Forum Bioderko

Endoproteza - historie - Historia moich bioderek Bea451

Bea451 - Pon 11 Sty, 2010
Temat postu: Historia moich bioderek Bea451
Witam, już dawno temu obiecałam opisać swoją historię :) , ale czasu jakby za mało w ciągu doby.
Urodziłam się z wrodzonym zwichnięciem stawów biodrowych, niestety nie rozpoznanym przez lekarzy na początku. Potem było już za późno: pieluchowanie ( takie szeroki, w odwodzeniu) nic nie dało, rehabilitacja tylko troszkę pozwalała zapomnieć o bólu. I tak dobiłam w wieku 9 lat do operacji, chyba osteotomii - miałam kilka śrub wwierconych w prawy staw biodrowy. Operacja była przeprowadzona w szpitalu na ul. Drewnowskiej w Łodzi. Z tego co pamiętam rehabilitacja po operacji w ogóle nie przynosiła efektów, bo strasznie mnie bolało, przyczyną był chyba fakt, że jedna ze śrub była za długa i uciskała mięsień, tak więc po pól roku miałam operację wyjęcia śrub. I przez kilka lat rehabilitacja, wyjazdy do sanatorium do Ciechocinka - myślę że nie było tak źle:).
Przyzwyczaiłam się do bólu, i do krótszej nogi tak, ze tego nie zauważałam. Uważałam tylko żeby nie chodzić za dużo, bo wtedy ból był nie do zniesienia. Spanie na brzuchu z odwiedzionymi nogami (zajmowałam prawie całe łóżko) było najwygodniejsze. I tak dotrwałam do 40-tki: w międzyczasie skończyłam studia, rozpoczęłam pracę, urodziłam dziecko.
Ale już dłużej nie dam chyba rady żyć z tym bólem, ograniczeniem aktywności ( przy małym ruchliwym chłopcu to ciężkie, choć Jasiek ma już świadomość, że mama ma chorą nóżkę i pewnych rzeczy nie może robić), bólem kolana, bólem zwichrowanego przez te wszystkie lata kręgosłupa.
Tak więc rok temu poszłam na urlop zdrowotny i zajęłam się swoim zdrowiem: przeszłam przez kilka szpitali łódzkich, byłam na 2 wizytach, i mam wyznaczone operacje ( w jednym na 2010 r., a w drugim na 2012 r.). Czekam, czytam, terminy się przesuwają w czasie, tak więc ten termin z wiosny 2010 r. już nie atkualny, zbieram informacje o lekarzach i myślę jaką podjąć decyzję. Boję się jak diabli, tyle słyszałam o różnych powikłaniach , w rodzinie mam ciocię męża, która miała robioną endo w Otwocku, pierwszą 15 lat temu, a teraz drugą, mija 2 rok po operacji o ona o 2 kulach chodzi !.
Mam małe dziecko, pracę , którą lubię nie chcę tak skończyć, a z drugiej strony codzienne ograniczenia i ból już mnie wykańczają psychicznie.
No to się napisałam, jak piszę lub rozmawiam o tym to od razu buczę :( . Pewnie większość tak ma, że tak to stal i prę do przodu ( nie ważne, że kaczym chodem), ale jak tylko zaczynam myśleć to łzy sam mi lecą....

pasiflora - Pon 11 Sty, 2010

Droga Beo451!
Świetnie, że odważyłaś się napisać na forum.
To bardzo ciężka walka o zdrowie. Musisz być silna, bo Jasiek musi mieć mamę. Ja też mam córkę 15-letnią i od 4 lat to ja mam ją , a nie ona mnie. No nie , aż tak dosłownie. Łzy, dobrze , że nie dusisz tego w sobie. Czasem popłakać jest dobrze. To łzy bezsilności, niestety. A jak ja to mówię : że oczyszczam swój organizm ze zbędnej soli. :lol:
Tak więc bierzemy się do roboty!
Tak samo jak ty mam odwlekaną operację, a to czas dobry na przygotowania. Tak, nie tylko spakowanie się do szpitala to Twój cel. Rehabilitacja przedoperacyjna, przygotowanie domu oraz stałe informowanie o Twoich postępach na forum :-P , to teraz Twoje priorytetowe cele.
Praca hmmm, ja sama ją straciłam i wiem co czujesz , ale poszłam do szkoły dokształcam się i pragnę nowego, lepszego życia po operacjach. Pamiętaj zawsze staraj się wyprzedzać o krok swoją chorobę, bo my bioderkowicze się nie poddajemy.
Jeżeli masz jakieś pytania, to śmiało pytaj, ale wydaje mi się , że znajdziesz tu wszystko czego potrzebujesz.

