Forum Bioderko

Psychologia w chorobie - Choroba przewlekła-dlaczego zmieniają życie-rady

AgaW - Czw 29 Pa, 2009
Temat postu: Choroba przewlekła-dlaczego zmieniają życie-rady
autorka: Monika Bąk - Sosnowska
Zakład Psychologii Śląskiej Akademii Medycznej
żródło:http://psychosomatyka.110mb.com/news.php
Artykuł został umieszczony za zgodą autorki.



Choroby przewlekłe – dlaczego zmieniają życie i jak sobie z nimi radzić?

1.Co choroba przewlekła zmienia w życiu człowieka?

Choroba przewlekła wiąże się przede wszystkim z tym, że dolegliwości zdrowotne nie mijają, a wręcz przeciwnie – utrzymują się latami albo nasilają się w miarę upływu czasu. Powoduje to negatywne skutki w niemal każdej sferze życia:
•obniża się sprawność organizmu i samopoczucie fizyczne
•pogarsza się samopoczucie psychiczne (przeciwstawne emocje mogą występować naprzemiennie, np.: obniżenie nastroju, drażliwość, agresja, lęk, obojętność, zależność emocjonalna)
•zmienia się rytm życia (zostaje podporządkowany chorobie – zażywaniu leków, wizytom lekarskim, zabiegom)
•zmienia się wygląd (wyniszczenie, otwarte rany, łysienie, okaleczenie po operacjach chirurgicznych)
•maleje życiowa aktywność (fizyczna, zawodowa, towarzyska, samoobsługowa)
•zmienia się ilość i rodzaj kontaktów z innymi ludźmi (może pojawiać się w nich rozpacz, litość, izolowanie; zwykle zamiera życie erotyczne i aktywność seksualna)
•następują zmiany w hierarchii wartości (zwykle zachwiane zostaje poczucie sensu życia; większego niż dotychczas znaczenia nabierają wartości niematerialne, np. relacje z bliskimi, religia)

2.Jak konkretne choroby przewlekłe wpływają na samopoczucie psychiczne?

Każda choroba przewlekła obniża samopoczucie i wywołuje wiele negatywnych emocji, niektóre z nich są jednak charakterystyczne dla konkretnych chorób. I tak typową reakcją psychologiczną osób cierpiących na różnorodne dolegliwości sercowe jest lęk, który nasila się proporcjonalnie do zaostrzenia objawów. Pacjenci z niewydolnością nerek, regularnie poddający się dializom, przeżywają silną frustrację wynikającą z ograniczenia aktywności. Rytm ich życia musi zostać podporządkowany zabiegom, co zagraża poczuciu niezależności i wpływu na sytuację, wzmacnia natomiast bezsilność i zależność od innych. Podobnego ograniczenia doświadczają cukrzycy, dla których mierzenie poziomu glukozy i pilnowanie diety staje się stałym punktem każdego dnia. Powoduje to również konieczność noszenie ze sobą jedzenia, wstrzykiwanie insuliny, wyraźne odróżnianie się od innych ludzi w sytuacjach związanych z jedzeniem. Dominującym uczuciem u pacjentów z chorobą Alzheimera jest bezradność. Zwłaszcza na początku choroby, kiedy świadomość jest jeszcze całkowicie zachowana, niemożność przypomnienia sobie nazwy przedmiotu, czy skojarzenia twarzy osoby z jej imieniem, powoduje lęk, złość, zakłopotanie, wstyd. Wstyd jest również wyjątkowo silnie związany z wszelkimi chorobami, które są widoczne na zewnątrz, np. z chorobami skóry. Pacjenci unikają często kontaktu z innymi ludźmi i wycofują się z życia, cierpi ich poczucie własnej wartości.

3.Jaki wpływ ma choroba przewlekła na funkcjonowanie rodziny?

Choroba przewlekła wywołuje w życiu rodziny poważny kryzys. Zmianie ulega zwykle system wartości, rytm życia, pełnione role i zadania, zachodzi konieczność przeorganizowania wielu spraw, jednak przede wszystkim rodzina musi poradzić sobie z lękiem, żalem, bezsilnością, niepewnością, przeciążeniem.
Zależnie od tego kto choruje, sytuacja może wyglądać nieco inaczej. Jeśli jest to mężczyzna do tej pory dbający o sprawy materialne rodziny, jego choroba powoduje zachwianie finansowego bezpieczeństwa i zmianę poziomu życia, a nawet zagrożenie egzystencji rodziny i konieczność podjęcia pracy zarobkowej przez inne osoby. Gdy pacjentem staje się kobieta, zwykle zaburzona zostaje sfera emocjonalna i organizacyjna życia rodzinnego, np. przygotowywanie posiłków, opieka nad dziećmi. Choroba dziecka niesie ze sobą równie poważne konsekwencje, chociaż nie stanowi tak bezpośredniego zagrożenia dla bytu rodziny. Dziecko koncentruje zwykle na sobie czas i uwagę wszystkich członków rodziny, którzy aktywnie angażują się w jego powrót do zdrowia, często zapominając o innych osobach czy obowiązkach. Głównie rodzeństwo, które dostaje mniej zainteresowania i pomocy może czuć się mniej ważne i doświadczać sprzecznych uczuć wobec chorego brata lub siostry – współczucia, złości, zazdrości.

