Forum Bioderko

Osteotomia wg Ganza - historie - Mkmaggie - Moja historia

mkmaggie - Nie 21 Cze, 2009
Temat postu: Mkmaggie - Moja historia
Moja historia z biodrem chyba nie należy do zbytnio skomplikowanych.O dysplazji lewego stawu biodrowego dowiedziałam się stosunkowo niedawno,bo na jesieni ubiegłego roku.Było to dla mnie olbrzymie zaskoczenie i tak naprawdę...nie miałam pojecia..co to tak naprawdę jest.Zaczęły się wizyty u lekarzy ortopedów...jedna,druga,piata,dziesiąta.........wszyscy-jakby się zmówili:jedyne wyjście-operacja.Potem trafiłam wreszcie do prof.Czubaka.Miałam nadzieję,że tym razem usłyszę coś innego-że w jakiś sposób da się uniknąć operacji.Niestety,były to złudne nadzieje.Profesor powiedział,że operacja jest nieunikniona i najlepiej zrobić ja teraz,kiedy biodro nie jest jeszcze bardzo zniszczone.Ale....jednak usłyszałam coś innego:coś czego nie powiedział mi do tej pory żaden z dotychczasowych lekarzy.Prof.Czubak powiedział,że zoperuje mnie,ale metodą która umożliwi mi zachowanie mojego własnego stawu.Wtedy właśnie-po raz pierwszy dowiedziałam sie o osteotomii okołopanewkowej wg Ganza.
Z jednej strony...była to dobra wiadomość-jest szansa na całkowite wyleczenie,na to że po operacji i odpowiednio przeprowadzonej rehabilitacji bedę smigać na desce,"chodzić na szpilkach" ;-) i robić absolutnie wszystko to czego zapragnę.Ale z drugiej strony....to i tak nie było to,co chciałam usłyszeć.Swiadomość tak poważnej ingerencji chirurgicznej- załamywała mnie.W ogóle nie chciałam o tym słyszeć.
Na dość długi czas odsunęłam od siebie ten problem.Biodro mnie w zasadzie nie bolało,a jeśli już to bardzo rzadko.Czułam się dobrze,więc nie widziałam konieczności poddawania się operacji,potem rehabilitacji-a co za tym idzie-wywracania swojego życia do góry nogami.
Jak teraz o tym myslę,to...chyba musiałam dojrzeć do tej decyzji.
W między czasie zaczęłam się jednak oswajać z problemem,nieśmiało szukać w internecie informacji na temat dysplazji,metody wg Ganza,po prostu-zaczęłam się w jakikolwiek sposób interesować problemem i co najważniejsze zaczęła docierać do mnie informacja,że to naprawdę dotyczy mnie i że problem sam nie zniknie.Ze muszę coś z tym zrobić..
Zaczęłam czytać "Dziennik z remontu.."-zmagania młodej dziewczyny z problemem takim samym jak mój.Zmagania Katji..No i ..chyba dzięki Niej,zaczęłam wkońcu wierzyć,że...dysplazja stawu biodrowego to wcale nie koniec świata,że po operacji można naprawdę żyć pełnią życia:jezdzić na nartach,nurkować,robić wszystko...
Znalazłam w sobie siłę i odwagę,zdecydowałam sie na operację.Potem nawiązałam kontakt z Kasią,która okazała sie przemiłą dziewczyną.A co najważniejsze: uświadomiła mi,że...to naprawdę da się przeżyć ;-)
Dzisiaj,pisząc ten post..jestem w zasadzie na tydzień przed operacją. Mam świadomość na czym polega problem,jak będzie wyglądać operacja,chwile tuż"po",rekonwalescencja,rehabilitacja..
W ramach przygotowań do operacji,byłam na wizycie u rehabilitanta który bedzie mnie "stawiał "na nogi po zabiegu.To niesamowicie ważna sprawa.Rehabilitant ocenił moją sprawność ruchową,dzięki czemu będzie wiedział mniej więcej, na ile będziemy mogli sobie pozwalać z ćwiczeniami po operacji.Jest to ogromne ułatwienie.No i druga sprawa..rehabilitacja nie będzie sie opierała tylko i wyłacznie na "wyćwiczeniu"chorej nogi.To o wiele bardziej skomplikowana sprawa.Podczas wizyty dowiedziałam się bardzo wielu wręcz szokujących rzeczy.Okazało sie bowiem,że...z powodu dysplastycznego biodra,cały mój szkielet,mięśnie...wcale nie działaja w sposób prawidłowy.Mój organizm rekompensuje sobie niedogodności związane z chorym biodrem,przez co...mój sposób poruszania się jest absolutnie nie taki jak być powinien.I mam tutaj na myśli najbardziej prozaiczne czynności takie jak:siadanie,wstawanie,chodzenie...Pan rehabilitant pokazał mi i uswiadomił,jak powinno sie prawidło wykonywać te codzienne i można powiedzieć banalne czynności,a jak robię to ja... Do momentu wizyty,myślałam,że mój aktualny problem ogranicza się do chorego biodra.Dzisiaj już wiem,że tak nie jest.Wiem też że czeka mnie ogrom ciężkiej pracy.Pan rehabilitant powiedział,że po operacji trzeba "zresetować"mój mózg jeśli chodzi o czynności związane z poruszaniem się,wyplenić złe nawyki.I...jak małe dziecko,nauczyć się tego od początku,ale w sposób prawidłowy. Cel:"pieknie chodzić"....:-)
Zwróciłam uwagę na ten problem,żeby uczulić wszystkich dysplastycznych,że niezmiernie ważna jest świadomość własnego organizmu i tego,że dysplazja biodra,to nie tylko problem ze stawem,badz ból z nim związany.To również...wszystkie te złe nawyki,ułatwienia i "triki" jakie bezwiednie stosujemy,żeby zwyczajnie było nam łatwiej sie poruszać z chorym stawem.
Tak więc"oświecona",uświadomiona-jaki to wielki ogrom pracy jest przede mną,ale jednocześnie pełna motywacji i zapału..czekam na operacją,odliczając już dni i godziny.Nie mogę powiedzieć że się nie boję. Boję się,ale inaczej niz kiedyś.Dzisiaj już nie panikuję.Po prostu wierzę,że bedzie dobrze........:-)