kinga - Pon 11 Sty, 2010

witaj Bea451 :)

podpisuję się pod słowami Pasiflory :) i dodam jeszcze, że po operacji zobaczysz, co to jest "żyć" :D całkiem inny komfort, jakoś życia :) zero bólu, lepsza sprawność :)

serdecznie pozdrawiam :*

AgaW - Pon 11 Sty, 2010

Beo451 - jesteś bardzo, bardzo dzielną osobą ...
Przeszłaś bardzo wiele ... Pasiflora napisała bardzo wiele ważnych rzeczy.
Bardzo się cieszę, że jesteś z nami, że zechciałaś napisać o sobie, napewno nie było łatwo napisać taką historię ...
Każdy z nas ma chwile wątpliwości i nieraz ma dość swojej choroby. Ale przecież nie wolno nikomu z nas się poddać - bo to nie będzie wyjście, do niczego nie doprowadzi.
Posłuchaj Pasiflory - ona wie, co pisze ... musisz być silna dla siebie i syna ! i walka z chorobą mając taką motywację staje się prostsza.
Zobacz jak wiele przeszłaś - dasz radę to wszystko przeczekać ! Jestem tego pewna !
Jesteś bardzo silną wewnętrznie osobą co wynika z Twojej histori - ta historia musi mieć dobre zakończenie !
Nie poddawaj się - chwile słabości są po to, żeby po nich wstać i iść dalej do celu !
Strach jest naturalnym odczuciem przed operacją - ale co wolisz? operację czy życie z bólem? Często nie mamy wyboru... Wiele osób jest zadowolonych z wyników operacji - bądź dobrej myśli !
Jesteśmy z Tobą ! :-D

Bea451 - Wto 12 Sty, 2010

Bardzo wszystkim dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod moim adresem: mówią one o nas wszystkich, uczestnikach tego forum, którzy w końcu mogą porozmawiać o tym co boli i wszyscy to zrozumiemy. Inni ludzie chyba nawet nie są w stanie sobie wyobrazić przez co przechodzimy każdego dnia, a my tak żyjemy przyzwyczaiwszy się do bólu, ograniczeń, tego że często trzeba powiedzieć "Nie, nie mogę tego zrobić, czy tam pójść...". To nasza realność, innej nie znamy ( no, chyba że po udanym endo "Życie w końcu bez bólu"). Nawet nie mogę sobie tego wyobrazić, to musi być COŚ CUDOWNEGO !.
A więc życzę Wam wszystkim ( i sobie oczywiście) tego CUDU.

pasiflora - Wto 12 Sty, 2010

Bea451, są ludzie, którzy marzą żeby zdobyć Mont Everest, a my po prostu chcemy normalnie żyć. Jak na razie musimy rezygnować z dłuższego niedzielnego spaceru, z zakupów, z remontów, bo przecież to ponad nasze siły, a dla innych to tzw norma. Ja osobiście nasze bioderkowe forum uwielbiam za szacunek wzajemny, za zrozumienie i wiele innych rzeczy. Brak zrozumienia na zewnątrz bardzo boli gdzieś tam w serduszku. Niby nie myślimy o tym tak bardzo, a jednak czasem zakłuje ten brak tolerancji dla osób nie w pełni sprawnych. Czekam na życie bez bólu tak samo jak i Ty. Bardzo bym chciała, żeby wszyscy mieli jedną endo/osteo/kapo bez remisji. Pozdrawiam Pasiflora
Mijka - Wto 12 Sty, 2010