4.Jak żyć z chorobą przewlekłą?

Najczęściej kiedy człowiek dowiaduje się, że nie ma szans na całkowite wyleczenie, przeżywa psychiczny wstrząs, szok. Nie przyjmuje tej informacji do siebie i stara się tłumaczyć sobie, że musiała zajść jakaś pomyłka, że to niemożliwe, aby takie nieszczęście spotkało właśnie jego. Dopiero po pewnym czasie oswaja się z przykrą wiadomością. Popada w przygnębienie, traci wiarę w sens życia, odczuwa silny lęk, rozpacz, bezradność. Musi minąć jeszcze trochę czasu, zanim uczy się na nowo normalnie funkcjonować, wykonywać codzienne czynności, stosować się do lekarskich zaleceń i nabierać nadziei na wyleczenie. Każdy człowiek przechodzi to trochę inaczej, ale można wymienić kilka wskazówek, które w większości przypadków okażą się pomocne:
•pozwól sobie na przeżywanie i pokazywanie negatywnych emocji: lęku, żalu, złości, rozpaczy
•nie wstydź się płakać i przyznawać, że się boisz
•nie dręcz się poczuciem winy, nie oskarżaj siebie, nie traktuj choroby jak kary
•rozmawiaj z bliskimi osobami o tym, co przeżywasz, nie ukrywaj diagnozy
•proś innych o pomoc, zarówno tę konkretną (np. w załatwieniu czegoś), jak i emocjonalną (np. możliwość wyżalenia się, przytulenia)
•jeśli tego potrzebujesz, poproś lekarza o wyjaśnienie szczegółów dotyczących diagnozy i dalszego leczenia
•zbierz jak najwięcej informacji o chorobie, aby się z nią oswoić
•staraj się aktywnie uczestniczyć w leczeniu – zadawaj pytania, uzgadniaj, stosuj zalecenia
•poszukaj kontaktu z osobami chorymi na to, co ty, abyście mogli się nawzajem wspierać
•odnajduj obszary twojego życia nie dotknięte przez chorobę i ciesz się nimi
•staraj się żyć tak normalnie, jak to tylko jest możliwe – dbaj o swój wygląd, zapewniaj sobie rozrywki
•ucz się czerpać radość z małych sukcesów, pozytywnych wydarzeń, z lepszego samopoczucia danego dnia; sprawiaj radość innym

***************************************************************************

Myślę że to bardzo ważny artukuł pomagający zrozumieć siebie, wpływ choroby na swój organizm. Temat ten poruszyłam już w podobnym temacie:
http://forumbioderko.pl/v...der=asc&start=0
Lecz ten artykuł podchodzi do tej sprawy nieco inaczej. Mam nadzieję , że pomoże wielu osobom.

pasiflora - Wto 23 Lut, 2010

1. SZOK

„To nie ja”.
Możliwe jest nieuświadamianie sobie przez pacjenta położenia w jakim się znalazł. Opiekę medyczną przyjmuje jako zło konieczne. Pojawia się irytacja, niepokój , zdziwienie czynnościami wykonywanymi przy nim.
Pacjent czuje się wciąż osobąpełnosprawną i wierzy, że po powrocie do swojego środowiska będzie nadal funkcjonował normalnie.

2. OCZEKIWANIE POPRAWY

„Jestem chory, ale wyzdrowieję”.
Dłuższe funkcjonowanie w roli pacjenta powoduje uświadomienie sobie niepełnosprawności, jednak chory traktuje swój stan jako przejściowy. Bardzo intensywnie pracuje nad powrotem do zdrowia i szuka alternatyw stosowanego leczenia.

3. LAMENT

„Wszystko jest stracone”.
Może nastąpić w momencie wypisania ze szpitala i zakończenia leczenia. Zaopatrzenie rehabilitacyjne, protezy itp. Mogą spowodować załamanie wiary w normalne życie. Może nastąpić wycofanie się z życia społecznego, depresja, myśli samobójcze.
Jedyną drogą do przerwania tego stanu jest wskazanie osobie w tym stanie możliwości działania podnoszącego jego samoocenę. Czynności dnia codziennego nie będą takim działaniem.