AgaW - Pon 22 Cze, 2009

Wszystko będzie dobrze! Świadomość własnego organizmu jest czymś baaardzo istotnym! To bardzo pomaga. Operacja da Ci nowe nadzieje - zrelaksuj się i odpocznij psychicznie. Trzymam kciuki i czekam na relację z pobytu.
madzi_czer - Pon 22 Cze, 2009

mkmaggie napisa/a:
Boję się,ale inaczej niz kiedyś.Dzisiaj już nie panikuję.Po prostu wierzę,że bedzie dobrze........:-)

I tak trzymać! Ja też mam pełno obaw! Najbardziej boję się, co będzie, gdy wrócę już po wszystkim do domu ale jestem pewna, że nie zostanę sama sobie i zarówno ja, jak i moja córcia będziemy miały super opiekę ze strony rodziny i wszystko bedzie ok. Dlatego mkmaggie trzymam kciukasy i do zobaczenia być może niebawem... ;)

Katja - Pon 22 Cze, 2009

mkmaggie, wspaniale opisałaś swoją historię i przygodę z rehabilitantem :-) Cieszę się, że go odwiedziłaś ;-) Na mnie tak samo piorunujące wrażenie zrobiły informacje o własnym organizmie. Przed Tobą dużo pracy. Ale z doświadczenia wiem, że wszystko da się opanować i osiągnąć upragniony cel.
Z wszystkim sobie poradzisz bo dzielna z Ciebie dziewczyna. I pamiętaj - widzimy się w szpitalu. Z miłą chęcią odwiedzę Cię tak jak Ty mile zaskoczyłaś mnie swoją wizytą. Oklepię Ci obolałe plecy spirytusem, i napoję obleśnym domowej roboty sokiem z buraków ;-) Haha, od razu poczujesz się jak nowo narodzona ;-) Trzymam kciuki! Wszystko się uda :-)

paulina - Pon 22 Cze, 2009

Miałam operację w grudniu 2008 i bardzo szybko doszłam do sprawności, od momentu wyjścia ze szpitala nie brałam żadnych środków przeciwbólowych, bo nie były potrzebne.. Na początku było ciężko, ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Teraz świetnie się czuję, chodzę na szpilkach, jeżdżę na rolkach i zapomniałam jak to jest, kiedy boli biodro.. Jestem bardzo wdzięczna profesorowi za to co zrobił, w tym roku będą mi wyjmować śruby, w lipcu mam wizyte u profesora, mam nadzieje, że będzie wszystko nadal tak super jak jest teraz :) )) Nie ma się czego bać, ja jestem tego świetnym przykładem :) Trzeba tylko być cierpliwym, z tą cierpliwością u mnie było gorzej, ale teraz wiem, że warto było czekać na takie rezultaty :) )
mkmaggie - Pon 22 Cze, 2009