Zrobiło się tak ciepło i rodzinnie, że muszę się dołączyć.
Dużo jest prawdy w tym, że nie powinno się zwlekać z podjęciem decyzji o operacji. Ja odwlekałam, ale jak już 3 ortopedów stwierdziło, ,że tylko operacja, to okazało się, że muszę poczekać na nią około 3 lat. W rezultacie czekałam 15 m-cy i były to najgorsze miesiące w moim życiu. Żeby całkowicie się nie wyizolować, sprawiłam sobie kule i wspomagając się jedną kulą /teraz wiem, że 1 kula jest ble/ codziennie robiłam sobie krótkie spacery. Asekuracja kulą dodawała mi odwagi, bo wiedziałam, że między innymi, przechodząc przez ulicę niepewnym krokiem nie będę wyglądała na osobę "po spożyciu" lecz osobę z dolegliwościami.
Łaziłam tak sobie z tą kulą i strasznie, strasznie żałowałam, że wcześniej nie podjęłam decyzji o operacji, jeżeli byłaby taka możliwość gotowa byłam położyć się do szpitala już bez chwili czekania.
No i zdażył się cud - 16.10.2008r. telefon ze szpitala z zapytaniem czy mogę jutro zgłosić się do szpitala, operacja będzie pojutrze. Telefon odebrał mąż, ja byłam na swoim kulowym spacerku. Po powrocie, informacja ta tak mnie zamurowała, że już nie wiem czy płakałam z radości, czy ze strachu ale jako, że miałam w przciągu pół godziny oddzwonić do szpitala i się określić czy przyjadę, więc miałam trochę czasu na ochłonienie.
Oczywiście decyzja była na tak. Miałam tylko popołudnie na przygotowanie się. Była szybka wizyta u dentysty, bo wypłukała mi się plomba, dokupienie jakichś drobiazgów do szpitala.
Noc mało przespana, no i rano jazda do szpitala.
Przyjęcie do szpitala było szybciutkie i bezproblemowe. Na oddziale zajęły się mną fachowe ręce w białych fartuszkach, a ja czułam się tak jakby to wszystko działo się nie ze mną, ale obok mnie - zero strachu, czy jakichś złych myśli. Wieczorem dostałam jakąś tabletkę na sen, no i sobie pospałam.
Rano do łazienki, jakieś jeszcze przygotowania na łóżku i zostałam przewieziona na salę operacyjną. Całą operację lekko przedrzemałam, słyszałam jakieś uderzenia młotkiem, jakąś wiertarkę, jakieś oderwane słowa lekarzy - nic nie czułam, nic nie bolało.
Po operacji zostałam przywieziona na salę i łóżko, które zajmowałam wcześniej.
A później to tak jak każdy po operacji - środki przeciwbólowe, krew no i leżenie na plecach, inaczej nawet by się nie dało będąc przywiązany do kroplówek, dren przymocowany po prawej stronie lóżka, po lewej worek moczowy. Tak sobie niewinnie leżałam do poniedziałku, po obchodzie było pierwsze wstanie z łóżka przy asyście rehabilitanta, ku memu i jego zdziwieniu poszło mi to całkiem nieźle. Od następnego dnia robiłam sobie samodzielnie coraz dłuższe spacery po korytarzu, a że nie wystarczał mi korytarz oddziałowy, więc wychodziłam sobie poza oddział /oczywiście spacerki były o kulach/.
Pamiętam taką sytuację - na korytarzowej ławeczce siedziała sobie jakaś pani i ja w ramach odpoczynku dosiadłam sie do niej, zapytała mnie po jakiej jestem operacji i kiedy ją miałam, jak się dowiedziała, że jest to moja 6 doba od operacjo to złapała się ze zdziwienia za głowę twierdząc, że mąż jej jest ponad miesiąc po operacji a w 1/10 tak się nie porusza jak ja.
W sobotę /8 dobę po opercji/ wróciłam do domu, a w niedzielę z mężem wybrałam się na spacer po osiedlu.
Teraz jest już 15 miesiąc po opercji i jest OK, chodzę sobie bez problemu, trochę odczuwam jakieś pobolewania
szczególnie przy dłuższym siedzeniu, ale to wszystko drobnostka.
Ojej, nie myślałam, że tak się rozpiszę, udało mi się chyba dlatego, że jestem pod dobrym Waszym wpływem.
I tak trzymać :roll:

Mijka - Wto 12 Sty, 2010

:clap:
AgaW - Wto 12 Sty, 2010

pasiflora napisa/a:
są ludzie, którzy marzą żeby zdobyć Mont Everest, a my po prostu chcemy normalnie żyć


Wielu Forumowiczów ma takie marzenie ... zdobywanie szczytów jest dla nielicznych osób - za to pragnienie normalnego życia jest w zasięgu nas wszystkich !
To marzenie, które ma szansę spelnienia - nie traćcie nadziei ... ten czas musi w końcu przyjść i będzie to cudowny czas, bo będziecie potrafili go docenić - nie to, co wielu zdrowych ludzi !
Wszystko przed Wami !

Bea - Czw 14 Sty, 2010

Oczywiście większość operacji się udaje i niestety kiedyś ten moment przychodzi że nie ma innego wyjścia i trzeba iść pod nóż . Jeszcze troszeczkę masz czasu na przygotowanie się i zadbanie o siebie :lol:
kinga - Czw 14 Sty, 2010

Cytat:
Wielu Forumowiczów ma takie marzenie ... zdobywanie szczytów jest dla nielicznych osób - za to pragnienie normalnego życia jest w zasięgu nas wszystkich !


ostatnio znalazłam swój (jakby) pamiętnik, gdzie od czasu do czasu zapisywałam swoje myśli i uczucia, bo tylko tam mogłam....teraz jest forum i mogę napisać o swoich obawach i całej reszcie :D i mam pewność, że zostanę zrozumiana....

i co do marzeń napisałam kiedyś tak (nawet daty nie ma):
Cytat:

(...) marzy mi się chodzenie bez kul, bez bólu; czasem wydaje mi się, że zapomniałam jak się chodzi...patrzę na innych ludzi i zastanawiam się, jaki oni to robią, że chodzą prosto....ciekawe, czy mi się to jeszcze kiedykolwiek w życiu uda... (...)


i jest to możliwe :D stało się realne :D no i teraz też wierzę, że znów będę chodzić :)

pasiflora - Czw 14 Sty, 2010

Twoje marzenia są i moimi marzeniami Życzę Ci tego z całego serca :*
kinga - Czw 14 Sty, 2010

pasiflora napisa/a:
Twoje marzenia są i moimi marzeniami Życzę Ci tego z całego serca :*


Uda się nam wszystkim :D w co mocno, bardzo bardzo mocno wierzę :D :* :D

Akara - Pi 15 Sty, 2010

Pewnie,że się uda!! Wszyscy tutaj jesteśmu bardzo silni i wytrwale dążymy do celu!
I choć czasem jest źle,bardzo źle to trzeba wierzyć w to,że i do nas się kiedyś los uśmiechnie! :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group