4. OBRONA A (ZDROWA)

„Idę do przodu bez względu na to”
Bariera niepełnosprawności przestaje być postrzegana jako całkowicie uniemożliwiająca osiągnięcie celów życiowych.

5. OBRONA B (NEUROTYCZNA)

Stosowanie mechanizmów obronnych w celu zaprzeczenia skutkom kalectwa.
Często pod wpływem zachęty człowiek niepełnosprawny gra „bohatera” dla którego nic nie jest niemożliwe. Podejmuje działania ponad siły.

6. PRZYSTOSOWANIE

„To jest trudne, ale nie takie znów złe”. Przystosowanie polega na przestaniu traktowania kalectwa jako bariery blokującej zaspokajanie własnych potrzeb. Stan ten uznany zostaje jako jedna z wielu cech osoby tak jak płeć, charakter czy poziom inteligencji.

Magdalena - Sro 24 Lut, 2010

pasiflora napisa/a:
„To jest trudne, ale nie takie znów złe”. Przystosowanie polega na przestaniu traktowania kalectwa jako bariery blokującej zaspokajanie własnych potrzeb. Stan ten uznany zostaje jako jedna z wielu cech osoby tak jak płeć, charakter czy poziom inteligencji.



Ja na początku nie mogłam sobie poradzić z myśla że już nigdy nie zagram w piłkę i nie pobiegam , ale z biegiem czasu uzmysłowiłam sobie , że , żeby być "normalnie" funkcjionującą osobą wcale nie muszę biegać wystarczy że będę umiała słuchać innych i dzielić się z nimi swoimi radościami i smutkami..... a to że ktoś jest niepełnosprawny w niczym mu nie uwłacza.... polubiłam siebie taką jaką jestem

Tomash - Sro 24 Lut, 2010

No ja cały czas mam z tym problem, niestety, ale znając swój charakter z tym się nigdy nie pogodzę, zaakceptuje owszem, ale pogodzić się? Nie, tego nie zrobię. Dlatego uważam, że ja zajeżdżę tą endoprotezę bo aż tak nie będę się ograniczał szczerze powiedziawszy.
AgaW - Sro 24 Lut, 2010

Ja akcepuję się, wiem że może przyjśc czas, gdy choroba wróci. Wiem że nie będą mi służyć pewne rzeczy.
Ale postanowiłam zmienić pewne sprawy na inne, nie gorsze ale inne.
Nie będę biegać, ale będę spacerować, więcej pływać.
Mam zamiar dużo chodzić z kijkami Nordic, jeździć rowerem.
Nie będę już nosić zakupów jak matka-polka tylko już mam samochód więc on będzie je woził a na 3 piętro wnosił ciężkie rzeczy mąż.
Będę bardziej dbać o figurę bo muszę i wolę się w wersjii szczupłej.
Wiem że nie powinnam nosić obcesów wysokich, za to zmieniłam styl na taki, że już ich nie potrzebuję.
Akcepuję siebie i nie czuję się gorsza. Choroba nauczyła mnie dbać o siebie i także systematyczności ( ćwiczenia )
Lubię to, czego mnie nauczyła, tej twardości w wielu sprawach, tego innego - dojrzalszego podejścia.
Żeby było dziwniej to właśnie podczas choroby nabrałam większego zrozumienia i docenienia siebie i innych, wartości zdrowia.
Nie tylko nie czuję się gorsza - czuję się bardzo dobrze ze swoją blizną, ze swoimi śrubkami na pamiątkę. Nawet ze świadomością, że kiedyś może być jeszcze różnie. Najważniejsze jest w człowieku wnętrze i akceptacja siebie.
To, że byłam chora, bolało, kulałam i po operacji chodziłam o kulach po mieście jakby nigdy nic zaskakiwało ludzi - teraz też potrafią dziwić się że o chorobie nadal mówię lekko, uśmiecham się-uważam że są gorsze choroby, gorsze rzeczy niż chore biodro a już najgorsze to jest, gdy ktoś zdrowy nie jest Człowiekiem przez duże C - to jest dla mnie kalectwo.
Każde ciało kiedyś choruje - jednym wcześniej innym później. Ważne jest to jakimi jesteśmy w duszy - to jak w powiedzeniu "człowiek ma tyle lat na ile się czuje".
Nie miałam, nie mam i myślę że nie dam się wpędzić w kompleksy dlatego że jestem "bioderkiem po remoncie" .Po prostu jestem sobą :)