:-) Chyba każdy się boi i jest to normalne.Nie ma operacji która by była przyjemna.Ale wszystko da się przeżyć.Wydaję mi się jednak że najważniejsze,to nie zatracić sie w tym lęku, myśleć pozytywnie i postawić sobie jakiś cel-do którego uparcie będziemy dążyć po wyjściu ze szpitala.Coś co będzie motywacją do rehabilitacji,ćwiczeń, do chęci jak najszybszego odzyskania pełnej sprawności.Coś, co w chwilach zwątpienia będzie dodawało nam siły i samozaparcia.Ja chyba taki cel już sobie postawiłam i jak tak o tym myślę,to...widzę że po operacji nie bedę miała innego wyjścia jak tylko wziąć się do roboty i szybko odzyskać pełną sprawność :-) Narazie nie powiem co to jest,ale obiecuję że to zrobię jak tylko bedę juz po operacji :-) Tak czy inaczej, polecam te metodę wszystkim.Mi poleciła ją Katja i musze powiedzieć że naprawdę działa.Przestałam myśleć juz o samej operacji.Myślę teraz o tym, co muszę zrobić jak już bedzie "po" :-)


Kasiu-oczywiście że czekam na Ciebie w szpitalu,chociaż.... sprawę z sokiem z buraków muszę jeszcze poważnie przemyśleć ))
A zresztą.... najwyżej wypijemy go razem-za nasze wspólne zdrowie,a także za zdrowie wszystkich Osteotomiaków i nie tylko

Aga W,relację oczywiście będę zdawać,-ak się uda to w miarę na bieżąco )
madzi_czer,ja też trzymam za Ciebie kciuki i za Twoją mała córeczkę,żeby była cierpliwa podczas gdy jej mama będzie wracać do pełni sił

Pozdrawiam!!

Aga - Pon 29 Cze, 2009

Kochani, Ci przed i Ci już po!
Ja jestem w tej drugiej grupie, czyli już po osteotomii Ganza. Moja historia sprzed operacji nie jest zbytnio oryginalna, więc nie będę się rozpisywać, ale chciałabym opowiedzieć Wam o tym, co się dzieje teraz, czyli prawie 4 tygodnie „po”. Otórz, niby wszystko w porządku, nic mnie nie boli, owszem, noce nie są przyjemne, ale do wytrzymania. Ćwiczę tak, jak Profesor przykazał, staram się jak najwięcej, żeby jak najszybciej powrócić do formy, ale czuję przez skórę, że nie bardzo mi to idzie. Noga w biodrze zgina się w prawdzie, ale jakoś dziwnie przy tym zgina się też drugie biodro. Nie dawało mi to spokoju i postanowiłam to sprawdzić. Chociaż Profesor nie zalecał rehabilitacji pod okiem specjalisty, co szczerze mówiąc trochę mnie zdziwiło, postanowiłam jednak skorzystać z fachowej pomocy. Pomyślałam, że wprawdzie zalecone ćwiczenia są proste, to może jednak coś robię nie tak i dlatego biodro nie jest w stanie się zginać, a jeśli mam coś robić źle przez kolejne tygodnie i potem tego żałować, to lepiej to sprawdzić. I tak napisałam do Katyi maila z prośbą o pomoc w kwestii rehabilitanta. Katya odpisała szybciutko (za co bardzo serdecznie dziękuję) i udało się wcisnąć w bardzo napięty grafik.
Jestem po pierwszej wizycie. No cóź, intuicja mnie nie zawiodła. Sytuacja okazała się kiepska. Rzeczywiście potwierdziły się moje obawy, że zgięcie w biodrze jest marne, a co gorsza jest jeszcze wiele innych tematów do poprawienia. Okazało się, że chore biodro, które nie funkcjonuje tak, jak trzeba ma wpływ na to jak działają inne partie ciała. Organizm kompensuje braki i „wynajduje” inne sposoby na to, jak się poruszać, kiedy biodro nie działa. Niestety te „wynalazki” organizmu działają na niekorzyść. Jeszcze chwila, a trzeba będzie operować również kolano...
Trochę mnie to zdołowało na początku, ale generalnie jestem bardzo zadowolona z tego, że jestem świadoma i wiem co robić. Nie piszę o szczegółach, bo nie chciałabym nic nikomu sugerować – każdy przypadek jest inny i potrzebna jest diagnoza, żeby określić co trzeba robić i jak. Niemniej jednak jednego jestem pewna, że bez rehabilitacji pod okiem fachowca wyników nie będzie. Dobrze jest skorzystać z wiedzy i doświadczenia kogoś, kto wie, jak i co powinno „chodzić” i co robić, aby poprawić to, co nie działa. Myślę, że nie zależnie od tego, jak bardzo skomplikowany jest przypadek i czy problem jest duży czy nie, warto mieć świadomość jak się sprawy mają.


