boki.Oczywiście tuż po operacji byłam zachwycona-w końcu nie bolało,ale po odstawieniu kul i powrocie do pracy zaczęła się ''ostra jazda''z kolanem.Ból był nie do zniesienia. Taki BÓL przez duże B.Ketonal stał się podstawą mojego menu na 6 miesięcy.Horror z kolanem skończył się następnego dnia po wyjęciu śrub ale teraz wraca piekący ból w pachwine,rano znów mam problem z pozbieraniem się do kupy,utykam coraz bardziej i po przejściu ok.200metrów zaczynam odczuwać jakiś dyskomfort.Po operacji nie byłam rehabilitowana,bo ''nie było takiej potrzeby''a miejscowym lekarzom jak mówię ,że jestem po Ganzu ,muszę dodawać że chodzi o nogi.Dotyczy to również pani doktor z fizykoterapii,która na wszystkie schorzenia ma jedną metodę-''prądziki''

To bardzo przykre, że przez "brak potrzeby rehabilitacji" pacjenci muszę cierpić aż tak bardzo... :cry:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group