Grazyna1950 - Sro 24 Lut, 2010

AgaW napisa/a:
Nie miałam, nie mam i myślę że nie dam się wpędzić w kompleksy dlatego że jestem "bioderkiem po remoncie" Po prostu jestem sobą...
Bardzo to mądre :)
Tomash - Sro 24 Lut, 2010

Hmmm, tak podejrzewam że to już kwestia płci, bo jako facet powinienem robić niektóre rzeczy, męskie obowiązki i nadal będę to robił, konsekwencje mogą być różne, ale trudno się mówi, wole żyć przez 10 lat w pełni i szczęśliwy niż całe życie nieszczęśliwy i nic nie robiący.
AgaW - Sro 24 Lut, 2010

Tomash napisa/a:
wole żyć przez 10 lat w pełni i szczęśliwy niż całe życie nieszczęśliwy i nic nie robiący

Nie musisz być nieszczęśliwy i nic nie robiący.
Myślę że będziesz jeszcze czuć się świetnie! nie jesteś gorszy! - uważam, że mężczyźni z "bioderkiem" też mogą być jak najbardziej męscy - bo męskość to sprawa charakteru.
Będziesz sobą i będziesz szczęśliwy - jeszcze niejedna osoba będzie Cię podziwiać za to, że jesteś dojrzały, silny duchem i wytrwały w drodze do zdrowia.
A z Ciebie Tomashu jest naprawdę fajny młody gość :)

pasiflora - Sro 24 Lut, 2010

AgaW napisa/a:
A z Ciebie Tomashu jest naprawdę fajny młody gość
Z tym to się bardzo zgodzę. Tomaszu ja wierzę w to że nie usiedzisz na miejscu Ja po osteotomii to szalałam po dyskotekach, całe noce na parkiecie a nawet miejsca nie miałam aby odpocząć i nie żałuję Byłam dość spontaniczna W jednej sekundzie pakowałam się i jechałam nad Jezioro Sulejowskie lub do Ustronia czy gdziekolwiek Wiedziałam że czeka mnie endo jednak żyłam pełną piersią Obecny stan mnie najbardziej przeraża Ta niemoc to cios poniżej pasa
Jowi - Sro 24 Lut, 2010

Tomash napisa/a:
Hmmm, tak podejrzewam że to już kwestia płci, bo jako facet powinienem robić niektóre rzeczy, męskie obowiązki i nadal będę to robił, konsekwencje mogą być różne, ale trudno się mówi, wole żyć przez 10 lat w pełni i szczęśliwy niż całe życie nieszczęśliwy i nic nie robiący.

Też jestem tego zdania. Więcej, gdyby kiedyś spotkała mnie jakaś mega wredna choroba (odpukać), to wolałabym o niej wiedzieć, jak i wiedzieć ile mniej więcej zostało mi czasu, tylko dlatego, żebym wtedy naprawdę mogła żyć pełnią życia i spełnić te marzenia, których wcześniej bym nie spełniła z obawy przed utratą życia. A tak, skoro mój czas byłby policzony, to żyć i jeszcze raz żyć tak jak nierozum podpowiada.

kinga - Czw 25 Lut, 2010

Gdyby gdyby gdyby....gdybanie to tylko gdybanie....nie wiecie, jak się zachowacie w obliczu ciężkiej choroby i nie przewidzicie tego; możecie gdybać tylko :wink:

można żyć z poważną chorobą pełnią życia, być szczęśliwym i do swego codziennego bytu wprowadzić pewne małe modyfikacje :D to nie boli...
mam totalny zakaz opalania się i przebywania na słońcu...czy aby żyć pełnią życia muszę ryzykować wszystko (zdrowie i życie) spędzając letnie dni na plaży i prażyć się na słońcu ???
trzeba czasem zmienić priorytety i żyć dalej; nie siedzieć w domu, smętnieć, tylko używać życia z rozumem :)

AgaW - Czw 25 Lut, 2010

kinga napisa/a:
trzeba czasem zmienić priorytety i żyć dalej; nie siedzieć w domu, smętnieć, tylko używać życia z rozumem

Podpisuję się pod Twoimi mądrymi słowami Kingo rękoma i nogami ! :)

Grazyna1950 - Czw 25 Lut, 2010

kinga napisa/a:
trzeba czasem zmienić priorytety i żyć dalej; nie siedzieć w domu, smętnieć, tylko używać życia z rozumem
Święta prawda. Życie z chorobą też może być szczęśliwe. Tylko trzeba pokochać to choróbsko i troszkę zmienić dotychczasowe zachowania.
Tomash - Czw 25 Lut, 2010

kinga napisa/a:
trzeba czasem zmienić priorytety i żyć dalej; nie siedzieć w domu, smętnieć, tylko używać życia z rozumem :)