Serdecznie pozdrawiam,
Aga ;-)

AgaW - Pon 29 Cze, 2009

Cieszę się z tego że już wszystko u Ciebie jest na dobrej drodze! Najważniejsze to zdawać sobie sprawę z tego że coś zaczyna dziać się nie tak i działać. Bez rehabilitacji nie ma oczekiwanych efektów. Naprawdę warto znależć kogoś, kto pomoże w ocenie stanu powrotu do sprawności. Teraz, gdy już jesteś pod opieką kogoś doświadczonego w rehabilitacji wszystko będzie dobrze !
Go - Pon 29 Cze, 2009

AgaW napisa/a:
wszystko będzie dobrze !


Dzięki za te słowa!

Aga, też W:)

wanda300465.65 - Wto 07 Lip, 2009

Jestem po 1 operacji biodra lewego i czuje sie coraz lepiej . Bardzo ważna jest rehabilitacja zaraz po zabiegu sama sie o tym przekonałam na sobie .Dobrze, że mam znajome na rehab to trochę wzięly się za mnie a i silą dobrej woli od siebie mobilizowala mnie.

Mam 44lata a już zaliczylam 3 operacje na stopę prawą i też w tym szpitalu i znałam ten sposób leczenia w takich bioder jak moje a jestem po dysplazji obustronnej wiec witamy w klubie.