Gdybym zmienił swoje priorytety nie byłbym już sobą, znam swój charakter i wiem o tym. Więc wolę poświęcić już swoje zdrowie żeby być sobą a nie kimś innym.

ginger - Czw 25 Lut, 2010

nie sądzę, żeby tu chodziło o zmianę priorytetów...z czegoś trzeba zrezygnować, ale za to pojawiają się nowe opcje :super: ja nie wiedziałam od samego początku jakie ograniczenia stawia na mojej drodze choroba, którą posiadam i żyłam tak jak gdyby nic, piesze wędrówki, aktywny sport itp...wszystko to kochałam i wydawało się, że nie mogłabym bez tego żyć :szczena: ale gdy zdrowie już na poważnie zaczęło szwankować, musiałam zwolnić tempo z przymusu :dobani: też myślałam tak jak Ty Tomash jeszcze parę lat temu, ale okryłam coś nowego, co sprawia mi taką samą radość i co tak samo kocham :super: jest to muzyka, która jest czymś cudownym dla mnie :rockon: i co najlepsze, mogę to również łączyć z wycieczkami...w zeszłym roku byłam na woodstocku i było cudownie :brawo: mimo bólu, ograniczeń ruchomości mogłam pojechać na drugi koniec Polski ze znajomymi i słuchać muzyki do woli :gwizd:
jesteśmy w podobnym wieku więc uwierz mi, że będzie dobrze i można pogodzić obecna sytuacje z troską o zdrowie bez zmieniania siebie :ok:

pasiflora - Czw 25 Lut, 2010

Tomash napisa/a:
Więc wolę poświęcić już swoje zdrowie żeby być sobą a nie kimś innym.
Jak będziesz miał endo wszczepiane po raz enty zmienisz zdanie, choć tego nikomu nie życzę, a tym bardziej Tobie Tomaszu Ja nie mówię żeby nie "żyć" ale rozsądek też należy zachować.
Miałeś marzenie skoczyć na bandżi to powiem Ci że niestety już nigdy nie skoczysz. To jest zdrowy rozsądek.

Tomash - Czw 25 Lut, 2010

Oj właśnie w tym jest problem, jeśli pojechałbym na woodstock to słysząc muzykę na pewno bym się rzucił w pogo, jest to całkowicie nieuniknione. Tak samo inne koncerty, nie dałbym rady usiedzieć, więc akurat w moim przypadku nie ma dużej ilości alternatyw.


Edit: Oj gdybym miał zdrowy rozsądek to bym nigdy się nie połamał. Niestety ale taki mam charakter i już.

kinga - Pon 01 Mar, 2010

Tomash napisa/a:
kinga napisa/a:
trzeba czasem zmienić priorytety i żyć dalej; nie siedzieć w domu, smętnieć, tylko używać życia z rozumem :)


Gdybym zmienił swoje priorytety nie byłbym już sobą, znam swój charakter i wiem o tym. Więc wolę poświęcić już swoje zdrowie żeby być sobą a nie kimś innym.



Priorytety a charakter można rozgraniczyć Tomashu :D
Priorytet, to coś ważnego, nie koniecznie najważniejszego. :) Mam endo i zakaz uprawiania biegów przełajowych, które swego czasu były całym moim życiem. Ilekroć jestem w lesie, w parku, czy na łące mam ochotę się 'puścić' w długą; ilekroć czuję zapach jesieni, wiosny, lata-przyrody to przychodzą wspomnienia piękne, które chwilami sprawiają ból...mimo swej wspaniałości......jedyną myślą jest wtedy: CHCĘ BIEGAĆ
:D ale zdrowy rozsądek wygrywa i całe szczęście. Można mieć pewne zamienniki. Nie mogę biegać, ale mogę jeździć na rowerze, na rolkach. Narty biegowe też dozwolone. Mogę tańczyć, pływać. Góry niby mam zakazane....ale idę tam wybierając odpowiednie szlaki oraz patrzę gdzie stawiam nogę i jak :D
Nie musisz rezygnować z bycia sobą, ze swojego charakteru. :) Trzeba używać rozumu, troszkę pomyśleć o przyszłości i o ludziach, którzy Ciebie kochają; bo krzywdząc siebie krzywdzisz również ich.