mkmaggie - Wto 18 Sie, 2009

Zgodnie z obietnicą dopisuje ciąg dalszy mojej historii i "przygody z biodrem";-)
Dokładnie wczoraj, minely 3 tygodnie od osteotomii wg Ganza która przeszłam w otwockim szpitalu.
Patrząc na to z perspektywy, muszę stwierdzić ze... nie bylo tak zle ;-)
Sama operacja okazala sie nawet "dosc przyjemna"- jesli mozna tu uzyc takiego określenia (nie,nie jestem masochistka;-) ) Zaskoczylo mnie to, ze znieczulenie w kregoslup w ogole nie bolalo-to co poczulam bylo porownywalne z ukluciem podczas pobrania krwi. Byc może dlatego,ze anestezjolog wczesniej „zamrozil”mi plecy jakims magicznym specyfikiem.
Pozniej, podczas samej operacji- duzo do mnie mowil, żartował i smial się.Caly czas w kroplowce schodzil prawdopodobnie jakis lek uspokajający, bo bylam bardzo zrelaksowana a świadomość przepilowywania kosci i wkręcania srubek nie robila na mnie zadnego wrazenia.Wszystko trwalo około 3 godziny, choc w moim odczuciu było to zdecydowanie krocej.Wniosek taki,ze czas zbytnio mi się nie dłużył ;-)
Pozniej,na sali pooperacyjnej było troszke gorzej.W związku z –jak się okazalo- wyjatkowo duzym upływem krwi podczas zabiegu, miałam bardzo niskie ciśnienie i zle samopoczucie, ale zostalo to skutecznie zahamowane podaniem jednej jednostki krwi. Jesli chodzi o bol-to uśmierzają go srodki podawane w kroplówkach, bądź domięśniowo-tak wiec:okazal się jak najbardziej do przezycia. Nastepnego dnia, o 7 rano był kontrolny rentgen, a nastepnie calą noc wyczekiwany powrot do „wlasnego”lozka na sali oddzialu IB.:-)
Kolejne dni, to oczywiście lezenie, odpoczywanie po trudach operacji, no i koniecznie(!!!) machanie stopami na wszystkie strony swiata ( obok codziennych zastrzykow -absolutnie niezbedna czynnosc w profilaktyce przeciwzakrzepowej).W srode było wyjecie cewnika i drenu, a nastepnie pionizacja-niestety nie do konca udana w moim przypadku, czego przyczyna były zle wyniki morfologii.Z tego wlasnie powodu, dosc długo leżałam i pozno zaczelam chodzic. Jakakolwiek proba wstania kończyła się mdłościami, albo omdleniem. Piec dni po operacji lekarze zdecydowali się wtoczyc mi druga jednostke krwi. Niestety tym razem konsekwencje tej decyzji nie były wesole-nie wiadomo dlaczego mój organizm jej nie przyjal-bardzo ostro się buntując i dostalam tzw.wstrząsu. Jednak z tego co wiem od pielęgniarek i lekarzy-taka sytuacja zdarza się naprawde szalenie rzadko,wiec…albo jestem jakims wyjatkowym egzemplarzem ;-) albo zwyczajnie miałam pecha .Naszczescie krew zostala w pore odlaczona,sytuacja opanowana,a ja-od tej pory musiałam sobie poprawic morfologie naturalnymi metodami.W związku z tym, wypilam hektolitry barszczu, soku z burakow, jadlam niezliczone ilości warzyw, natki z pietruszki(której nienawidze;-)),itp. Oczywiscie wszystko dzieki mojej mamie, która skutecznie motywowala mnie do spozywania przyrządzonych przez siebie krwiotworczych potraw;-) a jak trzeba było to je we mnie wmuszala. No i musze powiedziec,ze przedsięwzięcie się udalo. Sloje barszczu wypijane dzien w dzien- powodowaly, ze hemoglobina stopniowo wzrastala, a ja-mialam coraz wiecej sily. Od tego czasu było już tylko lepiej. Wstalam na nogi, zaczelam chodzic, a moim jedynym celem od tego momentu były legendarne schody:-) W związku z wcześniejszymi przejsciami, pokonałam je chyba dosc pozno-bo az 2 tygodnie od dnia operacji. Ale każdy człowiek jest inny, każdy ma swój walsny rytm w którym dochodzi do zdrowia i odzyskuje sily. Tak wiec, po wejściu na 10 schodek, a nastepnie zejściu na dol, usłyszałam, ze mogę wreszcie wyjsc ze szpitala.
W tej chwili jestem już w domu.Nie mogę powiedziec, ze jest latwo .Noga troche boli-ale od tygodnia nie biore już zadnych lekow przeciwbolowych, boli kręgosłup,bolą piety…Przespanie spokojnie calej nocy wydaje mi się czyms niemożliwym, a wytrzymanie w jednej pozycji dłużej niż pol godziny graniczy z cudem. Nie mniej jednak czuje, ze z dnia na dzien jest coraz lepiej. Mam coraz wiecej sily, coraz wiecej chodze, tak często jak tylko mogę i mam kogos”pod reka”;-) wykonuje bierne cwiczenia które polecono robic po operacji. Z domu jeszcze nie wychodze, bo mój organizm jest za slaby, ale mam nadzieje ze najpóźniej do konca tego tygodnia zregeneruje się już na tyle, ze będę miala sile wyjsc na zewnatrz. A jak tylko to się uda, to od razu popędzę na rehabilitacje. Moze można już powoli zaczac troche bardziej je usprawniac….Motywacji i samozaparcia w każdym razie mi nie brakuje:-)
Tak mniej wiecej wyglada moja historia do dnia dzisiejszego. Ciesze się ze jestem już po operacji. Balam się-jak każdy, ale chyba niepotrzebnie. Dzieki atmosferze na sali, wzajemnemu wsparciu towarzyszek niedoli;-) i swietnej opiece usmiechnietych pielegniarek łatwiej było przez to wszystko przejść i wcale nie było to takie straszne. Jednak mysle,ze popełniłam jeden zasadniczy blad: nie bylam odpowiednio przygotowana do operacji. Mam tutaj na mysli ogolny stan organizmu.W moim przypadku okazalo się to kluczowa sprawa i duzo bardziej problematyczna niż samo biodro. Tak wiec apeluje do wszystkich Was, którzy maja jeszcze troche czasu do operacji: zaprzyjaźnijcie się już teraz z sokiem z burakow, warzywami, sokami, szpinakiem i wszystkim tym-co jest krwiotwórcze. To na pewno nie zaszkodzi, a może sie okazac - ze nawet uchroni przed tymi wszystkimi niemiłymi niespodziankami które miałam ja. Na podstawie wlasnego doświadczenia - uwazam ze jeśli chodzi o ten typ operacji ,która jak wszyscy wiemy jest dosc powazna - podstawa jest dobrze odżywiony, zdrowy i silny organizm.
A teraz już koncze, bo mój kręgosłup zaczyna się coraz bardziej buntowac;-)
Pozdrawiam cieplo :-)

Jowi - Wto 18 Sie, 2009

Powodzenia mkmaggie, i tego pięknego chodzenia Ci życzę:)
mkmaggie - Wto 18 Sie, 2009

Dziękuję Ci :-) Postaram się jak tylko będę mogła,żeby było piękne :-) :-)
madzi_czer - Wto 18 Sie, 2009

mkmaggie, wielkie brawo za ogromne postępy :-D !!! Teraz zbieraj siły na rehabilitację. Muszę przyznać, że ja na swoją ruszyłam równo 3 tyg po zabiegu i bardzo się cieszę, że tak szybko. Dziś miałam już 3 spotkanie i pierwszy raz dostałam niezły wycisk, ale to mi nie przeszkadza, bo moja mała "motywacja" czeka, kiedy wyjdę z nią na spacer ;-)
Katja - Wto 18 Sie, 2009

Witaj mkmaggie :-) Jak dobrze że już po wszystkim :-) Cieszę się, że opisałaś w szczegółach swoje doświadczenia a panem Ganzem. I Cieszę się, że wracasz do sił. Cały czas Ci kibicuję - wiesz o tym.

mkmaggie napisa/a:
Jednak mysle,ze popełniłam jeden zasadniczy blad: nie bylam odpowiednio przygotowana do operacji. Mam tutaj na mysli ogolny stan organizmu.W moim przypadku okazalo się to kluczowa sprawa i duzo bardziej problematyczna niż samo biodro. Tak wiec apeluje do wszystkich Was, którzy maja jeszcze troche czasu do operacji: zaprzyjaźnijcie się już teraz z sokiem z burakow, warzywami, sokami, szpinakiem i wszystkim tym-co jest krwiotwórcze. To na pewno nie zaszkodzi, a może sie okazac - ze nawet uchroni przed tymi wszystkimi niemiłymi niespodziankami które miałam ja. Na podstawie wlasnego doświadczenia - uwazam ze jeśli chodzi o ten typ operacji ,która jak wszyscy wiemy jest dosc powazna - podstawa jest dobrze odżywiony, zdrowy i silny organizm.


To co napisałaś jest niezmiernie ważne. Tylko zdrowy silny organizm sprawnie i bez komplikacji szybko wróci do sił po takim zabiegu. Jednak musimy pamiętać, że tu nie tylko chodzi o odżywianie się ale i o ogólną sprawność organizmu, a co za tym idzie szalenie ważną rehabilitację przedoperacyjną. Zależy mi aby rozwinąć ten watek i uświadomić istotę rehabilitacji przedoperacyjnej. Temat rozwiniemy niebawem w Kąciku Rehabilitacji mam nadzieję :-)

Pozdrawiam Cię ciepło i czekam na sygnał kiedy spotykamy się na kawce i ciachu :-)

KasiaM - Wto 18 Sie, 2009

Witaj mkmaggie fajnie że masz to już za sobą i że tak dobrze wspominasz szpital mimo tylu problemów. Życzę zdrówka i dużo sił.
Aga - Wto 18 Sie, 2009

mkmaggie - cieszę się, że operacja już za Tobą. życzę dużo zdrówka i wytrwałości w powrocie do zdrowia!

Trzymaj się!


madzi_czer napisał/a:
coś czuję, że to dopiero będzie szybka rehabilitacja ;-)


Oj tak, z dziećmi nie ma zmiłuj!