Pogo masz zakazane? Ja tam laik jestem, ale nie widzę w tym nic złego :mrgreen:

duska - Pon 01 Mar, 2010

Co do sprawy rezygnacji i charakteru.. hahaha to wszystko kwestia bólu - on szybko i skutecznie ustawia człowieka do pionu, bez wzgledu na charakter :mrgreen: ja tez jestem uparta i niechetna do rezygnowania z marzen ale czasem trzeba spuscic z tonu, zeby osiagnac cos innego.. Po 11 operacjach wiem juz napewno, ze łyzwiarka nie bede (choc nie ukrywam, ze chcialam) ale cwicze jak glupia rezygnujac z innych fajnych rzeczy, zeby wrocic na narty..
Tomash - Wto 02 Mar, 2010

kinga napisa/a:
Pogo masz zakazane? Ja tam laik jestem, ale nie widzę w tym nic złego :mrgreen:




Zobacz

W każdym razie ja jestem upartym człowiekiem i to tak naprawdę naprawdę upartym, jak coś sobie ubzduram to może mnie boleć, a i tak to zrobię. To jest ten element charakteru który przeczy mojemu rozsądkowi. Dodam jeszcze że nie ma raczej alternatywy dla pogo, naprawdę. Nie da się tego zastąpić ani normalnym tańcem, ani rowerem, ani rolkami ani niczym. Takie mam dziwne uczucie że moje endo skończy żywot właśnie w pogo :D

kinga - Wto 02 Mar, 2010

Wiem jak wygląda pogo :mrgreen: choć może na taką nie wyglądam :wink:
też jestem uparta jak osioł i często to działa na minus dla mnie :mrgreen:

Alicja - Wto 02 Mar, 2010

Tomash napisa/a:
To jest ten element charakteru który przeczy mojemu rozsądkowi.

A moim zdaniem, jesteś bardzo rozsądny, to można wyczytać między wierszami Twoich postów.
duska napisa/a:
Co do sprawy rezygnacji i charakteru.. hahaha to wszystko kwestia bólu - on szybko i skutecznie ustawia człowieka do pionu, bez wzgledu na charakter

Ja bym tu jeszcze strach dodała. Strach też może też człowieka do pionu ustawić. Ponoć tylko głupcy się niczego nie boją, bo nie mają wyobraźni. Mnie przynajmniej ból ze strachem sprowadziły na ziemię. :mrgreen: I tak czeka mnie mega replantacja kości do miednicy i kolejna rewizja endo. :-/

pasiflora - Sro 03 Mar, 2010

Kurcze i ty chcesz na takie pogo No coś ty chłopie zapomnij to nie chodzi o Twoje ruchy ale cala reszta na bank ich nie kontroluje Przecież to masakra :shock: :shock: :shock:
aga.t. - Sro 17 Lis, 2010

Dopiero teraz przeczytałam ten temat :oops: -wcześniej bardziej skupiałam się na "kondycji psychicznej".
Temat bardzo ciekawy, co zmian do wydaje mi się,że większość ludzi się zmienia i nie tylko pod wpływem choroby.
My akurat zmieniamy się pod wpływem naszych dolegliwości związanych z bioderkami choć na pewno nie wszystkie te zmiany nas cieszą, ale cóż-takie życie.
Nigdy nie chciałam skoczyć na bungee,więc nic nie tracę ;-) ale np. moje kochane szpilki zostają w szafie już tylko na pamiątkę :-P
Poza tym nauczyłam się rozmawiać z innymi o moich problemach- kiedyś częściej to ja byłam powierniczką i pocieszycielką. Powoli uczę się prosić o pomoc- kiedyś przychodziło mi to z wielkim trudem i w sytuacjach naprawdę skrajnych. Pewnie takich przykładów można by wypisywać mnóstwo,ale myślę,że najważniejsze to zaakceptować siebie i podchodzić do tego wszystkiego z rozsądkiem.
Pozdrawiam wszystkie nasze kochane Bioderka :*

Jupi - Sro 17 Lis, 2010

Tomash napisa/a:
jak coś sobie ubzduram to może mnie boleć, a i tak to zrobię.


Tak jest i na to nie ma rady, wiem po sobie że żaden ból nie jest mnie w stanie powstrzymać przed zrobieniem czegoś co wiem napewno że może mi zaszkodzić...może to słowo jest fascynujące, zawsze jest opcja że nie musi :lol:
Ja zawsze jestem pewny że nic mi nie będzie... :mrgreen: bywa różnie, ale gdybym nie próbował nie był bym teraz tu gdzie jestem :-D

duska - Sro 17 Lis, 2010

Jupi napisa/a:
wiem po sobie że żaden ból nie jest mnie w stanie powstrzymać przed zrobieniem czegoś co wiem napewno że może mi zaszkodzić..


łahahaha - to znaczy, że mało Cię bolało :mrgreen:

Tomash - Sro 17 Lis, 2010

Teraz mogę już po jakimś czasie zweryfikować jak to działa w praktyce.

Nadal się nie przejmuje, żyje jak normalny zdrowy człowiek, pisząc to wtedy pisałem pod wpływem sporych emocji, negatywnych w sumie. Nadal jestem uparty i nawet jak mnie boli to zaciskam żeby i idę dalej. Dowód?

Jestem gdzieś na tym zdjęciu :D
http://www.rockmetal.pl/g...031_Decapitated

AgaW - Sro 17 Lis, 2010

I tak trzymaj Tomashu :ok:
makono - Pi 18 Mar, 2011

Przeczytałam ten wątek i jest w nim dużo racji. Aczkolwiek chyba nigdy nie myślałam o sobie jako o osobie przewlekle chorej i dalej trudno mi tak na siebie patrzeć. Co prawda problemy z biodrami ujawnily sie ( i były zdjagnozowane) 15 lat temu żyłam sobie w miare normalnie ograniczajac się w róznych aspektach (np. ograniczając chodzenie). Kuleję, kiwam się, boli (przez lata z róznym nasilenie i w róznych miejscach -ale chyba nigdy nie było tak naprawdę źle, nigdy nie brałam leków przciwbolowych). Tak myślę, że ograniczyłam jedynie nadmierne chodzenie i nie tańczę zbyt często choć zawsze to lubiłam).
Ale w miare możliwości jeżdzę i zwiedzam (choć bywa okupione to bólem); urodziłam 2 dzieci, skończyłam dwa kierunki studiów i wiele kursów doszkalających. Z drugiej strony mam świadomość nerwowości i dolków które pjawiały się w związku z chorobą.

Kiedy nadchodzi taki moment gdy czlowiek mówi sobie - jestem przwelekle chora ? I czy to coś zmieniło w Waszym życiu (takie przyznanie się do tej choroby) ? Mi cały czas wydaje się, ze jeszcze nie jest tak źle.

kinga - Pi 18 Mar, 2011

makono napisa/a:
Kiedy nadchodzi taki moment gdy czlowiek mówi sobie - jestem przwelekle chora ?

a czy musi taki moment nadejść?

nie wystarczy stwierdzenie: "mam chore (w tym przypadku) biodra; muszę je wyleczyć; stało się; pewnych rzeczy nie zmienię. Żyję nadal"

często nazywanie się osobami niepełnosprawnymi bądź przewlekle chorymi wykracza poza obszar fizyczny; ludzie kodują sobie te nazwy i w umysłach stają się niepełnosprawni...a to nie pozwala im normalnie żyć i funkcjonować. Ogranicza ich, a tak w rzeczywistości mogliby robić dużo rzeczy.

makono napisa/a:
I czy to coś zmieniło w Waszym życiu (takie przyznanie się do tej choroby

przyznanie się przed sobą, obcymi, czy w sensie ZAAKCEPTOWANIE?

makono - Pi 18 Mar, 2011

Kinga

No włąsnie o to mi chodzi. :-) Nie chcę tak na siebie patrzeć (jak na osobę przewlekle chorą), wolę myśleć,że "taka moja uroda" (dysplastyczne biodra) i żyć dalej. Z drugiej strony uświadomienie sobie swojej przewlekłej choroby i zaakceptowanie jej daje nam samym pozwolenie na to ,ze nie wszystko jesteśmy w stanie zrobić.

Pomyślałam też, że może taka akceptacja i diagnoza bylaby korzystna w kontekście jakis zasilków rehabilitacyjnych, czy innych przywilejów dla osób chorujących przwlekle.

AgaW - Sob 19 Mar, 2011

Akceptacja siebie i spojrzenie na chorobę jako swoją część jest potrzebne. Nasze biodra coś zmieniają i trzeba umieć się do tego przyznać - po to aby żyć dalej, aby wykorzystać swoje szanse i aby nie tracić choćby owych świadczeń. Przynać się też trzeba, aby móc dostosować swoje życie aby sobie nie szkodzić, bo może trzeba z czegoś zrezygnować dla zdrowia, lub zastąpić czymś innym.
Nic nie stoi na przeszkodzie aby nadal czuć się ze sobą dobrze i lubić się takim jakim się jest, bo choć mamy chore biodra nadal jesteśmy tymi samymi osobami :)