Jowi - Wto 01 Wrz, 2009

i kolejne duszyczki się jednoczą na naszym bioderku:)
Agatita32 - Sro 02 Wrz, 2009

Droga mkmaggie, jestem pełna podziwu,świetnie sobie radzisz,z takim podejściem na pewno szybciutko wrócisz do sprawności,życzę Ci duuuużo zdrówka i wytrwałości,pozdrawiam gorąco ;-)
mkmaggie - Pon 09 Lis, 2009

Właśnie sobie uświadomiłam,że to już 3 miesiące i 3 tygodnie od dnia mojej osteotomii.Ten czas naprawde szybko zleciał..choć z drugiej strony-były i takie dni,kiedy niemiłosiernie się dłużył.
A moje biodro..? Muszę powiedzieć, że całkiem dobrze. Ładnie się zrosło, zakres ruchów wraca, a każdy kolejny dzień,tydzień,miesiąc.. przynosił i przynosi coś nowego. Mogę coraz wiecej, sprawniej, lepiej...To cudowne uczucie-biorąc pod uwagę,że jeszcze nie tak dawno noga i kręgosłup całkowicie odmawiały posłuszeństwa,a organizm wariował-z osłabienia i kiepskiej morfologii.
Profesor jest bardzo zadowolony z efektów operacji i kondycji biodra,ja też-choć ból jeszcze nie minął.
Są lepsze i gorsze dni.Uczucie "rwania"mięśnia czworogłowego i w okolicy śrub-towarzyszy mi bardzo często.Ale nauczyłam się akceptować ten ból-bo wiem,że jest on tylko czasowy i w końcu zniknie (przynajmniej taką mam nadzieję;-) Choć prognozy sa takie,że z powodu mojej chudości-rwanie w okolicy śrub ustąpi dopiero wtedy gdy mi je wyjmą,czyli dokładnie w lipcu).
Najważniejsze teraz jest dla mnie odzyskanie pełnej sprawności. Poki co,chodzę o kulach.Czasami tylko pozwolę sobie na wiecej i zapominam o nich,ale to tylko i wyłącznie w domu.Oczywiscie rehabilituję się-gdyby nie to,moja noga przypuszczalnie nie byłaby w stanie zrobic nawet 30% tego co "potrafi" teraz.No ale to już zasługa mojego fizjoterapeuty-złoty człowiek,który "odwalił kawał dobrej roboty"(tak usłyszalam podczas ostatniej wizyty kontrolnej):-)) Jakiekolwiek postępy,niestety nierozerwalnie wiążą się z regularną i ciężką pracą,ale...naprawde warto.Zdaje sobie sprawe z tego,że przede mna jeszcze mimo wszystko długa droga do osiągniecia celu ,o którym kiedyś pisałam czyli prawidłowego i pięknego chodzenia:-) Etap odrzucania kul,nauczenie się(a właściwie to wejście w nawyk) właściwego zawiadywania swoim ciałem-tak,aby nie popsuć efektow operacji,albo nie nabawić się jakiejs innej watpliwej przyjemności zwiazanej z innym problemem,którym w wyniku nieprawidłowego poruszania się,mogłoby okazać się coś innego-niekoniecznie biodro.To bardzo ważne.
Ale wiem,że "jestem w dobrych rękach" i w dalszym ciągu-będzie coraz to lepiej. Mam motywację,silę i ogrom chęci.A operacja, której jeszcze kilka miesiecy temu tak bardzo się bałam, wcale nie okazała sie wyrokiem.Wręcz przeciwnie...I mam nadzieję że już niedługo doświadczę na własnej skórze tego szeregu zalet,korzyści i nowych możliwości,na które dostałam szanse w dniu,w którym podjęlam decyzję i zdecydowałam sie na zabieg. Dzisiaj-prawie 4 miesiące po-mogę z czystym sumieniem powiedzieć,że to była właściwa decyzja :-)

AgaW - Pon 09 Lis, 2009

Bardzo się cieszę, że napisałaś jak się czujesz :-D
Wspaniale ,że czujesz się coraz bardziej silna, że ćwiczysz solidnie i wykorzystujesz swoją szansę na bycie sprawną!
Mam nadzieję, że Twoje postępy będą nadal wspaniałe i już niedługo bedziesz mogła myśleć ze swim rehabilitantem o odstawieniu kul!
Bardzo miło czytać, że Ty też jesteś zadowolona z efektów operacji i że jesteś taka uparta i tak wytrwale dążysz do osiągnięcia jak najlepszych rezulatów rehabilitacji :mrgreen:
Gratuluję! - tak trzymaj!
Czekamy na kolejne wieści o Twoich postępach! ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group