NUTKA - Pon 05 Wrz, 2011

Witajcie dawno tu nikt nie zaglądał,chyba jesteście bardzo zajęci swoimi bioderkami,ale jak Was czytam,to postanowiłam że napisze wam śmieszną rzecz o mnie.Od 14 lat jestem rytmiczką w przedszkolach, więc tańczę,gram na pianinie,podskakuje.Bioderko bolało mnie bardzo ostatnie 2 lata,ale tabletki i do pracy.Kiedyś zaczepił mnie rodzic i pyta: ?Pani Kasiu a co to się stało,że tak Pani kuleje???Ja sobie myślę : o co mu chodzi???a po chwili no tak przecież kuleję.Praca jest moją pasją która pozwalała mi zapomnieć o chorobie.Przykro mi tylko było jak oglądałam występy z moim uczestnictwem bo dopiero widziałam jak jest ze mną żle.Ogólnie nigdy się nie poddawałam,i robiłam różne męczące moje biodro rzeczy.Nadszedł jednak czas kiedy powiedziałam dość,chcę żyć,bez bólu i uśmiechać się do mojej rodzinki a nie ciągle gadać:NOGA MNIE BOLI.Zaakceptowałam się w pełni,aż się boję co będzie teraz ,mam szansę być 2 cm wyższa.Bajka.
HOMBRE - Wto 06 Wrz, 2011

Przez naszą chorobę prawie każde z nas szybciej wydoroślało i patrzy inaczej na świat i ludzi . Każde z nas ceni zdrowie i wydaje mi się , że staliśmy się lepszymi ludźmi . Wiadomo choroba to choroba mi też przysporzyła no i niestety przysparza bólu ale żyć trzeba dalej . Mamy przez chorobę ograniczenia ale możemy korzystać z tego co się da i korzystajmy . Ludzie często z ciekawości pytają i z troski ( sam zresztą jestem osobą ciekawską - czasem to zaleta , czasem wada ) , ja się zawsze cieszę jak ktoś kto mnie zna zauważa po kilku latach dopiero , że coś mi jest i mówi jakaś kontuzja z wakacji ? :-D
AgaW - Wto 06 Wrz, 2011

Nutko, Hombre, macie świetne podejście do choroby :ok:
NUTKA - Wto 06 Wrz, 2011

HOMBRE święta racja,mam podobne nastawienie dlatego teraz,4 tyg po kiedy nie boli,( fajnie) ale kiedy muszę wziąć kule ( słabo) odpoczywam czekam aż sie zrośnie,ćwiczę,cały czas buszuję po forum i czekam na moment kiedy będę mogła wstać i iść!!!!!! :mrgreen:




:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

HOMBRE - Sro 07 Wrz, 2011

Nutko ale jak wstaniesz bez kul i jak już ruszysz to się nie zatrzymasz . Z nami po operacji jest trochę jak z niemowlakami , oglądałem taki film o rozwoju motorycznym i psychofizycznym dzieciaczków . Tam padło takie jedno fajne zdanie na koniec , że dzieci nie zaczynają chodzić tylko :-) od razu biegają ( przerabiałem to ze swoim synkiem i oczywiście było tak jak na filmie ) i jak już puszczą się tej "matczynej" spódnicy i ruszą to się już nigdy nie zatrzymają . :-)

Ja pamiętam jak skończyłem 12 lat i rok nie chodziłem ( po wyciągu i gipsie ćwiczebnym ) lekarz kazał mi czekać na rehabilitantkę , która miała nauczyć mnie chodzić . Ja sobie pomyślałem , że przecież są rzeczy ,których nie da się zapomnieć ( jak można zapomnieć jak się chodzi ) i sam wziąłem kule i szybko byłem tyłkiem na ziemi i nie umiałem sam wejść na łóżko :oops: a była 4 rano . Jak przyszła siostra to zawołała jeszcze chyba ze 3 i mnie na łóżko jakoś wgramoliły. Wtedy przyszła rehabilitantka miła pani i ona mnie nauczyła cierpliwości . :lol: ALE JAK JUŻ RUSZYŁEM TO SIĘ NIE ZATRZYMAŁEM JUŻ .

NUTKA - Sro 07 Wrz, 2011

HOMBRE dzięki mam nadzieję że i u mnie tak będzie.Dzisiaj byłam od rana w pracy,tak tylko żeby z dzieciaczkami się przywitać i z rodzicami pogadać,(mam swoje malutkie przedszkole prywatne z ogniskiem muzycznym) i byłam taka szczęśliwa,że znowu wśród ludzi,ale kiedy wróciłam byłam padnięta,wyczerpana jakbym chodziła cały dzień po górach.NA PEWNO NAUCZĘ SIĘ CIERPLIWOŚCI!!!!!! :roll: :roll: :roll: A wtedy jak zacznę to nie przestanę!!!!!!!

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group